wtorek, 16 lutego 2016

Rozdział #39 "Czego ja się o nim dowiaduje"

- Ro... dzeństwem?... CO?! - Elsa i Jack wrzasnęli jednocześnie. Jason odwrócił wzrok, a Madison nie ukazywała żadnych szczególnych emocji. 
- Co w tym złego? - zapytała obojętnie. Białowłosemu opadła szczęka, a blondynka podniosła lekko palec i zaczęła wskazywać na nich z jednej na drugą. 
- Ale wy... - mówiła przeciągając każdą literkę.
- To nie jest tak jak myślisz - burknął czarnowłosy patrząc się w ścianę.
 Przyglądając się im stwierdziła, że rzeczywiście są bardzo do siebie podobni. Oboje mieli takie same krwisto czerwone oczy, kruczoczarne włosy i bladą skórę. Jakby się głębiej zastanowić zachowywali się również bardzo podobnie. Jedyne co jej nie pasowało to to, że Jason był wampirem, a Madison została stworzona przez Mroka, więc wampirem za bardzo być nie mogła. Więc kim była matka chłopaka?
- Dokończmy to po co tu przyszliśmy - warknęła nagle Jinx szybko podchodząc do Elsy. Gdy była już blisko niej Jack odgrodził jej przejście swoją drewnianą laską.
- Nie waż się do niej zbliżyć - syknął.
- Myślisz, że się ciebie boję? - powiedziała uśmiechając się diabelsko.
- Nie... Ale ja też nie jestem bezbronna. Nie będzie ci tak łatwo go dostać - blondynka odpowiedziała za chłopaka. Niebieskowłosa już sięgała ręką po swój pistolet, gdy Jason wziął ją za ramiona i pociągnął do tyłu. Potem zamachnął się ręką i wszyscy zniknęli. Elsa i Jack stali tak jeszcze chwilę z wytrzeszczonymi oczami.
- Co tu się właśnie stało? - spytał białowłosy otrzeźwiając.
- Nie wiem... Ale dalej nie potrafię w to uwierzyć... Jakim cudem oni są rodzeństwem?! - podniosła głos na to ostatnie.
- Szczerze to nie spodziewałem się, że Mrok stworzył jeszcze jednego sługę - powiedział po chwili. Spojrzała na niego zdziwiona.
- W jakim sensie "sługę"? 
- No nie powiesz mi, że oni nie są jego sługami. Nie rozumiem tylko po co mu ich tyle...
- Nie uważam żeby on ich stworzył w całości. Dlaczego w takim razie Jason jest wampirem? Nie sądzę, aby Mrok potrafił tworzyć takie osoby - mówiła coraz bardziej podenerwowana.
- Sugerujesz, że mieli jakąś matkę? - zapytał chowając ręce do kieszeni.
- Oczywiście! Nie znam się na tworzeniu ludzi i istot magicznych, ale skądś musiał wziąć jakieś geny, nie? 
- Trzeba by było się zapytać Northa co o tym myśli... To on mi powiedział, że Mrok stworzył Madison, ale nie wiem skąd ma takie informacje - zamyślił się na chwile po czym się uśmiechnął - Nie myślmy już o tym... Choć! Odprowadzę cię! - powiedział weselej chwytając ją za rękę i wyprowadzając z zaułka. Odwzajemniła uśmiech i przybliżyła się do chłopaka opierając głowę o jego ramię, który później ją objął. Tak w ciszy białowłosy odprowadził dziewczynę do domu po czym sam wrócił do swojego.
 Następnego dnia Elsa pojechała do szkoły samochodem. Tym razem o niej nie zapomnieli. Niestety dalej od Anki nie wyciągnęła tego w jaki sposób stwierdziła, że nie ma jej rano obudzić. 
 Od razu, gdy weszła do szkoły poczuła rękę na ramieniu przez, którą została zaciągnięta do sali muzycznej. Dopiero, gdy osoba posadziła ją na krześle zorientowała się, że to Violence.
- Coś się stało? - zapytała niepewnie patrząc na dziewczynę.
- Tak! Twoja wersja piosenki jest genialna, a przez Maksa jej nie dokończyłaś! - powiedziała na co Elsa wywróciła oczami.
- Viola, proszę cię! Ja się jeszcze nie obudziłam... Nie mam humoru, żeby mówić o takich rzeczach - odparła po czym ziewnęła i przetarła oczy. 
- A pomogłabyś mi ją później dokończyć? - zapytała robiąc słodkie oczka. 
- ... Naprawdę sama nie potrafisz jej skończyć? - uniosła jedna brew do góry. Fioletowooka pokręciła głową.
- Ale ja nie mam talentu muzycznego! Nigdy nie pisałam piosenki i raczej nie będę pisać!
- Tylko jedna! Chyba, że rzeczywiście jest to dla ciebie taki kłopot to nie będę cię zmuszać, ale no proszę! Kudasai! - złożyła ręce, ukłoniła się lekko i popatrzyła na nią słodkimi oczkami.
- Ech, ja po prostu nie chce ci zniszczyć hobby. Jeśli wyjdziecie na wyższą skale, a na przykład sponsorzy zobaczą jakąś ni jaką piosenką to na pewno się doczepią - stwierdziła zakładając ręce na piersi. Violence na jej wypowiedź wybuchła śmiechem. 
- Serio? Elso... Spokojnie, jak się doczepią to już ich problem, ale ja cię proszę. Zrób to dla mnie.
- Hmm... No dobra - w końcu się zgodziła. W tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcje, więc razem popędziły do klasy. Violence jak zwykle dosiadła się do Maksa, a Elsa poszła do Amy, która akurat siedziała sama. 
 Lekcja się zaczęła, ale blondynka odpłynęła myślami. Spojrzała się ukradkiem na bruneta i na dziewczynę. Zastanawiała się kim tak naprawdę dla siebie są. Słyszała, że znają się od dzieciństwa, ale nigdy nie usłyszała w jaki sposób się poznali. A to wydawało jej się trochę dziwne. Violence była z Japonii, a Maks najprawdopodobniej z Ameryki, więc nie do końca rozumiała jak oni się poznali. Poza tym ostatnio jak spędzała z nią czas brunet złapał ją za rękę i odciągnął od niej. Była ciekawa co się stało. Czasami wydawało jej się, że coś ukrywali, ale gdy już miała pomysł co to wszystko ulatywało i wracała do punktu wyjścia. 
 Po chwili potrząsnęła głową, aby się ogarnąć. Była zbyt ciekawska i znowu wtrącała się w nie swoje sprawy. 
 Ale myśląc o miłości przypomniał jej się ostatni wieczór. To co się stało było.... Mocno dziwne. Zniknęli tak szybko, że nie miała nawet okazji wypytać się o różne rzeczy. Przynajmniej zrozumiała, dlaczego Madison przez ostatnie tygodnie patrzyła się na nią jakby się miała zaraz rzucić. Raczej wiedziała, że widziała się z Jasonem, a jak zauważyła była o niego strasznie zazdrosna. Nie umiała jednak pojąć... tego. Przecież byli rodzeństwem! To tak jakby Mike i Luna mieli się w sobie zakochać! No nie! Nie znała ich jakoś dobrze, ale to i tak trochę chore. Wiedziała, że Madison nie jest normalna, ale no...
 Po chwili klepnęła się w czoło. Znowu mieszała się w nie swoje sprawy, ale była tak bardzo ciekawa, że była gotowa wypytać go o wszystko. 
- Coś się stało? - usłyszała głos obok siebie. Spojrzała na brunetkę. Wyglądała na zmieszaną - Nie rozumiesz co pan teraz mówi?
- Nie.... Po prostu... Co byś zrobiła gdybyś miała... Wiedziała o kogoś sytuacji, bardzo by cię kusiło żeby dowiedzieć się więcej, ale wiedziałabyś, że to nie właściwe, a może i nawet trochę bezczelne? - zapytała, ale w taki sposób żeby się niczego nie domyśliła.
- Co? Znaczy... Zależy jaka byłaby to sytuacja - zamyśliła się przez chwilę.
- No nie wiem... Na przykład miłość? - próbowała ją naprowadzić, ale nie mówić nic więcej.
- Jeśli miłość no to oczywiście, że się wtrącać! Do takich tematów zawsze się trzeba zagłębiać - puściła jej oczko. Zaśmiała się. Może i miała rację...
- Snow! Suncry! - wrzasnął nauczyciel - Z czego w się tak chichracie?
- Z niczego proszę pana! My słuchałyśmy - blondynka próbowała uratować sytuacje.
- Ach tak? To Snow idzie do tablicy rozwiązać równanie - powiedział i usiadł za biurkiem. Opadły jej ręce. Szykowała się jedynka. Nie słuchała w ogóle, a teraz ma to jeszcze rozwiązać? 
 Powoli wyszła z ławki i pokierowała się w stronę tablicy. Chemia... Jej mocna strona. Równania, wzory strukturalne itd. to nie była jej bajka.
- Tylko, że ja nie zrozumiałam - to była jej ostatnia deska ratunku.
- Ale przecież słuchałaś! Powinnaś umieć perfekcyjnie - popatrzył się na nią zwycięską. Trzymał już czerwony długopis w ręce aby wpisać pałę. Popatrzyła się na innych uczniów błagalnie. Przy okazji zauważyła, że nie ma Jacka. Znowu... Musiała z nim tym porozmawiać. Nie powinien tak często wyjeżdżać.
- Proszę pana, przecież widać, że nie zrozumiała. Może niech pan wytłumaczy to jej jeszcze raz - powiedział nagle Tim. Zrobiła duże oczy. Z tego co pamiętała (jak się nie wyłączała) chłopak był dosyć dobry z chemii, ale nauczyciel nie za bardzo go lubił. Chyba za charakter i za to, że nie mógł mu nigdy wpisać żadnej pały.
- Panie Grayson... Ale przecież ona sama powiedziała, że słuchała, więc powinna to bez problemu rozwiązać - nauczyciel został jakby zbity z tropu. Popatrzyła się jeszcze raz na całą klasę. Większość patrzyła się na niego z podziwem albo zdziwieniem. Ale zauważyła, że nauczyciel nie był jedyną osobą, która patrzyła się na czarnowłosego z chęcią mordu. Amy wcale nie wyglądała lepiej . Wyglądała jakby się miała zaraz rzucić na chłopaka. Czasami naprawdę jej nie rozumiała. Ona sama była w miarę szczęśliwa, bo jakby jego plan się udał nie dostałaby pały.
- Ale wysłuchać, a zrozumieć się trochę od siebie różni. Mogę pójść do tablicy rozwiązać to równanie i wytłumaczyć po kolei co robię, a potem pan zadałby jej inny przykład. Może wtedy zrozumie - odparł uśmiechając się delikatnie. Nauczyciel wyglądał na zmieszanego. Patrzył się przez chwilę na niego, ale później westchnął.
- Niech ci będzie, idź zrób ten przykład - powiedział wskazując na tablice. Tim poszedł zwycięskim krokiem i bez problemu rozwiązał przykład tłumacząc po kolei co robi. Elsa westchnęła w duchu, bo przypomniało jej się, że kiedyś o tym czytała. Gdy nauczyciel zadał nowy przykład rozwiązała go bez problemu.
- Tym razem masz szczęście, ale następnym spróbuj lepiej zrozumieć i więcej słuchać, a nie gadać - odparł nauczyciel  wpisując coś w dzienniku.
- Dobrze proszę pana - powiedziała próbując już nie wchodzić z nim w żadną kłótnie. Nauczyciel chemii wrócił do lekcji. 
 Gdy był tak bardzo pochłonięty swoją wypowiedzią i nie zwracał zbytnio uwagi co się dzieje dookoła niego. Elsa zagadała jeszcze raz do brunetki.
- Ja cię czasami nie rozumiem - stwierdziła szepcząc.
- Dlaczego? - nie zrozumiała o co jej chodzi.
- Tim mi właśnie pomógł, a ty wyglądałaś mniej więcej  jak nauczyciel... Czyli próbowałaś zabić go wzrokiem - wyjaśniła.
- Bo ten debil znowu się naraża! Ja tylko czekam aż on dostanie jakąś pałę i będę mogła powiedzieć "A nie mówiłam?"
- ... Dalej nie rozumiem dlaczego się tak na niego patrzyłaś - odparła nie odpuszczając.
- Bo mnie strasznie irytuje takim zachowaniem! - odparła zapisując coś w zeszycie. Przez chwilę była cisza, ale Elsa nie dawała za wygraną.
- A może ty się po prostu o niego martwisz?
- Martwię? Ha! Bardzo śmieszne! On się powinien o siebie sam martwić, a nie żeby ktoś go w tym wyręczał... I koniec tematu! - burknęła i wróciła do pisania. Po 5 minutach zadzwonił dzwonek, a wszyscy uczniowie zaczęli powoli wychodzić.
 Gdy blondynka już miała wyjść z klasy poczuła jak ktoś ją chwyta za nadgarstek i ciągnie z powrotem do sali.
- Za tą akcje wisisz mi przysługę - odparł czarnowłosy.
- Nie ma problemu! Uratowałeś moją średnią. Jedyne czego mi brakuje to pała z chemii, której nie mogę poprawić - uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nie musisz się przynajmniej denerwować! A! I przygotuj się, bo może tą przysługę spełnisz mi już jutro - uśmiechnął się i jako jedna z ostatnich osób wyszedł z klasy, a niebieskooka poszła w jego ślady.
 Gdy doszła już do grupy dziewczyn zobaczyła wielki grymas na twarzy swojej kuzynki.
- Coś się stało? - zapytała zdezorientowana.
- Widzisz te chmury? Oj, będzie dzisiaj lało, a ja chciałam iść z Flynnem na spacer - odparła smutna Punzie.
- Lepiej dla niego - zaśmiała się Merida.
- Dla mnie za to nie... Powiedziałam, że wrócę na nogach, a nie chce już tego zmieniać, A zapowiadała się taka ładna pogoda - powiedziała Elsa patrząc się na czarne chmury za oknem - Mam nadzieję, że nie będzie padać resztę dnia.
- Wydaje mi się, że to jest bardzo prawdopodobne - odparła niebieskowłosa.
 A pogoda się nie poprawiła. Padało z przerwami, ale solidnie.
 Przez resztę dnia również nic bardziej ciekawego się nie działo.
 Gdy Elsa wyszła ze szkoły po lekcjach akurat przestało padać i modliła się żeby tak zostało aż nie dojdzie do domu. Ale jej nie wysłuchano i gdy w połowie drogi przechodziła przez park znowu zaczęła padać. Weszła pod jedno z drzew, aby za bardzo nie zmokła, ponieważ nie wzięła parasolki z domu. Stwierdziła, że skoro deszcz co chwilę przechodzi to może chwilę poczekać.
 Nagle poczuła się obserwowana. Niepewnie zaczęła się rozglądać. Po chwili szukania wzrokiem zauważyła pod jednym drzewem wysoką zakapturzoną postać, która się je intensywnie przyglądała. Gdy mignęło coś czerwonego przestała się bać. Przetarła oczy by poprawić widoczność, ale gdy to zrobiła postać zniknęła.
- Hejo - usłyszała nagle koło swojego ucha. Pisnęła i odskoczyła z przerażenia. Przed sobą zauważyła Jasona wiszącego do góry nogami na drzewie. Nie wiedziała czemu, ale przypomniał jej się w tej chwili Jack, kiedy zrobił coś podobnego.
- Chłopie, chcesz abym dostała zawału?! - wrzasnęła zdenerwowana.
- Nie koniecznie - zaśmiał się i zszedł z drzewa.
- Dlaczego mi się przyglądałeś? - zapytała doprowadzając się do porządku.
- Bo lubię - odparł dalej z uśmiechem na ustach.
- Często to robisz? - wypaliła, ale po chwili tego żałowała.
- Kiedy tylko mogę - odparł odgarniając jej mokry kosmyk z czoła. Poczuła ciepło na policzkach. "Dlaczego ja się rumienię?!" - zapytała się w myślach.
- Chciałeś coś ode mnie? - zapytała po chwili.
- Tak, chciałem ci wytłumaczyć... Mniej więcej co się wczoraj zdarzyło - odparł mierzwiąc swoje włosy - Poza tym ty też chciałaś mnie widzieć!
- Skąd to niby wnioskujesz?
- Z twojej wczorajszej miny - zachichotał, ale prawie od razu spoważniał.
- To... Co chciałeś mi wyjaśnić? - próbowała go zachęcić do tłumaczenia.
- Że to nie jest tak jak myślisz - odparł odwracając wzrok. Popatrzyła się na niego miną "Serio?".
- Ja nawet nie wiem co myślę! - wrzasnęła po chwili.
- Chodzi mi o to, że to nie jest żadna patologia ani kazirodztwo! To... To jest o wiele bardziej skomplikowane niż ci się wydaje.
- To żeś dużo mi wytłumaczył - burknęła niezadowolona. Na tą wypowiedź się zaśmiał.
- To powiedz mi co dokładnie chcesz wiedzieć, a ci spróbuje to jakoś wytłumaczyć.
- Czy Mrok żyje czy jeszcze jest w "śpiączce"? - zapytała krótko.
- Żyje i ma się dobrze - odparł tak samo krótko.
- Czemu Madison tak wybuchnęła i cię pocałowała?
- Nie wiem... Jej się pytaj.
- A tego nie rozumiem... Skoro jesteś synem Mroka to dlaczego jesteś wampirem? - to ją chyba najbardziej nurtowało. Na tę pytanie się zmieszał.
- Nie jestem do końca wampirem... Jestem pół demonem-pół wampirem, chodzącym wybrykiem natury. A to wszystko przez to, że Mrok był kiedyś strażnikiem, a później stał się demonem, nie tylko z nazwy, a moja matka była wampirem - wytłumaczył po chwili odgarniając mokre kosmyki z czoła.
- Kim była twoja matka? - zapytała nie myśląc do końca co mówi. W końcu nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- A ja się zastanawiam, dlaczego chcesz tak wiele o mnie wiedzieć... Albo jesteś bardzo ciekawska albo mnie bardzo polubiłaś - uśmiechnął się chytrze. Teraz czuła jak jej policzki już pieką. "Dlaczego?!" zapytała się ponownie. Złapała się za policzki i obróciła się do niego bokiem. "Dlaczego ja się tak zachowuje?!" zapytała się jeszcze raz. Potem usłyszała śmiech. Poczuła jak jest przyciśnięta do drzewa i nie trzyma się już za poliki. Chłopak opierał się jedną ręką o drzewo nad jej głową, a drugą miał włożoną do kieszeni. Na twarzy witał mu ogromny uśmiech.
- Ale z jedną kwestią muszę się zgodzić z twoim chłopakiem... Naprawdę ładnie wyglądasz jak się rumienisz - wyciągnął rękę z kieszeni i włożył jej kosmyk za ucho. Przeszedł ją dreszcz od jego bliskości, ale poczuła, że robi się jeszcze bardziej czerwona.
- Nienawidzę cię - powiedziała dziecięcym głosem na co ona zachichotał.
- Jasne... Dobra! Dzieci powinny być o tej godzinie w domu, a że przestało padać możesz już wracać...
- Ej! Nie jestem dzieckiem! - sprzeciwiła się robiąc minę jeszcze bardziej obrażonego dziecka.
- He, he! Dla mnie jesteś. Jestem starszy od Jacka, a co dopiero od ciebie - mrugnął do niej i odszedł kawałek - Do zobaczenia, dzieciaczku! - pożegnał się i zniknął. Stała tak jeszcze chwilę zmieszana, ale po chwili westchnęła.
- Czego ja się o nim dowiaduje - odparła i ruszyła w stronę domu.




Hejo ^^
Witam was jeszcze raz po dłuuuuu[...]uuugiej przerwie, ale jak już mówiłam nie miałam czasu, ponieważ między innymi nie jestem w Polsce. Ale dobra... Pewnie was to nie obchodzi.
Czasami się zastanawiam czy ktoś w ogóle wyczekuje na następne rozdziały. Mam wrażenie, ze ten blog powoli robi się nudny. Ciągle poruszam te same tematy, a akcja długo się ciągnie. Mam jeszcze wiele pomysłów, ale trudno mi zapełnić resztę rozdziału. Poza tym doszliśmy do najbardziej wyczekanego momentu czyli pocałunku naszej kochanej Jelsy i mam wrażenie, że po nim sporo osób odeszło... Nie mam zamiaru zawieszać bloga, bo planuje go na pewno skończyć, ale zastanawiam się czy ktoś w ogóle wytrwa do końca. Mimo wszystko go skończę no chyba, że już będę tak załamana nim, ze nie będę mogła już więcej pisać... 
Ale jeśli jakieś osoby dotrwały  do tego momentu to bardzo się cieszę ^^
A więc zapraszam na kolejny spontaniczny, nie przemyślany i beznadziejny rozdział ;) 
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***

20 komentarzy:

  1. Widziałam kilka błędów, ale nie mam siły przeszukiwać tekstu, by je poprawić :)
    Jason! Jak ja go lubię XD
    Ja tam lubię, jak ludzie o sobie piszą (może dlatego mój blog jest taki zawalony postami niezwiązanymi z powieścią...)
    Droga Black! Będę tu aż do końca, choćby nie wiem co się działo!
    Może jak skończysz bloga, to znajdziesz betę, poprawisz rozdziały i zrobisz wersję pdf? Bo ja bym z chęcią pobrała twoje opowiadanie, żeby sobie czasem poczytać :) a wiadomo - internet nie zawsze dostępny.
    Weny i pozdrawiam!
    Ireth wcześniej Tinuviel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy rzeczywiście mogą się pojawić, bo jak za każdym zabierałam się za pisanie by już po północy xd I nie mam na myśli godziny ósmej... XD
      Jeśli chodzi o tą wersją PDF to jeszcze pomyślę ;) A rzeczywiście jakbym chciała to zrobić to raczej na koniec bloga, więc jeszcze mam sporo czasu xd

      Usuń
    2. Grrrrrr besos. Ja ciebie też bejbe.

      Usuń
  2. Etam. Przesadzasz. Blog wcale nie jest nudny😀 i nie myśl sobie że pozwolimy ci się załamać! Co to to nie! Weny i trzymaj się. A i jeszcze niech Internet będzie z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czekam na koleje rozdziały ^^
    Ten akurat był świetny! Trochę dziwne zachowanie Elsy, ale nie wnikam. Boję się, że El zerwie z Jack'iem dla Jasona. Te zachowanie przypomina mi któreś anime, ale nie pamiętam już tytułu XD Ale był to romans i nie chcę żeby tak to się skończyło.
    Miło się czytało :)
    Czekam na następny rozdział!
    Weny ~Snowmoon
    PS. Lubię jak ktoś o sobie pisze na blogu, jest wtedy... fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłaś oglądać anime! :)
      Jak sobie przypomnisz tytuł, to koniecznie mi napisz!

      Usuń
    2. Spokojnie... Oni się dopiero zeszli xd Poza tym Elsa chyba jednak woli Jacka ;) Jason po prostu lubi się z nią droczyć i jest bardziej otwarty... Pod pewnymi względami xd
      Może rzeczywiście być podobne do, któregoś anime, bo często je ostatnio oglądałam i mi się udzieliło :P Sam nasz wampirek jest nawiązaniem przynajmniej do 4 anime, więc... XD

      Usuń
  4. Ja tu jestem i mam zamiar zostać do końca pozatym nie znam żadnego gorszego bloga od mojego,a czytam ich bardzo dużo. Z wielkim zaciekawieniem i adrenaliną w żyłach czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest bardzo fajny. I wcale się nie robi nudny.
    Czekam na kolejne! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział. Czekam na nexta
    Pozdrawiam i weny

    OdpowiedzUsuń
  7. Okay, nie wiem jak dostałaś się w najgłębsze zakamarki mojej wyobraźni i wydobyłaś stamtąd informację, że Mrok był strażnikiem, chyba, że po prostu człowiek jest bardzo mało kreatywnym stworzeniem i wszyscy myślimy o tym samym ;D. Po za tym to nie ma mowy, żebym po prostu zostawiła tego bloga zostawiwszy tyle otwartych wątków. Weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawiesiś bloga to cię avadą potraktuje -,-
    Jason to mój nowy mąż!!! Zaraz obok fabiena i Jacka :3 ale ze mnie idiotka...
    Niech apollo obraduje cię weną...

    OdpowiedzUsuń
  9. Jason to mój monsz!!!!
    -,-

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli mam być szczera to ja CHCĘ żeby Elsa zerwała z Jackiem dla Jasona. Nie wiem czemu (pewnie dlatego że jestem lekko psycgiczna) ale ostatnio zaczęłam lubić opowiadania w których Jelsa się rozchodzi. Oczywiście nie na zawsze tylko na trochę! To dziwne nie? Kiedyś mega kibicowałam El i Jackowi a teraz co?! Chcę żeby ona z nim zerwała?! I to dla syna Księcia Koszmarów?! Co ze mną nie tak?!!!!
    Tak czy siak moje przemyślenia egzystencjalne powinny teraz zejść na drugi plan bo nadszedł czas aby cię pochwalić;-)
    Po pierwsze rozdział GENIALNY. Totalnie i NIEZAPRZECZALNIE SUPERGENIALNYCUDOWNYPIĘKNY!!!!! Po prostu kocham twój styl pisania! Było troszkę błędów ale nie będę ci ich wytykać no sama nie jestem lepsza. Kiedyś zrobiłam TRZY błędy w JEDNYM WYRAZIE. A wracając do CB. Nie waż mi się wpadać w depresję załamanie nerwowe czy coś tam jeszcze! Bo jak to zrobisz to cię znajdę i zrobię ci eee jeszcze nie wiem co ale coś się wymyśli. Zabrzmiałam jak maniakalna dręczycielka królików co nie? Pozdrawiam ściskam całuję itd. Niech Internet będzie z tobą!XD
    Wiem że to głupie ale weź chociaż zajrzyj do mnie....
    Papatki!
    RD

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię kaszankę i kotlety mielone z kandyzowanymi rodzynkami w majonezie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Ja też! Lubię też banany maczane w bigosie i pierogi wycierakowe.

      Usuń
    2. O, widzę, że znalazłem kolegów z podobnymi zainteresowaniami. Lubię też grzyby ze stóp Cedryka.

      Usuń
  12. (komentarz pisany 2 raz .__. telefon mnie nie lubi)


    Przeepraszam! PRZEPRASZAM! WYBACZ! PROSZĘ! Przepraszam, że długo nie wchodziłam na twój blog ale nadrobiłam już wszystko! PRZEPRASZAM!


    Kobieto! Jeszcze raz mi powiesz, że twoje rozdziały są nudne to osobiście podejdę do ciebie! TWOJE rozdziały są boskie, cudowne, i długie!! Moje rozdziały to dno! Więc nie mów mi, że słabo piszesz! <3


    Co do rozdziału... WOW .. ale tak sobie myślę, że związek Jelsy jest zbyt perfekt...przydałaby się jakaś zazdrość lub kłótnia *psycho minka* Może Jason coś namiesza w ich związku XD XDDDD [tak, samotność ;') przez nią mi odbija ]


    (Widzę, że anonimy atakują bezsensownymi komentarzami bo się nudzą XD)




    WENY CZASU I CHĘCI (komentarz pierwotnej wersji był dłuższy i bardziej motywował ale się nie opublikował -,-'' ;__; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię miękkie, rozfeflane grzyby. Są smakowite!

      Usuń