wtorek, 28 czerwca 2016

Rozdział #2 "Dzień na plaży"

 Minęło parę dni od rozpoczęcia roku szkolnego. Zaczęła się katorga, ponieważ nauczyciele powtarzali na każdym kroku "Zacznijcie się już przygotowywać do matur!" Bo komuś się chciało. Elsa miała zamiar zdać maturę najlepiej jak potrafiła, ale co potem? Czy ma jakąś przyszłość? Na razie nie chciała o tym myśleć. 
 W sobotę obudziła się trochę później niż zazwyczaj. Tego dnia mieli wszyscy iść na plażę. Stwierdziła, że weźmie jeszcze ze sobą Anię, żeby nie czuła się samotnie. Poza tym ona kochała takie klimaty. 
 Przetarła oczy po czym udała się do kuchni. Angelica już krzątała się po pomieszczeniu szukając składników. Blondynka podeszła do ekspresu w celu zrobienie sobie kawy, a gdy urządzenie wydało z siebie charakterystyczny dźwięk kobieta podskoczyła ze strachu. Obróciła się gwałtownie, ale po chwili się uśmiechnęła.
- Dzień dobry Elso.
- Dzień dobry. Przepraszam jak cię przestraszyłam - wzięła kubek wypełniony kawą i usiadła przy stole. Angelica podała jej tosty z owocami, które niebieskooka zaczęła ochoczo jeść.
- Mogłabyś zawołać Anię? Pewnie prześpi cały dzień jeśli jej ktoś nie obudzi, a dzisiaj idziemy na plaże, więc wolałabym, żeby się obudziła...
- Nie ma problemu - kobieta uśmiechnęła się ciepło i popędziła na górę. 
 Elsa rozejrzała się po pokoju szukając czegoś interesującego. Jej wzrok padł na pilota leżącego na drugim końcu pokoju. Przyglądała mu się chwilę, ale stwierdziła, że nie chce się jej po niego iść. Po chwili wpadł jej pomysł czy mogłaby używając jej mocy go przywołać. Skupiła się na przedmiocie, ale nic się nie działa. Zniecierpliwiona wywołała podmuch wiatru, który spowodował podrzucenie pilota do góry. Poskoczyła zdziwiona na krześle kiedy wylądował obok jej ręki. Podniosła oszołomiona przedmiot upewniając się czy jej w całości. I był. Tego się nie spodziewała. Może jak poćwiczy to będzie mogła przenosić większe przedmioty?
 Nacisnęła czerwony guzik na pilocie, aby włączyć telewizje. Przeskakiwała przez programy szukając czegoś ciekawego. 
- Ludzie zaczynają widzieć dziwne rze... - usłyszała, ale od razu przełączyła kanał ze przyzwyczajenia. Jednak zaciekawiło ją to na tyle, żeby wrócić na wiadomości. 
- Co masz na myśli Dominico mówiąc, że ludzie zaczynają coś widzieć? Widzimy dziwne rzeczy na co dzień - powiedział prezenter siedzący obok młodej kobiety. 
- W internecie pojawiają się filmy, na których widać niecodzienne stworzenia. Czarne kreatury z żółtymi ślepiami. Pokażemy jeden z filmów, na którym najlepiej to widać. 
 Na ekranie pojawiło się nagranie nagrane ziemniakiem. W ciemnym zaułku widać było czarną postać z piasku i żółtymi oczami. Blondynka zrobił zdziwioną, ale od razu później przerażoną. Koszmar? - powtórzyła w myślach - Ludzie widzą... Koszmary? Jak to m-możliwe?... Przecież... - jej przemyślenia przerwała Ania, która wparowała do kuchni. 
- Elsa? Ty i wiadomości? Stało się coś? - ziewając zaczęła zadawać pytania.
- Widziałaś takiego? - spytała  z lekka przerażona, że jej siostrze mogło się coś stać. Ruda przypatrzyła się zamyślona gładząc swoją brodę. 
- Nie przypominam sobie - niebieskooka odetchnęła z ulgą - A co?
- Nie, nic... - odparła wracając do jedzenia. 
 Po skończonym posiłku dziewczyny poszły do swoich pokoi, aby się przyszykować. Elsa wyrzuciła z szafy wszystkie stroje kąpielowe jakie posiadała. Nie musiała się długo zastanawiać nad wyborem. W jednoczęściowym na plaże na pewno by nie poszła, a drugi był zbyt... seksowny? Ubrała niebieski dwuczęściowy z białymi wzorami. Na to włożyła krótkie, jeansowe spodenki i białą, półprzeźroczystą koszulę. Włosy związała w warkocza, a na głowę włożyła kapelusz z rondem. Do plażowej torby włożyła dwa ręczniki, parę filtrów, książkę i inne pierdoły. Okulary przeciwsłoneczne założyła za koszulę i wyszła spokojnie z pokoju. Na nią od razu wpadła podekscytowana siostra trzymająca w rękach mnóstwo rzeczy. 
- Aniu... Możesz ostawić ten ręcznik i... tableta? Wszystko wzięłam, a to zdecydowanie jest ci nie potrzebna - wzięła jej z rąk parę rzeczy. Zachichotała cicho i pobiegła na dół prawie zabijając się na schodach.
 Przed domem już stał pick up, którym prowadziła Punzie. Obok niej siedziała Astrid, a z tyłu reszta dziewczyn.
- A gdzie chłopcy? 
- Powiedziałam im, żeby już zaczęli przygotowywać nam miejsce na plaży - odparła złotowłosa puszczając im oczko - A teraz wskakujcie!
 Obie usadowiły się z tyłu. Elsa rozejrzała się po przyjaciółkach. Wszystkie miały na sobie narzucone jakieś sukienki albo inne cienkie ubrania. 
 Zielonooka puściła głośno muzykę przez co wszystkie zaczęły głośno śpiewać. Niebieskooka pomyślała, że jakby tu nie przyjechała nigdy by nie przeżyła czegoś takiego. I nagle sobie coś uświadomiła. Komu dziękować? Sobie, bo uderzyła Anię co sprowadziło do zamknięcia jej w komnacie? Co natomiast sprawiło, że po śmierci rodziców wyjechała do Ameryki. A potem dziękować babci, ponieważ umarła ze starości? I była zmuszona wyjechać do Nowego Yorku... Nie miała komu dziękować. Wszystko co ją tutaj sprowadziło było najgorszymi zdarzeniami jakie kiedykolwiek przeżyła. A wszystko zaczęło się od niewinnej zabawy w hopsanki. 
 Potrząsnęła głową, aby odgonić złe myśli, ale wiedziała, że to nie pomoże całkowicie. Starała się zachować kamienną twarz, żeby tylko jej przyjaciółki tego nie zobaczyły. 


***


 Jack leżał już pod parasolem unikając na razie słońca. Nie przeszkadzało mu jakoś, ale przyjemne też nie było. 
 Tak jak dziewczyny poprosiły chłopcy rozstawili potrzebne rzeczy typu parasole. Usadowili się też blisko siatki, żeby zrobić sobie mały mecz piłki plażowej.  
 Reszta chłopaków albo siedziała w wodzie albo wypróbowywało piłkę.
- Frost! Chodź tu na chwilę - wrzasnął Flynn stojący pod siatką. Nie chętnie wstał i pokierował się w stronę bruneta. Zmierzwił swoje włosy ziewając. Pomyślał sobie, że mógł teraz leżeć sobie spokojnie w łóżku i spać. A jednak przyszedł. Tylko nie wiedział, dlaczego. Jednak jego podświadomość mówiła mu, że warto. 
- Tak? - zapytał próbując skupić swoją uwagę na przyjacielu.
- Dziewczyny przyjechały - wyszczerzył się chytrze.
- I po to mnie tu ściągałeś? Żebym nie zasnął? 
- Żeby cię zirytować - szturchnął białowłosego w ramię - Poza tym z takiej odległości lepiej je widać.
 Odwrócił się poirytowany w stronę, którą wskazał Flynn. Wszystkie śmiały się i biegły w stronę przygotowanego przez nich miejsca. Miały na sobie cienkie bluzki lub sukienki zakrywające stroje kąpielowe. Jednak jego wzrok spoczął na niebieskookiej blondynce. Miała na sobie krótkie spodenki i jasną koszulę przez, którą prześwitywał niebieski stanik. Kapelusz ledwo się trzymał na jej głowie, więc co chwilę musiała go podtrzymywać. Na ustach miała piękny uśmiech i lekko zaróżowione policzki. 
 Białowłosy po chwili zorientował się co jego podświadomość próbowała mu przekazać. Elsa w bikini. Na samą myśl poczuł dziwny uścisk w brzuchu. Po chwili pojawił mu się na twarzy chytry uśmieszek.
- No, no - oparł się o przyjaciela nie spuszczając wzroku z dziewczyny - Będą widoki...
- Jeśli łaskawie zdejmą te bik... sukienki - stwierdził brązowooki.
- Jesteście strasznie napaleni - stwierdził Maks kładąc rękę na ramieniu Jacka. 
- Patrz! Violence zdejmuje bluzkę - zaśmiał się Flynn wskazując głową na dziewczyny. Cały czerwony brunet przełknął głośno ślinę na co zachichotali. 
 Elsa położyła torbę na ziemi powoli wyciągając z niej ręczniki i kremy. Coś kazało spojrzeć w stronę prowizorycznego boiska. Troje chłopaków stało przy siatce, a w tym białowłosy. Elsa widząc szelmowski uśmiech na twarzy chłopaka zrobiła się czerwona. Potem jej wzrok zjechał na umięśniony tors i mięśnie brzucha. Przełknęła ślinę na ten widok. Czy on musiał wyglądać tak seksownie? - pomyślała w myślach odwracają głowę i zakrywając ręką usta. Wzięła parę oddechów i wróciła do rozpakowywania rzeczy. 
 Po skończonej czynności spojrzała na rozbawioną Violence. Stała patrząc się w morze. Wzrok blondynki skierował się na plecy dziewczyny. Na nich miała duży tatuaż przedstawiający złożone skrzydła. Bardzo prosty, ale jednak miał to coś. 
- Od kiedy masz tatuaż na plecach? - zapytała zaciekawiona. Fioletowowłosa spojrzała na nią ożywiona, a potem na tyle ile mogła na plecy.
- A to... Jakiś rok temu - uśmiechnęła się ciepło. Uniosła zdziwiona brew do góry.
- Myślałam, że tatuaż można robić od osiemnastego roku, życia...
- Bo tak jest. Ale czasami można zaszaleć - zaśmiała się. Elsa nie była przekonana, ale wzruszyła tylko ramionami i sięgnęła po książkę do torby. Ukryła się w cieniu parasola, aby nie wystawiać się przypadkiem na słońce. Nie lubiła się opalać, a poza tym średnio nawet mogła. Skura ją później nieprzyjemnie piekła, więc wolała nie ryzykować i siedzieć w cieniu. W przeciwieństwie do swojej siostry i kuzynki, które wylegiwały się na słońcu. 
 Po chwili na jej nogach wylądowało parę ziarenek piasku, które świadczyły o czyjejś obecności. Podniosła leniwie wzrok, który natrafił na Jacka. Miał dziwny wyraz twarzy jakby był z czegoś niezadowolony. 
- Cześć - powiedziała z nad książki. Starała się patrzeć tylko i wyłącznie na jego mordkę.
- Witaj piękna - na jego twarzy pojawił się kokieteryjny uśmiech, który sparaliżował niebieskooką. Przełknęła ślinę tak samo jak wcześniej. O co mu chodziło...
- C-Czemu nie gracie? - jej język plątał się niemiłosiernie. Chłopak położył się obok niej opierając głowę na ręce. "Nieświadomie" zaczął jeździć palcem po ręce dziewczyny przyprawiając ją tym samym o dreszcze. 
- Później będzie mecz. Na razie się taplają w wodzie - przybliżył usta do jej ucha - Idziesz ze mną popływać? - zapytał przygryzając jej płatek ucha. Na ten gest zrobiła się cała czerwona. Co ten człowiek ode mnie chce?... - pomyślała robiąc głęboki wdech.
- Nie lubię pływać i chyba wiesz, dlaczego. Na razie nie zamierzam - odparła nerwowo wracając do książki. Niebieskooki jęknął niezadowolony. Popatrzył na półprzeźroczystą koszulę, którą wciąż miała na sobie. Spróbował inaczej. 
- Chcesz, żebym przyniósł ci jakiś sok? Tutaj obok jest otwarty barek... 
- Mam w torbie wodę - odparła nawet na niego nie spoglądając. Jack zrobił naburmuszoną minę i wstał otrzepując się z piasku.
- Jak coś będę w pobliżu - mruknął i poszedł w stronę chłopaków.
- Komuś się nie udało - zaśmiał się Flynn rozciągając mięśnie. 
- Jakoś nie chce zdjąć tej cholernej koszulki - burknął robiąc to co przyjaciel.
- Nie tylko ona - mruknął rozbawiony Tim. Wskazał na brunetkę, która usadowiła się obok Elsy. Miała na sobie czarne, krótkie spodenki, różowy crop top, a na to kimono w kwiaty. 
- A tą co ugryzło? 
- Powiedziałem jej, że jest deską - odparł wyraźnie zadowolony czarnowłosy. Dwójka chłopaków popatrzyła się na niego pytającym wzrokiem.
- No co? Przecież mówiłem wam, że ona robi taką zabawną minę, kiedy się denerwuje. A to ją nieźle wkurzyło. Nawet pokazała mi język - zachichotał wspominając jej wyraz twarzy. 
- Hej Amy - powiedziała Elsa do przyjaciółki, która właśnie położyła się obok niej. 
- Hej - mruknęła niemrawo i schowała twarz w dłoniach. Widząc jej pełny ubiór i reakcję lekko się zaniepokoiła. 
- Coś się stało? - zapytała, ale w odpowiedzi usłyszała tylko ciche jęknięcie - Dlaczego jesteś jeszcze ubrana?
- A ty? 
- Nie zamierzam się opalać, a na razie nie ma potrzeby by to robić. Teraz ty.
- Ugh... Bo... - zjechała rękami z twarzy i zaczęła bawić się kimono - Tim nazwał mnie deską...
 Zachichotała pod nosem, ale widząc jej morderczy wzrok przestała. 
- Tak głupi tekst sprawił, że nie chcesz zdjąć bluzki?
- On w ogóle jest głupi - burknęła opierając się na łokciach. Patrzyła się na morze.
- I zamierzasz siedzieć cały dzień w ubraniach? - pokręciła głową. Nagle brunetka wstała gwałtownie. Elsa zdziwiona uniosła brew do góry. 
- Masz rację! - tupnęła zadowolona nogą - Ty razem się nie dam!
Po ty słowach w błyskawicznym tempie zdjęła ubrania. Chłopcy popatrzyli się na nie zdziwieni. Czarnowłosy zrobił krok do przodu by lepiej się przyjrzeć sytuacji. Dziewczyny wymieniły jeszcze parę zdań po czym zadowolona brunetka ruszyła w ich stronę. Albo raczej im się tak wydawało, bo kierowała się w stronę morza.
- Deska odważyła się wyskoczyć z ciuszków - zaśmiał się. Dziewczyna stanęła bokiem do niego na początku robiąc grymas niezadowolenia, ale później uśmiechnęła się nonszalancko. Rzuciła włosy do tyłu i rozbawiona pobiegła w stronę swoich przyjaciółek.
- Ktoś tu strzelił focha - zagwizdał brunet klepiąc przyjaciela po ramieniu. 
- C-Co to był za uśmiech? - Tim stał jak wryty z opuszczonymi rękami.
- To się nazywa "Teraz ja tu rządzę, bo jestem kobietą i mam prawo się obrazić" -  zaśmiał się Mike, który pojawił się znikąd. 
- Hmm... Coś się na to zaradzi... - mruknął brązowooki pocierając brodę. 
- Zacznijmy już ten mecz siatkówki, co? - jęknął białowłosy. Reszta wzruszyła ramionami, ale zrobili to co powiedział. Zgarnęli wszystkich w to samo miejsce i podzielili się na drużyny. W jednej byli Flynn, Luna, Mike i Astrid, a w drugiej Merida, Jack, Tim i Maks. Czkawka był sędzią, a reszta dziewczyn była widownią. Drużyny szły łeb w łeb. W ostatniej minucie, któraś z drużyn musiała trafić, aby wygrać. Zawodnicy spoglądali po sobie i po przeciwnikach  zastanawiając się co zrobią. 
- Jestem za drużyną Jacka - szepnęła Elsa do Amy. Wszystkie przyglądały się im cierpliwie czekając na ruch. 
- Ja nie.
- Dlaczego?
- Bo tam jest Tim - blondynka przewróciła oczami. Czasami już męczyła ją ta ich wojna.
- A ty Roszpunko? - szepnęła kuzynce.
- Głupie pytanie - zachichotała poprawiając spadający z  jej głowy kapelusz. 
- Violence to już się nawet nie pytam - na to wspomniana uśmiechnęła się wesoło - A ty Ania?
-  Nie wiem - mruknęła drapiąc się po głowie - Za tym kto wygra. 
 W końcu Luna podrzuciła piłkę i zaserwowała. Gdy miała już upaść na ziemie Meridzie udało się ją podbić, Jack to odbił do góry tuż nad siatką. Obie strony rzucił się na piłkę, ale w ostatniej chwili Timowi udało się ją ściąć dzięki czemu jego drużyna wygrała. Wszyscy przybili sobie piątki, a dziewczyny, które stawiały na nich biły brawo. 
 Białowłosy pobiegł do Elsy z chytrym uśmiechem. Złapał ją za ręce i pociągnął do góry.
- Idziemy się ochłodzić! - zachichotał i wziął ją na ręce. 
- Co?! - dziewczyna wrzasnęła zaskoczona próbując się wyrwać. Jack śmiejąc się wniebogłosy wskoczył razem z nią o wody. Po chwili wynurzył się dalej z promiennym uśmiechem. Włosy oklapły mu na twarz zasłaniając część widoku. Zaraz po nim wynurzyła się niebieskooka. Chłopak przyjrzał jej się uważnie po ogarnięciu włosów. Mokry warkocz ciężko opadał jej na ramię, a reszta włosów okalała jej całą czerwoną twarz. Biała koszula przykleiła się do ciała podbijając kolor bikini. Dopiero po chwili Jack zauważył, że wcześniej zdjęła szorty. Gdy obejrzał już ją całą zatrzymując się, na niektórych miejscach trochę dłużej wrócił do jej twarzy. Była lekko podirytowana i patrzyła się na niego morderczym wzrokiem, ale w taki sposób, żeby stwierdził, że wygląda uroczo. Zauważył też, że ma zaciśnięte pięści.  
 Po chwili jednak wywróciła oczami i zdjęła mokrą bluzkę po czym rzuciła nią w białowłosego. Podeszła do niego celując palcem w jego pierś.
- Teraz mi ją zanieś na ręcznik, bo prędko stąd nie wyjdę - uśmiechnęła kładąc ręce na biodra.
- Mówiłaś mi, że nie lubisz pływać - przybliżył się do niej na tyle, że stykali się czołami.
- Kobieta zmienną jest - szepnęła kładąc mu rękę na ramieniu. Niebieskooki złapał ją za talią i przybliżył do siebie jeszcze bliżej. Na ustach złożył jej krótki pocałunek po czym pstryknął ją w nos.
- Zaraz wrócę - powiedział wychodząc z wody. Dziewczyna z założonymi rękami na piersi prychnęła pod nosem. Po chwili położyła się na plecach próbując się zrelaksować. Delikatnie przesuwała rękami po wodzie, aby utrzymać się na powierzchni. Nagle poczuła jak ktoś łapię ją za biodra od dołu i podnosi. Pisnęła zaskoczony i zaczęła wierzgać nogami w powietrzu, ale kiedy usłyszała znajomy śmiech trzasnęła swojego napastnika w ramię. 
- Mówiłem, że wrócę - zamruczał jej do ucha gładząc rękami jej brzuch. 
- A musisz przyprawiać mnie o zawał - jęknęła niezadowolona. Chłopak widząc jej minę pocałował ją w policzek. 
- Pokazać ci coś fajnego?
- Zależy co przez to masz na myśli - zaciekawiona odwróciła głowę w jego stronę. Jack rozejrzał się dookoła sprawdzając czy ktoś ich podgląda po czym zwrócił się do dziewczyny.
- Potrafisz jeszcze czarować ubrania prawda? - pokiwała głową na tak - Stworzyła byś dla nas okulary do pływania z rurką do oddychania?
- A-Ale tak tutaj?? A jak zamrożę morze - zdziwiona prośbą białowłosego zaczęła się strasznie jąkać. 
- Przecież tu jestem, nie? Nic się nie stanie - uśmiechnął się pokrzepiająco. Elsa podniosła ręce na wysokość swojej twarzy i machnęła nią wyobrażając sobie przedmiot. Po chwili mieli już na sobie lodowe okulary do pływania. Jack włożył rurkę do ust i zaprowadził niebieskooką w głąb morza. Po jakimś czasie zanurkowali. Trzymając Elsę za rękę podpłynął trochę dalej wskazując na coś w oddali. Blondynka skupiła wzrok na obiekcie, który pokazywał chłopak. Po chwili stwierdziła, że to te same stworzenia, które widziała nad Niagarą. Podpłynęła trochę bliżej, a stworzonka widząc ją popędziły w jej stronę. Opłynęły ją parę razy śmiejąc się przy tym. Mimo iż byli pod wodą zwierzątka było słychać idealnie. Niebieskooka wyciągnęła dłoń, na której prawie o razu usiadły stworzonka. Przypatrzyły się jej chwilę, a po chwili jedno z nic podpłynęło do rurki dając jej bąbel powietrza. Prawie zapomniała o tym, że trzeba oddychać. Do niej popłynął białowłosy ręką wskazując coś jeszcze. Ponownie popatrzyła się w miejsce, które wskazywał chłopak. Tym razem się bardziej zaskoczyła. Do nich podpłynęła dziewczyna z granatowymi włosami mieniącymi się na różne odcienie niebieskiego, oczami jak dwa szafiry, bladą skórą w niektórych miejscach pokrytą łuskami i długim turkusowym ogonem. 
 Zaciekawiona podpłynęła ostrożnie, ale po chwili przyśpieszyła zatrzymując się tuż przed Elsą.
- O mamo - powiedziała nie otwierając nawet ust. Po prostu było ją słychać. Niebieskooka zrobiła zdziwioną minę. Syrena? - pomyślała - Tak po prostu do mnie podpłynęła?
- Jesteś Elsa, prawda? - dalej w szoku pokiwała głową -  Wiedziałam! - opłynęła ją dookoła. Popatrzyła na Jack, który był w podobnym osłupieniu. 
- Cieszę się, że cię zobaczyłam! I kamień księżycowy! Jest tak piękny jak mi opowiadali - rozmarzyła się na chwilę - Dobra, będę się już zbierać. Jeszcze mnie ktoś zobaczy - uśmiechnęła się ciepło i w błyskawicznym tempie odpłynęła.
 Elsa opuściła ręce i popłynęła na powierzchnię, a za nią Jack. Gdy już wypłynęła z ciągnęła maskę i zniszczyła ją. To samo zrobił chłopak.
- Po pierwsze - powiedziała dysząc ciężko - Skąd wiedziała kim jestem? Po drugie, dlaczego podpłynęła do nas syrena? 
- Nie wiem i nie wiem - powiedział po chwili - wiedziałem, że stworzenia do ciebie przypłyną, ale nie spodziewałem się syreny.
 - Dobra wracajmy. Robi się późno - stwierdziła pocierając skronie. Niebieskooki zgodził się z nią skinieniem głowy i razem popłynęli o brzegu. Punzie widząc ich ucieszyła się jak na pierwszą gwiazdkę.
- Boże, myślałam, że tam utonęliście - westchnęła z ulgą - Ubierzcie się. Zaraz będzie zachód słońca, a czeka nas jeszcze impreza.
- Impreza?
- Yhm... To była nasza niespodzianka - zachichotała po chwili i uciekła w stronę barku. 
 Elsa podeszła do swojego ręcznika i wciągnęła na siebie już praktycznie suchą koszulę i szorty. Nawet nie zauważyła kiedy ten czas tak szybko zleciał. 
 Jack nałożył na siebie czarne spodenki, a na górę rozpiętą niebieską koszulę. Blondynka spojrzała na niego zamyślona.
- Nie lepiej by było gdybyś zapiął tą koszulę? - stwierdziła po chwili.
- Nie lubisz oglądać moich mięśni brzucha? - puścił jej oczka po czym złapał ją w talii.
- Lubię - odparła kładąc rękę na jego plecach. Wzdrygnął się czując, w którym miejscu trzyma. 
- Kiedy mi powiesz o co chodzi z tym tatuażem? - zapytała po chwili kierując się w stronę barku.
- Za niedługo...
- Trzymam cię za słowo.
 Dziewczyna przyjrzała się miejscu do, którego się kierowali. Barek był otwarty osłonięty tylko słomianym dachem na dobrej konstrukcji. Z niego zwisały kolorowe światełka dodające niesamowitego klimatu. Na drewnianych słupach był zawieszone sztuczne kwiaty tak samo występowały w innych miejscach. Na samym środku znajdował się prowizoryczny parkiet, na którym tańczyło już parę osób. Na wejściu zatrzymał ich mocno opalony mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy. Elsie dał kolorowy wianek, a Jackowi naszyjnik z kwiatów. Blondynka widząc jego minę wybuchnęła śmiechem, ale gdy ten zobaczył, że reszta też musi to nosić uspokoił się. Punzie po chwili pobiegła do nich z kolorowymi drinkami. 
- Macie - powiedziała dając im je do ręki. Elsa rozejrzała się po pomieszczeniu szukając swojej siostry wzrokiem.
- Co daliście mojej siostrze? No wiecie... Nie jest pełnoletnia - zapytała widząc naburmuszoną rudą osóbkę. 
-Spokojnie... Dostała sok pomarańczowy - zaśmiała się widząc jak kuzynka robi skwaszoną minę - Okej. Idziemy tańczyć! - zachichotała biorąc pod rękę swojego chłopaka. Tak samo zrobiła reszta. 
- Zatańczy panienka? - zapytał Jack dając rękę. Elsa uśmiechnęła się radośnie i ścisnęła rękę. 
- Z przyjemnością - odparła odkładając drink na stolik. 
 I tak minęła im reszta wieczoru.







Jeszcze raz przepraszam, że rozdział nie pojawił się ani w niedziele ani w poniedziałek, ale wczoraj właśnie miałam urodziny i nie miałam jak skończyć go pisać >.< Poza tym miałam przez chwilę wrażenie, że to nie ja pisałam ten rozdział i musiałam go zacząć poprawiać. Dalej uważam, że nie jest najlepszy, ale miałam 2 tygodnie przerwy, więc mnie zrozumcie ;-; 
Tak więc mam wrażenie, że ten rozdział mimo wszystko wam się spodobał i zapraszam do komentowania ^^
I napiszcie mi czego wam brakuje (oprócz Jasona) i na czym mam popracować :3 I czy podobają się wam takie wątki poboczne ;) 
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***
(acha i jeszcze jedno. Spieprzyłam listę z muzyką, bo przez przypadek ją usunęłam, więc dopiero za parę dni ponownie się pojawi. To tak na marginesie, jakby ktoś się tym interesował) 

niedziela, 26 czerwca 2016

WAKACJEEEEEEEEE!!!! HELLO SUMMER itd. Zostałam Berry xd

Witaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam po dłuuuuuuuuuuuuuugiej przerwie! Na prawdę przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale no co ja mam więcej mówić... Po prostu wena mnie opuściła całkowicie. Nie mogłam nic napisać. NIC! Po prostu nie umiałam... Próbowałam wiele razy, ale na prawdę co siadałam przed komputerem to... 
Ugh... Jestem ciekawa czy ktoś tu w ogóle jest...
Ale jak jest i czekał to go bardzo przepraszam i prawdopodobnie mówię to do paru osób, ale no...


Ale zaczęły się wakacje ^^ I upał... I komary... I śmierć...
Ale wakacje ^^


A, że w tym roku zostaje trochę dłużej w domu to stwierdziłam, że z okazji zbliżających się 50 000 wyświetleń (Jesteście niesamowici i szczerze nie mam zielonego pojęcia jak to się stało i najchętniej bym zrobiła tu rozpierdol, ale wiem, że nikt nie lubi tego czytać to się powstrzymam xd) zrobiłam bym kolejne 2 tygodnie z Jelsą. Tylko tym razem w trochę innej formie. Wiem, że mało osób już czyta Jelsę tak jak wcześniej, a mi też się tak za bardzo nie chce, więc możemy zrobić coś ala maraton? Jeszcze się zobaczy... Mam nadzieje, że jeszcze ktoś tu został i będzie chciał ten maraton ^^
I w ogóle zostałam oficjalnie prawdziwą BERRY!!!!
Tak, Berry. Nie Black Berry, bo ją sobie wyobrażam trochę inaczej, ale BERRY. A tak właściwie o co mi chodzi? A chodzi mi o to, że spełniłam swoje marzenie, a mianowicie pofarbowałam włosy! (nie całe, ale jednak) I teraz pewnie, niektóre osoby się zastanawiają jakie to ma niby być marzenie? Farbowanie włosów? Pff... No może. Ale takie miałam marzenie. I każdy ma inne. I szczerze mówiąc spełniajcie swoje marzenia nawet jak głupie by nie były, ale jeśli to sprawi, że będziecie podjarani cały dzień tak jak ja to to róbcie! I i tak pewnie nikt tego nie przeczyta! Ale trudno! 
Dziękuje za wysłuchanie i może jeszcze dzisiaj pojawi kolejny rozdział ^^ A ja zostawiam was z moimi włosami xd

A! I piszcie jakie tam średnie macie i czy na pasek się załapaliście! Ja muszę się pochwalić, że mam pasek :P I czy będziecie robić coś ciekawego w wakacje? Pamiętajta, że ja lubię czytać dłuuugie komentarze ^^ (Ale krótkimi też nie pogardzę xd)

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Rozdział #1 "Nowa, ale nie szkoła"

 [Elsa]

Niby wszystko się zmieniło, ale tak naprawdę nic. Jedyne co właśnie się zmieniło to to, że moja siostra chodzi razem ze mną do szkoły, a do naszej klasy doszła nowa uczennica.
 Ale może od początku.
 Po powrocie z Norwegii było nam ciężko zachować spokój. Ciągle baliśmy się, że Mrok powróci i znowu zaatakuje. Nie stało tak jednak przez resztę wakacji. Kompletnie nic. Ani jednego koszmaru. Jak cisza przed burzą.
 Strażników, ani razu nie widziałam na oczy oprócz paru sekund w jaskini Czarnego Pana. Nie zmieniło to jednak faktu, że musieli zobaczyć moje wspomnienia. Nie ma to ze sobą w sumie nic wspólnego, ale i tak było to dla mnie niezręczne. 
 Potem w sumie nic się nie działo. Niechętnie musiałam iść kupić zeszyty i te wszystkie przybory na nowy rok szkolny . Jedyny plus był taki, że poszła ze mną Ania. Ona potrafi poprawić mi humor.
 Martwił mnie Jason. Boje się, że za pomoc mi Mrok mu coś zrobił. Mam wielką nadzieje, że się o tym nie dowiedział...


***

 Ania była bardziej podekscytowana niż w zeszłym roku. Była bardzo szczęśliwa faktem, że będzie chodzić ze mną do szkoły. I że pozna nowych facetów. Powodzenia Aniu, bo u nas w szkole wszyscy przystojni i w miarę mądrzy są zajęci.
 Po tym jak zostałam brutalnie obudzona przez moją siostrę zrobiłam poranną toaletę i dwa razy przywaliłam rudej po głowie szczotką. 
 Podeszłam do szafy i chwilę myślałam co ubrać w pierwszy dzień szkoły. Na dworze było ciepło, więc w grę nie wchodził długie spodnie, a nawet getry. W końcu zdecydowałam się na krótkie, jeansowe spodenki i białą bluzkę ze specjalnie spuszczonymi ramiączkami. Włosy zostawiłam wyjątkowo rozpuszczone. 
Angelica wróciła do pracy, więc zrobiła nam rano pyszne śniadanie. Miło wrócić do starych nawyków.  
 Potem wzięłam mój plecak, ubrałam białe balerinki i wyszłam z Anią z domu. Wyglądała wyjątkowo ładnie. Miała na sobie brązowe krótkie spodenki na szelkach ze wzorem kwiatów, pod tym szarą koszulkę, a włosy związane w dwa warkocze. Chyba przygotowywała się na polowanie...
 Gdy dojechałyśmy do szkoły od razu poszłyśmy po grafik zanim przyszła Punzie. Miałam więcej godzin niż w zeszłym roku z powodu klasy przed maturalnej. Ugh... Miałam na ósmą, więc nie mogłam oprowadzić siostry po szkole. Wróciłyśmy jednak przed wejście, aby poczekać na nasze przyjaciółki. 
 Ruda ciągle rozglądała się dookoła zachwycona. Byłam szczęśliwa, że jej się tu podobało. Wyglądała zupełnie inaczej niż ja pierwszego dnia. To w niej kochałam. Tą pozytywną energię. 
 Punzie i reszta przyszły przed lekcjami, ale chłopcy nie. Zastanawiałam się czy zrobią ten sam numer co w zeszłym roku. 
 W końcu zadzwonił dzwonek, więc poszłyśmy we własne strony. Znowu dziwnym trafem mieliśmy angielski. A może zawsze tak jest? 
Usiadłam przy oknie czekając na Jacka. Na pewno się spóźni.
 Pani Aniela weszła do klasy witając nas miłym głosem dopóki nie rozejrzała się po klasie. Westchnęła ciężko.
- Witam was wszystkich w kolejnym roku szkolnym. Ten będzie bardzo pracowity z uwagi na to, że za rok czeka was matura. I w tym roku... - nie dokończyła, bo drzwi od klasy otworzyły się szeroko. Oczywiście stała w nich ta trójka kretynów.  Nauczycielka popatrzyła na nich wyjątkowo zirytowana,
- Czyli jednak? - oparła ręce na biodra. Chłopcy zachichotali.
- Przecież mówiliśmy - powiedział Jack wzruszając ramionami, ale nie tracąc z twarzy swojego głupiego uśmiechu. Pani Anita westchnęła zrezygnowana i ruchem ręki pokazała, aby usiedli.
 Jack popatrzył się na mnie. W jego oczach zauważyłam rozbawienie i coś czego nie potrafiłam określić. Ruszył w moją stronę i całkowicie wyluzowany opadł na krzesło.
- Dobrze, na czym to ja... A! Chciałam powiedzieć, że w tym roku dojdzie do nas nowa uczennica - rozpromieniła się, ale od razu spochmurniała - I prosiłabym, żebyście byli dla niej mili i wyrozumiali.
 To mnie zdziwiło. Ciekawe kim była, że pani tak zareagowała... Jak na razie nie widziałam nikogo nowego.
 Lekcja szybko minęła. Nic ciekawego się nie działo. Nawet nie odzywałam się do Jacka. Nie pokłóciliśmy się, ale po powrocie z Norwegii coś się stało. Wydaje mi się, że po prostu za dużo prawdy się dowiedzieliśmy.
 Gdy zadzwonił dzwonek wrzuciłam książki do torby i wyszłam z ławki. Czułam wzrok Jacka na sobie, ale się nie odwróciłam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nie dlatego, że miałam taki kaprys. Przypomniało mi się Arendelle.
 Powlokłam się do mojej szafki zostawiając tam książki do angielskiego, ponieważ  nie było zadania. Nagle usłyszałam bardzo znani mi głos, który na szczęście nie był kierowany do mnie. Odwróciłam zaciekawiona głowę. Brunetka o czarnych jak węgiel oczach patrzyła z przewagą na dziewczynę przed nią. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. Była niska, najwyżej 155 cm. I strasznie chuda, ale nie tak jak dziewczyny się teraz odchudzają. Było widać wystające kości z praktycznie każdej części ciała. Miała na sobie żółtą bluzkę z przebłyskami różu i pomarańczową spódniczkę. Zdecydowanie nie wyglądała na osiemnaście, a najwyżej na piętnaście. Co mnie najbardziej zaskoczyło to brak jakichkolwiek włosów na głowie i długa, półprzeźroczysta rurka ciągnąca się za uszami. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałam jej twarzy. Moją uwagę przykuła też butla na kółkach, którą za sobą ciągnęła. Czy ona?...
 Sławne trio miały na swoich twarzach kpiące uśmieszki. Drwiły z niej, widziałam to na odległość. 
 Zamknęłam szafkę i podeszłam bliżej, aby przysłuchać się rozmowie. Gotowało się we mnie. Nagle ten przeklęty demon popchnął tą biedną dziewczynę. Nie wytrzymałam.
- Hej! Zostawcie ją! - wrzasnęłam, gdy nie mogłam już na to patrzeć.
- Czego Snow? Wracaj do siebie, to nie twoja sprawa  - warknęła do mnie brunetka. Widziałam tą chęć mordu w jej oczach teraz już skupioną na mnie. Pamiętała dokładnie to co zaszło w jaskini i jestem pewna, że gdybyśmy nie były w szkole rzuciłaby się na mnie. Ale nie mogła tego zrobić przy ludziach. Na całe szczęście...
- Może  nie moja, ale wyżywanie się na innych za to, że coś ci nie wyszło nie jest fajne - powiedziałam stając po prawej od nowej. Spojrzała na mnie w szoku, ale nie skupiłam się na jej twarzy. Byłam skupiona na Madison.
- Znalazła się bohaterka - wysyczała te słowa w taki sposób, że miałam wrażenie, że z pluje zaraz we mnie jadem. 
- Nie jestem bohaterką, ale nie lubię jak ktoś znęca się nad innymi. I myślę, że twój brat podzieliłby moje zdanie - założyłam ręce na piersi. Nie powiedziałam tego, dlatego że tak myślałam. Chciałam trafić w jej słaby punkt i najwyraźniej mi się to udało, bo na jej twarzy wykwitną rumieniec. Wyglądała jakby miała mi przywalić, ale nawet się nie odezwała. Zauważyłam, że robię coraz bardziej pyskata i nie wiedziałam czym było to spowodowane. 
- A widzisz? Już nie jesteś taka cwana... Choć za mną! Z nimi nie warto się kłócić - wzięłam nową za rękę i poszłam z nią jak najdalej od nich. Zatrzymałam się gdy przeszłyśmy w inny korytarz. W końcu mogłam się jej przyjrzeć. Miała okrągła twarz jak u dziecka, naprawdę delikatne piegi i malutki nos. I ogromne oczy jak u lalki. Kolejne zaskoczenie. Jedno jej oko było zielone, a drugie złote podchodzące pod brąz. 
 Mimo iż wyglądała jak lalka była niezwykła. I bardzo dobrze wiedziałam,  że choruje albo raczej zwalcza chorobę. Nie rozumiem tylko, dlaczego zaczęła chodzić tu do szkoły. Takie osoby chyba nie powinny tego robić.
- Nic ci nie jest? - zapytałam z troską. Uśmiechnęła się rozpromieniona.
- Nie. Ale jestem ci wdzięczna za ratunek - oparła chichocząc. Jej głos był słaby, ale rozbawiony. 
- Nie ma za co - powiedziałam odwzajemniając uśmiech - Ale naprawdę nie radzę się z nimi trzymać. Są...
- Zauważyłam. Są naprawdę niemiłe, ale w sumie jak reszta osób. Tak szczerze to jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam - oparła nie tracąc humoru. 
- Pewnie chodzisz do naszej klasy. Innych nowych osób nie widziałam - stwierdziłam przeczesując włosy ręką. W moim głosie jednak wyczułam zakłopotanie.
- Wiem, że nie wyglądam na osiemnaście lat, ale tyle mam - powiedziała po chwili rozumiejąc moje niezdecydowanie. Pokiwałam głową.
- To chodź za mną! Właśnie mamy biologię, więc trzeba podejść pod salę - tym razem to ona pokiwała głową. Nie rozumiałam, dlaczego niby ludzie jej nie lubili, była cudowna. Może to przez niecodzienny wygląd...
 Gdy doszłyśmy pod klasę podeszłą do mnie Amy. Widząc dziewczynę uniosła brew do góry.
- Elsa? Kto to jest? - zapytała po chwili brunetka.
- To jest... Chwila! Nawet się nie zapytałam jak masz na imię!
- Jestem Alice... - odparła cicho. Uśmiechnęłam się ciepło, żeby dodać jej otuchy.
- Tak, więc to jest Alice. Pani mówiła, że będzie nowa i to właśnie ona - wytłumaczyłam. Patrzyła się chwilę na nią, ale później sama się uśmiechnęła.
- Miło cię poznać! Jestem Amy - podeszła do niej bliżej. 
 Od razu potem zadzwonił dzwonek, więc weszłyśmy do klasy. Wiedziałam, że nie ma z kim usiąść, więc usadowiłam się obok. Wyglądała na zdziwioną, ale po chwili się uśmiechnęła.
 Zauważyłam Jacka wchodzącego do klasy. Gdy zobaczył zajęte miejsce obok mnie uniósł zdziwiony brew, a po chwili spochmurniał. Nie lubiłam, gdy robił taką minę, więc odwróciłam wzrok. To, że usiadłam z kimś innym nic nie znaczy, nie? Nie chciałam, żeby czuła się samotna...
 Lekcja dłużyła mi się strasznie. Tak samo jak wszystkie pozostałe. Jack patrzył się na Alice podejrzanie. Jakby był zazdrosny. Ja po prostu nie chciałam jej zostawiać. Wiem jak musiała się czuć, odrzucona. Tak samo jak ja. Poza tym wyglądała jak porcelanowa lalka. Miałam wrażenie, że gdyby upadła z dwóch metrów potłukła by się jak szkło.
 Na jednej z przerw zauważyłam moją siostrę w towarzystwie jakiegoś blondyna. Miałam niemiłosierne wrażenie, że go skądś znam. Prawdopodobnie oprowadzał Anię. Ich miny nie wskazywały na to, że nie są zbytnie zadowoleni ze swojej obecności. Pierwszy raz widziałam ją z takim nastawieniem.
 Gdy lekcje się skończyły Alice pojechała do domu. Ja również miałam ruszać, ale poczułam rękę na nadgarstku, gdy wychodziłam ze szkoły. Pomyślałabym, że to Ania dopóki chłód nie rozszedł się po moim ciele.
- Mam wrażenie czy mnie unikasz? - szepnął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie. Białowłosy patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Poczułam ciepło na policzkach.
- Co? Ja? Nie... Ja po prostu - nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak mnie łapie za ramiona. Odsunął mnie na bok, ponieważ torowałam przejście.
- Ty co? - uniósł brew do góry - Mam być zazdrosny o twoją nową przyjaciółkę?
- Oczywiście, że nie! Ja po prostu nie mogłam jej zostawić. Wiem jak się czuła - wyjaśniłam spuszczając wzrok. Miałam wrażenie, że chciał coś jeszcze dodać, ale wtedy przybiegła Punzie z bananem na ustach.
- Macie czas? - zapytała podekscytowana. Pokiwałam głową.
- Bo stwierdziliśmy, że póki jest ciepło to możemy się przejść na plażę! Bo wiecie... W wakacje nam to jakoś nie wyszło - przeczesała swoje złote włosy ręką. To prawda. Nasze wakacje były tak rozjechane, że nie było szans się razem spotkać. 
- Dobry pomysł - odparł po chwili Jack uśmiechając się od ucha do ucha - Zakładam, że macie jakąś niespodziankę na dodatek, prawda?
- Możliwe - zaśmiała się złotowłosa - A ty? Idziesz?
- Okej - odparłam po chwili myślenia. Nie lubiłam plaży z powodu wody i faktu, że ludzie się gapią kiedy jestem w stroju kąpielowym...
- Super! - ucieszyła się i pożegnała biegnąc do chłopaka. 
 Jack ponownie już otwierał usta, ale wtedy przybiegła Ania.
- I jak było w szkole? - zapytałam z ciepłym uśmiechem.
- Super! Wszystko opowiem ci w domu - po chwili zauważyła niebieskookiego - Cześć Jack!
- Cześć - mruknął zirytowany choć ruda tego nie zauważyła.
- To my idziemy - powiedziała nie dając mi dojść do słowa. Zaprowadziła mnie do samochodu. Nawet nie zdążyłam się pożegnać.
 Gdy wróciłyśmy do domu od razu usiadłyśmy na kanapie. Anka jest bardzo gadatliwą osobą, więc wiedziałam, że zajmie nam to dużo czasu.
- Zacznijmy od mojej klasy - klasnęła o kolana w geście przygotowawczym - Jest super! Siedzę z Vandelopą przed Hero i Allanem i za bliźniaczkami. Zauważyłam, że wasza szkoła jest ich pełna! - czasami zastanawiałam się po co ona mi to mówi... W sensie ustawienie ławek. 
- Kolejne bliźniaczki? - uniosłam brew do góry. Pokiwała głową.
- Nazywają się April i Rose. Na szczęście da się je rozpoznać. Jedna jest ruda, a druga blondynka - odparła gładząc się po włosach.
- Widziałam cię jak szłaś z jakimś chłopakiem. Skądś go kojarzę, ale nie pamiętam jak się nazywa...
- Kristoff - wykrztusiła nerwowo. 
- No właśnie! Był w zeszłym roku na Bożym Narodzeniu, prawda? Chwila... Poprztykaliście się o coś?
- Powiedzmy, że trochę mnie wkurzył - odwróciła wzrok.
- Rozumiem, że mam nie pytać - westchnęłam ciężko widząc minę siostry. Uśmiechnęła się leniwie.
- Yhm - mruknęła.
 Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę na obiedzie, ale później obie poszłyśmy do swoich pokoi. Oczywiście już w pierwszy dzień  musieli nam zadać pracę domową, więc zrobiłam ją jak najszybciej jak potrafiłam. Potem położyłam się na łóżku brzuchem do góry. Leżałam bezczynnie nawet za bardzo nie myśląc. 
 Nagle zaczęłam śpiewać piosenkę, którą ułożyłam razem z Violence. Przypomniało mi się co kiedyś znalazłam w torbie dziewczyny. Miałam nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia. Może dlatego wtedy Maks zabrał dziewczynę na stronę? 
 Moje myślenie oraz śpiewanie przerwał dźwięk otwieranego okna. Oparłam się na łokciach, aby zobaczyć co się dzieje. Gdy zobaczyłam białowłosego w nim podskoczyłam przerażona i od razu do niego podbiegłam.
- Czy ty chcesz żebym dostała zawału! - wrzasnęłam machając bezmyślnie rękami. Zaśmiał się na moje zdenerwowanie.
- Oczywiście, że nie. Nie moja wina, że jesteś taka strachliwa - uśmiechnął się łobuzersko tylko mnie prowokując. Niestety nie dałam mu tej satysfakcji.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam siadając na łóżku.
- Jak minął ci dzień w szkole? - rozwalił się na krześle przy biurku. Zwątpiłam w niego.
- Serio? Czy to naprawdę twój prawdziwy powód? - założyłam ręce na piersi. Poczułam jak wiatr owiewa moją twarz. Powinnam zamknąć okno.
- Nie mogę już spytać o to swojej dziewczyny?
- Jakoś nie wierzę, że po to wparowałeś do mojego pokoju przez okno - mruknęłam. Podszedł do mnie opierając ręce po obu stronach moich bioder. Przełknęłam ślinę. Trochę przestraszyłam się wyrazu jego twarzy.
- Czy ty jesteś o coś na mnie zła? - uniósł brew o góry.
- N-Nie - zająknęłam się. Zbliżył się jeszcze trochę. Nasze twarzy dzieliły centymetry. 
- To dlaczego jesteś taka nie miła? - przybliżył się bliżej przez co ja się odchyliłam.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak - mruknął nad moją twarzą, gdy już leżałam na plecach. Moje policzki płonęły - Jeżeli coś powiedziałem źle to przepraszam, ale nic takiego sobie nie przypominam.
- Bo nic złego nie powiedziałeś...
- Więc o co chodzi? Okres masz? 
Miałam ochotę go trzasnąć.
- Ciągle myślisz o nieudanych wakacjach? - zapytał odsuwając moje włosy od szyi. Przejechał kciukiem w miejscu, w którym były kiedyś zatopione zęby. Nie było tam żadnego śladu, ani nawet to nie bolało jednak przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam zawstydzona wzrok. 
- Trochę. Nie mogę o tym zapomnieć... Martwi i jednocześnie cieszy to, że nie spotkaliśmy od tamtego czasu Mroka.
- Rozumiem, ale nie musisz się na mnie wyżywać - zaśmiał się cicho. 
- Przepraszam - odparłam smutno patrząc mu głęboko w oczy, w których widziałam rozbawienie.
- Wiesz... Zawsze możesz mi to wynagrodzić - poruszył znacząco brwiami. Wybałuszyłam oczy. Poczułam jak robię się czerwona na twarzy.
- W twoich snach - burknęłam mrużąc oczy, ale z uśmiechem na ustach.
- Wystarczy mi buziak - jasne. Z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Nienawidzę cię.
- Ja wiem, że mnie kochasz - zachichotał i musnął moje usta swoimi. Mimowolnie je lekko otworzyłam przez co pogłębił pocałunek. Gdy się odsunął miał na twarzy leniwy uśmiech. Wstał dając mi normalnie usiąść. 
- Chciałem jeszcze o czymś porozmawiać. O twojej nowej koleżance.
- Co z nią? Zazdrosny jesteś, bo usiadłam z nią, a nie z tobą? - uniosłam zdziwiona brew do góry.
- Nie... No, może trochę - zaśmiał się, ale od razu spoważniał - Po prostu nie przywiązuj się do niej za bardzo. Nie zakazuje ci się z nią przyjaźnić, ale... Nie chce żebyś później cierpiała - powiedział i nic już nie dodając odleciał. Ta po prostu.
 Zapowiada się bardzo dobry rok szkolny...







Witam ^^
Od razu mówię, że ten post miał się pojawić wcześniej, ale miałam z historii średnią 4.47, więc musiałam się pouczyć, aby to poprawić ;-; No bo wiecie, koniec roku i te sprawy.
Z góry przepraszam jeżeli ten rozdział był... Dziwny, ale przeczytałam właśnie 2 książki z serii "Lux" i tak jakoś udzieliła mi się pyskata Katy xd Poza tym mam wrażenie, że to trochę wszystko wyszło sztucznie, ale ja tak mam. Ciekawa jestem w ogóle po co to pisze jak i tak mnie nikt nie słucha xd
I doszły nowe postacie, yay! Takie jak na przykład Alice, która ma raka płuc i naprawdę nie pytajcie skąd mi się to wzięło... I postacie za niedługo pojawią się w zakładce bohaterowie. I nie wiem, dlaczego, ale nigdzie nie mogłam znaleźć zdjęcia odpowiedniego dla Alice. Naprawdę ciekawe dlaczego :P Więc byłam zmuszona sama ją narysować ;-; Ale w sumie nie wyszło tak źle, bo to moje 3 próba, bo dwa razy mnie wywaliło z kompa >.< (Druga była najlepsza ;-;) Ale mam nadzieję, że się wam spodoba xd
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***