środa, 23 marca 2016

Rozdział #41 "Hello Summer"

 Patrzyła się zamyślona przez okno. Odcięła się całkowicie od tego co ją otaczało. Nareszcie nadszedł czerwiec. Ostatni miesiąc katorgi, sprawdzianów i wrednych nauczycieli. Wyobrażała sobie, że za niedługo będzie mogła wyjść na dwór i robić co jej się żywnie podoba. Pomyślała też, że już za około miesiąc będzie w swoim kraju, rodzinnym mieście. Z jednej strony okropnie się stresowała myślą, że ma tam wrócić, bo nie bez powodu wyemigrowała, ale z drugiej strasznie tęskniła. Była ciekawa czy dużo się zmieniło od jej wyjazdu. 
 Nagle zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Wszyscy wygrzebali się z klasy od razu kierując się na dwór. Elsa usiadła na schodkach przed szkołą czekając na resztę swoich przyjaciół. Uwielbiała lato, ale jedyny minus jaki w nim był to upał. Przez jej moc odczuwała go dwa razy mocniej niż inne osoby. Na szczęście pozwalała ona na lekkie ochłodzenie, więc z jednej strony było jej strasznie gorąco, ale z drugiej mogła się trochę ochłodzić. 
- Jeszcze tydzień!... TYDZIEŃ rozumiesz?! - usłyszała nagle wrzask. Obróciła się gwałtownie i zobaczyła resztę jej przyjaciół. Amy była zawieszona na Lunie i jej mina mówiła wiele za siebie.
- Do czego został tydzień? - zapytała się blondynka wstając ze schodków. 
- Do kwalifikacji! Przecież ci mówiłyśmy o nich - odparła niebieskowłosa. Dziewczyna zamyśliła się na chwilę nie wiedząc o czym one mówią. Po chwili się jej przypomniało.
- Konkurs muzyczny... Kompletnie o nim zapomniałam - westchnęła - Ale raczej umiecie nie?
- No jasne, że tak! Przecież jesteśmy najlepsi - zaśmiał się Mike. 
- Nie wyczułem sarkazmu - uśmiechnął się Tim opierając się o ramie przyjaciela.
- Przesadzacie! Jeśli to jest jak z turniejem koszykówki to na pewno dacie radę - odparła Merida zjeżdżając po poręczy.
- Wygląda to troszeczkę inaczej niż mecz koszykówki Merido. Tutaj musisz liczyć na to, że jurorom spodoba się twój głos, a nie czy trafisz do kosza - wyjaśnił Maks.
- Tak czy inaczej wygracie. Jeszcze nie słyszałem tak dobrego amatorskiego zespołu - powiedział Flynn chwytając w pasie swoją dziewczynę.
- Amatorskiego do czasu - stwierdziła pewnie Viola. Blondynka popatrzyła się na nią z troską. Miała tylko na dzieje, że to co ostatnio zobaczyła było jej chorą wyobraźnią.  Białowłosy spojrzał na dziewczynę zdziwiony. Obią ją ramieniem i przysunął się do jej ucha.
- Czym się tak martwisz? 
- Ach! Niczym, niczym - próbowała zmienić wyraz twarzy. Chłopak popatrzył się na nią zatroskany.
- Na pewno? Czy po prostu nie chcesz mi powiedzieć - zapytał ściskając ją delikatnie.
- Tak... To znaczy nie! Może... Później ci powiem - odparła odwracając wzrok. Popatrzył się na nią chwilę zaciekawiony, ale później odpuścił.
 Wróciła do domu w średnim humorze. Gdy tylko otworzyła drzwi od razu rzucił się na nią Blue. Był już dosyć dużym psem, a nie małym szczeniaczkiem jak parę miesięcy temu. O mało co jej nie wywrócił. 
- Część piękniutki - zaśmiała się i uklęknęła przed nim. Husky zaczął wesoło merdać ogonem i lizać ją po twarzy. Pogłaskała go za uchem i szybko wstała. Odłożyła plecak do swojego pokoju i wróciła do kuchni w celu nakarmienia psiaka. Anny jeszcze nie było, więc miała luz. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Pies usiadł obok niej i położył głowę na jej kolanach. Elsa głaskała go między uszami przełączając co chwilę kanały. Blue spojrzał na nią swoimi niebieskimi oczami, a potem wskoczył na nią
- Ał! Blue! Nie jesteś już szczeniakiem! Naprawdę nie jesteś lekki - powiedziała próbując ściągnąć psa. Po chwili sam zeskoczył i przyniósł w pysku smycz. Uniosła jedną brew do góry.
- Trzeba było tak od razu - odparła schodząc z kanapy. Wzięła małą torbę z różnymi zabawkami. Blue oddał jej smycz i gdy tylko otworzyła drzwi wybiegł przed dom merdając ogonem. Poszła z nim do parku blisko morza. Położyła torbę przy drzewie. Z ziemi wzięła jakikolwiek większy patyk i rzuciła nim daleko przed siebie. Husky pobiegł za nim, a po chwili przyniósł go w pysku prosząc oczami o jeszcze jeden rzut. Chwilę aportowała patykiem, ale później przerzuciła się na frisbee. Kiedy psiak się już trochę zmęczył poszła pod drzewo, przy którym była torba i usiadła razem z nim. Blue jednak nie na długo mógł leżeć w cieniu drzewa, ponieważ po chwili do parku wbiegł mały owczarek niemiecki. Husky od razu wykorzystał sytuacje i pobiegł zaznajomić się z innym psem. Dziewczyna nawet nie próbowała go zatrzymać, bo wiedziała, że nic mu nie zrobi. Wytresowała go tak, aby nie ranił innych psów, ale nawet nie musiała zbyt wiele robić, bo leżało mu to w naturze.  Zaczął się bawić ze szczeniakiem.
- To twój pies? - usłyszała nagle głos za sobą. Odwróciła się gwałtownie. Za nią stał Jason.
- Zawsze musisz mi to robić? - westchnęła.
- Ale co? - zapytał zdezorientowany.
- Pojawiać się tak nagle. Nie możesz powiedzieć "cześć" albo coś takiego...
- To leży w mojej naturze - zaśmiał się. Przez chwilę byli cicho.
- Nie odpowiedziałaś mi jeszcze na pytanie.
- Jakie pytanie? - zapytała zdezorientowana.
- Czy to twój pies?
- Jeśli chodzi ci o Husky'ego to tak - odparła szybko. Nagle psiak się zatrzymał i popatrzył się w ich stronę. Podbiegł do chłopaka i chwilę się na niego patrzył. Mimo iż był psem było widać, że był lekko zdezorientowany. Podszedł do chłopaka, powąchał go i obszedł dookoła. Po chwili szczeknął i wrócił do zabawy.
- Chyba mnie nie lubi - stwierdził nagle.
- Po prostu cię nie zna - powiedziała wzruszając ramionami.
- Muszę już iść - odparł po dłuższej chwili.
- Już? Tak szybko?
- Wpadłem tylko na chwilę, poza tym... - odszedł kawałek - Wolę koty - puścił jej oczko i odszedł. 
 "Pff... Woli koty" - naśladowała go w myślach. 
 Gdy Blue skończył się bawić ze swoim nowym kolegą Elsa wróciła z nim do domu, aby odpocząć. Resztę dnia spędziła na kanapie.
 Tydzień później, gdy przyszła do szkoły zauważyła, że jej przyjaciele są bardzo podenerwowani z powodu konkursu. Wszyscy próbowali ich pocieszyć i uspokoić, ale mało co pomagało. Na ostatniej lekcji pojechali do budynku, w którym miały odbyć się kwalifikacje. Inni zostali, ale wspierali ich duchowo. 
 Gdy zadzwonił dzwonek Elsa jeszcze musiała pójść do nauczyciela oddać prace z przed tygodnia, więc wyszła jako ostatnia ze szkoły. Rozejrzała się dookoła, ale nikt na nią nie czekał. Nagle usłyszała dzwonek telefonu. Wyjęła go z kieszeni i nawet nie patrząc kto dzwoni nacisnęła zieloną słuchawkę. 
- Halo? 
- Elsa? - usłyszała głos Tim'a. Zdziwiona popatrzyła się na numer, aby się upewnić, że to on.
- Tim? A ty nie jesteś na konkursie?- zapytała zdezorientowana. 
- Czekamy na naszą kolej, ale... Mam mały problem. Czas spełnić przysługę, którą mi wisisz - powiedział szybko.
- Co się stało?
- Zapomniałem gitary - odparł szybko. Jak to usłyszała prawie zrobiła facepalma.
- Jak to zapomniałeś gitary?! 
- Normalnie! Ze stresu zapomniałem. I moja prośba to czy mi ją przywieziesz... W około 10 minut. Jest w sali muzycznej...
- Dobra, spróbuje... - westchnęła wracając się szybko do szkoły.
- Wyślę ci adres - powiedział i się rozłączył.
 Wbiegła do sali i szybko zaczęła szukać gitary. Nie było to zbyt trudne, bo była naszykowana na widoku. Wzięła ją do ręki i wybiegła ponownie przed szkołę. Spojrzała na adres, który wysłał jej czarnowłosy.
- Gdzie?! To jest nie możliwe, żebym dotarła tam w mniej niż 10 minut - wrzasnęła widząc SMS'a.
- Jakiś problem? - usłyszała głos za sobą. Podskoczyła ze strachu.
- Dlaczego musisz mi to zawsze robić?! Już ci coś o tym mówiłam!!! - wydarła się na Jasona.
- Przepraszam, ale zauważyłem jak krzyczysz, więc się zaciekawiłem - wytłumaczył się z nerwowym uśmiechem - A tak w ogóle czemu krzyczałaś?
- Mój kolega zapomniał gitary na konkurs, a że wisiałam mu przysługę to poprosił mnie, żebym mu ją przywiozła - westchnęła ciężko.
- I... w czym problem?
- Że mam mu ją przywieść w mniej niż... Już 5 minut na ten adres - pokazała mu wiadomość - I nie mam jak tego zrobić!
- Ja cię mogę tam przywieść - zaproponował.
- Nawet samochodem nie będzie to trwało 5 minut - stwierdziła chowając telefon.
- A kto powiedział, że chce cię tam zawieść samochodem? - zaśmiał się.
- To niby czym? - zapytała poirytowana.
- Możemy się prze teleportować.
- Serio? - zapytała ożywiona.
- Tak, ale musisz się mnie złapać dosyć blisko - uśmiechnął się chytrze. Dziewczyna przewróciła oczami, ale się zgodziła. Założyła gitarę na plecy i złapała się chłopaka. Po paru sekundach byli na miejscu. Nic się w między czasie nie działo. Po prostu zamknęła oczy, a gdy je otworzyła była przed budynkiem tyle, że bez chłopaka. Zdziwiła się trochę, ale wzruszyła ramionami i pobiegła w stronę wejścia. Przez drzwi przeszedł Tim lekko podenerwowany. Gdy zobaczył Elsę od razu się rozpromienił i wziął od niej gitarę.
- Bardzo ci dziękuje! Oni chyba by mnie zabili, gdybym nie miał tej gitary - podziękował z uśmiechem od ucha do ucha.
- To oni nie wiedzą? - zdziwiła się.
- Na szczęście nie - zaśmiał się - No! To jesteśmy kwita! W sumie to chciałem wykorzystać przysługę w innym celu, ale ten też nie jest najgorszy - odparł przeczesując swoje włosy.
- W jaki sposób chciałeś ją wykorzystać? - zapytała ciekawa.
- Chciałem, żebyś się zapytała Amy, dlaczego jest na mnie obrażona, bo jak ja się o to pytałem to nie odpowiadała...
- Ale ty wiesz, że mogłam się o to zapytać bez przysługi?
- Serio? - zdziwił się.
- Tak, sama w sumie byłam ciekawa, dlaczego, więc...
- No właśnie! Nie rozumiem przez to dziewczyn. Obrażają się na cokolwiek, a potem mają do ciebie pretensje chociaż nic nie zrobiłeś. Chociaż czasem lubię ją zdenerwować, wygląda wtedy uroczo - odparł, a na ostanie się zaśmiał. Elsie rozszerzyły się oczy. "Co on powiedział?"
- Chwila... Powiedziałem to na głos - po chwili się zorientował - Ehm... Nie ważne... Idę, bo zaraz zauważą, że zniknąłem. Cześć i jeszcze raz dziękuje! - odparł nerwowo i wrócił do budynku przy okazji jeszcze waląc się w kolano o niezauważony słupek.
 Stała tam jeszcze chwilę, ale po chwili wróciła do domu. 
 Następnego dnia od razu pobiegła szukać Violence, żeby zapytać się o wynik.
- Viola! - zawołała kiedy zobaczyła dziewczynę. 
- Cześć Elsa - przywitała się rozpromieniona. 
- I jak? Przeszliście, prawda?
Violence przez chwilę była cicho jakby biła się z myślami, ale później się zaśmiała.
- Nie będę udawać... Tak! - pisnęła i podskoczyła z radości.

***

 Elsa wstała około siódmej. Razem z siostrą zjadły śniadanie i zaczęły się ubierać bardziej elegancko niż zwykle. Niebieskooka ubrała się w białą sukienkę z koronką i czarną wstążką przepasaną przez talię i czarne szpilki. Włosy związała w luźnego koka. 
 Gdy dziewczyna wkładała drobiazgi do swojej czarnej torebki do jej pokoju weszła ruda osóbka.
- Gotowa? - Ania zapytała podekscytowana.
- To raczej ja powinnam cię o to zapytać - zaśmiała się blondynka.
- Ja jestem i to jak! Nie mogę uwierzyć, że już za parę miesięcy będziemy chodzić do tej samej szkoły! - pisnęła szczęśliwa. Elsa podeszła do siostry i ją mocno przytuliła. 
- Idziemy? 
- No jasne! 
- Ale ty i tak idziesz jeszcze do innej szkoły - stwierdziła blondynka wychodząc z pokoju.
- Już ostatni raz - odparła ruda z przejętą miną. 
 Pojechały do swoich szkół. Elsa wyszła przed szkołę. Był piękny, słoneczny, letni dzień. Na niebie nie było ani jednej chmury, a pośród drzew były ptaki, które dawały piękny koncert. W przeciwieństwie do innych dni wtedy było wyjątkowo spokojnie. 
- Elsa! - usłyszała jak ktoś ją woła. Odwróciła się spokojnie, zobaczyła swoją kuzynkę. Włosy miała związane w warkocza, a ubrana była w różową, rozkloszowaną spódniczkę z czarnym paskiem, białą, elegancką bluzkę i czarne baleriny.
- Cześć Punzie - powiedziała podchodząc do kuzynki.
- Twoje pierwsze zakończenie roku w tej szkole... Jak się czujesz? -zapytała zaciekawiona.
- A jak mam się czuć? Czuję się tak samo jak w innych szkołach - odparła wzruszając ramionami.
- Powiedziałaś praktycznie to samo w pierwszy dzień szkoły - zaśmiała się złotowłosa.
- Hej dziewczyny! - usłyszały głos Meridy i Astrid.Astrid miała na sobie czarną sukienkę z czerwonymi elementami, a Merida jak zwykle nie dała się namówić na spódniczkę, więc założyła czarne spodenki i białą koszule. 
- Za ile się zaczyna apel? - spytała się ruda podchodząc do przyjaciółek. 
- Za jakieś 10 minut.
- Gdzie jest reszta? - zapytała zaniepokojona Elsa.
- Zespół jest już w szkole, ale chłopaki nie mam zielonego pojęcia gdzie - odparła złotowłosa. 
- Jesteśmy! - wrzasnęli ci, o których była mowa wbiegając na dziedziniec. 
- Nie spóźniliście się... Nowość - stwierdziła Astrid trzymają ręce na piersiach. 
- No nie? - zaśmiał się Flynn.
- Lepiej już chodźmy, trzeba zająć dobre miejsca - odparła zielonooka. Wszyscy poszli w jej ślady i ruszyli w stronę auli. 
 Gdy wszyscy zajęli już miejsca dyrektor wszedł na scenę i zaczął swoją przemowę. Podczas niej wspominał o roku szkolnym, podawał różne wyniki i osiągnięcia, dawał nagrody i żegnał się z maturzystami. Elsę średnio obchodziły wszystkie osiągnięcia i tego typu rzeczy. Czekała aż dyrektor wypowie to jedno zdanie i będzie już wolna. I w końcu nastała ta chwila.
- Dochodzi koniec naszego apelu. Wszyscy, którzy chcą jeszcze zostać na poczęstunek mogą no... Zostać, a reszta może się rozejść. Do widzenia, życzę miłych i bezpiecznych wakacji - skończył. Po jego słowach otrzymał falę oklasków. Po chwili uczniowie zaczęli się rozchodzić. Elsa wstała jak najszybciej i ruszyła w stronę wyjścia. Wybiegła na dziedziniec po drodze rozpuszczając włosy. Stanęła na środku z wielkim uśmiechem i krzyknęła.
- Hello Summer!!!







Hejo ^^
Nareszcie skończył się rok szkolny!!! Szkoda, że nie w realu ;-;
Tak wiem czerwiec taki długi xd Był opisany w aż jednym rozdziale! No, ale więcej pomysłu na niego nie miałam xd 
Mam nadzieję, że się wam spodobał ^^ A tak w ogóle to jak tam wrażenia z tego roku szkolnego? Jakie sytuacje najbardziej zapadły wam w pamięć?
Ale chwila, bo to brzmi jakby to był koniec... Spokojnie to dopiero początek :}
I chciałam wam coś powiedzieć. Jeśli jesteście w gimnazjum (lub w liceum O.o) to polecam wam przyjść chociaż na 20 minut do waszej starej szkoły. Ja tak zrobiłam wczoraj i przyznam wam się, że jak stamtąd wyszłam to byłam tak uchachana, że przez resztę dnia nie schodził mi uśmiech z ust. Rozmawiałam nawet z moją nauczycielką, której kiedyś wręcz nienawidziłam, a i tak było super :D Więc bardzo polecam ^^
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział #40 "Pogadankowo"

 [Elsa]

  Wróciłam cała przemoczona do domu. Wyglądałam jakby dopiero co wyszła z pod prysznica tylko, że w ubraniach. Gdy zdjęłam buty od razu poleciałam do pokoju i zaczęłam wypakowywać książki z mokrego plecaka, a sama wlazłam później pod prysznic. Jak to pod prysznicem zwykle bywa, zamiast się myć, a przynajmniej opłukać stałam jak kołek i myślałam. Myślałam o mnie, moim życiu, ludzkości i o tym wszystkim o czym kobieta może myśleć. Najbardziej mnie martwił Jack. Rzadko był, a ja nawet do końca nie wiem co on na tych misjach robił. Parę razy już zbierałam się, żeby o to zapytać, ale wtedy albo go nie było albo było za dużo osób dookoła. Chociaż... Czemu by go teraz nie zapytać?
 Szybko się wykąpałam, wysuszyłam włosy i włożyłam na siebie w sumie byle co. Rzuciłam się na łóżko z telefonem w ręku i napisałam do Jacka.
- "Musimy pogadać"
 Wiedziałam, że albo odpisze praktycznie od razu albo nie odpisze wcale. Jak zwykle z resztą...
  Na szczęście pierwsza opcja się sprawdziła.
- "Dajesz"
Jak on mnie czasami irytował. Dlaczego faceci wszystko muszą załatwiać od razu? Oczywiście, że chciałam z nim porozmawiać w cztery oczy, a nie przez telefon. Z wielu powodów.
- "Ale nie w ten sposób. Przyjedź do mnie"
- "Wow... To musi być naprawdę ważne skoro ląduje na dywaniku u dyrektorki xd"
 Jedyne co wtedy chciałam zrobić to go trzasnąć.
- "Tak jest ważne, więc przyjedź i mnie nie denerwuj!"
- "Będę za 5 minut"
 No wreszcie, ile można... Byłam naprawdę ciekawa, a z drugiej strony zdenerwowana. No i oczywiście się martwiłam. Nie mógł tak znikać, a szczególnie, gdy był już prawie koniec roku i trzeba poprawiać oceny. Wiedziałam, że nie obchodziła go średnia ani szkoła, ale poprawiać klasy to mu na pewno bym nie pozwoliła.
 Poszłam szybko do Anki, aby powiadomić ją, że Jack zaraz przyjdzie. Nie przejęła się tym zbytnio. Słuchała muzykę i czytała jakieś komiksy... albo mangę. Nie zwróciłam uwagi.
 Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Uchyliłam delikatnie drzwi, aby się upewnić czy to na pewno bałwan przyszedł, ale gdy zobaczyłam białą czuprynę otworzyłam szerzej drzwi. Niebieskooki uśmiechnął się, ale od razu zmienił wyraz twarzy, gdy zobaczył mnie w całej okazałości.
- Coś się stało? - zapytałam lekko zdziwiona.
- Rzadko widzę cię w rozpuszczonych włosach i w takim stroju - uśmiechnął się delikatnie. Rzeczywiście szara, luźna koszulka i krótkie spodenki nie są strojem eleganckim.
- Nie będę się specjalnie dla ciebie stroić - uśmiechnęłam się chytrze i wciągnęłam go do domu.
- Jeszcze jest opcja, że to ja będę ciebie stroił - puścił mi oczko.
- Chyba w twoich snach - odparłam i udałam się w stronę mojego pokoju, a on za mną. Zamknęłam drzwi tak żeby Ania na pewno nie wlazła po czym usiadłam na łóżku obok Jacka. Chwilę się tak na siebie patrzyliśmy i nie wiedzieliśmy co powiedzieć.
- To... O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytał w końcu.
- O tobie - odpowiedziałam. Zrobił taką minę jakby miał parsknąć śmiechem, ale tego nie zrobił. Nie wiem czemu.
- Chciałam zapytać gdzie znikasz na całe dni - dokończyłam. W jednej sekundzie jego mina i postawa zmieniła się na zakłopotaną. Przeczesał swoje białe włosy i odwrócił wzrok. Chyba nie chciał mi tłumaczyć. 
- Przecież ci mówiłem, że jeżdżę na misje - odpowiedział dalej odrywając ode mnie wzrok.
- Taka odpowiedź mnie nie satysfakcjonuje... Chciałabym wiedzieć co ty na nich takiego ważnego robisz na tych "misjach" -  popatrzyłam się na niego z wyrzutem. Nie ruszył się, nic nie powiedział, nic nie zrobił. Siedział i nie zwracał uwagi na to co się dzieje dookoła. Westchnęłam ciężko i usiadłam mu na kolanach. Zdziwiony popatrzył się na mnie z lekkim rumieńcem. Z jednej strony chciałam się zaśmiać widząc jego minę, ale sprawa była dla mnie zbyt poważna. Patrzyłam się mu prosto w oczu, żeby się jeszcze chwile po zastanawiał.
- Martwię się o ciebie - powiedziałam w końcu - Naprawdę. Jesteśmy wszyscy w tym samym bagnie i chcę żebyśmy jak najszybciej z niego wyszli bez żadnych strat, ale żeby to się stało musimy sobie nawzajem pomagać. Nie chcę być jedyną osobą, która nie wie co się dzieje. Poza tym szkoła też jest ważna. Wiem, że cię ona w ogóle nie obchodzi, ale nie chcę żebyś poprawiał klasę. Im szybciej ją skończysz tym lepiej - skończyłam. Chyba nie wiedział co ma zrobić. Wyglądał jakby walczył z myślami. W końcu westchnął cicho i objął mnie w pasie.
- Nie chciałem cię martwić. Uznałem, że będzie lepiej jak nie będziesz wiedziała. Ale jak zwykle wszystko spieprzyłem. Dlaczego ja muszę być takim kretynem... - zaśmiał się smutno. Nie spuszczałam z niego wzroku. Czekałam aż w końcu odpowie na moje pytanie. Poza tym nie chciałam mu mówić, że tego nie spieprzył, bo tak nie było. Był kretynem, ale go kocham ponad wszystko, a muszę przyznać, że jego kretynizm był czasem słodki (poza jednym wyjątkiem). 
- Ukradli wspomnienia wróżce. Oczywiście nie wszystkie, ale kilkanaście, kilkadziesiąt. Nie wiem dokładnie ile. Wiemy, że między innymi... są tam twoje - tego się nie spodziewałam, ale mu nie przerywałam - Poza tym Mrok wrócił z "krainy martwych". W jakiś sposób powrócił do życia i znowu zaczyna terroryzować, niektóre miasta. Dlatego mnie tak często nie ma. Nie dość, że szukamy tych wspomnień to muszę się jeszcze zajmować koszmarami - nic więcej nie dodał. Zrozumiałam, dlaczego nie chciał mi tego powiedzieć, ale nie zmieniało to faktu, że byłam troszeczkę na niego zła. To, że Mrok już ożył wiedziałam, ale wspomnienia był dla mnie czymś nowym. Po co im były moje wspomnienia jeżeli już chyba wszyscy znają moją cholerną historię? 
- Wiecie kto dokładnie ukradł wspomnienia?
- Tak. Sławne trio i ten baran - odpowiedział szybko.
- Baran? Jaki baran? - wypaliłam nie wiedząc o kogo mu chodzi. Popatrzył się na mnie lekko zdziwiony.
- No ten czarnowłosy wampir - sprecyzował. Acha... Już wiem o kogo chodzi. Czemu go tak nazwał?... Acha... To też już wiem.
- Po co im moje wspomnienia?
- Tego nie wiemy. Może jest coś w nich czego jeszcze nie wiedzieli - odparł wzruszając ramionami. Popatrzyłam się na niego po czym uśmiechnęłam się czule. Tego się nie spodziewał.
- Dziękuje, że mi w końcu powiedziałeś - odparłam przechylając lekko głowę.
- T-to nie jesteś już zła?- zapytał robiąc duże oczy.
- Oczywiście, że jestem jeszcze zła, ale bym była bardziej jeżeli byś mi powiedział - zachichotałam. Odwzajemnił uśmiech. 
 Zamilkliśmy. W sumie to wszystko co chciałam wiedzieć, ale bardzo chciałam, żeby został. Po prostu. 
- Elsa... - zaczął zmieszany.
- Tak? 
- Bo wiesz... Zbliżają się wakacje i ten no, myślałem czy... Nie pojechałabyś gdzieś ze mną? Wiesz... Na taką wycieczkę - uśmiechnął się nerwowo. 
- Zależy na jaką wycieczkę i gdzie - odparłam. Zacisnął mocno usta jakby chciał powiedzieć, ale nie umiał. Zdziwiło mnie to trochę.
- Do Arendelle - powiedział szybko i patrzył na moją reakcję. Otworzył szerzej oczy i rozchyliłam lekko usta. Dlaczego on chciał mnie tam zabierać? Wie jakie było dla mnie trudne życie w nim to dlaczego? 
- Ale nie tylko tam! Ogólnie do Norwegii... Pozwiedzać, pobawić się. Po prostu taka tygodniowa wycieczka - poprawił się po chwili.
- Dlaczego chcesz mnie tam zabrać? - zapytałam w końcu. Popatrzył się na mnie z czułością.
- Elso... Wiem jakie było tam dla ciebie trudne życie, ale... Nie chciałabyś odwiedzić rodziców? Na wszystkich świętych cię przy nich nie było. Poza tym jestem pewien, że masz też jakiś dobre wspomnienia. Szczerze to ja... Sam też chciałbym odwiedzić swoich rodziców jeśli ich znajdę - wytłumaczył. Nie wiem dlaczego, ale zachciało mi się płakać. Nie wiem czy z tęsknoty czy, dlatego że wspomniał o moich rodzicach lub o swoich. Poczułam jak do moich oczu na pływają łzy, ale na moje usta wkradł się uśmiech. Zaczęłam się cicho śmiać z samej siebie. Naprawdę nie wiem co się ze mną działo, ale dwie sprzeczne ze sobą emocje dominowały mną. 
 Jack widząc moją reakcję przytulił mnie mocno, ale sam się uśmiechnął.
- To mogę poznać odpowiedź?
- Tak... Pojadę z tobą - zaśmiałam się równocześnie pociągając nosem - Sami?
- Sami. Tylko my we dwoje - uścisnął mnie jeszcze mocniej. Wiedziałam jednak, że nie tylko po to chciał tam pojechać. Znałam go, bardzo dobrze go znałam. Byłam pewna, że jedzie tam też jako strażnik marzeń
- Jack?
- Tak śnieżynko? 
- Czy myślisz, że tam znajdziesz wspomnienia? - zapytałam. Poczułam jak się wzdrygnął, trafiłam w sedno. Odsunął się na tyle by zobaczyć moją twarz.
- Czasami jesteś tak sprytna i mądra, a z drugiej strony tak uparta i upierdliwa, że aż słodka - westchnął uśmiechając się. Nie mogłam powstrzymać się, aby nie zachichotać. Złapałam go delikatnie za poliki i przysunęłam moje usta do jego czoła. 
- Kocham cię - szepnęłam. Złapał delikatnie moją rękę i uśmiechnął się pod nosem.
- Ja ciebie też...

***

 Jeszcze parę dni i maj się skończy, a po maju czerwiec, a po czerwcu wakacje. Mimo, że został miesiąc do nich jeszcze dużo się będzie działo...
 Trzy dni przed końcem maja przyszłam do szkoły w nastroju takim jak zwykle. Nic przez cały dzień się w sumie nie działo. Dzień jak dzień. Nurtowało mnie to, że jeszcze nie spełniła przysługi Tim'owi. Bałam się co dla mnie szykował, a przydałoby się mu jakoś odwdzięczyć po tej felernej chemii.
 Gdy powoli kierowałam się do wyjścia poczułam jak ktoś mnie łapie za rękę. Odwróciłam się zaskoczona. Przede mną stała Violence z szerokim uśmiechem. Pod pachą miała jakąś teczkę, która wyglądała jakby miała zaraz pęknąć, a na drugiej miała przewieszoną torbę.
- Gdzie tak pędzisz? Jeszcze nie skończyłyśmy - zaśmiała się. Popatrzyłam się na nią lekko zdezorientowana.
- Nie skończyłyśmy jeszcze piosenki - sprecyzowała i ruszyła razem ze mną do sali muzycznej. Westchnęłam z uśmiechem i poszłam za nią. Posadziła mnie na krześle przed fortepianem, a sama zaczęła szperać w teczce. Przyglądałam się utworom, które po kolei wyrzucała przy szukaniu tego właściwego. Niektóre były napisane przez nią, a inne były po prostu nutami sławnych piosenek. Podniosłam jeden utwór przy okazji. Napisany był przez nią. Zaczęłam czytać tekst i nuty. W niektórych miejscach było coś poskreślane, a czasami nuty urywały się w połowie. Nagle poczułam jak kartka nie jest już w moich rękach. Spojrzałam na Violence, która przyglądała się piosence. Po chwili się zaśmiała.
- Gdzie ty to wygrzebałaś? Ostatnio tego szukałam! Nie skończyłam pisać nut dla perkusji - odparła i schowała je w mniej zakryte miejsce. 
- Dla perkusji? Piszesz nuty dla każdego instrumentu? - zapytałam zdziwiona.
- Oczywiście! Przecież umiem grać na wszystkich - odparła i usiadła obok mnie dając naszą piosenkę na podpórkę. 
- Dlaczego "Kids in the dark"? - spytałam, gdy fioletowooka miała już coś powiedzieć. Uśmiechnęła się smutno.
- Niektóre teksty mogą ci się wydawać dziwne, ale wszystkie piosenki mają dla mnie głębszy sens. Czasami bardzo mocno ukryty, ale nigdy nie piszę utworów na odwal. Ten tekst też ma dla mnie ogromne znaczenie, ale na razie nie mogę ci go powiedzieć. Może to się kiedyś zmieni - wytłumaczyła - Dobra! Na razie wracajmy do pisania!
 Nie szło nam tak źle. Viola bardzo rzadko poprawiała mój tekst. Nadal strasznie trudno mi było uświadomić sobie, że piszę na poważnie piosenkę z moją przyjaciółką.
 Gdy zapisywała kawałek dłuższego tekstu sięgnęłam po telefon do mojej torby, aby sprawdzić godzinę. Mój wzrok przykuło coś w torbie fioletowowłosej. Spojrzałam jeszcze raz na nią, ale była tak pochłonięta pisaniem, że mnie nawet nie zauważyła. Odchyliłam lekko torbę by zobaczyć co jest w środku. Zauważyłam coś bardzo podobnego do maski tlenowej, było jedynie troszkę mniejsze i wygląd był lekko zmieniony. Z jednej strony byłam strasznie zdziwiona, a z drugiej strony zmartwiona. Po co jej coś takiego? Ma problemy z oddychaniem?... 
- Co robisz? - zapytała na chwilę odrywając się od pisania.
- Eee... Sprawdzam, która godzina - uśmiechnęłam się nerwowo pokazując jej telefon. Odwzajemniła uśmiech. 
 Na razie nie chciałam się jej o to pytać. Wróciłam na miejsce obok niej. Zachowywałam się jak nigdy nic, ale w duchu strasznie się martwiłam. Jeżeli moje podejrzenia były prawdziwe to Viola grała w bardzo niebezpieczną grę...




ECH!!! Czuje się jak hipokryta ;-; -.- Zrobiłam jeszcze dłuższą przerwę niż przedtem za co bardzo was przepraszam (już nie wiem, który raz), ale nawet w ferie nie miałam czasu! To jest takie irytujące! I przyznam się, że miałam lekką amnezję... Znaczy nie taką prawdziwą, ale po powrocie do Polski kompletnie zapomniałam o czym ja ostatnio pisałam i musiałam sobie odświeżyć pamięć. No i szczerze mówiąc nie miałam weny. Szkoła wysysa ze mnie resztkę życia. Śpię mniej i więcej się uczę... Co chwila mam jakiś sprawdzian! -.- Na dobrą sprawę zmieniłam troszeczkę styl mojego życia (na bardziej zdrowy) i miałam jeszcze mniej czasu... Ale nie będę o tym znowu pierniczyć, bo doskonale wiecie jak to jest z tym piekłem. Ale na szczęście za 3 miesiące WAKACJE!!! <3 Odliczamy xd 
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i wiem, że było strasznie słodko (normalnie połączenie karmelu, cukru i czekolady w lodach o smaku gumy balonowej), ale to tylko na razie. Później mam nadzieję, że będzie się działo XD
I tym razem naprawdę postaram się pisać częściej...
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***