niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział #3 "Miłe zakończenie dnia"

 Gdy wszyscy już podeszli pod salę chemiczną zaczęli rozmawiać. Okazało się, że Punzie jest wspaniałą malarką i miała również kameleona, Merida najlepszą dziewczyną w koszykówce... ogólnie sportowcem i potrafiła strzelać z łuku i to całkiem dobrze, Astrid była najlepsza w piłce nożnej dla dziewczyn i niezłą buntowniczką(a kiedyś pochodziła z Berk, taka wyspa). Violence wspaniałą piosenkarką i muzykiem, grała na gitarze (elektrycznej, klasycznej, akustycznej, basowej), pianinie, perkusji, puzonie, skrzypcach, wiolonczeli, kontrabasie, harfie, trąbce, flecie, saksofonie, organach, akordeonie i ukulelach  (pochodziła z Japonii). Czkawka również był z Berk, ale za to był jak to go określili "kujonem", a szczególnie z biologii i miał kota, który nazywał się Szczerbatek. Flynn specjalizował się w żartach i kawałach, był dobrym sportowcem, ale niezbyt dobrze się uczył. Jack był jednym z najlepszych sportowców,a z zimowych był najlepszy, uczniem też nie za dobrym., niestety nie dowiedziała się o co chodzi z białymi włosami. Natomiast Elsa starała się nie mówić za bardzo o sobie, nie chciała żeby ktoś wiedział o wydarzeniach z przeszłości, o jej mocy (szczególnie) i o tym, że była księżniczką Norwegii. [ od razu mówię Punzie nie pamięta ]
 Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy weszli do klasy i zajęli miejsca przy biurkach. To była chyba jedna z lekcji, których Elsa się bała. Modliła się, żeby  nie robili jakiegoś eksperymentu, bo ostatnio jak o robiła ze zdenerwowania zamroziła płyn w kolbie i... powiedzmy, że skończyło się sprzątaniem klasy po lekcjach. Na jej szczęście na początku były wszystkie te pierdoły, a później teoria, więc nawet nie dotknęli kolb. Kolejne lekcje minęły szybko tak samo jak przerwy. Wszyscy rozmawiali, śmiali się i opowiadali historie z wakacji i życia. Elsa nie wiedziała czy ją polubili, nie mówiła dużo o sobie i unikała tematu dzieciństwa. Jednak zaczęła czuć się w towarzystwie złotowłosej bardziej swobodnie. 
 Po matematyce poszli na stołówkę  żeby coś zjeść. Zabrali jakże "przepysznie" wyglądające jedzenie, a mianowicie gulasz i jakąś sałatkę, usiedli przy chyba ich stoliku, bo nikt tam nie siedział i się nie dosiadał. Znowu zaczęła się rozmowa, niestety na temat, który Elsa bardzo chciała pominąć.
- A skąd ty w ogóle pochodzisz? - zapytała się Merida niebieskookiej. Elsa lekko się zakrztusiła, przeżuwanym kawałkiem pomidora, ale szybko go połknęła.   
- W jakim sensie? - zapytała.
- No skąd pochodzisz? Powiedziałaś, że się przeprowadziłaś, ale nie powiedziałaś skąd -wytłumaczyła ruda. Niebieskookiej nagle zachciało się pić, ale bała się, że gdy to zrobi zamrozi picie i wszystko się wyda. Przełknęła tylko ślinę.
- Acha... Kiedyś mieszkałam w Norwegii - powiedziała.
- Ooo... Podobno jest tam ślicznie - wtrąciła się Violence. Popatrzyła na dziewczynę swoimi fiołkowymi oczami z coraz większym zaciekawieniem. Elsa znowu zjadła kawałek pomidora.
- No... Tak, jest tam całkiem ładnie - powiedziała.
- I w ogóle jest tam spokój i jest tam tak cicho i czysto i w ogóle tak fajnie - mówiła dalej fioletowo oka.
- No... Tak - przyznała niebieskooka. Coraz bardziej się denerwowała, bo nie wiedziała o co jeszcze będą ją pytać.
-Nie rozumiem... - wtrącił się Czkawka - Po co się przeprowadziłaś jeżeli tam było tak cudownie?
Dla Elsy było to jedne z gorszych pytań. Jej mina była teraz w stylu "że to było do mnie?". Zaczęła gorączkowo myśleć jak tu skła... wykręcić się od powiedzenia prawdy. I wtedy ją olśniło.
- No wiecie... Mój tata dostał od firmy... Nakaz na przeprowadzenie się i zmienienia miejsca pracy do Ameryki i... trzeba było się przeprowadzić - wytłumaczyła Elsa i stwierdziła, że to bardzo dobra wymówka i trzeba ją zapamiętać. 
- A przypadkiem... No wiesz ciocia i wujek nieee... - zaczęła nieśmiało Roszpunka. Chyba jej przyjaciele pierwszy raz zobaczyli ją w takim stanie, bo popatrzyli na nią ze zgrozą. Dziewczyna wiedziała do czego zmierza kuzynka i już zaczęły jej napływać łzy do oczu, ale przypomniała sobie słowa ojca "bądź twarda, nie czuj tego". To był chyba dzień dobrych pomysłów, ponieważ od razu wymyśliła wymówkę.
- Tata z mamą mieli pojechać na konferencję do Europy, ale niestety... po drodze mieli wypadek samolotowy, więc nie żyją od trzech lat - powiedziała. Wszyscy popatrzyli na nią i zaczęli mówić po cichu przepraszam. Dziewczyna zaczęła im mówić, że nic się nie stało i że to był wypadek i co się stało to się nie odstanie. Wszyscy chyba zrozumieli, bo kiwnęli na tak i wrócili do jedzenia obiadu. Oprócz Jacka. Smutno mu było jak Elsa wyznała, że jej rodzice nie żyją, ale chyba nie uwierzył w jej historie z przeniesieniem w pracy, ale czy to możliwe, że mógł coś powiązać z katastrofą zaginięcia rodziny królewskiej, która była trzy lata temu. Patrzył się na nią przez chwilę podejrzliwie, ale po chwili odpuścił. 
 Punzie stwierdziła, że dobrze by wszyscy mieli swoje numery telefonu jak coś, więc wszyscy podali Elsie swoje numery, a Elsa swój. " No nieźle Elsa" pomyślała sobie "Nie masz w końcu numerów tylko do siostry, Angelici, szofera i sprzątaczek". 
 Potem zadzwonił dzwonek i okazało się, że ich ostatnią lekcją był wf. Wszyscy się ucieszyli oprócz Elsy. To była jej znienawidzona lekcja, wolała czytać książki i rysować, a nawet bardziej rozwiązywać równania z matematyki. Ruszyli, więc po plecaki i poszli się przebrać... oczywiście dziewczyny do szatni damskiej, a chłopacy do męskiej. Długo to nie trwało, gdy wszyscy weszli na salę ustawili się w szeregu. Nauczyciel wf'u zrobił to co każdy nauczyciel czyli pierdoły rozpoczęcia roku. Jednak w porównaniu do innych nauczycieli zrobił to bardzo szybko.
- Dobra, dosyć gadania. Szybka rozgrzewka i gramy w kosza - oznajmił nauczyciel. Jak powiedział tak zrobili. Pobiegali chwilę i znów stanęli w szeregu.
- Jak mówiłem gramy w kosza. Dunbroch i Frost wybieracie! - krzyknął, a dwójka wybranych wylazła na środek i się zaczęło.
- Panie zaczynają - powiedział sarkastycznie Jack na co Merida tylko prychnęła.
- Piotrek - zawołała pierwsza, a z szeregu wyszedł rudowłosy chłopak.
- Flynn!
- Bestia!
- Czkawka!
- Astrid!
- Maks!
- John! - zawołała Merida. I tak właśnie wołali sobie, a Elsa stała miejąc nadzieję, że będzie ostatnia i uznają, że nie potrafi grać i nie będzie musiała łapać piłki. Aż w końcu została Elsa, Aurora i Bella. Teraz miał wybierać Jack. Rozejrzał się po wszystkich, Bella patrzyła się na Bestię, Aurora przysypiała, a Elsa patrzyła się gdzieś w okno. Elsa dopiero się ogarnęła, że jeszcze jej nie wybrali i została z trzema dziewczynami. Popatrzyła się na Jacka, który miał wybierać. Zaczęła delikatnie kręcić głową żeby jej nie wybrał i żeby nie przegrali przez nią meczu. On za to się tylko uśmiechną i postanowił zrobić jej nazłość.
- Elsa - powiedział, a Elsa spuściła ręce z zażenowania. Poszła stronę jego grupy.
- Ostrzegałam... Jak prze zemnie przegracie to nie będzie moja wina - powiedziała mijając chłopaka.
- Na pewno nie jest aż tak źle mruknął dalej się uśmiechając.
- Jest - stwierdziła niebieskooka i poszła w stronę Violence, która była w jej drużynie. Niestety reszta dziewczyn była w drużynie Meridy. Wszyscy już byli przydzieleni do drużyn, do nich doszła Aurora. 
- Dobra, zaczynamy dwie osoby na środek - powiedział trener. Z drużyny Jacka poszedł Jack, a z drużyny Meridy poszedł Bestia. Ustawili się na środku, a nauczyciel rzucił piłkę do góry. Mimo iż Bestia był wyższy od Jacka to Jack przebił piłkę i skoczył dwa razy wyżej od niego. Elsa nigdy nie widziała żeby chłopak skoczył z miejsca tak wysoko. 
 Piłka trafiła w ręce Flyna, a on od razu rzucił się z nią do kosza przeciwników. Wszyscy do siebie podawali, ale głównie białowłosy do bruneta, a brunet do białowłosego. Pierwszy trafiony rzut był Jacka. "Jezu, on  naprawdę wysoko skaczę" pomyślała Elsa przyglądając się grze stojąc nie daleko kosza przeciwnika. Drugi rzut był Besii, trzeci Flyna, czwarty Meridy, a piąty Piotrka. Drużyna Meridy wygrywała jednym punktem, a były ostatnie sekundy meczu. Wygrana zależała tylko od jednego rzutu dla którejś z drużyn. Jack biegł z piłką pod kosz, ale niestety wszyscy go otoczyli, a z tej odległości by nie trafił, bo boisko było bardzo duże. Zaczął gorączkowo myśleć do kogo tu podać, ale wszyscy jego przyjaciele byli otoczeni, oprócz jednej osoby. Zauważył Else stojąc blisko kosza, która patrzyła się w jakiś punkt. Blond włosa zauważyła, że na nią patrzy.
- Elsa! Łap! - krzyknął i mocno rzucił piłkę. Elsa patrzyła na lecącą do niej piłkę i tylko myślała "zabiję... mówiłam do mnie nie podawać". Na szczęście Elsa złapała piłkę, ale jej szczęście nie trwało za długo. Wszyscy rzucili się w jej stronę. Niebieskooka tak się wystraszyła, że zamknęła oczy i rzuciła piłkę nie patrząc gdzie. Stał przez chwilę z zamkniętymi oczami czekając tylko na komentarze typu : "Dlaczego do mnie nie podałaś?! Byłem niekryty!", "Przez ciebie przegraliśmy mecz!". Ale zamiast komentarzy Elsa usłyszała ryk szczęścia. Pozwoliła otworzyć sobie jedno oko modląc się, że przez przypadek do kogoś podała, a nie, że nie trafiła i drużyna przeciwna się cieszy z wygranej. Zobaczyła, że podbiegł do niej Jack.
- A mówiłaś, że jesteś beznadziejna - zaczął. Elsa popatrzyła na niego zdziwiona.
- Bo jestem - oznajmiła - A co się stało, bo nie widziałam?
Rzuciłaś za trzy punkty i to z zamkniętymi oczami! I ty mówisz, że jesteś słaba. Wygraliśmy!-powiedział podekscytowany.  
- Co? - Elsa nie wierzyła w co powiedział. Wygrali?
- Ale to był przypadek ja nie... - próbowała coś powiedzieć, ale jej trochę nie wychodziło. W końcu reszta do nich podbiegła, ale nauczyciel wszystkich uciszył. Zaczęli się na niego patrzeć.
- Bardzo dobry mecz - zaczął - Wygrana drużyna dostaje po plusie, a panna Snow dwa - oznajmił. Jej mina znowu przybrała wyraz "że do mnie to było?".
- Gratulacje, jeszcze nigdy nie widziałem żeby jakaś dziewczyna rzuciła do kosza za trzy punkty z zamkniętymi oczami - dodał wyciągając dziennik - możecie iść się przebrać.
Jak powiedział tak zrobili. Dziewczyny poszły do szatni ciągle mówiąc o wspaniałym rzucie Elsy, a chłopcy... w sumie to samo. 
 Gdy dziewczyny skończyły się przebierać wyszły przed szkołę. Merida, Astrid i Violence pożegnały się z Punzie i Elsą. Nagle Elsa poczuła wibrację swojej komórki i zobaczyła, że dostała wiadomość.
Niebieskooka wsiadła z blondynką do samochodu i pojechały pod szkołę Ani. Ania stała pod szkołą z grupką jakiś osób. Punzie zawołała ją, a Ania pożegnała się z swoimi przyjaciółmi. Oczywiście jak to kuzynki gdy tylko ruda weszła do samochodu zaczęły gadać. Roszpunka powiedziała rudej o świetnym rzucie Elsy, szkole i swoim chłopaku. Anka tylko dla żartów udała zdenerwowaną, że jej wcześniej nie powiedziała na co wszystkie zaczęły się śmiać. Dojechały już pod dom dziewczyn, więc wszystkie się wyściskały i poszły do domu. Angelica zrobiła im pyszną zapiekankę którą zjadły z wielkim apetytem. Po obiedzie przyszła pora na podwieczorek, który był przepyszny!!! Innymi mówiąc musli ze śmietaną, sosem malinowym i malinami. Dziewczyny najedzone podziękowały kucharce i poszły robić swoje. Elsa poszła do swojego pokoju i postanowiła, że posłucha trochę muzyki i porysuję. Nie miała zadań domowych, więc miała cały wieczór dla siebie. Około 19:00 postanowiła, że weźmie kąpiel. Nalała wodę do wanny i zanurzyła się w rozkoszy. Siedziała w niej chyba godzinę, ale opłacało się. Potem zrobiła to co każda dziewczyna robi w łazience czyli te wszyskie pierdoły. Kiedy przebrała się już w piżamę i umyła zęby była 22:30. Poszła do pokoju Anki, a raczej stanęła w jej drzwiach. Anka już gotowa w piżamie siedziała na łóżku i robiła coś na komórce.
- Idź już spać - powiedziała cicho Elsa. Anka na nią popatrzyła chwilę, ale odłożyła telefon i zakryła się kołdrą.
- Dobranoc - powiedziała ruda kładąc głowę na poduszce.
- Dobranoc - odpowiedziała Elsa gasząc światło, i lekko zamykając drzwi. Nie miała zamiaru jeszcze pójść, wiedziała, że zaraz jej siostra znowu wyciągnie telefon. Jak na zawołanie Ania otworzyła jedno oko, ale zauważyła Else w drzwiach.
- No weź! Przecież wiesz, że tak szybko nie zasnę - powiedziała Anka ponownie siadając na łóżku na co blondynka się zaśmiała.
- Wiem - powiedziała zamykając drzwi i poszła do swojego pokoju. Zgasiła światło w swoim pokoju (chociaż lampkę nocną zostawiła oświeconą) i położyła się na łóżku. Zaczęła rozmyślać nad całym dniem, a na koniec się uśmiechnęła.
- Czas na miłe zakończenie dnia - powiedziała sama do siebie. Zgasiła lampkę nocną i zasnęła.

4 komentarze:

  1. Boskie!!!! x 10 to jest taak super ze mam łzy ... zachwytu? Szczęścia? Zazdrości? Niewiem.... czekam na next.... brawo sprytu jack! + 3 do inteligencji XD dobra idę bo jeszcze biuro zażaleń wyśle wiadomość o treści ,, rozwalasz ludziom psychikę" :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko, Dziękuje :**** Aż mi się miło na serduszku zrobiło <3 Teraz jestem na siebie zła, że nie dodawałam przez tydzień... Idę napisać kolejny rozdział ;D

      Usuń
  2. A gdzie ta kotowata??? A tak pozatym to nie mówiłaś że tak świetnie piszesz!!!

    OdpowiedzUsuń