poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział #7 "Dziwne zjawisko i Piracka Przygoda"

 Elsa zwykle nie pamiętała snów, a to nie był wyjątek. Zawsze miała wrażenie, że podczas znów dryfuje w pustej przestrzeni i nie może nic zrobić. Jedyne sny, które pamiętała to koszmary. Szczególnie z przeszłości, wszystkie jej życiowe błędy. 
 Wczoraj, gdy wróciła do domu chwile poczytała, a później zasnęła. O 7:00 się obudziła i miała już dosyć leniuchowania, bo nienawidziła kiedy nic nie robiła. Postanowiła zjeść szybkie śniadanie, a później odrobić lekcje i się trochę pouczyć. W niedziele Angelica nie pracowała, więc musiała zrobić sobie sama śniadanie. Większego problemu nie miała z przygotowaniem sobie herbaty i tostów tyle potrafiła. W przeciwieństwie do Anny która miał problem ze zrobieniem kanapki. 
 Około 8 skończyła jeść i poszła na górę do swojego pokoju. Jednak po drodze zainteresowała ją Ania, bo nie miała pojęcia co ona wczoraj robiła. Uchyliła lekko drzwi od jej pokoju i zobaczyła rozwaloną Ankę na łóżku, na dodatek nie przebraną. Niebieskooka postanowiła nie wnikać w szczegóły i poszła do swojego pokoju.
 Zanim usiadła przy biurku włączyła sobie muzykę, zawsze ją relaksowała. Wyjęła książki i zaczęła odrabiać lekcje. Nie była kujonkom, ale lubiła mieć dobre oceny. W pewnym momencie zaczął lecieć jej ulubiony kawałek. Wzięła dwa ołówki i zaczęła udawać, że gra na perkusji. [ Kto oglądał zwiastun "W głowie się nie mieści" wie o co chodzi :P (https://www.youtube.com/watch?v=3kBvXNbPgOY) dop. aut.] Potem wstała i zaczęła udawać, że gra na gitarze. Świetnie się bawiła dopóki nie zauważyła Anki stojącej w jej drzwiach. Szybko się ogarnęła i stanęła przed lekko się rumieniąc ze wstydu. Już czuła te cudowne śnieżynki i szron osadzający się powolnie na podłodze. Uśmiechnęła się nerwowo i spojrzała na Anię. Ruda patrzyła na nią z lekkim szokiem, ale z drugiej strony z miną "Co ty do cholery robisz?".
- Elsa...? - zaczęła powoli Ania - Wszystko w porządku?
- Tak Aniu... Wszystko w porządku, yhm. Jak długo tu stoisz? - zapytała się niepewnie.
- Odkąd z perkusji przerzuciłaś się na gitarę.
- Acha... - powiedziała i spuściła głowę w dół z zażenowania. 
- Słuchaj, ja teraz idę z przyjaciółmi do kawiarni żeby trochę pogadać, więc będziesz sama w domu.
- Anka, mi to mówisz? Przecież jestem starsza - oburzyła się.
- Ja wiem, ale nie chce żebyś całą niedziele przesiedziała w domu - powiedziała i wyszła. Miała rację, nie będzie się tu kisiła cały dzień. Jednak... Lekcje trzeba odrobić. Wróciła do nauki. Po skończeniu posprzątała trochę w pokoju i zaczęła się ubierać na spacer. Założyła jeansowe krótkie spodenki, błękitną bluzkę i białe Conversy. Wzięła też MP3 z ulubionymi piosenkami i wyszła z domu.  
 Założyła słuchawki i powoli ruszyła ulicami myśląc gdzie mogła by się wybrać. Szła może 20 min i zauważyła średniej wielkości park. Znajdował się tam plac zabaw i parę ławek. Usiadła na jednej z nich i patrzyła się na wspaniałe dzieciństwo tutejszych dzieci. Można było jednak zobaczyć małe podzielenie, dzieciaki od 6-8 lat bawiły się próbując puszczać bańki, a starsze bawiły się w piratów. Wyjęła jedna słuchawkę z ucha żeby usłyszeć trochę z rozmowy dzieci. Najpierw popatrzyła się na starsze było tam czterech chłopców i dwie dziewczyny. Chłopak wyglądający na około 13 lat stał na najwyższej wierzy trzymając drewniany miecz (zabawkę). Miał brązowe włosy i czekoladowe oczy, smukłą posturę. Na głowie miał piracki kapelusz. Rozkazywał innym dzieciom co mają robić wymachując przy tym mieczem. Elsa uśmiechnęła się, też chciała by mieć takie dzieciństwo. Przeniosła wzrok na młodsze dzieci. Mała dziewczynka o zielonych oczach i blond włosach z sztucznymi skrzydłami motyla na plecach nieudolnie próbowała puścić bańkę tak jak każde z maluchów. Podeszła wesoło pod wierzę i zawołała chłopaka.
- Jamie! 
- Co?! - powiedział udając, że walczy z nadchodzącym wrogiem czyli czarnoskórym chłopcem.
- Możesz pomóc nam popuszczać bańki? - zapytała niewinnie.
- Nie widzisz, że jestem zajęty - powiedział unikając ataku przeciwnika i odpychając go na około metr.
- Ale...
- Idź się gdzie indziej pobawić.
 Oburzona dziewczynka wróciła do kolegów i koleżanek.
 Elsa na chwilę odwróciła głowę w stronę małego lasku. Na małej polanie po środku lasu bawiło się dwoje ludzi ubranych w średniowieczne ubrania (ale takie dla biednych). Mała dziewczynka (około 8 lat) o brązowych włosach i brązowych oczach skakała po polanie obok  o około 10 lat starszego chłopaka. Co dziwnie był uderzająco podobny do Jacka oprócz tego, że miał brązowe włosy i czekoladowe oczy. Wyglądało to naprawdę uroczo, ale w pewnym momencie chłopak stanął na środku polany, a z twarzy dziewczynki zszedł uśmiech. Chłopak rozpłynął się w powietrzu. Elsa nie wierzyła w co zobaczyła. Nagle tak znikąd zniknął! To było niemożliwe! Przetarła oczy, ale dziewczynka dalej tam stała patrząc się w miejsce gdzie zniknął chłopak. Uklęknęła zaczęła bić o ziemie. Nagle popatrzyła się w stronę Elsy zapłakanymi oczami. Wstała i zaczęła biec w jej stronę. Niebieskooka z przerażenia wstała, ale dalej patrząc się w biegnącą dziewczynkę. Gdy dziewczynka dobiegła (ale dalej się nie zatrzymując) do ławki na której przed chwilą siedział blondynka wystawiła do niej rękę i rozpłynęła się tak samo jak tamten chłopak. Elsa z przerażenia cofnęła się o parę kroków. Jej serce biło jak oszalałe. "To jest niemożliwe!" powtarzała sobie w duchu, "Co tu się stało?!". Po drodze zauważyła, że jej MP3 wypadło z kieszeni. Podeszła do ławki schowała je do kieszeni. Chyba ten spacer jej zaszkodził.  Odwróciła się w celu pójścia gdzie indziej, ale zatrzymała się. Przed nią stała ta mała dziewczynka, trzymała w ręce pudełko do robienia baniek. 
- Mogłabyś nam popuszczać bańki? - zapytała robiąc słodką minkę. 
- Ej! Nie zaczepiaj ludzi! - zawołał brunet, ale mała go nie posłuchała. Niebieskooka stwierdziła, że nie ma nic do roboty, a przydałoby jej się coś odmóżdżającego. 
- Chętnie - powiedziała uśmiechając się do dziewczynki. Szczęśliwa i to jak dziewczynka podała jej pudełko i poszła do przyjaciół ciągnąc Else za rękę. Wszystkie dzieci zebrały się w grupkę czekając aż dziewczyna zacznie robić bańki. Niebieskooka delikatnie dmuchnęła i z tego przez co się robi bańki wyleciało mnóstwo baniek o różnej wielości. Dzieci zaczęły się głośno śmiać i rozbijać bańki. Kolejna porcja baniek poleciała, a Elsa zaczęła się śmiać razem z dziećmi. Przynajmniej na chwilę zapomniała o nieprzyjemnym wydarzeniu. Na chwilę oddała dziewczynce pudełko i zaczęła jej pokazywać jak robić bańki. Dziewczynka po paru minutach załapała i śmiejąc się robiła bańki. Obejrzała się w stronę starszych. Brunet dalej stał na szczycie wierzy. Nagle obok jego głowy mignęło jakieś białe coś i już nie miał swojej pirackiej czapki i drewnianego miecza.
- Ej! - krzyknął, a inni zaczęli się śmiać. Popatrzył się w stronę dziewczyny i też się lekko uśmiechnął. Niebieskooka nie wiedziała dlaczego. Nagle poczuła szarpnięcie i już była w czyiś ramionach. Jedna ręka osobnika trzymała na jej brzuchu jej ręce, a druga drewniany miecz przy jej szyi. Krzyknęła z nagłego ruchu nieznajomego, a niektóre dzieci udawały przerażone, a niektóre nie wytrzymały i zaczęły się śmiać. Jednak usłyszała znajomy głos.
- Panie Kapitanie! - zaczął - proszę mi oddać pański statek albo ta cna niewiasta zostanie wepchnięta do morza - oznajmił aktorsko po czym wszedł z dziewczyną na karuzelę. 
- Ależ to nie moja niewiasta! - odkrzyknął kapitan drugiego statku - Zrób z nią co chcesz!
- Ależ proszę bardzo, ale to znaczy o pana godności. Woli pan aby ta piękna niewiasta utonęła niż uratować jej życie, ale ceną statku! 
Brunet się zmieszał. Rozważał aktorsko co zrobić.
- Dobrze! Oddam ci statek, ale zostaw tą niewiastę - po chwili rzekną.
- Proszę podejść tutaj - wskazał starszy na środek placu zabaw.
- Dobrze - powiedział brunet. Zszedł powoli z wierzy i stanął w wyznaczonym miejscu. Rabuś wreszcie puścił Else i udał się też w miejsce które wyznaczył. Teraz niebieskooka mogła się upewnić, że porywaczem był nie kto inny, a Jack. Miał na sobie ukradziony kapelusz chłopaka. Stanęli na przeciwko siebie i patrzyli sobie w oczy chociaż brunetowi było trudniej, bo białowłosy był od niego o wiele wyższy. Nagle Jack zrobił niespodziewany ruch i zaczął nacierać jego głowę błotem. Inne dzieciaki wyglądały jakby miały zaraz umrzeć ze śmiechu z resztą Elsa też.

- Jack! Przestań już! - krzyknął dalej się śmiejąc. Białowłosy po chwili go puścił umierając ze śmiechu. Gdy wszyscy się już uspokoili  brunet spojrzał na blondynkę.
- A tak w ogóle kim jest ta twoja cna niewiasta - zapytał.
- To jest Elsa. Przyjaciółka ze szkoły - przedstawił dziewczynę - A Elso to jest Jamie czyli najfajniejszy dzieciak w Nowym Yorku.
 Potem po kolei przedstawił mi każdego. Potem jeszcze chwilę porozmawiali. Po jakimś czasie Elsa popatrzyła na zegarek. Była 18:00.
- Ale późno! Ja już muszę iść. Do zobaczenia! - pożegnała się ze wszystkimi i poszła w stronę domu. Nagle poczuła rękę na ramieniu. 
- Nie odprowadzić cię? Będziesz szła samotnie? - zapytał się niebieskooki.
- Możesz - odpowiedziała i poszli w stronę jej domu. Po drodze wesoło rozmawiali, a Jak próbował rozśmieszać Else. Gdy doszli pod próg jej domu pożegnali się. Else weszła do domu i westchnęła po długim dniu.
- A kim był ten przystojniak? - nagle zapytała się Ania. Blondynka podskoczyła ze strachu.
- Jaki przystojniak? - zapytała zdezorientowana. 
- No ten który cię odprowadzał.
- Aaa... To Jack.
- Twój chłopak?
- Co?! Nie! - krzyknęła zbulwersowana.
- Yhm... Nie wiem jak ty, ale ja idę spać, bo miałam wyczerpujący dzień. Dobranoc! - oznajmiła i przytuliła się do siostry.
- Dobranoc! - odpowiedziała niebieskooka patrząc jak ruda wchodzi na górę po czym sama udała się umyć i położyła się do łóżka. 



Dziś macie dłuuugi rozdział z okazji wakacji! :) Trochę ryjący banie, bo nie wiadomo co się dzieje, ale wyjaśnię to w innym rozdziale. W ogóle ostatnio nie podoba mi się wasza aktywność w komentarzach i chyba będę musiała stawić poprzeczkę.
3 komentarze = kolejny rozdział
Czyli możecie go dostać nawet jutro :) Po za tym komentarze bardzo motywują do pracy. Jeszcze raz życzę udanych wakacji :***

piątek, 26 czerwca 2015

WAKACJE!!!... ?

Witam, witam :) Mam wieści... Nadeszły WAKACJE!!!... ?
 Szczerzę mówiąc nie wiem czy się cieszę. Z jednej strony tak, a z jednej nie.
 Cieszę się dlatego że jest wolne!!! :) Niestety lub stety ja jestem podróżniczką i uwielbiam podróżować i w tym roku lecę do Turcji i na dwa obozy i pewnie gdzieś jeszcze tylko tego nie wiem :P Przez pierwszy tydzień wakacji postaram się często wrzucać rozdziały, a może i codziennie, ale nie wiem co będzie jak wyjadę.  
 A nie, ponieważ rozstaję się z moją kochaną klasą, a niektórych znałam może z 9 lat :( Wszyscy którzy mają ten sam ból co ja łączmy się, a ci którzy już go mieli to niech się cieszą, że nie muszą już tego przechodzić. 
 Mam pytanie, wolałybyście mieć urodziny w zakończenie roku szkolnego plus wtedy kiedy rozstajesz się z klasą, ale przyjaciele mogą złożyć ci życzenia osobiście czy mieć urodziny w pierwszy dzień wakacji i mieć już wolne, ale przyjaciele nie mogą ci osobiście złożyć życzeń? Pytanie stąd, że ja mam urodziny dzień po urodzinach mojego kolegi i był lekki spór kto ma w lepszym dniu urodziny ;P
  Zdrowych radosnych i bezpiecznych wakacji życzę :*

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział #6 "Walka o torebkę"

Gdy Elsa się obudziła poczuła słodką woń naleśników, ale przede wszystkim CZEKOLADY. Od razu wstała i zatonęła się w woni tego wspaniałego zapachu. Rozejrzała się dookoła pokoju i zauważyła, że nie ma tylko Punzie. Po cichu zakradła się do drzwi tak żeby nie obudzić innych dziewczyn. Zamknęła powoli drzwi i zeszła na dół do kuchni. Zobaczyła złotowłosą niosącą dwa talerze naleśników z czekoladą. Niebieskooka przekradła się do jadalni, na stoliku leżały cztery talerze naleśników i sześć kubków gorącej czekolady. 
- Wreszcie się ktoś obudził - powiedziała zielonooka kładąc ostatnie talerze na stole - Jest już 12...
- Dziewczyny jeszcze śpią, tylko ja się obudziłam.
- Ej! Zróbmy im mały kawał i obudźmy ich tą trąbką - zaproponowała wyciągając małą trąbkę. Niebieskooka się zgodziła i po cichu wkradły się na górę. Okazało się, że żadna się jeszcze nie obudziła. Stanęły na środku pokoju i zatrąbiły jak najgłośniej. Śpiochy odruchowo krzyknęły i zaczęły się rozglądać co się dzieje. Wszystkie popatrzyły się na Else i Punzie, które ryczały ze śmiechu.
- Wasze... MINY! - długowłosa próbowała złapać oddech żeby coś powiedzieć. Po tym jak dziewczyny się ogarnęły wszystkie poszły na śniadanie. Jadły, śmiały się i plotkowały jak na nastolatki przystało. 
 Po śniadaniu i ubraniu się zdecydowały się iść na zakupy. Najbliższe centrum handlowe było 10 minut stamtąd, więc poszły pieszo. Gdy już tam doszły zaczęły chodzić po sklepach. W jednym Punzie zauważyła piękną torebkę, więc postanowiła ją kupić. W tym samym momencie w którym dotknęła torebkę dotknęła jej również jakaś brunetka. Popatrzyły na siebie z nienawiścią.
- Roszpunka - powiedziała brunetka.
- Madison - odpowiedziała złotowłosa.
- Czy mogłabyś zabrać swoją brudną łapę z tej ślicznej torebki? Chciałabym ją kupić - powiedziała Madison zaciskając zęby.
- Chcieć to ty se możesz, ale kupić nie za bardzo - powiedziała -  nie możesz wziąć innej?
- Nie! To jest ostatni egzemplarz i ja ją miałam pierwsza! Oddaj ją! - krzyknęła czarno oka.
- Po moim trupie! - odpowiedziała zielonooka. I w ten sposób rozpoczęła się walka na torebkę. [ *facepalm* ja nie rozumiem takich dziewczyn ;-; dop. aut. ] Walka była zawzięta dopóki torebka nie wyleciała w powietrze i Elsa jej nie złapała. Madison wiedziała, że nie ma już szans jej odebrać, więc zrobiła zgorszoną minę, machnęła włosami i wyszła z sklepu. 
 Dziewczyny kupiły ciuchy, więc jeszcze chwile pogadały i rozeszły się w inną stronę. Ania i Elsa poszły do swojego domu po drodze mówiąc o świetnej imprezie. 


Ciuchy Punzie i torebka :P 


Ciuchy Elsy


Ciuchy Ani
Ciuchy Meridy

 Ciuchy Astrid
Ciuchy Violence





Mam pytanie, chcecie trochę Jelsy w następnym rozdziale czy dopiero wtedy jak będą w szkole? Przy okazji zachęcam komentować, bo to daje dużą motywację ;) I przepraszam, że rozdział taki krótki. 


piątek, 19 czerwca 2015

Rozdział #5 "Pidżama Party!!!"

 Jak na zawołanie wszyscy uczniowie wylecieli z klas, więc Elsa i Jack postanowili pójść po resztę ich przyjaciół. Blondynka czuła się bardzo dziwnie. Zastanawiała się co właściwie się stało; podsłuch, niezbyt dobra kryjówka, zbłaźnienie, komplement, kłamstwo... 
 Po chwili marszu Jack znowu musiał obudzić Else, bo weszła by w ścianę. Poczuła, że znowu się upokorzyła. Nie mogła tak odlatywać.
- Wiesz co... Często mi mówią żebym częściej myślał, ale w twoim przypadku jest na odwrót - stwierdził Jack. Popatrzyła się na niego. "A może on ma racje? " pomyślała.
- Tak sądzisz? Za dużo myślę - powiedziała do niego lekko się uśmiechając. Odwzajemnił uśmiech.
- Rzadko się zdarza żeby osoba co chwilę wchodziła w ścianę albo w kogoś, bo się zamyśliła. Rozumiem raz na jakiś czas, ale parę razy dziennie - nie odpowiedziała mu - Coś się stało? Nie podoba ci się w naszej szkole?
- Co? Nie, naprawdę mi się tu podoba - powiedziała. Znowu ktoś chciał poruszyć ten temat.
- To co się stało? Masz jakieś problemy? - dopytywał się. 
- Nie ważne... Nie chce o tym mówić - posmutniała, nie uszło to uwadze Jacka. Postanowił rozładować sytuacje.
- A co? Zakochałaś się? - powiedział szturchając ją w ramię i poruszając brwiami. Popatrzyła na niego jak na idiotę. 
- Co?! Nie! 
- No powiedz, nikomu nie powiem - powiedział stając przed nią i dając rękę na serce. Udało mu się. Elsa się rozbawiła.
- Spadaj! W nikim się nie zakochałam - powiedziała śmiejąc i obeszła go idąc dalej. Jack również się uśmiechnął i ją dogonił. 
 Doszli już żartując pod basen. Jack i chłopacy pożegnali się z Elsą, a ona poszła zobaczyć co u dziewczyn. Weszła do szatni, a raczej do miejsca gdzie dziewczyny suszyły włosy. Czyli Elsa weszła do "suszarni"? Coś takiego... Wiedziała, że będzie dłużej czekać, bo Roszpunka nie mogła tak szybko suszyć włosów. Tak jak myślała. Gy weszła zobaczyła Violence, która podtrzymywała włosy Punzie pomagając je suszyć. Meridzie zostały tylko końcówki, a Astrid pakowała resztę rzeczy żeby szybciej wyjść.
- Elsa - dopiero teraz złotowłosa ją zobaczyła - Dlaczego uciekłaś? Martwiłyśmy się o ciebie.
- Nie potrzebnie. Spanikowałam, bo zapomniałam zgłosić uczulenia na chlor - powiedziała.
- To co ty robiłaś przez całą lekcje? - zapytała się Astrid. Elsa opowiedziała im mało szczegółową historie z szafką, dopowiedziała tylko, że Jack ją zauważył i postanowił jej pomóc. 
- U nas nie było tak źle, mało basenów przepłynęliśmy - powiedziała Merida.
- No... A właśnie! Zapomniałam! Jutro organizuje Pidżama Party!!! I zapraszam ciebie i siostrę - powiedziała szybko Punzie. Niebieskooka popatrzyła na nią z lekkim szokiem, bo nie wiedziała do końca co to pidżama party. Słyszała ta nazwę w niektórych filmach, ale nigdy nie skojarzyła co to oznacza.
- Acha... Na pewno przyjdę z siostrą, poznacie ją. A o której by to było? 
- Hyhm... Myślałam żeby od razu po lekcjach, ale to za wcześnie. Przyjdźcie z rzeczami około 20:00 - oznajmiła złotowłosa.
- Będzie NOCOWANKO!!! - wrzasnęła fioletowo-włosa. Wszystkie popatrzyły na nią jak na wariatkę. Ona tylko zarumienił się delikatnie i zaśmiała wstydliwie. 
- Wszystkie informacje powiem wam na początku, ale wszystkie rzeczy te podstawowe.
- Okej - odpowiedziały wszystkie chórem. Punzie skończyła suszyć włosy, więc wyszły z "suszarni". Po drodze szły rozmawiając o w sumie niczym. Wyszły ze szkoły i rozeszły się we wszystkie strony.
***
[Elsa]
- Którą pidżamę wziąć? - zapytała się Anka. Myślałam, że mi zaraz głowa wybuchnie. Odkąd powiedziałam Ance o imprezie to zaczęła wariować. Po drodze wytłumaczyła o co chodzi. Ja już byłam spakowana, standardowo ; szczoteczka do zębów, pasta, szczotka no i przede wszystkim pidżama. Miałyśmy tam zostać do jutra, więc wzięłam też jakieś ciuchy. Tak przy okazji to okazało się, że impreza zaczynała się o 19 i na pewno się spóźnimy, bo było za 10! Za to Ania tak zaczęła się denerwować spotkaniem z moimi przyjaciółmi, że no... zaczęła po prostu wariować.
- Ania! Nie mam pojęcia! Weź którą chcesz - powiedziałam. Zaraz miałyśmy wychodzić, a ta zastanawiała się która pidżamę wybrać. Wreszcie udało mi się ją przekonać, więc wyszłyśmy z domu i pojechałyśmy do Punzie. 
 Gdy już dojechałyśmy podeszłyśmy do bramy. Zadzwoniłyśmy i po chwili ktoś otworzył nam bramę (w sensie automatycznie). Podeszłyśmy pod drzwi, a złotowłosa nam je otworzyła. Wszyscy już na nas czekali. Odbyło się krótkie zapoznanie mojej siostry z dziewczynami. Jak zwykle moja siostra się z nimi świetnie dogadała. 
 Punzie powiedziała nam cały plan. Najpierw jakieś gotowanie, film, pogaduchy, coś tam, a jutro pójdziemy wszystkie na zakupy. W sumie to bardzo dobrze, bo z Anią nie byłyśmy na zakupach chyba z pół roku. No wiecie... przeprowadzki.
- A co będziemy gotować? - zapytała się nagle Violence.
- Babeczki! A jak inaczej? - powiedziała śmiejąc się głośno na co wszystkie również się zaśmiałyśmy. Złotowłosa podała nam fartuchy z nadrukiem babeczek i napisem " R.I.P Diet". Spięłyśmy włosy w koki (z Roszpunką było trochę gorzej) i podzieliłyśmy się na trzy grupy; Merida i Astrid, Ania i Violence, Punzie i Ja. Ja z Punzie miałyśmy przygotować ciasto, Ania i Viola krem śmietankowy, a Astrid i Mer krem czekoladowy. [ Przepraszam jak będą jakieś błędy w przepisie, ale ja kompletnie nie potrafię gotować xd. Ja nawet JAJECZNICY zrobić nie potrafię! Zawsze mi ta skorupka musi wpaść ;-; dop. aut ]. Zaczęłyśmy robić ciasto, a dziewczyny kremy. Dziewczyną bardzo dobrze szło. Zrobiły dwa razy szybciej krem od naszego ciasta. No oczywiście nie zabrakło bitwy...:
- Elsa! Przynieś mąkę - zawołała Punzie. Poszłam po szklankę mąki. Niestety wracając Paskal (kameleon Roszpunki), który próbował nam pomagać wlazł mi pod nogi, a ja połowę mąki wywaliłam na złotowłosą, bo przez niego się potknęłam. Popatrzyła się na mnie cała w mącę. Już miałam ją przepraszać, ale on wzięła garść mąki i sypnęła mi ją prosto w twarz. Wszystkie się zaśmiały, a ja starłam trochę mąki z twarzy i resztę mąki z szklanki rzuciłam w stronę dziewczyn. I tak zaczęła się wojna na mąkę. Było naprawdę zabawnie, oprócz tego, że byłyśmy całe w mącę. Po skończonej bitwie wróciłyśmy do gotowania. Po przygotowaniu ciasta włożyłyśmy je do lodówki na godzinę. W tym czasie trochę umyłyśmy się i posprzątałyśmy kuchnie. Po schłodzeniu ciasta zrobiłyśmy z niego babeczki wrzuciłyśmy je na 12 min do piekarnika. W między czasie zrobiłyśmy popcorn, bo zaraz miałyśmy oglądać film. Gdy babeczki zrobiły się złote wyjęłyśmy je z piekarnika i nałożyłyśmy na nie krem; 6 czekoladowych i 6 śmietankowych. Po dwa dla każdego.   Znalezione obrazy dla zapytania przepis na babeczki z kremem
Wzięłyśmy babeczki, popcorn, 2 litrową butelkę Coli i zaczęłyśmy oglądać film Zdecydowałyśmy się na "Gwiazd Naszych Wina". Pod koniec film parę dziewczyn się poryczało, ja nie. Smutne było to, że Gus umarł, ale mnie filmy nie wzruszają. Wole książki. 
 Po obejrzeniu filmu zdecydowałyśmy na zrobienie babskich spraw. Poszłyśmy do pokoju złotowłosej. Był pomalowany na pudrowy róż, ale mało go było widać, ponieważ cały był pomalowany rysunkami Punzie. Dookoła były szafy, jedno biurko, a po środku ogromne łóżko zawalone poduszkami. Złotowłosa wyjęła lakiery do paznokci i postanowiła, że nam je pomaluje. Przy tym pomogła jej jeszcze Violence. Usiadłyśmy na łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać.
- Jak ci się podoba w naszej szkole? - zapytała się Astrid.
- Bardzo mi się podoba.
- A Ania? Jak w twojej nowej szkole?
- Wspaniale!
- Zmieniam temat! Pogadajmy o bardziej babskich sprawach - przerwała złotowłosa - Podoba ci się jakiś chłopak w tej nowej szkole?
W tej chwili miałam ochotę zrobić Facepalma, ale Viola malowała mi paznokcie turkusowym lakierem Punzi. Meridy jednak nikt nie malował, więc mnie wyręczyła.
- Nie... Fajni są, ale żaden mi nie wpadł w gust - odpowiedziała.
- Hmm... Violka! Ty nie masz jeszcze chłopaka. Przyznaj się kto si wpadł w oko - powiedziała patrząc na nią chytrze.
- Nikt... - odpowiedziała obojętnie i dalej malowała mi paznokcie.
- Nikt mówisz... A co z Maksem?
Fioletowo-włosą zamurowało. Patrzyła się na moje paznokcie, ale po chwili otrzeźwiała.
- A co ma z nim być? - zapytała.
- No jak to co?! No powiedz, że ci się nie podoba! 
- Nie nie podoba mi się - stwierdziła.
- Proszę cie! Widać to na kilometr - wtrąciła się Merida.
- On jest przyjacielem od serca, i tyle! A jak jesteś taka mądra to powiedz kto ci się podoba - powiedziala patrząc zwycięsko a rudą. Teraz to wszystkie się na nią patrzyły. W kim może kochać się Mer?
- W nikim - powiedziała zwycięsko z chytrym uśmiechem - Jestem singlem i  ,,Chcę być wolna, wąchać kwiatki, rozpuścić włosy na wietrze i naparzać łukiem w co się da"- wstała i powiedziała teatralnym głosem.
Na te słowa wszystkie się zaśmiały. Jednak złotowłosa musiała znaleźć haka. 
- A co z Piotrkiem?
- Jakim Piotrkiem?
- Piotrusiem - powiedziała i puściła oczko Meridzie. Ruda machnęła ręką.
- A ty masz kogoś? - zwróciła się do mnie Astrid.
- Ja jeszcze nikogo nie znalazłam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie miałam nigdy chłopaka.
- Mam pytanie - powiedziałam zanim Violka otworzyła usta.
- No - zapytały wszystkie na raz.
- Kto to jest Madison? - to pytanie dręczyło mnie od wczoraj. Wiedziałam tylko, że too była Jacka, ale dlaczego była?
- Ta suka? - zapytała się Merida jakby nigdy nic.
- MERIDA! - wrzasnęła złotowłosa.
- No co? A nie jest?
- Jest, ale miałaś przestać przeklinać!
- Dlaczego niby ona jest taka wredna? - zapytała się Ania.
- Jej ojciec jest dyrektorem szkoły, więc pod pewnym względem ma ulgowe - zaczęła Violka, która teraz malowała paznokcie Ani - Ma wszystko co chce! Bo jest też bogata; Ma najlepsze ciuchy, komputer, samochod, którym nawet jeszcze nie jeździła i nawet chłopaka se zamarzyła i oczywiście, że jest córeczką tatusia to wszystko dostała od niego! - zbulwersowała się lekko.
- Chłopaka też? - Ania się lekko zdziwiła.
- Tak - powiedziała Astrid - Powiedziała tatusiowi, że podoba jej się niejaki Jack Frost i poprosiła żeby stał się jej chłopakiem.
Patrzyłam na nią z oczami jak spodki. Nigdy sie nie spotkałam z taką osobą, widziałam córeczki tatusiów, ale aż tak!
- I co dalej? - zapytałam.
- Jak powiedziała tak on zrobił - teraz mówiła Punzie - Dyrektor poprosił Jacka do gabinetu i nakazał mu żeby chodził z jego córką. Ja nie wiem jakim cudem on z nią wytrzymał pół roku! Jest wredna i...
- I nie ma prawa wszystkim rozkazywać! - wtrąciła się Merida - Ja jestem kapitanką drużyny dziewczyn i ona nie ma prawa tego zmieniać! Powiedziała: Tatusiu... A czy Merida: Nie przepraszam inaczej: Ta ruda dziewucha musi być kapitanem drużyny dziewczyn? Nie lubię jej...: Na całe szczęście wuefista się nie zgodził i dalej jestem kapitanem - dokończyła ruda. Opowiedziały mi jeszcze parę podobnych sytuacji. Już wiem dlaczego Merida ją tak nazwała... Też się dziwię, że Jack wytrzymał z nią pół roku.
 Gdy skończyłyśmy gadać zrobiłyśmy resztę damskich spraw typu jakieś maseczki itd. Dopiero gdy skończyłyśmy te pierdoły zauważyłam, że jest 3 w nocy. Postanowiłyśmy, że pójdziemy już spać, a jutro pójdziemy na zakupy.
- Dobranoc - powiedziała Ania.
- Dobranoc - odpowiedziały wszystkie chórem.


Jeszcze raz przepraszam, że nie było rozdziału, ale po prostu chce zachować systematyczność wrzucania rozdziałów. Może uda mi się wrzucić rozdział w niedziele? Mam nadzieje. Życzę miłego weekendu itd. :3 Zachęcam komentować ;)


poniedziałek, 15 czerwca 2015

Przepraszam :(

Przepraszam, że nie ma rozdziału, ale muszę narysować parę rzeczy i mi to dłużej zajmie, więc rozdział może pojawić się za 2 dni, a może jak się spręże to jutro ( a jeśli nie to za 4 ):/ Przepraszam też, że nie odpisywałam na komentarze itd., ale jak już mówiłam rysowanie mnie pochłonęło i parę rzeczy prywatnych. 

Króliczek też was przeprasza :(


Przy okazji dziękuje za 400 wyświetleń!!! :3

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział #4 "Nie aż taki zły ten basen"

 Przez dwa dni było bosko. Elsa z Anią normalnie chodziły do szkoły. Blondynka zaczynała się przyzwyczajać do nowego towarzystwa, a ruda poznawała nowych ludzi i chłopaków. Od wtorku zaczęły się normalne lekcje i niestety zadania domowe, ale i tak było wspaniale... aż do czwartku, bo okazało się, że czwartki to jedyny dzień kiedy jest basen. Nie było by tak źle, ale Elsa zapomniała zgłosić swojego "uczulenia" na chlor, którego tak naprawdę nie miała, ale niby miała. Na jej nieszczęście zapomniała, że w czwartek jest basen, więc normalnie poszła do szkoły.  
[ Dziś będzie perspektywa Elsy ]
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 Wstałam jak zwykle o 6:00 i zrobiłam to co zwykle rano,  swoje włosy związałam w kok, umyłam się, skorzystałam z toalety, umyłam zęby i wyszłam z łazienki. Na dworze było ciepło, więc postanowiłam ubrać turkusową, falowaną spódniczkę, luźną, cienką, białą bluzkę z nadrukiem nabazgranego serduszka i moje ukochane turkusowe balerinki. Włosy rozpuściłam i zawiązałam w wysokiego, luźnego kucyka z warkoczykiem na boku głowy. Makijaż jak zwykle lekki. 
 Gdy już spakowałam książki do swojego [ no zgadnijcie kolor ] niebieskiego plecaka zeszłam na dół na śniadanie. Tak jak myślałam. Po mimo tego, że Ania wstała w pierwszy dzień szkoły przede mną byłam pewna, że nie wytrzyma dwóch dni. Przy stole stała tylko Agnelica.
- Dzień dobry! - powiedziałam kładąc plecak przy stole i siadając na krześle.
- Dzień dobry! - odpowiedziała kucharka. Podała mi jogurt z musli i owocami, a do picia herbatę. Podziękowałam i zaczęłam jeść. Było przepyszne!!! Po chwili spojrzałam na zegarek, okazało się, że jest 7:20. Obróciłam się z nadzieją, że zobaczę Ankę. Doczekałam się. Szła po schodach, miała na sobie białe pantofle i krótką sukienkę, u dołu białą, a na górze cała w kolorowe kwiaty. Włosy miała spięte w koka, ale lekko rozwalonego.
 Schodząc po schodach przeciągnęła się i ziewnęła.
- Dzień dobry - powiedziała siadając przy stole. Angelica podała jej śniadanie i pożegnała się z nami, chyba się jej śpieszyło. Powoli jadłam i patrzyłam się w pusta przestrzeń... znowu. Ostatnio często tak robiłam zastanawiając się nad różnymi rzeczami. Czyto o mojej mocy, przeszłości... ogólnie o mnie i o moich znajomych. Jeszcze... nie miałam ich dużo, jeśli już chodziłam do szkoły to raczej nie miałam znajomej osoby żeby się z nią zaprzyjaźnić, a co dopiero z innymi. Zawsze trzymałam się na boku, a nawet czasami byłam wyśmiewana przez inne dzieci, że jestem samotna, że jestem dziwna... a Ania zawsze dawała sobie radę, miała dużo znajomych i przyjaciół... i chłopaków. Jestem ciekawa czy jak będę tak się zachowywać to znajdę swoją prawdziwą miłość, ale na razie i tak nie przejmuje się chłopakami, po co mi oni. Raczej jako przyjaciele. Zastanawiam się też, dlaczego jestem takim introwertykiem, to przez moją moc, bo wychowano mnie żeby się z nikim nie zaprzyjaźniać, bo nikomu nie wolno ufać czy ,dlatego że po prostu taka jestem...
 Nagle poczułam jak ktoś mnie szturcha w ramię. Chyba odjechałam. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na Ankę, która miała dziwny wyraz twarzy. Zauważyłam, że w mojej misce nie ma już śniadania i bezsensownie machała w niej łyżką.
- Hallo!!! Ziemia do Elsy!!! - krzyknęła chyba któryś raz ruda wymachując swoimi rękami przed moją twarzą.
- No już żyję, co się stało? - zapytałam się, bo nie wiedziałam, dlaczego ktoś znów wyrwał mnie z moich rozmyśleń.
- Czy ty się zakochałaś czy co?! Szofer przyjechał! Ma nas zawieść - powiedziała mi to głośniej niż musiała. Chyba nie zrozumiała, że się już obudziłam.
- Po pierwsze ; Co?! Nie! Po drugie ; to chodź - powiedziałam wstając z krzesła i idąc po plecak. Ania znowu na mnie dziwnie spojrzała, ale po chwili machnęła rękom i poszła w moje ślady. Jak zwykle szofer nas zawiózł pod szkołę, ponieważ nie mam jeszcze prawo jazdy. Weszłam normalnie do szkoły i spojrzałam na grafik (jeszcze nie nauczyłam się na pamięć), teraz miała być historia. Mimo iż byłam dobra z tego przedmiotu bardzo go nie lubiłam, dlatego że kojarzy mi się bardzo to słowo (i przedmiot) z historią mojego życia. Ja chyba nie jestem normalna, znowu odjechałam i (prawdopodobnie) na dodatek szłam przed siebie patrząc się na kartkę, którą trzymałam w rękach... i wyglądało to naprawdę głupio. Z transu wybudziło mnie uderzenie w coś, a raczej kogoś, bo osoba złapała mnie za rękę kiedy upadałam. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Dopiero po chwili zobaczyłam kto był moją ścianą w którą uderzyłam. Okazało się, że to był Jack. Praktycznie wisiałam mu na ręce, którą mnie trzymał. Lekko się zarumieniłam myślą, że chłopak, który szeroko się do mnie uśmiechał trzymał mnie za rękę. 
- Nic ci nie jest? - zapytał się stawiając mnie na nogi.
- Nie nie nic mi nie jest. A tobie? - odpowiedziałam. Mam nadzieję, że nie poczuł jaką mam zimną rękę, ale co dziwnego jego była (tak mi się wydawało) podobnej temperatury. 
- Nie - uśmiechnął się - Co cię tak pochłonęło? Przeszłaś chyba 15 metrów patrząc się w tą kartkę.
- Naprawdę? - popatrzyłam na niego z niedowierzaniem - Patrzyłam jaka teraz jest lekcja.
- No nieźle... nie widziałem nigdy żeby kogoś lekcja tak pochłonęła - mrugnął do mnie jednym okiem. Nie mogłam się powstrzymać... był to strasznie suchy suchar, ale rzadko słyszę jakieś, więc się musiałam zaśmiać. On również się zaśmiał. Postanowił odprowadzić mnie pod klasę żebym znowu w kogoś nie wlazła.  
 Historia jak historia nic się nie działo. No oprócz tego, że chłopacy i Merida i Astrid postanowili zrobić mały żart panu Mikiemu i... przykleili mu kartkę do pleców " Myszka Miki". Fakt wyglądał trochę jak mysz, ale to była lekka przesada. Zorientował się dopiero gdy mieliśmy wychodzić z klasy. Podeszła do niego Aurora i powiedziała o karteczce. Na szczęście wszyscy sprawcy żartu zdążyli uciec.
 Reszta lekcji minęła spokojnie, nie było już żadnych wybryków. Przed ostatnią lekcją prawie wszyscy poszliśmy na obiad z wyjątkiem Violence, która musiała coś obmówić z zespołem i Jack, który gdzieś musiał iść, ale nie powiedział gdzie.
- Nie no nie mogę!!! - Astrid płakała ze śmiechu -  Ale on miał minę.
- Jestem najlepszym wymyślatorem kawałów - przyznał Flynn.
- Kochanie, nie ma takiego słowa jak "wymyślator" - powiedziała Punzie.
- Co wy takie sztywne? - zapytał się głównie patrząc na mnie.
- Rozumiem, że wygląda jak mysz, ale to była lekka przesada - stwierdziłam. Zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć.
- Dobra... Nie było tematu... Co teraz będzie? - zapytałam się biorąc łyk wody. Czkawka wyciągnął grafik - O nie... Teraz ma być basen.
 Wodę, którą piłam prawie wyplułam na Astrid siedzącą na przeciwko mnie, a oczy zrobiły mi się wielkości spodka. Kompletnie zapomniałam zgłosić moje "alá" "uczulenie na chlor. Szybko wyciągnęłam telefon, za dwie minuty miała być lekcja.
- Coś się stało? - zapytała niepewnie Merida. Wstałam od stołu, szybko powiedziałam "mam mały problem" i wybiegłam ze stołówki. Biegłam jak najszybciej do nauczyciela wf, powiedziałam mu szybko, że mam uczulenie na chlor i nie mogę iść pływać. Potem bez żadnych pytań pobiegłam do sekretariatu. Zapukałam i gdy pani Kimberlin powiedziała "proszę wejść" zadzwonił dzwonek. Nie zwracając na niego weszłam do pokoju.
- Dzień dobry - powiedziałam nie śmiało. Popatrzyła na mnie znad okularów.
- Dzień dobry pani Snow... Nie powinna być pani na lekcji?
- Powinnam, ale jak byłam u pani w poniedziałek to... zapomniałam powiedzieć, że mam uczulenie na chlor i... nie mogę pływać.
- Dobrze nie ma problemu, daj mi chwilę zapiszę - powiedziała, wzięła pióro i zaczęła coś pisać. Głupio mi było kłamać, ale jeszcze głupiej zamrozić basen.
- Dobrze, zapisałam. Mam pytanie... Dostała już pani klucz do szafki?
- Nie - odpowiedziałam  i rzeczywiście przypomniało mi się, że jeszcze nie mam swojej szafki. Podała mi klucz i wyszłam w poszukiwaniu mojej szafki. Długo to nie trwało, bo od razu znalazłam ją na drugim piętrze obok naszej klasy. Powoli ją otworzyłam, a jak już to zrobiłam byłam w lekkim szoku. Pułki, które miały być na różnych wysokościach, aby coś na nich położyć leżały na dnie szafki. "No pięknie... Trzeba będzie to poskładać" pomyślałam. Jako, że się na tym nie znałam wzięłam jakiś element i przymocowałam go na samą górę. Ja naprawdę nie wiem co ja wtedy myślałam. Wzięłam lektury z mojego plecaka i położyłam je na półkę. Leżały spokojnie. Chciałam przymocować więcej półek, ale usłyszałam jakieś hałasy z sąsiedniego korytarza. Wyjrzałam lekko i zobaczyłam Jacka z jakąś dziewczyną. Miała brązowe, długie włosy, czarne jak węgielki oczy i mocny makijaż. Na sobie miała wysokie czarne szpilki, krótką, czarną spódniczkę i biały top jakimś napisem. 
 Nie lubię podsłuchiwać, ale strasznie mnie kusiło. Chociaż i tak dużo nie zrozumiałam z rozmowy. Było to coś w tym stylu
Jack: Czy ty mnie słuchasz!
dziewczyna: Zawsze
Jack: To dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że cie nie kocham.
dziewczyna: Bo ja cię nadal kocham!
Jack: Odczep się ode mnie! Rzuciłem cię!
Po tych słowach dziewczyna spojrzała na niego z nienawiścią i odeszła krokiem modelki. Jack złapał się za głowę, zaczął targać swoje już potargane włosy i obracać się dookoła. Nagle się zatrzymał i popatrzył w moją stronę, chyba mnie zauważył. Szybko odskoczyłam od ściany i pobiegłam stronę szafki. Nie chciałam żeby uznał mnie za podsłuchiwacza, więc wzięłam plecak i wlazłam do szafki. Nie było tam za wygodnie, cała byłam ściśnięta i myślałam, że ją zaraz zamrożę. Niestety sznurek plecaka wystawał z drzwiczek zamkniętej  szafki czego nie zauważyłam. Usłyszałam kroki, które zatrzymały się przed moją szafką. Ktoś zapukał w drzwi mojej szafki, ale jako idiotka powiedziałam odruchowo "zajęte". Osoba się zaśmiała i otworzyła szafkę. Tak jak się tego spodziewałam był to Jack. Patrzył na mnie powstrzymując się od wybuchu śmiechu.
- Dzień dobry. Co pani robi w tej zacnej szafce? - zapytał głupio. Patrzyłam na niego oczami politowania. 
- Siedzę... A co mogę robić? - odpowiedziałam. Tym razem nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem. Pomyślałam, że nie mogłam się bardziej zbłaźnić... Jednak mogłam. Moja
wspaniale za montowana półka z książkami spadła mi na głowę. 
- Ała! - krzyknęłam z bólu.
Jacka ogarnęła kolejna fala śmiechu.
- Wyłaź - powiedział wyciągając mnie z ciasnej szafki.
- Dzięki - podziękowałam - Przepraszam... Nie chciałam podsłuchiwać...
- Nic się nie stało - powiedział przeczesując swoje włosy.
- Myślałam, że nie masz dziewczyny - ale ja mam nie wyparzony język. 
- Bo nie mam - przyznał - To była moja była... Madison.
Zapadła jakże znana niezręczna cisza podczas której patrzyliśmy na siebie. Po chwili Jack popatrzył się na moją szafkę.
- Poczekaj zamontuje ci to - rzekł biorąc elementy i składając do kupy. Ja za to pozbierałam książki z podłogi. Gdy już to zrobiłam patrzeć się na Jacka.
- Ciekawości... Jak mnie zauważyłeś?
- Najpierw twoje ładne oczy czające się za ścianą, a po drugie z szafki wystawał sznurek twojego plecaka - oznajmił. Poczułam się straszną idiotką, że nie zauważyłam tego felernego sznurka, ale z drugiej strony zarumieniłam się. Czy on powiedział, że mam ładne oczy? Pierwszy raz usłyszałam od chłopaka komplement. 
- No gotowe!
- Dziękuje - powiedziałam. Zaczęłam układać rzeczy na półkach typu książki itd. Poczułam, że zamieniliśmy się miejscami. Gdy on montował półki ja się na niego patrzyłam, a gdy ja układam rzeczy to on się na mnie patrzył. Gdy skończyłam układać książki zamknęłam szafkę i odwróciłam się w stronę chłopaka. I znowu zapadła niezręczna cisza. Znowu zaczęliśmy się na siebie patrzeć, ale tym razem w oczy. Czy ja już mówiłam jakie on ma śliczne oczy... MATKO ELSA! Co się z tobą dzieje?! Dobra... Nie było tego.
- Dlaczego nie jesteś na basenie? - zapytał nagle.
- Mogę zapytać o to samo - odpowiedziałam na co się uśmiechną.
- Byłem pierwszy - odpowiedział robiąc minę zwycięscy po czym się do mnie przybliżył.
- Mam uczulenie na chlor - powiedziałam bez wahania - A ty?
- Mam to samo - oświadczył jednak oboje wyczuliśmy, że coś kręcimy. Ja nie wierzyłam mu, a on mi. I znowu zapadła cisza jednak nie na długo, bo po chwili zadzwonił dzwonek.



Wiem... znowu jestem polsatem, ale bardzo chciałam wam to dzisiaj wrzucić :3 Jack i Elsa mają "alá" uczulenie na chlor, a ja walczę z pyłkami :/ Pozdrawiam wszystkie osoby które są na coś uczulone.

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział #3 "Miłe zakończenie dnia"

 Gdy wszyscy już podeszli pod salę chemiczną zaczęli rozmawiać. Okazało się, że Punzie jest wspaniałą malarką i miała również kameleona, Merida najlepszą dziewczyną w koszykówce... ogólnie sportowcem i potrafiła strzelać z łuku i to całkiem dobrze, Astrid była najlepsza w piłce nożnej dla dziewczyn i niezłą buntowniczką(a kiedyś pochodziła z Berk, taka wyspa). Violence wspaniałą piosenkarką i muzykiem, grała na gitarze (elektrycznej, klasycznej, akustycznej, basowej), pianinie, perkusji, puzonie, skrzypcach, wiolonczeli, kontrabasie, harfie, trąbce, flecie, saksofonie, organach, akordeonie i ukulelach  (pochodziła z Japonii). Czkawka również był z Berk, ale za to był jak to go określili "kujonem", a szczególnie z biologii i miał kota, który nazywał się Szczerbatek. Flynn specjalizował się w żartach i kawałach, był dobrym sportowcem, ale niezbyt dobrze się uczył. Jack był jednym z najlepszych sportowców,a z zimowych był najlepszy, uczniem też nie za dobrym., niestety nie dowiedziała się o co chodzi z białymi włosami. Natomiast Elsa starała się nie mówić za bardzo o sobie, nie chciała żeby ktoś wiedział o wydarzeniach z przeszłości, o jej mocy (szczególnie) i o tym, że była księżniczką Norwegii. [ od razu mówię Punzie nie pamięta ]
 Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy i zajęli miejsca przy biurkach. To była chyba jedna z lekcji, których Elsa się bała. Modliła się, żeby  nie robili jakiegoś eksperymentu, bo ostatnio jak o robiła ze zdenerwowania zamroziła płyn w kolbie i... powiedzmy, że skończyło się sprzątaniem klasy po lekcjach. Na jej szczęście na początku były wszystkie te pierdoły, a później teoria, więc nawet nie dotknęli kolb. Kolejne lekcje minęły szybko tak samo jak przerwy. Wszyscy rozmawiali, śmiali się i opowiadali historie z wakacji i życia. Elsa nie wiedziała czy ją polubili, nie mówiła dużo o sobie i unikała tematu dzieciństwa. Jednak zaczęła czuć się w towarzystwie złotowłosej bardziej swobodnie. 
 Po matematyce poszli na stołówkę  żeby coś zjeść. Zabrali jakże "przepysznie" wyglądające jedzenie, a mianowicie gulasz i jakąś sałatkę, usiedli przy chyba ich stoliku, bo nikt tam nie siedział i się nie dosiadał. Znowu zaczęła się rozmowa, niestety na temat, który Elsa bardzo chciała pominąć.
- A skąd ty w ogóle pochodzisz? - zapytała się Merida niebieskookiej. Elsa lekko się zakrztusiła, przeżuwanym kawałkiem pomidora, ale szybko go połknęła.   
- W jakim sensie? - zapytała.
- No skąd pochodzisz? Powiedziałaś, że się przeprowadziłaś, ale nie powiedziałaś skąd -wytłumaczyła ruda. Niebieskookiej nagle zachciało się pić, ale bała się, że gdy to zrobi zamrozi picie i wszystko się wyda. Przełknęła tylko ślinę.
- Acha... Kiedyś mieszkałam w Norwegii - powiedziała.
- Ooo... Podobno jest tam ślicznie - wtrąciła się Violence. Popatrzyła na dziewczynę swoimi fiołkowymi oczami z coraz większym zaciekawieniem. Elsa znowu zjadła kawałek pomidora.
- No... Tak, jest tam całkiem ładnie - powiedziała.
- I w ogóle jest tam spokój i jest tam tak cicho i czysto i w ogóle tak fajnie - mówiła dalej fioletowo oka.
- No... Tak - przyznała niebieskooka. Coraz bardziej się denerwowała, bo nie wiedziała o co jeszcze będą ją pytać.
-Nie rozumiem... - wtrącił się Czkawka - Po co się przeprowadziłaś jeżeli tam było tak cudownie?
Dla Elsy było to jedne z gorszych pytań. Jej mina była teraz w stylu "że to było do mnie?". Zaczęła gorączkowo myśleć jak tu skła... wykręcić się od powiedzenia prawdy. I wtedy ją olśniło.
- No wiecie... Mój tata dostał od firmy... Nakaz na przeprowadzenie się i zmienienia miejsca pracy do Ameryki i... trzeba było się przeprowadzić - wytłumaczyła Elsa i stwierdziła, że to bardzo dobra wymówka i trzeba ją zapamiętać. 
- A przypadkiem... No wiesz ciocia i wujek nieee... - zaczęła nieśmiało Roszpunka. Chyba jej przyjaciele pierwszy raz zobaczyli ją w takim stanie, bo popatrzyli na nią ze zgrozą. Dziewczyna wiedziała do czego zmierza kuzynka i już zaczęły jej napływać łzy do oczu, ale przypomniała sobie słowa ojca "bądź twarda, nie czuj tego". To był chyba dzień dobrych pomysłów, ponieważ od razu wymyśliła wymówkę.
- Tata z mamą mieli pojechać na konferencję do Europy, ale niestety... po drodze mieli wypadek samolotowy, więc nie żyją od trzech lat - powiedziała. Wszyscy popatrzyli na nią i zaczęli mówić po cichu przepraszam. Dziewczyna zaczęła im mówić, że nic się nie stało i że to był wypadek i co się stało to się nie odstanie. Wszyscy chyba zrozumieli, bo kiwnęli na tak i wrócili do jedzenia obiadu. Oprócz Jacka. Smutno mu było jak Elsa wyznała, że jej rodzice nie żyją, ale chyba nie uwierzył w jej historie z przeniesieniem w pracy, ale czy to możliwe, że mógł coś powiązać z katastrofą zaginięcia rodziny królewskiej, która była trzy lata temu. Patrzył się na nią przez chwilę podejrzliwie, ale po chwili odpuścił. 
 Punzie stwierdziła, że dobrze by wszyscy mieli swoje numery telefonu jak coś, więc wszyscy podali Elsie swoje numery, a Elsa swój. " No nieźle Elsa" pomyślała sobie "Nie masz w końcu numerów tylko do siostry, Angelici, szofera i sprzątaczek". 
 Potem zadzwonił dzwonek i okazało się, że ich ostatnią lekcją był wf. Wszyscy się ucieszyli oprócz Elsy. To była jej znienawidzona lekcja, wolała czytać książki i rysować, a nawet bardziej rozwiązywać równania z matematyki. Ruszyli, więc po plecaki i poszli się przebrać... oczywiście dziewczyny do szatni damskiej, a chłopacy do męskiej. Długo to nie trwało, gdy wszyscy weszli na salę ustawili się w szeregu. Nauczyciel wf'u zrobił to co każdy nauczyciel czyli pierdoły rozpoczęcia roku. Jednak w porównaniu do innych nauczycieli zrobił to bardzo szybko.
- Dobra, dosyć gadania. Szybka rozgrzewka i gramy w kosza - oznajmił nauczyciel. Jak powiedział tak zrobili. Pobiegali chwilę i znów stanęli w szeregu.
- Jak mówiłem gramy w kosza. Dunbroch i Frost wybieracie! - krzyknął, a dwójka wybranych wylazła na środek i się zaczęło.
- Panie zaczynają - powiedział sarkastycznie Jack na co Merida tylko prychnęła.
- Piotrek - zawołała pierwsza, a z szeregu wyszedł rudowłosy chłopak.
- Flynn!
- Bestia!
- Czkawka!
- Astrid!
- Maks!
- John! - zawołała Merida. I tak właśnie wołali sobie, a Elsa stała miejąc nadzieję, że będzie ostatnia i uznają, że nie potrafi grać i nie będzie musiała łapać piłki. Aż w końcu została Elsa, Aurora i Bella. Teraz miał wybierać Jack. Rozejrzał się po wszystkich, Bella patrzyła się na Bestię, Aurora przysypiała, a Elsa patrzyła się gdzieś w okno. Elsa dopiero się ogarnęła, że jeszcze jej nie wybrali i została z trzema dziewczynami. Popatrzyła się na Jacka, który miał wybierać. Zaczęła delikatnie kręcić głową żeby jej nie wybrał i żeby nie przegrali przez nią meczu. On za to się tylko uśmiechną i postanowił zrobić jej nazłość.
- Elsa - powiedział, a Elsa spuściła ręce z zażenowania. Poszła stronę jego grupy.
- Ostrzegałam... Jak prze zemnie przegracie to nie będzie moja wina - powiedziała mijając chłopaka.
- Na pewno nie jest aż tak źle mruknął dalej się uśmiechając.
- Jest - stwierdziła niebieskooka i poszła w stronę Violence, która była w jej drużynie. Niestety reszta dziewczyn była w drużynie Meridy. Wszyscy już byli przydzieleni do drużyn, do nich doszła Aurora. 
- Dobra, zaczynamy dwie osoby na środek - powiedział trener. Z drużyny Jacka poszedł Jack, a z drużyny Meridy poszedł Bestia. Ustawili się na środku, a nauczyciel rzucił piłkę do góry. Mimo iż Bestia był wyższy od Jacka to Jack przebił piłkę i skoczył dwa razy wyżej od niego. Elsa nigdy nie widziała żeby chłopak skoczył z miejsca tak wysoko. 
 Piłka trafiła w ręce Flyna, a on od razu rzucił się z nią do kosza przeciwników. Wszyscy do siebie podawali, ale głównie białowłosy do bruneta, a brunet do białowłosego. Pierwszy trafiony rzut był Jacka. "Jezu, on  naprawdę wysoko skaczę" pomyślała Elsa przyglądając się grze stojąc nie daleko kosza przeciwnika. Drugi rzut był Besii, trzeci Flyna, czwarty Meridy, a piąty Piotrka. Drużyna Meridy wygrywała jednym punktem, a były ostatnie sekundy meczu. Wygrana zależała tylko od jednego rzutu dla którejś z drużyn. Jack biegł z piłką pod kosz, ale niestety wszyscy go otoczyli, a z tej odległości by nie trafił, bo boisko było bardzo duże. Zaczął gorączkowo myśleć do kogo tu podać, ale wszyscy jego przyjaciele byli otoczeni, oprócz jednej osoby. Zauważył Else stojąc blisko kosza, która patrzyła się w jakiś punkt. Blond włosa zauważyła, że na nią patrzy.
- Elsa! Łap! - krzyknął i mocno rzucił piłkę. Elsa patrzyła na lecącą do niej piłkę i tylko myślała "zabiję... mówiłam do mnie nie podawać". Na szczęście Elsa złapała piłkę, ale jej szczęście nie trwało za długo. Wszyscy rzucili się w jej stronę. Niebieskooka tak się wystraszyła, że zamknęła oczy i rzuciła piłkę nie patrząc gdzie. Stał przez chwilę z zamkniętymi oczami czekając tylko na komentarze typu : "Dlaczego do mnie nie podałaś?! Byłem niekryty!", "Przez ciebie przegraliśmy mecz!". Ale zamiast komentarzy Elsa usłyszała ryk szczęścia. Pozwoliła otworzyć sobie jedno oko modląc się, że przez przypadek do kogoś podała, a nie, że nie trafiła i drużyna przeciwna się cieszy z wygranej. Zobaczyła, że podbiegł do niej Jack.
- A mówiłaś, że jesteś beznadziejna - zaczął. Elsa popatrzyła na niego zdziwiona.
- Bo jestem - oznajmiła - A co się stało, bo nie widziałam?
Rzuciłaś za trzy punkty i to z zamkniętymi oczami! I ty mówisz, że jesteś słaba. Wygraliśmy!-powiedział podekscytowany.  
- Co? - Elsa nie wierzyła w co powiedział. Wygrali?
- Ale to był przypadek ja nie... - próbowała coś powiedzieć, ale jej trochę nie wychodziło. W końcu reszta do nich podbiegła, ale nauczyciel wszystkich uciszył. Zaczęli się na niego patrzeć.
- Bardzo dobry mecz - zaczął - Wygrana drużyna dostaje po plusie, a panna Snow dwa - oznajmił. Jej mina znowu przybrała wyraz "że do mnie to było?".
- Gratulacje, jeszcze nigdy nie widziałem żeby jakaś dziewczyna rzuciła do kosza za trzy punkty z zamkniętymi oczami - dodał wyciągając dziennik - możecie iść się przebrać.
Jak powiedział tak zrobili. Dziewczyny poszły do szatni ciągle mówiąc o wspaniałym rzucie Elsy, a chłopcy... w sumie to samo. 
 Gdy dziewczyny skończyły się przebierać wyszły przed szkołę. Merida, Astrid i Violence pożegnały się z Punzie i Elsą. Nagle Elsa poczuła wibrację swojej komórki i zobaczyła, że dostała wiadomość.
Niebieskooka wsiadła z blondynką do samochodu i pojechały pod szkołę Ani. Ania stała pod szkołą z grupką jakiś osób. Punzie zawołała ją, a Ania pożegnała się z swoimi przyjaciółmi. Oczywiście jak to kuzynki gdy tylko ruda weszła do samochodu zaczęły gadać. Roszpunka powiedziała rudej o świetnym rzucie Elsy, szkole i swoim chłopaku. Anka tylko dla żartów udała zdenerwowaną, że jej wcześniej nie powiedziała na co wszystkie zaczęły się śmiać. Dojechały już pod dom dziewczyn, więc wszystkie się wyściskały i poszły do domu. Angelica zrobiła im pyszną zapiekankę którą zjadły z wielkim apetytem. Po obiedzie przyszła pora na podwieczorek, który był przepyszny!!! Innymi mówiąc musli ze śmietaną, sosem malinowym i malinami. Dziewczyny najedzone podziękowały kucharce i poszły robić swoje. Elsa poszła do swojego pokoju i postanowiła, że posłucha trochę muzyki i porysuję. Nie miała zadań domowych, więc miała cały wieczór dla siebie. Około 19:00 postanowiła, że weźmie kąpiel. Nalała wodę do wanny i zanurzyła się w rozkoszy. Siedziała w niej chyba godzinę, ale opłacało się. Potem zrobiła to co każda dziewczyna robi w łazience czyli te wszyskie pierdoły. Kiedy przebrała się już w piżamę i umyła zęby była 22:30. Poszła do pokoju Anki, a raczej stanęła w jej drzwiach. Anka już gotowa w piżamie siedziała na łóżku i robiła coś na komórce.
- Idź już spać - powiedziała cicho Elsa. Anka na nią popatrzyła chwilę, ale odłożyła telefon i zakryła się kołdrą.
- Dobranoc - powiedziała ruda kładąc głowę na poduszce.
- Dobranoc - odpowiedziała Elsa gasząc światło, i lekko zamykając drzwi. Nie miała zamiaru jeszcze pójść, wiedziała, że zaraz jej siostra znowu wyciągnie telefon. Jak na zawołanie Ania otworzyła jedno oko, ale zauważyła Else w drzwiach.
- No weź! Przecież wiesz, że tak szybko nie zasnę - powiedziała Anka ponownie siadając na łóżku na co blondynka się zaśmiała.
- Wiem - powiedziała zamykając drzwi i poszła do swojego pokoju. Zgasiła światło w swoim pokoju (chociaż lampkę nocną zostawiła oświeconą) i położyła się na łóżku. Zaczęła rozmyślać nad całym dniem, a na koniec się uśmiechnęła.
- Czas na miłe zakończenie dnia - powiedziała sama do siebie. Zgasiła lampkę nocną i zasnęła.