niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział #38 "Przecież jesteśmy rodzeństwem!"

 Światło dnia przebiło się przez zasłony w pokoju dziewczyny. Zmarszczyła nos mrucząc pod nosem, że jeszcze pięć minut. Po chwili zorientowała ie, że coś jest nie tak. Podniosła powoli głowę i rozejrzała się po pokoju. Było jakoś za spokojnie. Odblokowała wyświetlacz i jej oczom ukazała się godzina, której nawet sobie nie wyobrażała. Szybko zerwała się z łóżka i zaczęła doprowadzać siebie do normalnego stanu. Nie wiedziała jakim cudem mogła tak zaspać. Nawet gdyby zasnęła to ktoś by ją na 100% obudził. Jak nie Ania to Angelica lub szofer. Ale nikt tego nie zrobił. Wydawało to się jej mocno podejrzane. Przecież wszyscy byli w domu, a przynajmniej się jej tak wydawało. Kiedy wybiegła z pokoju do kuchni, aby okrzyczeć wszystkich, że jej nie obudzili stanęła jak wryta. Dom był pusty, a co dziwniejsze wszystkie zakamarki były idealnie wyczyszczone.
- Halo? - powiedziała cichym głosem jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę nikogo nie ma. Po chwili wzruszyła ramionami i wybiegła z domu, aby pojechać do szkoły, ale kolejnym zaskoczeniem było brak szofera. Zawsze na nią czekał, a teraz co? Zrobił sobie wolne? Wydawało się to jej coraz bardziej podejrzane. Nie pozostało jej nic innego jak pójść na nogach. 
 Po jakimś czasie przebiegł obok niej czarny kot.
- Nie wierzę w takie rzeczy, ale rzeczywiście ten dzień nie zapowiada się najlepiej - westchnęła idąc dalej. 
 Po jakimś czasie dotarła do szkoły. Gdy już miała wejść do klasy zadzwonił dzwonek. Nauczyciel wychodząc z klasy zobaczył ją trochę zdziwiony, ale i zły.
- Nie spodziewałbym się tego po tobie - odparł.
- Nie, nie! Ja nie byłam na wagarach, po prostu zaspałam - próbowała się ratować. Popatrzył się na nią pustym wzrokiem i odszedł udając się do pokoju nauczycielskiego. Westchnęła zrezygnowana i udałą się do innej sali, gdzie miały odbyć się następne zajęcia. Idąc do niej zastanawiała się, gdzie jest Jack. Nigdzie go nie widziała, a on na pewno by już ją zauważył. Po chwili poczuła rękę na ramieniu przez co lekko się wzdrygnęła. Odwróciła głowę i zobaczyła Punzie.
- Czemu się spóźniłaś? - zapytała zatroskana - Wszystko w porządku?
- Tak, tak... Po prostu zaspałam - odparła chowając za ucho kosmyk włosów, który ostatnio strasznie ją denerwował.
- Ania cię nie obudziła? - zapytała zdziwiona.
- Też mnie to zdziwiło, ale nie - odparła opierają się o ścianę blisko klasy. Za nimi doszła reszta dziewczyn. Chłopaki tak jakoś zniknęli. Elsa przyjrzała się każdej po kolei.
- Dlaczego się tak denerwujesz? - zapytała niebieskooka brunetkę. Amy podniosła na nią wzrok.
- Bo za miesiąc mamy kwalifikację do konkursu, a ja nie potrafię zapamiętać nut do jednej piosenki! - zawyła sfrustrowana - Zresztą nie tylko ja! Lunie mylą się chwyty, Mike nie trafia, w niektóre dźwięki, Maks nie potrafi nauczyć się tekstu jednej z piosenek, a Tim ciągle gubi się w tekście albo gubi kostkę do gry czy kapodaster!* Tylko Violence wszystko pamięta i się nie gubi - powiedziała wszytko na jednym wdechu po czym spojrzała wielkimi oczyma na wokalistkę.
- Oj, nie przesadzaj! Mi też czasami coś nie wyjdzie... - odparła uśmiechając się nerwowo.
- No właśnie nie! Jak ty to robisz? - zapytała z dziecięcą miną. Blondynka chyba jako jedyna zauważyła w oczach dziewczyny dziwny blask jakby nie mogła czegoś powiedzieć albo jakby się bała. Elsa przechyliła lekko zdziwioną głowę. Czego mogła się bać? Po chwili jej twarz nabrała kolorów i zaczęła się śmiać.
- To tajemnica - uśmiechnęła się głaszcząc brunetkę po głowie - Trzeba po prostu dużo ćwiczyć...
- Amy... Znowu ci się włączył mod dzieciaka - chrząknęła Luna, gdy niebieskooka zaczęła tulić się do Violence.
- Ale czy ona nie jest teraz słodsza? - zapytała krótkowłosa tuląc bardziej dziewczynę. Po tych słowach wszystkie się zaśmiały. 
 Gdy zbliżał się koniec przerwy chłopcy przyszli do dziewczyn. Elsa jednak nie zauważyła wśród nich Jacka.
- A gdzie Jack? - zapytała po chwili.
- Nie ma go dzisiaj - odpowiedzieli. Elsa westchnęła z jednocześnie ulgą i troską. Stwierdziła, że musiał mieć patrol na biegunie albo wyruszył na kolejną misję. Coraz częściej to robił chociaż ona nie miała pojęcia co na nich robi. Za każdym razem, gdy chciała się go o to spytać albo zapominała albo sytuacja nie była do tego adekwatna. 
 W końcu zadzwonił dzwonek, więc weszli do sali i usiedli w ławkach. Lekcja nie była zbyt ciekawa. Taka jak zawsze. Nagle do klasy wszedł wysoki blondyn o brązowych oczach.
- Przepraszam. Mogę zająć chwilę? - zapytał nieśmiało. Nauczyciel kiwnął głową, a uczeń wyszedł na środek.
- Chciałem ogłosić, że na czwartej odbędzie się apel i wszyscy uczniowie powinni się znaleźć przy podium. Jakiekolwiek testy na tej lekcji odwołane - powiedział i wyszedł. Większość osób westchnęła z zadowolenia, ponieważ na tej lekcji miała być kartkówka z matematyki.
 I tak minęło wszystko aż do czwartej lekcji. Wszyscy uczniowie zebrali się na apelu. Elsie udało się usiąść w gronie swoich przyjaciół. 
 Na podium wszedł dyrektor. Tak naprawdę Elsa nigdy go z bliska nie widziała. Słyszała o nim dużo, ale jakoś nie było okazji go zobaczyć z takiej odległości. Był nieco pulchny, miał ostatnie strzępki cienkich, czarnych włosów, zmarszczki na czole, duży nos, a na nim okulary pod, którymi kryły się złote oczy. W tym momencie sobie coś uświadomiła. Wiedziała, że to nie jest jej prawdziwy ojciec, ale spodziewała się, że będzie to zahipnotyzowany człowiek, a nie... Koszmar. Blondynka rozejrzała się po sali. W jej kącie zauważyła Madison, Jinx i Nicki. Wszystkie patrzyły się w stronę dyrektora. Nagle brunetka spojrzała się na dziewczynę. Zawsze, gdy się spotykały Madison miała minę jakby miała zaraz zabić Elsę. Tym razem było nieco inaczej. W jej oczach niebieskooka dalej widziała przebłyski czerwieni i chęci mordu, ale na jej twarzy wykwitnął ogromny uśmiech. Wyglądała wtedy jakby wiedziała, że Elsa za niedługo zginie z jej rąk. Dziewczyna wzdrygnęła się i jak najszybciej odwróciła wzrok. 
 Dyrektor już zdążył w tym czasie przemówić pierwszy temat. Na drugim się bardziej skupiła.
- Jak wiecie zbliża się koniec, a z końcem roku nowy samorząd - mówił - Od dzisiaj do końca maja uczniowie mogą zgłaszać się do samorządu. Ze wszystkich inni uczniowie wybiorą pięciu. 14 czerwca odbędą się propozycje uczniów i ich obietnicę, a po nich wybory. Wyniki będą ogłoszone na nowy rok szkolny. Uczniowie mogą się zgłaszać tylko z drugich, tych, którzy będą zaczynali trzeci rok i trzecie, które... - dalej już nie słuchała. Nigdy nie chciała zostać w samorządzie, więc uznała, że apel jest nie ważny.
 Przez kolejne lekcje nic się nie działo. Totalna rutyna.
 Gdy blondynka chciała już wychodzić ze szkoły z sali muzycznej usłyszała dźwięk fortepianu. Zaciekawiona podeszła do sali i ujrzała Violence siedzącą samą przy instrumencie. W kółko wałkowała ten sam tekst. Od czasu do czasu śpiewała pod nosem. W pewnym momencie walnęła głową o klawisze. Blondynka wzdrygnęła się lekko strasznymi dźwiękami jakie wydał instrument.
- Cześć Elsa - odpowiedziała załamana podnosząc powoli głowę.
- Widziałaś mnie? - zapytała wchodząc do klasy.
- Słyszałam - odparła poprawiając nuty.
- Masz dobry słuch - westchnęła cicho podchodząc do dziewczyny - Co grasz?
- Próbuję wymyślić nową piosenkę, ale mi nie idzie - wytłumaczyła układając palce na klawiszach.
- Zagrasz mi? - zapytała. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i zaczęła grać melodię.  Nie była to wesoła piosenka. Była smutna i dołująca, ale trafiała do serca i nie była za długa. Po chwili skończyła grać.
- Wow - wydusiła z siebie - Jak się nazywa?
- "Human", ale nie potrafię za cholerę wymyślić tekstu! Mam cały refren i połowę zwrotki - jęknęła sfrustrowana.
- Zaśpiewasz i zagrasz refren i początek? - zapytała ponownie. Fioletowooka kiwnęła głową i zaczęła grać refren.

But I’m only human
And I bleed when I fall down
I’m only human
And I crash and I break down
Your words in my head, knifes in my heart
You build me up and then I fall apart
'Cause I’m only human...**

Zaśpiewała. Potem wróciła do początku zwrotki.

I can hold my breath
I can bite my tongue
I can stay awake for days 
If that’s what you want
Be your number one


Po tym fragmencie walnęła wściekła w klawisze.
- Właśnie nie wiem co mam dalej śpiewać!
- Mogę spróbować? 
- Huh? - zdziwiła się - Umiesz grać na fortepianie?
- Uczyłam się w dzieciństwie - uśmiechnęła się nieśmiało. 
- Jasne! - odwzajemniła uśmiech. Krótkowłosa zeszła z krzesełka i jej miejsce zastąpiła Elsa. Popatrzyła się przez chwilę na nuty, a potem zaczęła grać. Podobała się jej ta melodia. łatwo ją przyswoiła. Potem jakoś samoistnie zaczęła śpiewać. 

I can hold my breath
I can bite my tongue
I can stay awake for days 
If that’s what you want
Be your number one
I can fake a smile
I can force a laugh
I can dance and play the part 
If that’s what you ask
Give you all I am


Ostatnich pięciu zdań nie było na kart
ce. Sama z siebie to zaśpiewała nawet nie zupełnie świadomie.
- To było COŚ! - wrzasnęła rozmarzona Violence - Pięknie śpiewasz! A uwierz, że mam do tego ucho. I ten tekst! Muszę go zapisać! - powiedziała biorąc kartkę i pisząc to co Elsa wymyśliła.
- Czekaj! To jest twoja piosenka i nie chcę się wtrącać - próbowała zatrzymać dziewczynę.
- Elso... Pozwól mi to zapisać. Nic lepszego nie wymyślę. Nie znam się aż tak na ludzkich emocjach - powiedziała błągającym głosem. Na ostatnie słowa Elsę zamurowało. Patrzyła się lekko przestraszonym wzrokiem na krótkowłosą.
- Nie to miałam na myśli! - wrzasnęła zestresowana - Chodziło mi, że jestem dzieckiem szczęścia i nigdy nie odczuwałam takich emocji! Nie myśl sobie, że jestem jakimś alienem - powiedziała zdenerwowana na jednym wdechu. 
- Jasne - odpowiedziała dalej zszokowana. I tak i tak brzmiało to trochę dziwnie.
- Violence! - usłyszały wrzask chłopaka. W wejściu stał Maks. Nie dało się w tym momencie określić jego emocji. Wszystko i nic odczuwało się od niego. Podszedł do fioletowookiej łapiąc ją za rękę i wyprowadzając z klasy.
- Pa Elsa! Wracaj do domu i nie czekaj na mnie! - wrzasnęła znikając za drzwiami. Blondynka postanowiła zastosować się do jej rad. Wróciła pośpiesznie do domu. Przy stole zauważyła Ankę zajadającą tosta odrabiając lekcję. To była jej szansa.
- Anka! - wrzasnęła na pół domu podchodząc do niej wściekła.
- Dzień dobry siostrzyczko. Zły humor po szkole? - zapytała dalej zajadając tosta. W tym momencie odczuła wielką potrzebę żeby jej przywalić.
- Dlaczego mnie rano nie obudziłaś?! - zawyła zła. Ruda zrobiła zdziwioną minę.
- Jak miałam cię obudzić, gdy cię już nie było? - zapytała odkładając na chwilę jedzenie. Teraz to Elsa miała zdziwioną minę.
- Jak to mnie nie było?
- No... Dzień przed powiedziałaś, że idziesz dzisiaj wcześniej do szkoły i mam cię nie budzić, bo sama się obudzisz - wytłumaczyła siadając prosto - Gdy chciałam rano się upewnić, że na pewno wstałaś nie było cię już w domu.
Dziewczyna stała jak wryta z szeroko otwartymi ustami. Chciała jej wykrzyczeć prosto w twarz, że jak to jej nie było skoro się dzisiaj spóźniła i, że nic takiego nie mówiła, ale się powstrzymała. Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę drzwi.
- Idę na spacer - powiedziała krótko zatrzaskując za sobą drzwi. Musiała wyładować emocję. 
 Szła już dobre 10 minut, gdy zaczęło się ściemniać. Chciała już wracać, ale gdy się odwróciła zauważyła nie daleko siebie czarnego konia, koszmara. Zaczęła się cofać, ale zza siebie usłyszała kolejnego, a z jedynej drogi ucieczki kolejnego. Zaczęły ją wprowadzać w ślepy zaułek. Gdy dotknęła ściany uświadomiła sobie jedną głupią rzecz.
- Powinnam przestać tędy przechodzić - jęknęła. Ustawiła rękę gotowa do odstrzału, ale w tym momencie konie zniknęły tworząc ciemność dookoła. Mało co widziała. Po chwili usłyszała dobrze jej znany śmiech. Z mroku wyszło sławne trio. Każda dziewczyna była po przemianie.Na dobrą sprawę Elsa widziała je takie pierwszy raz [Przepraszam jeśli już je takie kiedyś widziała, ale ja się już pogubiłam ;-; dop, aut.] Madison miała czarne, długie włosy i czerwone oczy. Nad jej głową latało parę czarnych aureolek, miała obcisły czarny strój, a z pleców wyrastały jej ogromne ciemne skrzydła. Jinx miała zaplecione dwa długie warkocze, na sobie miała stanik z przyczepionymi nabojami, naszyjnik z nabojem, skórzane rękawiczki bez palców, krótkie spodenki, poniszczone glany i  tylko na jednej nodze skarpetkę. Na plecach miała jedną z jej zabawek. Wszystko było utrzymane w brązowo-różowych kolorach. Nicki miała rozpuszczone swoje czerwone włosy, nietypowy strój samuraja trochę przez nią zmieniony i w ręku katanę.
- Masz rację... Nie powinnaś tędy przechodzić - zaśmiała się czarnowłosa, a za nią reszta. W ciemności mrugnęła jej para czerwonych oczu świadczących o obecności pewnego chłopaka. 
- Czego chcecie ode mnie? - zapytała drżącym, ale zaciętym głosem.
- To bardzo proste... Oddaj mi kamień.
- Chyba śnisz - zmarszczyła brwi.
- W takim razie odbiorę ci go siłą - odparła powoli do niej podchodząc. Elsa chwyciła mocno kamień zawieszony na jej szyi. Nie miała zamiaru go oddawać. Gdy czarnowłosa była już stosunkowo blisko dziewczyny zatrzymała się z zszokowaną miną. Wszyscy patrzyli się zdziwieni na Jasona, który trzymał Madison za ramię zatrzymując ją tym samym.
- Dlaczego chcesz od razu używać przemocy? - zapytał patrząc się w oczy dziewczyny. Elsa rozchyliła lekko usta ze zdziwienia. On ją... Bronił?
- Jak to od razu? - powiedziała drżącym głosem - Przecież słyszałeś, że nie chciała po dobroci!
- Jakbyś do mnie tak powiedziała też by mnie to za bardzo nie przekonało - odparł chłodno nie spuszczając z jej wzroku. Rozszerzyły jej się oczy, a usta otwarły szeroko.
- Dlaczego ty jej bronisz? - szepnęła spuszczając głowę - Dlaczego ona?
Elsie w tym momencie opadły ręce. Co tu się dzieje?
- Elsa! - usłyszała dobrze jej znany. Po chwili była w objęciach białowłosego.
- Nic ci nie jest? - zapytał zatroskany.
- Nie - odpowiedziała patrząc się w jego oczy.
- Dlaczego ty jej bronisz? - zapytała ponownie - Dlaczego ona?! - wrzasnęła przez co wszyscy zwrócili wzrok w jej stronę.
- Mad... - czarnowłosy próbował coś powiedzieć, ale ciągle przerywała mu Madison.
- Dlaczego nie ja?! Zawsze były to inne dziewczyny tylko nie ja! Ja się pytam dlaczego?! Co ja ci takiego zrobiłam?! Dlaczego zawsze wybierasz kogoś poza mną?! A szczególnie dlaczego wybrałeś tą śmiertelniczkę?! Ona jest po dobrej stronie, nie po naszej!!! - z jej oczu zaczęły lecieć łzy.
- Mad... - spróbował jeszcze raz ale znowu mu przerwała.
- DLACZEGO MNIE NIE KOCHASZ?! - wrzasnęła łapiąc go za skrawek kurtki.
- Mad, posłuchaj... - zaczął już mówić, ale nagle Madison przywarła jej ustami do jego ust.
- SZEFOWO!!! - wrzasnęły przerażone. Natomiast Elsie i Jackowi opadły szczęki. Nie do końca wiedzieli co się tam odwalało. Blondynka patrzyła na to z bardzo dziwnym poczuciem.
 Przez pierwsze sekundy chłopak nie wiedział co się stało, ale po chwili złapał ją za ramiona i odepchnął od siebie.
- Mad - znowu powtórzył jej imię tym razem wścieklej, ale ona znowu go pocałowała i przywarła jak pijawka. I znowu złapał ją za ramiona tym razem mocniej i odepchnął.
- Madison! - warknął wściekły.
- Ale...- zaczęła smutnym głosem, ale tym razem to Jason jej przerwał, a nie ona mu.
- Przestań! Do jasnej cholery przecież jesteśmy rodzeństwem! 




*kapodaster - łatwo mówiąc cósiek, który pozwala na uzyskać wyższe dźwięki na gitarze lub po prostu ułatwia grę. To dla tych, którzy nie mają nic wspólnego z gitarą albo instrumentami ^^

**Human - Christina Perri

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział #37 "Postanowiłam, że się wykąpie w jeziorze"

 Do domu wróciła cała w skowronkach. Nie potrafiła pojąć co się stało, ale i tak czuła jakby miała wybuchnąć ze szczęścia. Jack wyznał jej miłość... Chciała się cieszyć tą chwilą wiecznie chociaż i tak czuła jakby ten dzień trwał nie skończoność.  
 Po chwili nachodziły ją myśli co dalej. Nie wiedziała jak zareagują na to jej przyjaciele oprócz pisku szczęścia. A tym bardziej jak zareaguje jej siostra. Ruda była od tego specjalistką, od zawsze jakiś chłopak się do niej napatoczył, a Elsa? Elsa nie. Po raz pierwszy w życiu miała kogoś takiego. Miała jednak na dzieję, że ta słodka osóbka jednak nie zacznie być zazdrosna, bo i tak spędza z nią mało czasu to co będzie teraz... 
 A propo siostry... Gdy wróciła do domu zsunęła się po drzwiach i patrzyła się w pustą przestrzeń rozmarzonym wzrokiem. Jej policzki były rozpalone do czerwoności, a w brzuchu czuła te sławne motyle. Do pokoju weszła zainteresowana i niczego nie świadoma Anka.
- Co ci jest? - spytała siostrę, która słysząc jej głos ocknęła się.
- Nic - powiedziała wstając z podłogi i zdejmując buty. Zielonooka zaczęła przypatrywać się jej namiętnie, a potem można powiedzieć pojawiła się mała żaróweczka nad jej głową. 
- Coś ty robiła z Jackiem? - zapytała idąc za nią. Dziewczyna zatrzymała się w drzwiach od kuchni. Obróciła delikatnie głowę w jej stronę i uśmiechnęła się nerwowo. Nie wiedziała jak jej to powiedzieć.
- Ee... A więc... No... Poszłam z nim do parku - zaczęła po chwili, ale Ania jej przetrwała.
- Całowałaś się z nim? - zapytała na wpół żartobliwie. Blondynka odwróciła wzrok uśmiechając się spięta, ale nic nie odpowiadając. Zielonooka patrzyła się na nią chwilę, ale im dłużej tym na jej twarzy pojawiał się jeszcze większy uśmiech.
- Moja siostra ma chłopaka!!! - wrzasnęła nagle rzucając się jej na szyję i mocno tuląc ze szczęścia.
- Anka... Dusisz mnie - powiedziała po chwili, gdy jej twarz zaczęła przybierać fioletowy kolor. Siostra puściła ją po czym chwyciła ją za ręce. 
- To cudownie!!! Nareszcie nadszedł ten czas, kiedy nie tylko ja mam chłopaka! - pisnęła ciągnąc ją do kuchni - To trzeba uczcić! Robimy mega wielką gorącą czekoladę z lodami! - stwierdziła wyjmują po kolei kolejne składniki.
- Myślałam, że lody je się po rozstaniu z chłopakiem - zachichotała pomagając rudej przygotowywać bombę kaloryczną. Obie się zaśmiały.


***

 W końcu majówka się skończyła. Przez resztę dni wolnych Elsa nie spotkała się z Jackiem, ponieważ musiał wyjechać na jakąś misję. 
 Jadąc do szkoły myślała głównie jak zareaguje reszta i czy w ogóle im to mówić. Ja raz nachodziły ją myśli, że nie powinno być jakoś źle, i że powinni ich zaakceptować bez problemu, ale z drugiej strony wiedziała jak reaguje na takie sytuacje, więc bała się, że zachowa się tak jak zwykle czyli nie będzie mogła nic powiedzieć. 
 Po dziecięciu minutach dojechała. Wyszła z samochodu na drżących nogach udając się do szkoły. Przed wejściem poczuła rękę na ramieniu. Odwróciła głowę i zobaczyła Jacka, która ciepło się uśmiechał. Odwzajemniła uśmiech.
- Witaj śnieżynko - przywitał się wprowadzając ją do szkoły. Poszli w stronę klasy rozmawiając po drodze. Nie śpieszyło im się, więc trochę im zajęło dojście.
- A jak im powiemy? - zapytała wchodząc po schodach do góry.
- Czy to jest aż tak duża tajemnica? - zaśmiał się.
- Nie, ale... 
- Sami się zorientują - stwierdził łapiąc ją w talii. Uśmiechnęła się.
 Gdy dotarli już do klasy zadzwonił dzwonek, więc nie mieli okazji porozmawiać z przyjaciółmi. Od razu usiedli razem w ławce i zajęli się lekcją.  
 Blondynka przez całą lekcję miała wrażenie, że wszyscy się na nią gapią. Potrząsnęła głową próbując się tym nie przejmować. 
 Po lekcji wszyscy udali się do następnej sali, w której mieli mieć zajęcia. Przed salą zaczęli rozmawiać. Opowiadali sobie co robili podczas wolnego. Jak byli na wsi, w domu i co głupiego wymyślili. Gdy przyszła kolej na Else powiedziała na początku o tym jak doiła krowę, a później przestała. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce i zaczęła się zastanawiać czy coś mówić. Wszyscy spojrzeli się na nią zaskoczeni. Jako jedyny Jack cicho zachichotał. Wyłapała to Punzie przez co zaczęła się mocno zastanawiać, ale po chwili się zorientowała. Wzięła Else za rękę, a za drugą Astrid, która była najbliżej, a Astrid Meridę itd. Przy sali zostali tylko chłopcy ze skołowanymi minami. 
 Długowłosa wzięła ją i inne dziewczyny w inny korytarz. Punzie spojrzała głęboko w oczy swojej kuzynki po czym uśmiechnęła się i pisnęła ze szczęścia.
- Gratulacje! - powiedziała przytulając Else. Dziewczyna uśmiechnęła się nerwowo, ale nic nie mówiła.
- O co chodzi? - zapytała lekko zdezorientowana Merida.
- No Elsa i Jack zaczęli ze sobą chodzić! - pisnęła uradowana. Dziewczyny popatrzyły się na nią zszokowane.
- To prawda? - zadały pytanie do blondynki. Zachichotała spięta i odwróciła wzrok. Po chwili poczuła jak wszystkie się do niej tulą i krzyczą ze szczęścia.
- Bez przesady... Czy to jest aż taki powód do radochy?
- Nie cieszysz się? - spytała zdezorientowana Violence. 
- Oczywiście, że się cieszę! Ale nie rozumiem czemu wy się tak cieszycie - odparła.
- Ostatnio zastanawiałyśmy się ile wam to jeszcze zajmie - zaśmiała się Amy.
- No dzięki - wymamrotała. Na jej słowa się zaśmiały. Gdy zadzwonił dzwonek wróciły do sali na plastykę.
 Przez resztę dnia nic się w sumie nie zmieniło. Dobrze to przyjęli i nastawienia nie zmienili w ogóle. Dogadywali się tak dobrze jak z przed kilku miesięcy. 
 W następne dni nie działo się nic ciekawego. Wszyscy starali się poprawiać oceny z powodu zbliżającego się końca roku. 
 Gdy weekend się zaczął Elsa pomyślała żeby jakoś spędzić czas z siostrą. Niby pojechała z nią na wieś, ale i tak w ciągu roku mało spędzały razem czasu. 
 Wymyśliła żeby pojechały razem do stadniny, aby pojeździć trochę konno. Dziewczyny bardzo się ucieszyła, więc w południe pojechały do jednej z lepszej stadnin. Było tam mnóstwo koni różnej maści. Od szarych do kasztanowych. Po całej stajni oprowadzała je bardzo miła kobieta o imieniu  Jane. Miała średniej długości, brązowe włosy zawiązane w wysokiego kucyka i piwne oczy. Była szczupła i dosyć wysoka. Na sobie miała zieloną koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami włożoną do czarnych, obcisłych spodni i brązowe, skórzane buty na konie. Po kolei przedstawiała konie, jakie są i jak się nazywają. Elsie najbardziej spodobała się klacz o imieniu Winter Dream, inaczej Windy [w tym momencie pozdrawiam Martynę xd dop. aut.]. Miała szare umaszczenie przechodzące w białe, czarną grzywę i ogon, oczy jak większość koni miała brązowe, jej pyszczek był w większości szary czasami przechodziły odcienie w brąz. Ance natomiast najbardziej przypadł koń o imieniu Dastan. Był w większości brązowy, jedynie przy kopytach i na pyszczku przechodził w czerń. Miał również czarną grzywę i ogon, a jego oczy był także brązowe. Dziewczyny wybrały te konie, które im się najbardziej spodobały i wyszły na ujeżdżalnię. Obie sobie świetnie radził chociaż od czasu do czasu przy Ani musiała znaleźć się Jane by pomóc jej, w niektórych kwestiach. Elsie po paru prośbach udało się namówić Jane, aby sama pojechała w teren (oczywiście nie za daleko). Wyjechała z ujeżdżalni i pokierowała się w stronę lasu. Galopowała pomiędzy drzewami, czasami przeskakiwała przez drzewa, które się  obaliły, ale w większości próbowała je omijać. W pewnym momencie obraz zaczął się zmieniać. Zamiast blado różowych kwiatów pojawiał się śnieg i brązowe liście na gałęziach. Pogoda się zmieniała w śnieżną, ale słoneczną. Był to ułamki sekundy, które zmieniały się w dłuższą chwilę. Wiedziała, że to kolejne wspomnienie. Takie jak na balu czy w snach. Nie chciała spłoszyć zwierzęcia, więc nie zwracała aż tak dużej uwagi. Gdy znowu pojawił się kawałek wspomnienia zauważyła, że ona i jej klacz też się zmienia. Zamiast czarnych bryczesów i niebieskiej koszulki widziała brązową szatę i zwykłe balerinki przy czym nie czuła swojego toczka na głowie. Zamiast Winter Dream pojawiał się koń bardzo podobny do tego co wybrała Ania. Nagle usłyszała jak ktoś woła jej imię. Gwałtownie się zatrzymała tak samo i wspomnienie. Było tylko ono, a rzeczywistość poszła na drugi plan. Znowu usłyszała swoje imię. Zeszła z konia i przywiązała go do drzewa, aby nie uciekł. I znowu ktoś zawołał jej imię. Zaczęła biec w stronę gdzie słyszała głos. Gdy znowu osoba zawołała poczuła jakby znała tą osobę. Głos należał na pewno do małej dziewczynki. Nagle wbiegła na polane z małym jeziorkiem. Znała to miejsce. Śniło jej się. Było to jej pierwsze wspomnienie. Była tylko jedna różnica... Wtedy ona była obserwatorem. Teraz jest świadkiem. Jest tą samą dziewczyną, która wybiegła z lasu. Tą, która weszła na targ. Tą, o którą ciągle się pytała. 
 Patrzyła się na siostrę Jacka wielkimi oczami. Nie wiedziała czy ma do niej podejść czy stać jak wryta. Postanowiła jednak do niej podejść. Ruszyła w jej stronę. Gdy  weszła na zamrożone jezioro poczuła jak lód się pod nią łamię. Wpadła do wody. 
Co ją zdziwiło to, że woda nie była zimna, a przyjemnie ciepła. Wypłynęła na powierzchnie nie czując dookoła siebie kawałków lodu. Kaszlnęła parę razy po czym otworzyła oczy. Wspomnienie się skończyło. Była w jeziorze, ale nie podczas zimy. Na szczęście nikogo tam nie było, więc nikt nie zobaczył jak wpada do wody. Ze strony obserwatorów mogło to wyglądać dziwnie. 
 Wyszła z jeziora i poszła w stronę klaczy. Wsiadła na nią i jak najszybciej udała się w stronę ujeżdżalni. Nawet nie zauważyła jak już zsiadła ze zwierzęcia i Jane i Ania pytają ją co się stało.
- Dlaczego jesteś cała mokra? - zapytała zaniepokojona instruktorka.
- Postanowiłam, że się wykąpie w jeziorze - zaśmiała się zdejmując toczek. 
- A poważnie? - powiedziała Anka kładąc ręce na biodrach.
- O jeju... Zeszłam z Windy, bo zauważyłam jezioro. Chciałam się jemu przyjrzeć, ale wracając potknęłam się i do niego wpadłam... Proste? - wymyśliła na poczekaniu. Nie mogła im powiedzieć, że zobaczyła zamrożone jezioro, a na nim płaczące dziecko.
- Dobra, niech ci będzie. Wracajcie już, bo jeszcze się przeziębisz - stwierdziła Jane. Dziewczyny pożegnały się z brunetkę i wróciły do domu. Resztę weekendu spędziły w domu. 
 Poniedziałek nie był innym dniem niż wszystkie. Jedyne co to Elsa po lekcjach chciała powiedzieć Jackowi o jej wspomnieniu. I tak zrobiła. Po lekcjach wychodząc ze szkoły złapała białowłosego za rękę i wyprowadziła przed szkołę.
- Ej! - zaśmiał się ledwo nadążając za blondynką - Coś się stało?
- Miałam wspomnienie - powiedziała prosto z mostu idąc drogą do domu.
- Aha... A co widziałaś? - uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Mówiłam ci, że pojechałam na konie z Anką, nie? Kiedy ona była na ujeżdżalni ja pojechałam w teren...
- A później wpadłaś do jeziora, tyle wiem - odparł.
- Gdy jechałam - mówiła nie zwracając na uwagę chłopaka - Wtedy zaczęłam widzieć wspomnienie, tak samo jak na balu. Było to to samo wspomnienie, które było moim pierwszym czyli twoja śmierć...
- Aha... Czyli wpadłaś do jezioro, bo myślałaś, że jest zamrożone - stwierdził uśmiechając się.
- Tak - potwierdziła.
- A dowiedziałaś się czegoś nowego?
- Yhm.
- Czego? - spytał zainteresowany.
- Jestem teraz na 100% pewna jak ta brunetka ma na imię.
- Jak?
- Elsa - odpowiedziała po czym poczuła jak Jack się zatrzymuje.
- Żartujesz czy na serio? - zapytał mocniej ściskając jej rękę.
- Nie żartuje - odpowiedziała na poważnie. Chłopak stał chwilę jak wryty. Po chwili Elsa puściła jego rękę i udała się powoli w stronę domu.
- Ej,  gdzie idziesz? - zapytał białowłosy ponownie chwytając ją za rękę.
- Do domu i tobie też radzę - odpowiedziała z półuśmiechem idąc dalej.
- Daj mi ciebie odprowadzić - powiedział z łobuzerskim uśmiechem nie puszczając jej ręki. 
- Nie, wracaj do domu - zaśmiała się po czym poczuła jak Jach ją przyciąga do siebie. Jedną ręką podniósł jej podbródek i dał jej całusa w usta. Dziewczyna zaśmiała.
- Dobra... Możesz mnie odprowadzić.
- Jest! - podskoczył ze szczęścia po czym wybuchnął śmiechem razem z blondynką kierując się do jej domu.
 Zza rogu ulicy wychylała się Madison, Jinx i Nicky.
- Trzeba się pośpieszyć - odparła brunetka i razem ze swoimi przyjaciółkami udałą się w drugą stronę.





Hejo ^^
Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału no, ale szkoła :/ Tyle w temacie. Poza tym w czwartek umarł jak dobrze wiecie Alan Rickman i chciałam żebyście w komentarzach zostawiły dla niego znicz [*]. Może się to wydawać głupie, ale jeśli nie mogę postawić na jego grobie to przynajmniej postawie wirtualnie.
I wreszcie nadeszła zima ^^ Chociaż już przyszła parę dni temu to dzisiaj tak pięknie sypał śnieg, że w ogóle <3 Jedyna chyba wesoła rzecz w tym tygodniu.
I sorry, że teraz są takie nudne rozdziały, ale nic na to nie poradzę :/
I chciałam pozdrowić Julkę i Kingę (Kicię i Pingwina), które pewnie to czytają xd Do Julki mam prośbę... Nie gadaj już moich sucharów przy ludziach XD

Alan Rickman 14.01.2016
[*]

Kocham i pozdrawiam Black Berry :***