piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział #5 "Pidżama Party!!!"

 Jak na zawołanie wszyscy uczniowie wylecieli z klas, więc Elsa i Jack postanowili pójść po resztę ich przyjaciół. Blondynka czuła się bardzo dziwnie. Zastanawiała się co właściwie się stało; podsłuch, niezbyt dobra kryjówka, zbłaźnienie, komplement, kłamstwo... 
 Po chwili marszu Jack znowu musiał obudzić Else, bo weszła by w ścianę. Poczuła, że znowu się upokorzyła. Nie mogła tak odlatywać.
- Wiesz co... Często mi mówią żebym częściej myślał, ale w twoim przypadku jest na odwrót - stwierdził Jack. Popatrzyła się na niego. "A może on ma racje? " pomyślała.
- Tak sądzisz? Za dużo myślę - powiedziała do niego lekko się uśmiechając. Odwzajemnił uśmiech.
- Rzadko się zdarza żeby osoba co chwilę wchodziła w ścianę albo w kogoś, bo się zamyśliła. Rozumiem raz na jakiś czas, ale parę razy dziennie - nie odpowiedziała mu - Coś się stało? Nie podoba ci się w naszej szkole?
- Co? Nie, naprawdę mi się tu podoba - powiedziała. Znowu ktoś chciał poruszyć ten temat.
- To co się stało? Masz jakieś problemy? - dopytywał się. 
- Nie ważne... Nie chce o tym mówić - posmutniała, nie uszło to uwadze Jacka. Postanowił rozładować sytuacje.
- A co? Zakochałaś się? - powiedział szturchając ją w ramię i poruszając brwiami. Popatrzyła na niego jak na idiotę. 
- Co?! Nie! 
- No powiedz, nikomu nie powiem - powiedział stając przed nią i dając rękę na serce. Udało mu się. Elsa się rozbawiła.
- Spadaj! W nikim się nie zakochałam - powiedziała śmiejąc i obeszła go idąc dalej. Jack również się uśmiechnął i ją dogonił. 
 Doszli już żartując pod basen. Jack i chłopacy pożegnali się z Elsą, a ona poszła zobaczyć co u dziewczyn. Weszła do szatni, a raczej do miejsca gdzie dziewczyny suszyły włosy. Czyli Elsa weszła do "suszarni"? Coś takiego... Wiedziała, że będzie dłużej czekać, bo Roszpunka nie mogła tak szybko suszyć włosów. Tak jak myślała. Gy weszła zobaczyła Violence, która podtrzymywała włosy Punzie pomagając je suszyć. Meridzie zostały tylko końcówki, a Astrid pakowała resztę rzeczy żeby szybciej wyjść.
- Elsa - dopiero teraz złotowłosa ją zobaczyła - Dlaczego uciekłaś? Martwiłyśmy się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Spanikowałam, bo zapomniałam zgłosić uczulenia na chlor - powiedziała.
- To co ty robiłaś przez całą lekcje? - zapytała się Astrid. Elsa opowiedziała im mało szczegółową historie z szafką, dopowiedziała tylko, że Jack ją zauważył i postanowił jej pomóc. 
- U nas nie było tak źle, mało basenów przepłynęliśmy - powiedziała Merida.
- No... A właśnie! Zapomniałam! Jutro organizuje Pidżama Party!!! I zapraszam ciebie i siostrę - powiedziała szybko Punzie. Niebieskooka popatrzyła na nią z lekkim szokiem, bo nie wiedziała do końca co to pidżama party. Słyszała ta nazwę w niektórych filmach, ale nigdy nie skojarzyła co to oznacza.
- Acha... Na pewno przyjdę z siostrą, poznacie ją. A o której by to było? 
- Hyhm... Myślałam żeby od razu po lekcjach, ale to za wcześnie. Przyjdźcie z rzeczami około 20:00 - oznajmiła złotowłosa.
- Będzie NOCOWANKO!!! - wrzasnęła fioletowo-włosa. Wszystkie popatrzyły na nią jak na wariatkę. Ona tylko zarumienił się delikatnie i zaśmiała wstydliwie. 
- Wszystkie informacje powiem wam na początku, ale wszystkie rzeczy te podstawowe.
- Okej - odpowiedziały wszystkie chórem. Punzie skończyła suszyć włosy, więc wyszły z "suszarni". Po drodze szły rozmawiając o w sumie niczym. Wyszły ze szkoły i rozeszły się we wszystkie strony.
***
[Elsa]
- Którą pidżamę wziąć? - zapytała się Anka. Myślałam, że mi zaraz głowa wybuchnie. Odkąd powiedziałam Ance o imprezie to zaczęła wariować. Po drodze wytłumaczyła o co chodzi. Ja już byłam spakowana, standardowo ; szczoteczka do zębów, pasta, szczotka no i przede wszystkim pidżama. Miałyśmy tam zostać do jutra, więc wzięłam też jakieś ciuchy. Tak przy okazji to okazało się, że impreza zaczynała się o 19 i na pewno się spóźnimy, bo było za 10! Za to Ania tak zaczęła się denerwować spotkaniem z moimi przyjaciółmi, że no... zaczęła po prostu wariować.
- Ania! Nie mam pojęcia! Weź którą chcesz - powiedziałam. Zaraz miałyśmy wychodzić, a ta zastanawiała się która pidżamę wybrać. Wreszcie udało mi się ją przekonać, więc wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy do Punzie. 
 Gdy już dojechałyśmy podeszłyśmy do bramy. Zadzwoniłyśmy i po chwili ktoś otworzył nam bramę (w sensie automatycznie). Podeszłyśmy pod drzwi, a złotowłosa nam je otworzyła. Wszyscy już na nas czekali. Odbyło się krótkie zapoznanie mojej siostry z dziewczynami. Jak zwykle moja siostra się z nimi świetnie dogadała. 
 Punzie powiedziała nam cały plan. Najpierw jakieś gotowanie, film, pogaduchy, coś tam, a jutro pójdziemy wszystkie na zakupy. W sumie to bardzo dobrze, bo z Anią nie byłyśmy na zakupach chyba z pół roku. No wiecie... przeprowadzki.
- A co będziemy gotować? - zapytała się nagle Violence.
- Babeczki! A jak inaczej? - powiedziała śmiejąc się głośno na co wszystkie również się zaśmiałyśmy. Złotowłosa podała nam fartuchy z nadrukiem babeczek i napisem " R.I.P Diet". Spięłyśmy włosy w koki (z Roszpunką było trochę gorzej) i podzieliłyśmy się na trzy grupy; Merida i Astrid, Ania i Violence, Punzie i Ja. Ja z Punzie miałyśmy przygotować ciasto, Ania i Viola krem śmietankowy, a Astrid i Mer krem czekoladowy. [ Przepraszam jak będą jakieś błędy w przepisie, ale ja kompletnie nie potrafię gotować xd. Ja nawet JAJECZNICY zrobić nie potrafię! Zawsze mi ta skorupka musi wpaść ;-; dop. aut ]. Zaczęłyśmy robić ciasto, a dziewczyny kremy. Dziewczyną bardzo dobrze szło. Zrobiły dwa razy szybciej krem od naszego ciasta. No oczywiście nie zabrakło bitwy...:
- Elsa! Przynieś mąkę - zawołała Punzie. Poszłam po szklankę mąki. Niestety wracając Paskal (kameleon Roszpunki), który próbował nam pomagać wlazł mi pod nogi, a ja połowę mąki wywaliłam na złotowłosą, bo przez niego się potknęłam. Popatrzyła się na mnie cała w mącę. Już miałam ją przepraszać, ale on wzięła garść mąki i sypnęła mi ją prosto w twarz. Wszystkie się zaśmiały, a ja starłam trochę mąki z twarzy i resztę mąki z szklanki rzuciłam w stronę dziewczyn. I tak zaczęła się wojna na mąkę. Było naprawdę zabawnie, oprócz tego, że byłyśmy całe w mącę. Po skończonej bitwie wróciłyśmy do gotowania. Po przygotowaniu ciasta włożyłyśmy je do lodówki na godzinę. W tym czasie trochę umyłyśmy się i posprzątałyśmy kuchnie. Po schłodzeniu ciasta zrobiłyśmy z niego babeczki wrzuciłyśmy je na 12 min do piekarnika. W między czasie zrobiłyśmy popcorn, bo zaraz miałyśmy oglądać film. Gdy babeczki zrobiły się złote wyjęłyśmy je z piekarnika i nałożyłyśmy na nie krem; 6 czekoladowych i 6 śmietankowych. Po dwa dla każdego.   Znalezione obrazy dla zapytania przepis na babeczki z kremem
Wzięłyśmy babeczki, popcorn, 2 litrową butelkę Coli i zaczęłyśmy oglądać film Zdecydowałyśmy się na "Gwiazd Naszych Wina". Pod koniec film parę dziewczyn się poryczało, ja nie. Smutne było to, że Gus umarł, ale mnie filmy nie wzruszają. Wole książki. 
 Po obejrzeniu filmu zdecydowałyśmy na zrobienie babskich spraw. Poszłyśmy do pokoju złotowłosej. Był pomalowany na pudrowy róż, ale mało go było widać, ponieważ cały był pomalowany rysunkami Punzie. Dookoła były szafy, jedno biurko, a po środku ogromne łóżko zawalone poduszkami. Złotowłosa wyjęła lakiery do paznokci i postanowiła, że nam je pomaluje. Przy tym pomogła jej jeszcze Violence. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Jak ci się podoba w naszej szkole? - zapytała się Astrid.
- Bardzo mi się podoba.
- A Ania? Jak w twojej nowej szkole?
- Wspaniale!
- Zmieniam temat! Pogadajmy o bardziej babskich sprawach - przerwała złotowłosa - Podoba ci się jakiś chłopak w tej nowej szkole?
W tej chwili miałam ochotę zrobić Facepalma, ale Viola malowała mi paznokcie turkusowym lakierem Punzi. Meridy jednak nikt nie malował, więc mnie wyręczyła.
- Nie... Fajni są, ale żaden mi nie wpadł w gust - odpowiedziała.
- Hmm... Violka! Ty nie masz jeszcze chłopaka. Przyznaj się kto si wpadł w oko - powiedziała patrząc na nią chytrze.
- Nikt... - odpowiedziała obojętnie i dalej malowała mi paznokcie.
- Nikt mówisz... A co z Maksem?
Fioletowo-włosą zamurowało. Patrzyła się na moje paznokcie, ale po chwili otrzeźwiała.
- A co ma z nim być? - zapytała.
- No jak to co?! No powiedz, że ci się nie podoba! 
- Nie nie podoba mi się - stwierdziła.
- Proszę cie! Widać to na kilometr - wtrąciła się Merida.
- On jest przyjacielem od serca, i tyle! A jak jesteś taka mądra to powiedz kto ci się podoba - powiedziala patrząc zwycięsko a rudą. Teraz to wszystkie się na nią patrzyły. W kim może kochać się Mer?
- W nikim - powiedziała zwycięsko z chytrym uśmiechem - Jestem singlem i  ,,Chcę być wolna, wąchać kwiatki, rozpuścić włosy na wietrze i naparzać łukiem w co się da"- wstała i powiedziała teatralnym głosem.
Na te słowa wszystkie się zaśmiały. Jednak złotowłosa musiała znaleźć haka. 
- A co z Piotrkiem?
- Jakim Piotrkiem?
- Piotrusiem - powiedziała i puściła oczko Meridzie. Ruda machnęła ręką.
- A ty masz kogoś? - zwróciła się do mnie Astrid.
- Ja jeszcze nikogo nie znalazłam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam nigdy chłopaka.
- Mam pytanie - powiedziałam zanim Violka otworzyła usta.
- No - zapytały wszystkie na raz.
- Kto to jest Madison? - to pytanie dręczyło mnie od wczoraj. Wiedziałam tylko, że too była Jacka, ale dlaczego była?
- Ta suka? - zapytała się Merida jakby nigdy nic.
- MERIDA! - wrzasnęła złotowłosa.
- No co? A nie jest?
- Jest, ale miałaś przestać przeklinać!
- Dlaczego niby ona jest taka wredna? - zapytała się Ania.
- Jej ojciec jest dyrektorem szkoły, więc pod pewnym względem ma ulgowe - zaczęła Violka, która teraz malowała paznokcie Ani - Ma wszystko co chce! Bo jest też bogata; Ma najlepsze ciuchy, komputer, samochod, którym nawet jeszcze nie jeździła i nawet chłopaka se zamarzyła i oczywiście, że jest córeczką tatusia to wszystko dostała od niego! - zbulwersowała się lekko.
- Chłopaka też? - Ania się lekko zdziwiła.
- Tak - powiedziała Astrid - Powiedziała tatusiowi, że podoba jej się niejaki Jack Frost i poprosiła żeby stał się jej chłopakiem.
Patrzyłam na nią z oczami jak spodki. Nigdy sie nie spotkałam z taką osobą, widziałam córeczki tatusiów, ale aż tak!
- I co dalej? - zapytałam.
- Jak powiedziała tak on zrobił - teraz mówiła Punzie - Dyrektor poprosił Jacka do gabinetu i nakazał mu żeby chodził z jego córką. Ja nie wiem jakim cudem on z nią wytrzymał pół roku! Jest wredna i...
- I nie ma prawa wszystkim rozkazywać! - wtrąciła się Merida - Ja jestem kapitanką drużyny dziewczyn i ona nie ma prawa tego zmieniać! Powiedziała: Tatusiu... A czy Merida: Nie przepraszam inaczej: Ta ruda dziewucha musi być kapitanem drużyny dziewczyn? Nie lubię jej...: Na całe szczęście wuefista się nie zgodził i dalej jestem kapitanem - dokończyła ruda. Opowiedziały mi jeszcze parę podobnych sytuacji. Już wiem dlaczego Merida ją tak nazwała... Też się dziwię, że Jack wytrzymał z nią pół roku.
 Gdy skończyłyśmy gadać zrobiłyśmy resztę damskich spraw typu jakieś maseczki itd. Dopiero gdy skończyłyśmy te pierdoły zauważyłam, że jest 3 w nocy. Postanowiłyśmy, że pójdziemy już spać, a jutro pójdziemy na zakupy.
- Dobranoc - powiedziała Ania.
- Dobranoc - odpowiedziały wszystkie chórem.


Jeszcze raz przepraszam, że nie było rozdziału, ale po prostu chce zachować systematyczność wrzucania rozdziałów. Może uda mi się wrzucić rozdział w niedziele? Mam nadzieje. Życzę miłego weekendu itd. :3 Zachęcam komentować ;)


2 komentarze: