poniedziałek, 30 maja 2016

Zwiastun ❅Część II❅ + LA

 Witam, witam wszystkich bardzo serdecznie ^^ Jak widać dużo zmian nastąpiło przez ostatnie dni... Boże! Gadam jak jakiś nie wiem... Narrator z radia albo cuś XD
 Pewnie spostrzegawczy zauważyli, że szablon bloga się zmienił. Tak! Po calusieńkim roku stwierdziłam, ze w końcu to zrobię... Mam nadzieję, ze się wam podoba ^^ Wydaje mi się bardziej... Estetyczny? Coś takiego. I wiem, że ma mnóstwo błędów typu wersja na komórki. Niestety nie mam ZIELONEGO pojęcia, dlaczego tak się dzieje, więc jeśli jesteś na komórce i chcesz zobaczyć jak to naprawdę wygląda to bądź łaskawy i włącz wersję na komputer. No chyba, że wiesz jak mi pomóc usunąć ten brzydki cień. To wtedy będzie ci wdzięczna!
 No i powstała nowa strona ^^ Znajduje się tam "krótkie" streszczenie pierwszej części i wszystkie rozdziały, które do niej należą. To tak dla leniuszków ;)
 A teraz chciałam wam pokazać taki jakby zwiastun? Coś takiego... No wiecie... Żeby nie było, że 2 część będzie nudna :} Mam nadzieje, że się wam spodoba i, że nic z tego większego nie wywnioskujecie XD
 Także zapraszam ^^






 Niby wszystko się zmieniło, ale tak naprawdę nic. Jedyne co właśnie się zmieniło to to, że moja siostra chodzi razem ze mną do szkoły, a do naszej klasy doszła nowa uczennica...


***

- Hej! Zostawcie ją! - wrzasnęłam, gdy nie mogłam już na to patrzeć.
- Czego Snow? Wracaj do siebie, to nie twoja sprawa  - warknęła do mnie brunetka. [...]
- A widzisz? Już nie jesteś taka odważna... Choć za mną! Z nimi nie warto się zadawać - wzięłam nową za rękę i poszłam z nią jak najdalej od nich. [...]
- Elsa? Kto to jest? - zapytała po chwili brunetka.
- To jest... Chwila! Nawet się nie zapytałam jak masz na imię!
- Jestem Alice...


***

- Wow... Ale ona śliczna - odparła zachwycona.
- Kogoś mi przypomina - Jack rozmasował swoje skronie.
- Tak... Te platynowe włosy coś mi mówią...


***

- Vio... Violence? C-Co ty tu robisz?...

***

 Białowłosy wziął zdruzgotaną dziewczynę w objęcia, a Jason podszedł do blondyna i przywalił mu najmocniej jak potrafił. Zielonooki poleciał na ścianę. Z nosa ciekła mu krew, a policzek był równie czerwony jak oczy wampira.
- Odpieprz się, ale zrobię to drugi raz tyle, że mocniej - powiedział po czym splunął mu w twarz. Z kpiącą miną odwrócił się od węża i wrócił do pary. Gdy spojrzał na dziewczynę jego mina zmieniła się w ułamku sekundy. Stanął jak wryty i z coraz bardziej czerwoną twarzą lustrował blondynkę.
- D-Dziękuje... - odparła zachrypnięta.
- Nie o to chodzi - zająknął się zasłaniając twarz dłonią.
- A o co chodzi?
- Mogłabyś zapiąć koszulę? - nie potrafił odciągnąć wzroku od pół nagiej dziewczyny. Czerwona jak burak spojrzała w dół i odskoczyła jak oparzona od Jacka, który również przypominał piwonię.
- Nie patrzcie się! - wrzasnęła i zaczęła nerwowo zapinać guziki.

***

- Tak Max... Baw się dalej w czarownicę...

***

- Jakie ty masz mięciutkie włoski! - powiedziała macając włosy szatyna, ale po chwili przeniosła się na białowłosego - Ale ty masz też włoski mięciutkie - czknęła po czym wybuchła śmiechem.
- Powtarza mi to od dziecięciu minut...
- Może rzeczywiście takie masz. Daj też pomacać.
- A weź się odpierdol...

***

 Co za pieprzona świnia! Jak on mógł?! Jeszcze ona... Nie to się nie dzieje naprawdę... [...]
 Przeglądałam galerię. Coraz bardziej chciało mi się płakać...
 Nagle usłyszałam ryk klaksonu. Przerażona podniosłam głowę patrząc przez mokrą szybę. Dwa małe światełka pędziły w stronę taksówki, a później ciemność. Wszystko przewijało się jak w filmie. Samochód ląduje na uboczu. Ciemność. Deszcz okalający moją twarz i mnóstwo samochodów dookoła. Znowu ciemność. Światła od karetki i ratownicy wnoszący mnie na nosze. Najdłuższa ciemnia jaka trwała w moim życiu.
Czy już umarłam?



 No! To był taki mały zwiastun. I przepraszam jeśli ktoś jest uczulony na przekleństwa, ale tutaj będzie ich dużo, bo jak już mówiłam... Teraz będzie trochę bardziej brutalnie xd Więc proszę przymykać na nie oko ;)

I jeszcze LA! Bardzo dziękuje Kasi Owczarek za La (chyba 17 xd)
Szczerze to nawet mi ich brakowało xd Ale nie samych nominacji! Bo szczerze uważam, że na tyle nie zasługuje. Chodzi mi o pytania! Bardzo lubię na nie odpowiadać ^^ Więc...

ZACZYNAMY!:
1. Jak długo pracowałaś nad fabułą? Skąd taki a nie inny pomysł?
Tak naprawdę to ciągle pracuje xd Na początku ten blog miał być luźny, założony na spontanie itd. Ale jako iż mam chorą wyobraźnię pomysły na rozwinięcie zaczęły przychodzić  same (mniej lub bardziej chore) Na przykład na początku nie miało być Jasona! Dopiero później tak sobie wymyśliłam i no... Właśnie... W ogóle, gdy pisałam streszczenie to postanowiłam, że przeczytam sobie sama moje wypociny (i pomijając dużo durnych błędów) czasami naprawdę się śmiałam XD Co ja tam pisałam, boże! Poza tym zauważyłem pewną... Rzecz. Na początku jak pojawił się pan czarnowłosy to wszyscy pisali, że jest nie dobry i zły. Później, że wszyscy go lubią i, że jest spoko, a kolejne 10 rozdziałów później jaki to on jest cudowny i żeby został z Elsą XD To mnie naprawdę rozbroiło... Ale się rozpisałam O.o

2. Z jakim zwierzęciem mogłabyś się utożsamić?
Hmm... Myślę, że albo leniwiec albo pies. Ewentualnie wilk. Coś co biega, bawi się i krzyczy na wszystkich XD No oprócz leniwca... Bo nim jestem...
Boże! Teraz wyobraziłam sobie takie przed kompem XD

3. Ile masz wzrostu (tak na oko?)
No ze 168 cm będzie. Niska nie jestem xd

4. Jak myślisz, jak długo jeszcze będziesz prowadzić bloga?
ŁuchuCHU! Dłuuuugo! Mimo wszystko zamierzam go skończyć, a została mi jeszcze jedna część, a jak się uprę to kolejna XD Więc przynajmniej jeszcze z półtora roku.

5. Jeśli kiedyś skończysz z pisaniem, zrobisz to w wielkim stylu, czy może raczej przeciwnie?
No oczywiście, że w wielkim stylu :D Przecież jestem Black Berry B)

6. Jesz słodycze? Jeśli tak, to jaki jest Twój ulubiony?
 Po mamie mam nawyk, że raczej nie jem słodyczy. Znaczy, lubię, ale nie ciągnie mnie do nich. Chociaż nie! Tylko do jednego... Albo dwóch. Czekolada i karmel *~* A w połączeniu jeszcze lepiej! U mnie w kuchni leży ich stos i nie mogę ich zjeść, bo się odchudzam ;-;

7. Jaka jest Twoja ulubiona książka?
Nie mam xd Uwielbiam czytać książki, ale nie mam ulubionej. Ostatnio jak byłam w sklepie to nakupowałam ich mnóstwo na wakacje xd I tak mi zabraknie... ;-;

8. Czy osoby ze szkoły wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?
Tylko dwie, które serdecznie pozdrawiam... Tak Julka i Kinga, o was mówię. I o tym jak na każdej przerwie jest pytanie kiedy next -.- Jeszcze raz pozdrawiam.

9. Ulubiony kolor?
Czarny, ciemny turkus, fiolet i bordowy xd Jednego nie wybiorę!

10. Chciałabyś w przyszłości podróżować?
Oczywiście, w sumie to już to robię tylko, że z rodzinami. Znaczy w takim sensie, że często jedziemy za granicę do innych państw. Które też pozdrawiam! 
Chociaż teraz to się boje gdziekolwiek pojechać :/ Ale jak będziecie chcieli to będę mogła pokazać parę zdjęć z miejsca, do którego wyjeżdżam ^^ (oprócz mojej twarzy...)

11. Jaki jest Twój ulubiony kolor?
Okej... Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego są dwa takie same pytania. Chyba przez pomyłkę, ale niech już będzie xd
Czarny, turkus, fiolet i bordowy.


Prawie zapomniałam! Jeszcze nominacje! Tak wiem to u mnie nowość, ale wtedy była plaga i ciągnęłoby się to w nieskończoność xd Poza tym, niektóre blogerki chciałabym tak przysłowiowo "kopnąć w 4 litery" żeby wróciły z krainy martwych ;) Może coś pomoże... Nie będę jednak nominować blogów, które są zawieszone, a szkoda, bo niektóre były genialne ;-; Ale to chyba nie ma sensu, nie?
Tak, więc nominuje:



To chyba wszyscy ^^ Zauważyliście pewnie, że wszystkie blogi są o Jelsie, ale inne historie czytam tylko na wattpadzie, a nie wiem czy tak można ;-;
W ogóle już miałam dodawać, ale przypomniało mi się, że nie zadałam pytań xd Głupia ja...
1. Kim chcesz zostać w przyszłości?
2. Czego się najbardziej boisz? 
3. Jakie blogi czytasz? Na co najbardziej zwracasz uwagę?
4. Jedziesz gdzieś na wakacje? Jak tak to gdzie?
5. Jaki masz telefon?
6. Jaki miałaś największy problem z prowadzeniem bloga i czy jakikolwiek miałaś?
7. Książka jaką ostatnią przeczytałaś?
8. Wiesz co to homunculus? xd
9.  Jaki rodzaj muzyki lubisz?
10. Czy tylko ja zawsze z okazji 1 czerwca mam dzień sportu? xd
11. Czy jesteś zadowolona ze swojego bloga?

Tak wiem, głupie pytania xd


No! To chyba wszystko ^^ Dziękuje za przeczytanie tej notki i zapraszam o czytania ;) 
(mam jakiś problem z masłem maślanym xd)

piątek, 27 maja 2016

INFOBERRY #2 Część 2? / URODZINY!!!!

 To INFOBERRY będzie podzielone na dwie części
1. Ooo... 1 części XD (masło maślane)
2. O wyjątkowym wydarzeniu... Nom...

*czytaj to bardzo spokojnym, opanowanym głosem*
 Jak pewnie zauważyliście w ostatnim poście było napisane, wielkimi literami słowo "KONIEC".
 Nie oznacza to jednak końca naszej opowieści. O nie, nie, nie... Oznacza to
*fanfary*
DRUGĄ CZĘŚĆ!

TAK! Będzie druga część, nie wiem natomiast czy będzie trzecia...
Pewnie zapytacie: "Black Berry... Ale w sumie po cholerę to ty robisz jakąś trylogię z tego?"
Odpowiadam: "Nie wiem"

*świerszcze*


Nie no wiem xd
Po prostu strasznie ciężko pisało mi się ostatnie rozdziały i musiałam zacząć wszystko od nowa... Czyli tak jak się nazywał ostatni rozdział.
Poza tym myślę, że posegregowanie tego będzie łatwiejsze i milsze do czytania niż jakby miało być 120 rozdziałów. Same plusy!
A druga część tak w ogóle będzie bardziej o sprawach rodzinnych, będzie poruszać cięższe tematy i oczywiście będzie bardziej brutalna XD Nie za dużo użyłam słowa "będzie"?
Nom... To chyba koniec tematu :P
I tak mam bardzo dobry humor :D



A teraz druga część... Ale nie ta!
Chciałam oznajmić, że dokładnie rok temu, o godzinie 11:42 na tej stronie pojawił się pierwszy post...
Czyli dzisiaj są urodziny!
Ja nie wiem jak tu rok wytrzymałam xd Myślałam, że albo mi się skończą pomysły albo nikt nie będzie tego czytał i się załamie ⤜(>ヮ<)⤏
Ale wytrwałam dzielnie!
I z tej oto okazji przygotowałam dla was mały special ^^
I jak ktoś mi powie, że jest średni to nogi z dupy powyrywam, bo siedziałam nad tym cały dzień!
Nie jest to żaden one-shot, ale i tak mam nadzieje, że się wam spodoba ^^ Tak, więc dziękuje wam za ten rok i za to, że ze mną wytrzymaliście xd
I za w pizdu wyświetleń i głosów na ankiecie! 46 000 wyświetleń... 
46 000!
(no dobra, gdy t o piszę to 45 989, ale ciii :))
Nigdy nie pomyślałabym, że zasługuję ta taką liczbę (´• ロ •`)
I dziękuje za 111 głosów w ankiecie!
Jesteście wspaniali :*

Dobra, przestaję pitolić i przechodzimy do niespodzianki ^^
Jeszcze raz dziękuje!











I tak to jestem ja z moją niezdarnością i umiejętnością zapominania/gubienia wszystkiego co popadnie XD
I sorry za ten napis gifowisko na dole, ale musiałam gdzieś to poskładać xd

poniedziałek, 23 maja 2016

Rozdział #46 "Zacznijmy wszystko od nowa" KONIEC

 Otworzyłam powoli oczy. Spodziewałam się, że będę leżała w liściach, a wschodzące słońce mnie oślepi, ale było zupełnie na odwrót. Leżałam na chłodnej, czarnej posadzce, a dookoła było ciemno jak... Może nie będę kończyć.
 Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dopiero teraz zauważyłam kraty, zza których wydobywa się odrobina światła. Ledwo podniosłam się, aby podejść do potencjalnego wyjścia. Nie wiem, dlaczego, ale czułam się wykończona. Na dodatek się bałam. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie jestem.
 Gdy byłam już blisko krat poczułam ból na nadgarstkach i powstrzymanie od pójścia dalej. Przestraszyłam się jeszcze bardziej, gdy zobaczyłam na moich rękach kajdanki. Były delikatnie oszronione co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Podeszłam do ściany i jej lekko dotknęłam. Nic. Nic się nie stało. Nawet ani trochę lodu. Nie miałam mocy. Moje oczy rozszerzyły się, a usta niebezpiecznie drgały. Nie miałam mocy. Zachłysnęłam się powietrzem i oddaliłam od  ściany. Nie miałam mocy. Tak długo chciałam się od niej uwolnić, a gdy już tego dokonałam... Jestem jeszcze bardziej przerażona niż przedtem? Potknęłam się o ławeczkę, a żeby nie upaść oparłam się o nią ręką. Nie została oszroniona. Dlaczego? DLACZEGO?! Pierwszy raz chciałam coś zniszczyć za pomocą mojej mocy, a ja jej nie mam. Poza tym gdzie ja jestem?! Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. Jeszcze moje wspomnienia. 
Co tu się dzieje?

***
[Baza North'a]

 Jack chodził niespokojnie po pokoju. A przynajmniej tak wyglądał.
 Wszyscy strażnicy przyglądali się mu lekko wystraszeni. Wiedzieli jak okrutne myśli chodziły mu po głowie. Po tym jak wleciał wściekły do North'a i opowiedział mu co się stało wezwał wszystkich strażników. Musieli ją odzyskać. Nie tylko ze względu na kamień, ale również z powodu chłopaka. Nie znali jej osobiście, ale wiedzieli, że białowłosy długo bez niej nie wytrzyma. Zawsze go bolało jak nie widział jej choćby tydzień. A teraz był z nią parę dni bez przerwy i ją porwali. "Co ze mnie za strażnik?" pomyślał pomiędzy różnymi pomysłami na zabicie Jasona. 
 Nagle chłopak się zatrzymał. Strażnicy wzdrygnęli się lekko przerażeni. Nawet zając nie był spokojny.
- Wymyśliliście coś - powiedział na tyle lodowatym głosem, że ziemia pod nim pokryła się delikatnie szronem.
- N-Nie - zająknął się siwobrody, ale po chwili przywrócił się do porządku - Jack, nie możesz być taki wiecznie! Na pewno coś wymyślimy.
 Na te słowa prychnął pod nosem ze strasznym uśmiechem. 
- Stary, masz naprawdę przerażający uśmiech... - wzdrygnął się zając - Wyobraziłeś sobie jak ścinasz mu głowę?
- Gorzej - uśmiechnął się jak psychopata, ale po chwili spoważniał - Piasek, wróżka, jakieś pomysły?
 Nad głową piaska pojawił się znak zapytania. Wróżka potarła swoje skronie. Po chwili podskoczyła jakby ją prąd poraził. Spojrzeli się na nią zdziwieni. 
- Elsa miała naszyjnik kiedy ostatnio ją widziałeś, prawda? - podleciała do niego chwytając za skrawek koszuli.
- Tak - przeciągnął słowo zdziwiony. Ząbka strzeliła sobie mocnego facepalma.
- Przecież mamy radar! Możemy namierzyć kamień jeżeli go wciąż nosi - wrzasnęła podlatując o urządzenie. Wszyscy nagle się ożywili i pobiegli za nią. Wróżka włączyła ekran monitora i wstukała jakieś dziwne frazy na klawiaturze. W końcu pojawiła się lokalizacja. Czerwona kropka na ekranie dziwnie migała, ale nie to było zaskakujące. Na ekranie pojawił się napis "Lokalizacja: Meksyk". Wszyscy wybałuszyli oczy. "Czy ten sukinsyn zabrał ją do Meksyku?!" pomyślał białowłosy.
- No... Nie spodziewałem się, że Mrok ma swój pałacyk w Meksyku - westchnął zając drapiąc się za uchem.
- Lecę - powiedział po chwili kierując się w stronę okna.
- Jack, czekaj! - usłyszał krzyk Mikołaja.
- Nie powstrzymacie mnie - zacisnął pięści.
- Nie o to chodzi idioto! - wrzasnął kangur. Zdenerwowany odwrócił się na pięcie, ale to co zobaczył zbiło go z tropu. Ekran zaczął migać, a po chwili lokalizacja nie wskazywała Meksyku, a Stany zjednoczone. Jego oczy jak i usta rozszerzyły się w szoku.
- Co to ma znaczyć? - warknął siwobrody po czym walnął pięścią w stół.
- Przemieszcza się - szepnął białowłosy.
- He? Co się przemieszcza? - zapytała zdziwiona wróżka.
- Portal. Portal się przemieszcza - powiedział wskazując na czerwoną kropkę - Nie pokazuje gdzie ona jest, ponieważ pałac nie znajduje się na ziemi. Ta kropka pokazuje portal - wyjaśnił krótko. Zacisnął mocniej pięści..
- Tym razem naprawdę lecę. Wiem gdzie to jest - odparł podchodząc do okna.
- HEJ! A my? Jaki plan? - zaczął Mikołaj, ale strażnik zabawy mu przerwał.
- Ja swój mam. Lepiej się pośpieszcie, żeby nie lecieć do Meksyku - i skoczył.

***

 Nie wiem ile tu siedzę. Może parę godzin, minut, nie wiem. Nadal zastanawiam się co zrobiłam źle. Dlaczego nie mam mocy? Gdzie jestem? O co chodziło z moim drugim życiem? Co ja tu robię???
 Nagle usłyszałam kroki. Gwałtownie podniosłam głowę z moich kolan. W kratach zobaczyłam czarną postać. Nie mogłam rozpoznać rys twarzy przez źle padający cień. Jednak jedna rzecz zdradzała ją. Żółte, jadowite oczy. Wzdrygnęłam się. Przede mną stał Mrok we własnej osobie. Poczułam się jeszcze słabiej. Po chwili uśmiechnął się jak psychopata i odszedł. Nic nie tłumacząc. Może chciał żebym sama się domyśliła? Chwila... Jaka ja jestem głupia. Chwyciłam kamień w dłoń. Chcieli go. Gdy na niego spojrzałam lekko się przeraziłam. Był przygaszony, a jego intensywny kolor powoli znikał. Był teraz koloru brudnego, jasnego turkusu. 
 Ponownie skuliłam się w koncie. Czekałam na swój koniec. Nikt nie przyjdzie mi pomóc, bo nie wiedzą gdzie jestem. Mogłam już pomachać śmierci na przywitanie.
 Po jakimś czasie ponownie usłyszałam kroki, jednak tym razem nie podniosłam głowy. Czekałam. Jakoś zainteresowały mnie moje ręce. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Dopiero wtedy raczyłam spojrzeć. Na środku celi stał Jason. Wzrok miał pusty, ale mimo to wyglądał na z jednej strony zatroskanego, a z drugiej złego. W dłoni trzymał szklankę z wodą. Po chwili przykucnął przy mnie podając mi wodę.
- Napij się - powiedział chrapliwym głosem. Popatrzyłam się na zawartość szklanki. Już dawno by zamarzła, a ona nawet trochę nie schłodniała. Upiłam łyk po czym odłożyłam szklankę. Nie chciało mi się pić. 
 Spuściłam wzrok. Uświadomiłam sobie, że to on najprawdopodobniej mnie tu przyprowadził. Czy byłam zła? Tak, chociaż może bardziej zawiedziona. Zdradził mnie. Bolało.
 Poczułam jak poprawia mi kosmyk włosów, ale nawet ten gest nie zmusił mnie do spojrzenia na niego.
- Przepraszam - powiedział dalej zachrypniętym głosem - Myślę, że domyślasz się po co tu jesteś. Dla twojej wiadomości; Nie chciałem. Nie chciałem cię tu przyprowadzać. Nie miałem jednak wyboru. Wolałem, żebym zrobił to ja niż Mrok - wytłumaczył. Nadal mój wzrok został na moich dłoniach. 
- Jesteś na mnie bardzo zła? - zapytał rozczarowany. W końcu spojrzałam mu w te krwistoczerwone oczy. Były smutne, a on miał jakże rzadką poważną minę.
- Tak - odparłam po chwili. Zaśmiał się smutno. 
- Widzę - odparł zmieszany. Zacisnęłam mocno pięści.
- Jestem, ponieważ nic nie rozumiem. Co to ma znaczyć? Gdzie ja jestem?? Mrok chce kamień, prawda??? Czemu nie mam mocy?! Kim TY do jasnej cholery jesteś?! - wrzasnęłam mu prosto w twarz. Zdziwił się. Jego brwi uniosły się ku górze. Po dłuższej chwili usiadł przede mną po turecku.
- Odpowiadając na twoje pytania jesteś w pałacu Mroka. Od dłuższego czasu planował, żeby cię porwać i odebrać ci kamień siłą. Akurat, gdy zemdlałaś wtedy w lesie stwierdził, że to idealny moment. Spokojnie... Nie straciłaś mocy. Kajdanki, które ci założyli sprawiają, że twoja moc ustaje, jak twoje rękawiczki - wytłumaczył.
- A ostatnie pytanie? Kim jesteś? Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego tak bardzo nienawidzisz swojego ojca? - ponownie fala pytań wypłynęła z moich ust. Popatrzył się na mnie dziwnie. Jakby się zastanawiał.
- Naprawdę chcesz poznać moją historię? - zapytał unosząc jedną brew. Chwilę zastanawiałam się co powiedzieć. Czy chciałam? I to jak. Ale coś mnie powstrzymywało. Czy była tak dużą tajemnicą? Jeśli tak to czemu chce mi to powiedzieć?
- Tak - odparłam po chwili. Westchnął ciężko.
- No dobrze. Ale od razu ostrzegam, że krótka nie jest - powiedział mierzwiąc swoje włosy - Żeby zrozumieć moją historię trzeba poznać historię mojego ojca. Był jednym z pierwszych strażników nocy. Podobno nie był taki zły, ale w pewnym momencie coś się stało i się zbuntował księżycowi. Stał się demonem, ale zachował moc władania nocą i koszmarami. Wykorzystywał to jednak w zły sposób. Ludzie i inne demony mówili, że był bezduszny i nie mógł się zakochać. On... On to zrobił. Zakochał się. Nazywała się Abigail. Była piękna... Długie, białe włosy opadały jej kaskadami po ramionach, krwistoczerwone oczy świeciły w ciemnościach, a jasna skóra była delikatna i miękka jak płatki kwiatów. Przynajmniej tak słyszałem. Mrok od razu się nią zauroczył. Abigail nie była obojętna w świecie magicznym. Była sławnym wampirem, głównie z jej umiejętności. Była silna, inteligenta i wytrzymała. Posiadała również... Kwiat Abigail - zaciął się, ale potrząsnął głową i wrócił do opowiadania - Posiadał ogromną moc, więc każdy chciał go zdobyć, ale nie ważne... Ona również zakochała się w Mroku. Żyli przez jakiś czas szczęśliwi, aż urodziłem się ja. Mama opiekowała się mną non stop, a Mrok udzielał się w świecie demonów. Dla niektórych byłem niewybaczalnym wybrykiem natury. Uważali, że nie powinienem się urodzić...  Pewnego dnia usłyszałem jak rodzice się kłócą. Od czasu do czasu to robili, więc się nie zdziwiłem za bardzo. Jednak wlazłem do pokoju tak, aby mnie nie zauważyli. Już nie pamiętam o co się kłócili, ale... Mrok wziął nóż stworzony z drewna nasączony czarną magią i wbił jej go w brzuch - oczy mu się zaszkliły - Stałem po środku pokoju i wpatrywałem się jak moja matka umierała. Dopiero po chwili zauważyli, że tam stałem. Sparaliżowało mnie. Potem pamiętam tylko urywki. Jak Czarny Pan wyprowadził mnie z pomieszczenia, pogrzeb mamy, schowanie trumny i bunt. Wampiry inaczej dorastają. Żyją dłużej, więc przez parędziesiąt lat wyglądają tak samo. A tym bardziej demony. Gdy minęło około 100 lat uciekłem, ale szczerze mówiąc Mrok się tym nie przejął. Wiedział, że ma mnie w garści i w każdej chwili może mnie wezwać - przerwał. Siedział przede mną nie potrafiąc się odezwać. Nie wiedziałam, że jego przeszłość... tak wyglądała. Nie mogłam się spodziewać... Czarny Pan zabił swoją żonę i to na oczach dziecka, swojego dziecka. Mam wrażenie, że on zabił wszystkich. Chciał zabić Emmę, zabił Jacka. Zabił swoją żonę. Czy to możliwe, że to on zamordował moich rodziców? Że to on wtedy zrobił ten sztorm? Dlaczego?...
 Gdy tak myślałam czarnowłosy wstał. Chciał sobie pójść po tym wszystkim co mi powiedział. Nie pozwolę na to. Chwyciłam go za skrawek kurtki i pociągnęłam w dół. Był zdziwiony widząc moją poważną minę. Zastanawiałam się czego on się spodziewał. Że niby jak zareaguje? Wyglądał jakby bił się z myślami.
- Po tym co mi powiedziałeś na pewno cię nie zostawię - odparłam po chwili dalej trzymając jego kurtkę. Jeszcze bardziej się zdziwił. Nie wiedział co powiedzieć. Parę razy otworzył usta, ale od razu je zamknął. 
- Nie zabij mnie za to co zrobię - jęknął nagle. Zaskoczona otworzyłam szeroko oczy. Chłopak złapał mnie delikatnie za policzek i przybliżył swoje usta do moich. Pocałował mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Nie panowałam nad sobą. Mimowolnie otworzyłam je delikatnie przez co pogłębił pocałunek. Moje oczy powoli się zamknęły. Mimo to łzy spłynęły po moich policzkach. Zdradziłam go. Zdradziłam Jacka. Nie chciałam tego nigdy, ale kiedy poznałam tego barana wszystko się zmieniło. Dlaczego w nim też się zakochałam? Nie wiem. Może to, dlatego że był tak cholernie do niego podobny. Niby różni, a zachowywali się tak samo. Ten sam głupi uśmiech, ten sam talent do wygłupów i głupich odzywek, oboje mieli siostry. Oboje potrafili mnie oczarować i przyprawić o zawał. Nawet tak samo całowali. I tak samo nienawidzili Mroka. 
 Drgałam niespokojnie. Po moich policzkach spływały kolejne łzy, ale i tak nie przestawałam. To on to zrobił. Odsunął się przyglądając się uważnie mojej twarzy. Starł łzy, które osadziły się na mojej twarzy.
- Przepraszam, ale musiałem. Jesteś pierwszą osobą, której opowiedziałem moją historię. I chyba, w której się zakochałem - szepnął uśmiechając się smutno. Pociągnęłam nosem kładąc dłonie na zimnej posadce. Nagle wzrok chłopaka znalazł się gdzieś indziej. Wyglądał inaczej. Jakby czegoś bardzo mocno chciał, ale nie mógł tego dostać. Delikatny rumieniec pojawił się na jego twarzy. W końcu zdecydowałam się, że pójdę za jego wzrokiem. Moje spojrzenie wylądowało na osłoniętej szyi. Sweter zsunął się ze mnie ukazując praktycznie nagie ramiona. Wiem czego chciał. Odsunęłam ramiączko. Spojrzał na mnie zaskoczony, nie spodziewał się tego. 
- Zrób to szybko - powiedziałam odwracając głowę w drugą stronę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, czemu się zgodziłam. Czy z litości czy z determinacji. 
 Chwilę się wahał. Nie potrafił zrozumieć, że może. Po chwili jednak jego natura zwyciężyła. Jedną ręką złapał mnie za ramię, a drugą trzymał delikatnie włosy. Przybliżył się o mojej szyi i przejechał po niej językiem. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wolną ręką złapałam jego kurtkę. Po chwili usłyszałam dźwięk przebijania skóry. Potem był już niemiłosierny ból. Można byłoby to porównać do pobierania krwi lub szczepionki. Jedyną różnicą było miejsce przebicia igły, a raczej zębów. Zassał się mocniej przez co z moich ust wydobył się jęk protestu. Ból był nie do zniesienia. Pił moją krew łapczywie, a przynajmniej miałam takie wrażanie. Kiedy powiedziałam coś w stylu "przestań" ból się zmniejszył, a moje włosy zostały uwolniona. Ciężko oddychając spojrzałam na osłupiałego czarnowłosego. Z kącika ust ciekła mu stróżka krwi. Siedział patrząc się na spływającą krew z mojej szyi.
- Coś się stało? - zapytałam poprawiając sweter. Potrząsnął głową.
- Nie, nic... Po prostu... Pierwszy raz ktoś ma taki smak krwi - stwierdził wycierając twarz rękawem.
- Taki znaczy jaki? 
- Nie ważne...
Chciałam go bardziej przycisnąć, ale usłyszeliśmy kroki. Czarnowłosy wstał i popatrzył w stronę wyjścia. W nich stanęła czerwonowłosa.
- Ojciec cię woła - powiedziała oschle. Czerwonooki rzucił mi ostatnie spojrzenie i wyszedł. Dziewczyna patrzyła na niego jak odchodzi. Dopiero po chwili do niego dołączyła, a ja znowu zostałam sama.


***
[Jack] 

 Doleciałem do bardzo znanego mi lasu. Strażnicy byli w tyle, ale ich tępo też nie było jakoś wyjątkowo wolne. 
 Gdy już do niego wleciałem szukałem jakiegokolwiek znaku. Literki, rysunki, no choćby kuźwa karteczki! Zatrzymałem się na środku jakiejś ścieżki i wściekły zacząłem się rozglądać. 
- Jakikolwiek - jęknąłem rozpaczliwie. Nagle coś czerwonego mignęło mi przed oczami. Na drzewie było wyryte czerwone "M", które zmieniało kolor z czerwonego na czarny. Bez zastanowienia podleciałem do niego przyglądnąłem mu się dokładnie. Nagle mnie olśniło. Słyszałem krzyki strażników, ale nie zwróciłem na nich większej uwagi. Zabiją mnie za to...
 Przyłożyłem rękę do znaku. Poczułem nieprzyjemne pieczenie. Użyłem mojej mocy, aby to zneutralizować. Nie spodziewałem się jednak, że poczuję coś w stylu próby teleportu. Spróbowałem użyć najbardziej zbliżonej mocy teleportacji czyli mocy wiatru. Przez jakiś czas walczyłem, ale w końcu udało mi się prze teleportować. Jednak to co zobaczyłem zbiło mnie z tropu. Długi korytarz oświetlony zielonym światłem, a podłoga wyłożona tekturą. Myślałem, że Mrok ma siedzibę w bardziej przytulnym miejscu, ale ok.
 Nagle poczułem rękę na ramieniu. Odwróciłem się gwałtownie, ale w tym samym czasie obok mnie przeleciały niebieskie warkoczę. Ponownie odwróciłem się, aby zobaczyć czy na pewno się nie mylę. Na przeciwko mnie stała Jinx. Chciałem chwycić ją za szyję, ale odskoczyła śmiejąc się przy tym nieopętanie. Była ubrana w jej standardowy strój. Szczerze mówiąc odsłaniał chyba 85% jej ciała, ale i tak nie było na co popatrzeć. Deska z dwóch stron, sama skóra i kości. Jakim cudem ona miała tyle siły???
- Strażnik się zdenerwował? - zachichotała przygryzając jej palec. 
- Gdzie ona jest?! - warknąłem kierując laskę w jej stronę. Zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Chcesz jej? To ją sobie znajdź - parsknęła odwracając się w stronę wyjścia - Ale najpierw czeka cię niespodzianka - popatrzyła na mnie wyraźnie rozbawiona. W tym samym czasie światła w korytarzu zaczęły gasnąć.

 Śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. Zacząłem biec w stronę światła. Usłyszałem za sobą teleportujących się strażników. Po chwili zaczęli biec za mną. 
 Gdy już znalazłem się u celu miałem wrażenie, że nogi pode mną stają się właśnie watą cukrową.
- Serio?! Jebany labirynt?!

***

 Szłam obok Jasona. Zabrał mnie chwilę temu z celi. Nie wyglądał na zadowolonego. Szczególnie z powodu noszenia moich kajdanków. Szłam jak na skazanie. Albo rzeczywiście na skazanie! Nie wiem... Jason nie mógł się do mnie odezwać. 
 Doszliśmy w końcu do jakiejś ogromnej sali. Na samym środku było krzesło. Podeszliśmy do niego, a czarnowłosy ruchem ręki pokazał mi, że mam na nim usiąść. Zrobiłam jak kazał. Nagle usłyszałam kroki, więc zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na czarnej postaci o jadowitych oczach.
- Pierwszy raz mamy okazję ze sobą porozmawiać twarzą w twarz, co? - uśmiechnął się szyderczo. Nie opowiedziałam. Nie dam mu tej satysfakcji. Usłyszałam jak Jason robi coś z moimi kajdankami. Do pomieszczenia wlazło jeszcze trio. Cała rodzinka normalnie! 
- To twój koniec, wiesz? - nachylił się lekko, aby być mniej więcej na równi.
- Jeszcze nie - wysyczałam przez zęby. On tylko się zaśmiał.
- Proszę cię! Sama siebie oszukujesz - podniósł ręce ku górze - A teraz czas na najlepsze. Jason, trzymaj mocno kajdany.
Chłopak wydał z siebie dziwny pomruk. Nie wiem dlaczego, ale na ten dźwięk Czarny Pan uśmiechnął się szerzej.
- Coś ci nie pasuje, syneczku - zakpił podchodząc do mnie bliżej. Chłopak warknął obserwując każdy ruch ojca. Zbliżał swoją dłoń do mojej szyi. Gdy był już blisko ściągnięcia kamienia popatrzył mi się w oczy. Założę się, że gdy wzrok potrafił zabijać leżałby już martwy. Nagle naszyjnik zaświecił się na niebiesko oślepiając demona i odrzucając go na odległość paru metrów. Chyba nie było osoby w tym pomieszczeniu, która nie była by w szoku. 
- Panie, ten kamień inaczej zachowuje się na śmiertelnikach.  Jeśli osoba nie ufa jakiejś osobie to nie ma szans zdjęcia jej naszyjnika - odparła po chwili Nicki. Sama się zdziwiłam, ale mogło być to prawdą. Jedyną osobą jaką zdejmowała mój naszyjnik był Jack, a jemu ufałam bezgranicznie. 
- Rzeczywiście możliwe - zamyślił się po czym uśmiechnął się chytrze - Jasonie, może ty byś spróbował?
Popatrzyłam się przerażona na czerwonookiego. Miał tak samo przerażoną jak ja.
- Nie ma szans - syknął ściskając mocniej kajdanki. 
- To rozkaz - powiedział poważniej. Chłopak walczył z myślami, ale po chwili kucnął, żeby mieć lepszy dostęp do zapinki. 
- Nie ufaj mi - powiedział na tyle cicho, że tylko ja to słyszałam.
- Łatwo ci mówić - odparłam przerażona. Może nie ufałam mu jak Jackowi, ale nie był mi obojętny. I było to widać. Miał lekkie problemy z rozpięciem, ale po chwili robił już to specjalnie. 
 Nagle w pomieszczeniu zrobiło się zimniej. Dopiero po chwili zauważyłam jak Jack i inni strażnicy rzucają się na osoby w pomieszczeniu. Jedyne co zwróciło moją uwagę to Jack walczący z Mrokiem. Co oni tu robią?!
 Poczułam jak kajdanki się przerywają, a moja moc się uwalnia. To była tak wielka ulga jakiej nigdy nie czułam. W sali zapanował chaos. Wszyscy się ze sobą na walali, a na dodatek w lekkiej śnieżycy. 
 Poczułam jak Jason łapie mnie za rękę i gdzieś ciągnie. Znaleźliśmy się w jakimś dziwnym korytarzu, ale jeszcze słyszałam odgłosy walki. Zdyszana i przerażona rozglądałam się dookoła.
- Trzymaj - usłyszałam nagle głos czarnowłosego. W rękach trzymał złotą szkatułkę, którą prawie od razu wyrwałam.
- Moje wspomnienia! - wrzasnęłam uradowana. Nie długo jednak moje szczęście trwało. 
 Do korytarza wparował wściekły Jack. Przybił swoją laską Jasona do ściany prawie go podduszając. Odskoczyłam przerażona. Tak wkurzonego nigdy go nie widziałam.
 Czerwonooki dopiero po chwili zorientował się co się dzieje i zaczął się z nim siłować. Prześlizgnął się pod laską, ale niebieskooki złapał go za skrawek kurtki ściągając mu ją przy okazji. Miał na sobie tylko czarną koszulkę na ramiączkach (i spodnie) odsłaniającą jego ramiona. Były umięśnione z licznymi tatuażami. Czemu wszyscy je mają? O co z nimi chodzi???
 Nagle z dłoni chłopaka wyrosły, cztery ostre jak brzytwy ostrza. Białowłosy zamachnął się laską, ale szatyn uniknął przymrożeniu po czym sam zamachnął się ręką. Siłowali się przyciskając do siebie ostrza i laskę.
- Zginiesz sukinsynie - warknął niebieskooki.
- Też miło cię widzieć - syknął na przywitanie. I znowu się lali.
 Dopiero po chwili dotarło do mnie co się dzieje.
- Przestańcie! - wrzasnęłam bliska płaczu, ale ci nie reagowali. Mieli już na sobie liczne zadrapania i przetarcia, na szczęście żadnych poważniejszych obrażeń. 
 Gdy mieli na siebie ponownie wskoczyć nie wytrzymałam. Podniosłam dłoń do góry przez co pomiędzy nimi wyrósł ogromny kolec lodu. W ostatniej chwili zawrócili patrząc się na mnie zszokowani. Wszyscy ciężko dyszeli. Wyprostowałam się gotowa na nich nawrzeszczeć.
- Przestańcie się bić do jasnej cholery! Mam już dosyć tego miejsca! Chce już stąd wyjść, a wy tego w ogóle nie ułatwiacie! - wydarłam się na nich wściekła. Zaniemówili.
- Ale... - zaczął Jack. 
- Nie ma żadnego, ale! - krzyknęłam machając niekontrolowanie rękami przez co sweter znowu zsunął mi się z ramion - Chce już stąd spieprzyć i mieć wszystko za sobą!
Chłopak zaniemówił. Nie wiem czy z powodu moich słów czy z powodu zobaczenia mojej pamiątki na szyi. Opadły mu ręce. Był bezsilny.
- Prosto i na lewo - odparł po chwili Jason chowając swoją broń. Chwyciłam Jacka za rękę i poszłam tak jak powiedział szatyn. Przede mną znajdował się portal na powierzchnię. Bez zastanowienia wskoczyłam do niego, a za mną niebieskooki. 
 Wylądowaliśmy w jakimś lesie. Podniosłam się na nogi otrzepując się z liści. Prawie od razu Jack się na mnie rzucił sprawdzając co mam na szyi. Jedną ręką odgarnął moje włosy, a drugą jeździł po nie dawno zrobionej ranie. Jęknęłam cicho z bólu co nie umknęło jego uwadze. 
- To on ci zrobił - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. Nic nie powiedziałam.
- Jak ja go...
- Pozwoliłam mu na to! - wrzasnęłam po chwili, żeby nie kończył zdania. Popatrzył się na mnie zaskoczony, a potem smutny. Oczy mi się zaszkliły na to wspomnienie. 
- Co masz w ręce? - zmienił temat. 
- Moje wspomnienia - powiedziałam spuszczając wzrok. 
- Widziałaś już je?
- Tak - westchnęłam ciężko przypominając sobie moje wcześniejsze życie.
- I co? - dopytywał się.
- I... Lepiej sam zobacz - podałam mu szkatułkę i odwróciłam się tyłem. Oparłam się czołem o drzewo rozmyślając o moim życiu. Co się zmieniło przez ten rok. Kogo poznałam. W co się wpakowałam... Wszystko mnie przytłaczało. Co by się stało, gdybym się tu nie przeprowadziła? Nie byłabym tutaj? Nie stałabym w pidżamie po kostki w liściach opierając się za drzewo? Nie poznałabym Jacka? Chyba nigdy się nie dowiem.
 Nagle poczułam rękę na ramieniu. Jack musiał skończyć je oglądać. Nie umiałam mu spojrzeć w oczy.
- Elsa? - powiedział zachrypniętym głosem. Żadnej reakcji z mojej strony. Westchnął ciężko i obrócił mnie siłą. Stałam oparta o drzewo na przeciwko Jacka, w którym wszystkie emocje chciały wyjść na wierzch. Z moich oczu popłynęły łzy. 
- Jack... - zaczęłam powoli, ale on tylko mnie do siebie mocno przytulił.
- Tęskniłem - poczułam jak się uśmiecha.
- Jack... - powtórzyłam jego imię jeszcze bardziej płacząc.
- Zacznijmy wszystko od nowa...
Odsunął się na krok ode mnie zszokowany. Stał jak sparaliżowany.
- Ż-Że co? - wyszeptał osłupiały. 
- Za dużo się wydarzyło. Już nie rozumiem co się dzieje. Nie chce zrozumieć. Przyjechałam tutaj, aby zacząć spokojne życie, a co mam? Jeszcze więcej kłopotów. Chciałabym, aby pierwszy dzień szkoły się powtórzył. Kiedy się jeszcze nie znaliśmy i dopiero pierwszy raz powiedzieliśmy sobie cześć.
- Będę jeszcze raz musiał prosić cię abyś została moją dziewczynę? - zapytał z sarkastycznym uśmiechem.
- Nie głuptasie - zaśmiałam się. Zdziwił mnie tym. Szybko przyjął to do wiadomości. Nie musiałam się tłumaczyć, bo mnie rozumiał w stu procentach. Za to go tak kochałam.
- W takim razie - uklęknął przede mną co zbiło mnie z tropu - Jestem Jackson Overland Frost - ucałował moją dłoń. Zachichotałam.
- Mam na imię Elsa Snow...



czwartek, 12 maja 2016

Rozdział #45 "Dwa życia, jedna miłość"


[Elsa]


 Jasno... Bardzo jasno.
 Byłam w dziwnym białym pomieszczeniu, a raczej przestrzeni. Podłoga była jak z mlecznego szkła, a ścian w ogóle nie było. 
 Zaczęłam się rozglądać z jakąkolwiek nadzieją odnalezienia czegoś. W końcu zauważyłam złoty punkt. Szybkim krokiem, a później już biegiem ruszyłam w tamtym kierunku. Gdy już dotarłam zdyszana zauważyłam złotowłosą kobietę. Tą samą, która wcześniej zaprowadziła mnie do szkatułki. Patrzyła na mnie z ciepłym uśmiechem.
- Kim... Kim jesteś? - zapytałam kiedy już mogłam przemówić pomiędzy wdechami. Kobieta zrobiła krok w tył i ukłoniła mi się lekko. Zbiło mnie to trochę z tropu. 
- Jestem Strażniczką Wspomnień, Panią Pamięci - powiedziała posyłając mi szczere spojrzenie.
- Dlaczego w takim razie mi się kłaniasz? To chyba ja powinnam... - nie dała mi dokończyć uniesieniem ręki.
- Księżniczką powinno się kłaniać.
 Nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co. 
- Pewnie się zastanawiasz po co tutaj cię zaprowadziłam - powiedziała idąc w nieznaną mi stronę. Podbiegłam do niej dotrzymując później jej kroku.
- Tak trochę - odparłam nieśmiało.
- Chce abyś coś zobaczyła - zaczęła wyciągając ową szkatułkę z kieszeni w sukni - Twoje wspomnienia...
- Znam je doskonale i nie chce ich jeszcze raz przeglądać - powiedziałam trochę oschlej niż zamierzałam. Kobieta na to się zaśmiała co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. 
- Wiem to, ale ja nie mówię o tym życiu tylko o poprzednim - położyła rękę na swoim policzku przyglądając mi się dokładnie. Zatrzymałam się. Moje oczy i usta rozszerzyły się w zdziwieniu. Co..?!
- Pamiętasz te dziwne ułamki filmu z brunetką o niebieskich oczach - kiwnęłam potwierdzająco głową - To ty.
 Nie było to dla mnie takim szokiem jak się wcześniej spodziewałam. Domyślałam się, ale wydawało mi się to tak nierealne, że... Nie chciałam tego przyjąć do świadomości.
- Pewnie chcesz wyjaśnień. W pierwszym życiu nazywałaś się Elsa Snow i byłaś szanowaną księżniczką Norwegii. Brzmi znajomo? Ale może lepiej będzie jak sama to zobaczysz - powiedziała i machnęła delikatnie ręką. Obraz w jednym miejscu zaczął się mienić na złoto, a potem przechodził w brązowe odcienie. Powoli wyostrzał się ukazując drewniane panele, łóżko i ludzi. W końcu ukazał się pokój. W łóżku leżała kobieta o krótkich brązowych włosach i zielonych oczach. Wokół niej stały uradowane służące, które z podekscytowaniem przyglądały się dziecku w rękach kobiety. Po chwili dziecko ziewnęło i otworzyło swoje ogromne niebieskie jak morze oczęta. Nieobecnym na początku wzrokiem patrzyło się na matkę. Nagle zaczęło się śmiać i domagać o uścisk. Służące zaśmiał się radośnie tak samo jak królowa. 
- To jesteś ty - powiedziała czule strażniczka wspomnień. Uśmiechnęłam się patrząc na całą sytuacje.
- Byłaś sensacją w królestwie, ponieważ myślano, że królowa jest bezpłodna. Nazwano cię Elsa, która miała oznaczać siłę i mądrość, abyś słusznie rządziła przyszłym królestwem, ale... - wesoło machnęła ręką przez obraz się ponownie zmienił - Byłaś jeszcze lepsza niż można było myśleć. Nie dość, że byłaś silna i inteligenta to na dodatek wesoła i pomocna - zaśmiała się. 
 Scena przedstawiała małą mnie bawiącą się w ogrodzie. Włosy w odcieniu mlecznej czekolady sięgały mi do ramion, a błękitna sukienka ciągle brudziła się w błocie. Goniłam za motylkiem ciągle potykając się o własne nogi. Miałam około 4 lata. Do ogrodu weszła starsza kobieta nosząca stertę porcelanowych talerzy. Dziewczynka, a raczej ja od razu podbiegła do służącej prosząc o pomoc przy niesieniu. Kobieta na początku się sprzeciwiała, ale po chwili uległa i dała małej pięć talerzy. Dziewczynka roześmiana niezdarnie niosła talerze w stronę kuchni przez kobieta zaczęła się śmiać.
 Obraz ponownie się zmienił. Pokazywał mnie w wieku sześciu lat. Kołysałam się razem z mamą na bujanym fotelu. Królowa czytała opowieść na dobranoc, ale nie wyglądałam jakbym miała zasnąć. Wręcz przeciwnie. Ciągle coś komentowałam, śmiałam się i zaczepiałam mamę. Nagle do pokoju wszedł ojciec. Był wysokim blondynem o zielonych oczach i lekkim zaroście. Z uśmiechniętą miną podszedł do swojego dziecka i zaczął je łaskotać. Wziął mnie na ręce i dał na chwilę odpocząć mamie. Usadowił mnie na łóżku i zaczął opowiadać historię z głowy takie jak magiczne wilki, o księżniczkach, piratach i miłości. Powoli zasypiałam, aż w końcu padłam. Ojciec zaniósł mnie do mojego pokoju. 
 Obraz znowu się zmienił. Pokazywał dziesięcioletnią dziewczynkę w brązowej szacie i wiklinowym koszyku. Wesoło podskakiwała przez całe miasto. Jej dwa grube kucyki od czasu do czasu zasłaniały widoczność.
- Ten moment jest ważnym wydarzeniem w twoim poprzednim życiu - odparła po dłuższej chwili złotowłosa - Wtedy znalazłaś targ.
- Dlaczego mi tak w ogóle to pokazujesz? - zapytałam po długiej ciszy z mojej strony.
- Uważałam, że chcesz to zobaczyć. Poza tym... Nie tylko ja - powiedziała - Nie chcesz tego widzieć?
Wróciłam wzrokiem do obrazu. Odpowiedź była oczywista. 
 Uśmiechnięta biegałam po mieście. W końcu wyszłam z dzielnicy bogatych nieświadomie kierując się do najbiedniejszej części. Domy w końcu były tylko drewniane. Zwolniłam tępa robiąc skrzywioną i jednocześnie zdziwioną minę. Nie wiedziała o tym wcześniej.
 Nagle jakiejś starszej pani upadła laska przez co runęła na ziemię. Od razu podbiegłam do niej pomagając jej wstać. Staruszka uśmiechnęła się ciepło, gdy już stanęła na nogi, ale po chwili zrobiła zaskoczoną minę. Rozpoznała we mnie księżniczkę. Po chwili jednak jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Poczochrała ją... mnie po głowie i dała jabłko do wiklinowego koszyka. Odeszła. Zaskoczona patrzyłam w dal, ale po chwili poczułam satysfakcję i miłe ciepło w środku. Zarumieniona chwyciłam jabłko i ugryzłam kawałek. Teraz ta prawdziwa ja zaśmiała się z wyrazu miny dziesięciolatki. Tak samo wyglądała jak ja gdy zajadałam się jabłkiem w Arendelle... Parę godzin temu. 
 Zadowolona wznowiłam wycieczkę, ale nie na długo. Zaciekawiła mnie brudna pościel wisząca z beli zasłaniająca to co było za nią. Usłyszała hałasy i śmiechy. Niewinnie podeszła i odsłoniła zasłonę. Widok zauroczył ją od razu. Stała przed ogromnym targiem tętniącym życiem. Ruszyła nieśmiałym krokiem obserwując wszystko z podziwem. Ludzie mówili mi dzień dobry, a ja z coraz większym entuzjazmem im odpowiadałam. Po jakimś czasie się całkowicie zaaklimatyzowałam. Obserwując wszystko dokładnie zauważyła oddzielną uliczkę. Leżała tam chorowita dziewczynka o krótkich czarnych włosach. Podeszłam do niej nieśmiało. Słabym wzrokiem lustrowała mnie z góry do dołu. Nie miała kompletnie siły. Popatrzyłam się na nią ze współczuciem. Nie wiem co we mnie się stało, ale wyciągnęłam w jej stronę lekko nadgryziony owoc. Popatrzyła na mnie zdziwiona, a wręcz zszokowana. Uśmiechnęłam się ciepło przepraszając, że nadgryzione. Dziewczyna nieśmiało wyciągnęła rękę i wzięła jabłko w swoje drobne rączki. Zjadła kawałek, a potem całą resztę. Brunetka uśmiechnęła się ciepło na co szatynka ją przytuliła.
 Wspomnienie się rozmyło.
- Od tamtego momentu regularnie chodziłaś na targ i kupowałaś jabłka dla biednych, aby tylko zobaczyć ich uśmiech. Oczywiście poznawałaś różne osoby. Między innymi Jacka... - machnęła ręką. Pokazała  się scena, która kiedyś mi się śniła. Miałam czternaście lat. Po daniu owoców potrzebującym Jacka nie było już na targu. Obraz zniknął.
- Tak się to zaczęło? - zagadnęłam po chwili.
- Tak... Po jakimś czasie - ponownie przywróciła wspomnienie.
 Ukazała się scena kiedy sięgam po dobrze mi znany kamień księżycowy. Dopiero po chwili zauważyłam, że brunet robił to samo. Gdy ich dłonie się stuknęły odskoczyli jak poparzeni. Jackson zamrugał parę razy po czym spalił się rumieńcem na co się zaśmiałam. Pierwszy raz usłyszałam rozmowę, dźwięk, wydobywający się z obrazu.
- Chciałeś go przymierzyć? - powiedziała, a po zrozumieniu swoich słów dodała - Znaczy! Zobaczyć! Tak! Bo... Jesteś chłopakiem, nie? Chłopcy nie noszą naszyjników - zaśmiała się nerwowo przeczesując swoje włosy. Patrzył się na nią chwilę bez żadnej ekspresji twarzy. Dopiero po chwili zrobił się z niego pomidor.
- Masz racje! Jestem chłopakiem! Nie noszę takich rzeczy, he, he... To... Dla siostry! Ma urodziny i... - dodał nieśmiało. Księżniczka zachichotała.
- Rozumiem, możesz go wziąć - odparła z blaskiem w oczach.
- Nie! Tobie będzie bardziej pasować... Do niebieskich oczu... Poza tym mnie na to nawet nie stać - oparł nerwowo mierzwiąc swoje włosy. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno, ale po chwili wzięła kamień w ręce.
- Zapłacę za niego - stwierdziła wesoło, ale chłopak o razu pobladł.
- Nie! Mówię ci, na tobie będzie o wiele lepiej wyglądać! - wziął od niej kamień i zawiązał jej na szyi - Poza tym nie chce, żebyś za mnie płaciła - uśmiechnął się ciepło. Pierwszy raz na polikach dziewczyny pojawił się rumieniec. Po zrozumieniu swojego czynu Jack (o ile to możliwe) zrobił się jeszcze bardziej czerwony. 
- To cześć - pożegnał się i czmychnął w inną stronę. Księżniczka stała chwilę jak wryta, ale po chwili zachichotała.
 Wspomnienie znowu się rozpłynęło. 
- Wtedy zaczęłaś się z nim częściej widywać. Bawić, śmiać, biegać, rozmawiać... - oparła strażniczka.
Obrazy pojawiły się w innej formie. Były one pokazane jako ułamki przedstawiające różne śmieszne lub poważne sytuacje. W jaki sposób rozwijała się przyjaźń.
- Nie poznałaś tylko Jacksona... Jeszcze kogoś. Może nie była to jakaś długa znajomość, ale jedna osoba nie zapomniała tego, aż do teraz - machnęła dłonią z bardziej poważną miną. Co mnie bardzo zdziwiło w wspomnieniu nie pojawiłam się ja, a... Jason. Wyglądał młodziej, nie jak teraz na dziewiętnaście tylko na szesnaście. Opierał się zdyszany o ceglaną ścianę. Wyglądał co chwilę jakby bał się, że zaraz go coś znajdzie.
- Na początku XVIII w wampiry był uznawane za dzieło szatana, dlatego wieśniacy próbowali je jak najszybciej wypędzić z miasta lub po prostu zabić. Syn Blacka wtedy nie próżnował ze znajdywaniem pokarmu, więc próbowali go jak najszybciej złapać - wyjaśniła złotooka. 
- Co znaczy "nie próżnował ze znajdywaniem pokarmu"? - zapytałam mając nadzieję, że nie jest to o czym myślę.
- Myślę, że się domyślasz.
- Ale Jason jest pół wampirem - pół demonem...
- Nie przyznaje się do swojej drugiej połówki, bo jest ona po ojcu. Zachowuje się jak normalny wampir. Pamiętam, że tylko raz zawarł kontrakt z człowiekiem - wytłumaczyła. Nie wiedziałam co myśleć ani powiedzieć, więc wróciłam do wspomnienia. 
 Gdy upewnił się, że jest bezpiecznie osunął się na ziemię, aby odpocząć. Zauważyłam, że z uliczki wychodzi brunetka w szmacianej szacie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to ja. Zdziwiona podeszłam do chłopaka jak to miałam w zwyczaju. Kucnęłam przy nim i lekko szturchnęłam go w ramię. Zaskoczony podniósł głowę i zaczął mi się przyglądać. Uśmiechnęłam się przyjaźnię, ale po chwili się przeraziłam. Znowu mogłam usłyszeć kawałek rozmowy. 
- Masz ranę na poliku - powiedziała i nerwowo zaczęła szukać w kieszeni szaty chusty. Chłopak zszokowany nie wiedział co powiedzieć. Wytarłam krew z jego twarzy po czym uśmiechnęłam się ciepło. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. 
 Po chwili wstałam na równe nogi i podałam mu rękę.
- Jak cię zwą? - zapytałam, gdy stanął ze mną na równi. No... Prawie. Był o pół głowy wyższy. 
- Jason - w końcu wydobył z siebie jakieś słowo. 
- Coś się stało, że byłeś ranny? - zapytała za nim on zdążył otworzyć buzię.
- Nie, ja po prostu... Pies mnie dziabnął - odparł dale lekko zszokowany. Potrząsnął głową i dodał powracając do normalnego stanu - Co taka piękna dama robi w takich niebezpiecznych miejscach?
- Zwiedzam - oparłam wesoło co chyba zbiło go z tropu. Miał minę jakby się zastanawiał czy jestem nierozważna i wesoła czy mam po prostu niskie IQ. Nagle uliczka niedaleko rozświetliła się światłem pochodni, a przy tym dało się usłyszeć głośne rozmowy ludzi. Jason pobladł mimo iż  i tak był już blady. Nagle tłum się zatrzymał i wrzasnął coś w stylu "To on!", "Łapać go!", "Jest z jakąś dziewczyną! Trzeba się pośpieszyć za nim wyssie z niej krew!"
 Gdy ludzie byli już stosunkowo blisko dziewczyna wyszła im na przeciw. Wszyscy zdziwieni się zatrzymali.
- Czy coś się stało? - zapytała spokojnie poprawiając płaszcz.
- Czy coś się stało?! Jeszcze się panienka pyta! Ten o to tu to dzieło szatana, przeklęty chłopak! Wampir felerny! - wrzasnął jeden z mężczyzn.
- On? Wampirem?! Proszę pana... On jest zwykłym młodzieńcem - odparłam uśmiechając się szczerze. Ludzie popatrzyli się na mnie dziwnie.
- To jak pani wytłumaczy tą krew na policzku? - chłop nie dawał za wygraną. Założył ręce na tors żując kawałek słomy w buzi. 
- Kot go podrapał... Czy pies? - odwróciłam się w jego stronę upewniając się. Popatrzył po wszystkich zestresowany.
- Kot  - odparł po chwili.
- Widzi pan - założyłam ręce na piersi udając postawę     mężczyzny. Popatrzył na nią morderczym wzrokiem.
- Księżniczko? - usłyszałam zdziwiony głos z tłumu. Do przodu wyszedł chłopak o czarnych włosach, szarych jak stal oczach i wychudłej posturze ciała. Miał wiklinowy koszyk w rękach. 
- Witaj Armin - pomachałam wesoło do służka.
- Księżniczka?! - wszyscy wrzasnęli zszokowani. Zaczęły się pytania co ja tu robię. 
- Księżniczko, powinniśmy już wracać - odparł surowo Armin.
- Ale tu jest tak ładnie! - okręciłam się wokół własnej osi. Chyba nikt nie podzielał mojego zdania.
- Elso...
- No już! - powiedziałam znudzona, ale przed odejściem odwróciłam się jeszcze raz w stronę krwistookiego.  Wzięłam z koszyka jabłko i pobiegłam do niego.
- To dla ciebie - powiedziałam podając mu owoc.
- D-dziękuje - powiedział lekko zarumieniony. W tłumie ktoś szepnął "Podobno, gdy księżniczka daję komuś jabłko to znaczy, że szanuje tą osobę", ale puściłam to koło ucha. Wróciłam do Armina. 
Wspomnienie się rozmyło. 
- Potem go już nie spotkałaś, a wróciłaś do stolicy, gdzie twoje stosunki z Jackiem się... Trochę polepszyły - odparła i jak to miała w zwyczaju machnęła ręką. Pokazała się scena, gdy całujemy się na wzgórzu o zachodzie słońca. Zachichotałam cicho. 
- Ale... Nie tak bardzo długo trwało wasze szczęście.
Przed moimi oczami pojawiła się scena, którą bardzo dobrze znałam. Zakryłam oczy nie chcąc jej widzieć. Strażniczka chyba mnie zrozumiała, bo usłyszałam cichy szelest. Otwarłam powoli oczy, aby się upewnić czy już na pewno tego nie ma. Nie chciałam po raz kolejny oglądać śmierci Jacka.
- Spokojnie, zbliżamy się do końca - powiedziała po chwili - Po jego śmierci załamałaś się. Nie byłaś już tą samą wesołą księżniczką. Rodzice o tym wiedzieli, ale uznali, że to nawet lepiej, bo i tak nie mogłaś z nim być. Znaleźli ci innego męża. Miałaś z nim dwójkę dzieci. Pewnej nocy jednak...
 Kolejna scena. Obudziłam się w środku nocy. Coś mi mówiło, że powinnam się przejść. Zauważyłam kamień księżycowy na mojej szafce. Wstałam po cichu, aby nie obudzić małżonka. Wzięłam kamień i zaczęłam mu się porządnie przyglądać. Nic się nie zmienił. Po chwili wyszłam z pokoju i gdy już miałam schodzić usłyszałam jakieś dźwięki w pokoju mojej ośmioletniej córki. Weszłam tam powoli i ujrzałam ją siedzącą na parapecie. Podeszłam do niej i pocałowałam jej czoło.
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - zapytałam głaszcząc ją po głowie. 
- Zorza... Jest piękna - odparła nie odrywając wzroku od okna.
- Niech będzie... Ale zaraz pójdź spać - powiedziałam uśmiechając się blado. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała smutno.
- Na spacer śnieżynko - opowiedziałam z zamiarem wyjścia, ale..
- Nie idź. Proszę - odparła płaczliwym głosem.
- Och, kochanie... - podeszłam do niej i ja mocno przytuliłam - Mam coś dla ciebie - powiedziałam i zawiesiłam jej na szyi kamień - Opiekuj się nim - kolejna próba wyjścia z dusznego zamku.
- Tylko nie chodź długo, dobrze? - odparła  z troską Emily.
- Obiecuję - i wyszłam. 
 Szłam. Nie wiem dokąd. Tak gdzie mnie zaprowadziło. Nagle zobaczyłam niebieskie światełko pomiędzy drzewami. Zaciekawiona podeszłam od niego, ale ono zaczęło uciekać. Biegłam za nim aż dotarłam do bardzo znanego mi miejsca. Jezioro. Jezioro śmierci. Jack...
 Zaczęłam płakać. Chcę do niego wrócić. Nie wiem czy powiedziałam to głośno, ale po chwili usłyszałam za sobą szelest.
- Królowa płacze? Coś się stało? - odpowiedział mężczyzna. Był wysoki z postawionymi włosami na żel, złotymi, przeszywającymi oczami i długą czarną narzutą. Jego skóra była strasznie szara, aż nie przyjemnie się na nią patrzyło. Był to Mrok, ale ja o tym nie wiedziałam. Otarłam łzę z policzka. 
- Ukochany odszedł? - w moich oczach pojawił się blask - Chcesz z nim być? Na zawsze?
Patrzyłam się na niego pustym wzrokiem. Ale po chwili w determinacji poniosłam głowę.
- Dlaczego byłam taka głupia... - stwierdziłam na głos.
- Bardziej zrozpaczona - dopowiedziała strażniczka.
Ze łzami w oczach potwierdziłam głośno.
- Podaj mi dłoń - powiedział z chytrym uśmiechem - Obiecuję, że cię do niego zabiorę...
 Ciemność. Nic już nie widziałam, pustka. Umarłam.
 To było moje poprzednie życie. 
 Dlaczego... Byłam... Taka głupia...
 Dlaczego... Miałam... To zobaczyć.
 Nie chciałam, a może... Tak jest lepiej.
 Znam odpowiedź na wszystkie pytania. Znam prawdę.
 Pani Pamięci patrzyła się na mnie smutno.
- Dlaczego w tylko trzech scenach słyszałam głos? - wypaliłam po chwili.
- Bo to były trzy najważniejsze wspomnienia, których jeszcze nie znałaś - wyjaśniła podchodząc do mnie.
- Kto chciał, żebym to zobaczyła? - moje ostatnie pytanie.
- Na nic lepszego cię nie stać? - zaśmiała się smutno strażniczka.
- Odpowiedz - powiedziałam oschle - Kto cię o to poprosił?!
Czy to dobrze, że się dowiedziałam. Moje życie nie było takie złe. Miałam przyjaciół, byłam szanowana, byłam dobra... Byłam samotna i zagubiona. Tak jak teraz. Nic się nie zmieniło. 
 Dlaczego byłam taka głupia?! Dlaczego zawarłam kontrakt z Mrokiem?! Był demonem. Śmierć była nieunikniona, bo prośba była niemożliwa do spełnienia. Ale moja dusza nie została zjedzona... Kto mnie uratował? Czy to ta sama osoba, która chciała, abym to obejrzała?
- Księżyc - odpowiedziała po chwili. Odwróciłam się do niej zaskoczona, ale wtedy już znikała. Tak samo jak wszystko dookoła.
 Obudziłam się.










Wreszcie go skończyłam! >.< Nawet nie wiecie jak ciężko mi się go pisało! Miał być w poniedziałek, ale ciągle mi coś wypadało >.< 
No... Muszę się jeszcze przyznać, że po Noragami moja miłość znalazła się również w Kuroshitsuji, więc... Przepraszam!
Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^ I, że przy nim nie zasnęliście -.- Jak ja...
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***