czwartek, 12 maja 2016

Rozdział #45 "Dwa życia, jedna miłość"


[Elsa]


 Jasno... Bardzo jasno.
 Byłam w dziwnym białym pomieszczeniu, a raczej przestrzeni. Podłoga była jak z mlecznego szkła, a ścian w ogóle nie było. 
 Zaczęłam się rozglądać z jakąkolwiek nadzieją odnalezienia czegoś. W końcu zauważyłam złoty punkt. Szybkim krokiem, a później już biegiem ruszyłam w tamtym kierunku. Gdy już dotarłam zdyszana zauważyłam złotowłosą kobietę. Tą samą, która wcześniej zaprowadziła mnie do szkatułki. Patrzyła na mnie z ciepłym uśmiechem.
- Kim... Kim jesteś? - zapytałam kiedy już mogłam przemówić pomiędzy wdechami. Kobieta zrobiła krok w tył i ukłoniła mi się lekko. Zbiło mnie to trochę z tropu. 
- Jestem Strażniczką Wspomnień, Panią Pamięci - powiedziała posyłając mi szczere spojrzenie.
- Dlaczego w takim razie mi się kłaniasz? To chyba ja powinnam... - nie dała mi dokończyć uniesieniem ręki.
- Księżniczką powinno się kłaniać.
 Nic nie powiedziałam. Nie wiedziałam co. 
- Pewnie się zastanawiasz po co tutaj cię zaprowadziłam - powiedziała idąc w nieznaną mi stronę. Podbiegłam do niej dotrzymując później jej kroku.
- Tak trochę - odparłam nieśmiało.
- Chce abyś coś zobaczyła - zaczęła wyciągając ową szkatułkę z kieszeni w sukni - Twoje wspomnienia...
- Znam je doskonale i nie chce ich jeszcze raz przeglądać - powiedziałam trochę oschlej niż zamierzałam. Kobieta na to się zaśmiała co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. 
- Wiem to, ale ja nie mówię o tym życiu tylko o poprzednim - położyła rękę na swoim policzku przyglądając mi się dokładnie. Zatrzymałam się. Moje oczy i usta rozszerzyły się w zdziwieniu. Co..?!
- Pamiętasz te dziwne ułamki filmu z brunetką o niebieskich oczach - kiwnęłam potwierdzająco głową - To ty.
 Nie było to dla mnie takim szokiem jak się wcześniej spodziewałam. Domyślałam się, ale wydawało mi się to tak nierealne, że... Nie chciałam tego przyjąć do świadomości.
- Pewnie chcesz wyjaśnień. W pierwszym życiu nazywałaś się Elsa Snow i byłaś szanowaną księżniczką Norwegii. Brzmi znajomo? Ale może lepiej będzie jak sama to zobaczysz - powiedziała i machnęła delikatnie ręką. Obraz w jednym miejscu zaczął się mienić na złoto, a potem przechodził w brązowe odcienie. Powoli wyostrzał się ukazując drewniane panele, łóżko i ludzi. W końcu ukazał się pokój. W łóżku leżała kobieta o krótkich brązowych włosach i zielonych oczach. Wokół niej stały uradowane służące, które z podekscytowaniem przyglądały się dziecku w rękach kobiety. Po chwili dziecko ziewnęło i otworzyło swoje ogromne niebieskie jak morze oczęta. Nieobecnym na początku wzrokiem patrzyło się na matkę. Nagle zaczęło się śmiać i domagać o uścisk. Służące zaśmiał się radośnie tak samo jak królowa. 
- To jesteś ty - powiedziała czule strażniczka wspomnień. Uśmiechnęłam się patrząc na całą sytuacje.
- Byłaś sensacją w królestwie, ponieważ myślano, że królowa jest bezpłodna. Nazwano cię Elsa, która miała oznaczać siłę i mądrość, abyś słusznie rządziła przyszłym królestwem, ale... - wesoło machnęła ręką przez obraz się ponownie zmienił - Byłaś jeszcze lepsza niż można było myśleć. Nie dość, że byłaś silna i inteligenta to na dodatek wesoła i pomocna - zaśmiała się. 
 Scena przedstawiała małą mnie bawiącą się w ogrodzie. Włosy w odcieniu mlecznej czekolady sięgały mi do ramion, a błękitna sukienka ciągle brudziła się w błocie. Goniłam za motylkiem ciągle potykając się o własne nogi. Miałam około 4 lata. Do ogrodu weszła starsza kobieta nosząca stertę porcelanowych talerzy. Dziewczynka, a raczej ja od razu podbiegła do służącej prosząc o pomoc przy niesieniu. Kobieta na początku się sprzeciwiała, ale po chwili uległa i dała małej pięć talerzy. Dziewczynka roześmiana niezdarnie niosła talerze w stronę kuchni przez kobieta zaczęła się śmiać.
 Obraz ponownie się zmienił. Pokazywał mnie w wieku sześciu lat. Kołysałam się razem z mamą na bujanym fotelu. Królowa czytała opowieść na dobranoc, ale nie wyglądałam jakbym miała zasnąć. Wręcz przeciwnie. Ciągle coś komentowałam, śmiałam się i zaczepiałam mamę. Nagle do pokoju wszedł ojciec. Był wysokim blondynem o zielonych oczach i lekkim zaroście. Z uśmiechniętą miną podszedł do swojego dziecka i zaczął je łaskotać. Wziął mnie na ręce i dał na chwilę odpocząć mamie. Usadowił mnie na łóżku i zaczął opowiadać historię z głowy takie jak magiczne wilki, o księżniczkach, piratach i miłości. Powoli zasypiałam, aż w końcu padłam. Ojciec zaniósł mnie do mojego pokoju. 
 Obraz znowu się zmienił. Pokazywał dziesięcioletnią dziewczynkę w brązowej szacie i wiklinowym koszyku. Wesoło podskakiwała przez całe miasto. Jej dwa grube kucyki od czasu do czasu zasłaniały widoczność.
- Ten moment jest ważnym wydarzeniem w twoim poprzednim życiu - odparła po dłuższej chwili złotowłosa - Wtedy znalazłaś targ.
- Dlaczego mi tak w ogóle to pokazujesz? - zapytałam po długiej ciszy z mojej strony.
- Uważałam, że chcesz to zobaczyć. Poza tym... Nie tylko ja - powiedziała - Nie chcesz tego widzieć?
Wróciłam wzrokiem do obrazu. Odpowiedź była oczywista. 
 Uśmiechnięta biegałam po mieście. W końcu wyszłam z dzielnicy bogatych nieświadomie kierując się do najbiedniejszej części. Domy w końcu były tylko drewniane. Zwolniłam tępa robiąc skrzywioną i jednocześnie zdziwioną minę. Nie wiedziała o tym wcześniej.
 Nagle jakiejś starszej pani upadła laska przez co runęła na ziemię. Od razu podbiegłam do niej pomagając jej wstać. Staruszka uśmiechnęła się ciepło, gdy już stanęła na nogi, ale po chwili zrobiła zaskoczoną minę. Rozpoznała we mnie księżniczkę. Po chwili jednak jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Poczochrała ją... mnie po głowie i dała jabłko do wiklinowego koszyka. Odeszła. Zaskoczona patrzyłam w dal, ale po chwili poczułam satysfakcję i miłe ciepło w środku. Zarumieniona chwyciłam jabłko i ugryzłam kawałek. Teraz ta prawdziwa ja zaśmiała się z wyrazu miny dziesięciolatki. Tak samo wyglądała jak ja gdy zajadałam się jabłkiem w Arendelle... Parę godzin temu. 
 Zadowolona wznowiłam wycieczkę, ale nie na długo. Zaciekawiła mnie brudna pościel wisząca z beli zasłaniająca to co było za nią. Usłyszała hałasy i śmiechy. Niewinnie podeszła i odsłoniła zasłonę. Widok zauroczył ją od razu. Stała przed ogromnym targiem tętniącym życiem. Ruszyła nieśmiałym krokiem obserwując wszystko z podziwem. Ludzie mówili mi dzień dobry, a ja z coraz większym entuzjazmem im odpowiadałam. Po jakimś czasie się całkowicie zaaklimatyzowałam. Obserwując wszystko dokładnie zauważyła oddzielną uliczkę. Leżała tam chorowita dziewczynka o krótkich czarnych włosach. Podeszłam do niej nieśmiało. Słabym wzrokiem lustrowała mnie z góry do dołu. Nie miała kompletnie siły. Popatrzyłam się na nią ze współczuciem. Nie wiem co we mnie się stało, ale wyciągnęłam w jej stronę lekko nadgryziony owoc. Popatrzyła na mnie zdziwiona, a wręcz zszokowana. Uśmiechnęłam się ciepło przepraszając, że nadgryzione. Dziewczyna nieśmiało wyciągnęła rękę i wzięła jabłko w swoje drobne rączki. Zjadła kawałek, a potem całą resztę. Brunetka uśmiechnęła się ciepło na co szatynka ją przytuliła.
 Wspomnienie się rozmyło.
- Od tamtego momentu regularnie chodziłaś na targ i kupowałaś jabłka dla biednych, aby tylko zobaczyć ich uśmiech. Oczywiście poznawałaś różne osoby. Między innymi Jacka... - machnęła ręką. Pokazała  się scena, która kiedyś mi się śniła. Miałam czternaście lat. Po daniu owoców potrzebującym Jacka nie było już na targu. Obraz zniknął.
- Tak się to zaczęło? - zagadnęłam po chwili.
- Tak... Po jakimś czasie - ponownie przywróciła wspomnienie.
 Ukazała się scena kiedy sięgam po dobrze mi znany kamień księżycowy. Dopiero po chwili zauważyłam, że brunet robił to samo. Gdy ich dłonie się stuknęły odskoczyli jak poparzeni. Jackson zamrugał parę razy po czym spalił się rumieńcem na co się zaśmiałam. Pierwszy raz usłyszałam rozmowę, dźwięk, wydobywający się z obrazu.
- Chciałeś go przymierzyć? - powiedziała, a po zrozumieniu swoich słów dodała - Znaczy! Zobaczyć! Tak! Bo... Jesteś chłopakiem, nie? Chłopcy nie noszą naszyjników - zaśmiała się nerwowo przeczesując swoje włosy. Patrzył się na nią chwilę bez żadnej ekspresji twarzy. Dopiero po chwili zrobił się z niego pomidor.
- Masz racje! Jestem chłopakiem! Nie noszę takich rzeczy, he, he... To... Dla siostry! Ma urodziny i... - dodał nieśmiało. Księżniczka zachichotała.
- Rozumiem, możesz go wziąć - odparła z blaskiem w oczach.
- Nie! Tobie będzie bardziej pasować... Do niebieskich oczu... Poza tym mnie na to nawet nie stać - oparł nerwowo mierzwiąc swoje włosy. Dziewczyna uśmiechnęła się smutno, ale po chwili wzięła kamień w ręce.
- Zapłacę za niego - stwierdziła wesoło, ale chłopak o razu pobladł.
- Nie! Mówię ci, na tobie będzie o wiele lepiej wyglądać! - wziął od niej kamień i zawiązał jej na szyi - Poza tym nie chce, żebyś za mnie płaciła - uśmiechnął się ciepło. Pierwszy raz na polikach dziewczyny pojawił się rumieniec. Po zrozumieniu swojego czynu Jack (o ile to możliwe) zrobił się jeszcze bardziej czerwony. 
- To cześć - pożegnał się i czmychnął w inną stronę. Księżniczka stała chwilę jak wryta, ale po chwili zachichotała.
 Wspomnienie znowu się rozpłynęło. 
- Wtedy zaczęłaś się z nim częściej widywać. Bawić, śmiać, biegać, rozmawiać... - oparła strażniczka.
Obrazy pojawiły się w innej formie. Były one pokazane jako ułamki przedstawiające różne śmieszne lub poważne sytuacje. W jaki sposób rozwijała się przyjaźń.
- Nie poznałaś tylko Jacksona... Jeszcze kogoś. Może nie była to jakaś długa znajomość, ale jedna osoba nie zapomniała tego, aż do teraz - machnęła dłonią z bardziej poważną miną. Co mnie bardzo zdziwiło w wspomnieniu nie pojawiłam się ja, a... Jason. Wyglądał młodziej, nie jak teraz na dziewiętnaście tylko na szesnaście. Opierał się zdyszany o ceglaną ścianę. Wyglądał co chwilę jakby bał się, że zaraz go coś znajdzie.
- Na początku XVIII w wampiry był uznawane za dzieło szatana, dlatego wieśniacy próbowali je jak najszybciej wypędzić z miasta lub po prostu zabić. Syn Blacka wtedy nie próżnował ze znajdywaniem pokarmu, więc próbowali go jak najszybciej złapać - wyjaśniła złotooka. 
- Co znaczy "nie próżnował ze znajdywaniem pokarmu"? - zapytałam mając nadzieję, że nie jest to o czym myślę.
- Myślę, że się domyślasz.
- Ale Jason jest pół wampirem - pół demonem...
- Nie przyznaje się do swojej drugiej połówki, bo jest ona po ojcu. Zachowuje się jak normalny wampir. Pamiętam, że tylko raz zawarł kontrakt z człowiekiem - wytłumaczyła. Nie wiedziałam co myśleć ani powiedzieć, więc wróciłam do wspomnienia. 
 Gdy upewnił się, że jest bezpiecznie osunął się na ziemię, aby odpocząć. Zauważyłam, że z uliczki wychodzi brunetka w szmacianej szacie. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to ja. Zdziwiona podeszłam do chłopaka jak to miałam w zwyczaju. Kucnęłam przy nim i lekko szturchnęłam go w ramię. Zaskoczony podniósł głowę i zaczął mi się przyglądać. Uśmiechnęłam się przyjaźnię, ale po chwili się przeraziłam. Znowu mogłam usłyszeć kawałek rozmowy. 
- Masz ranę na poliku - powiedziała i nerwowo zaczęła szukać w kieszeni szaty chusty. Chłopak zszokowany nie wiedział co powiedzieć. Wytarłam krew z jego twarzy po czym uśmiechnęłam się ciepło. Na jego policzkach pojawił się delikatny rumieniec. 
 Po chwili wstałam na równe nogi i podałam mu rękę.
- Jak cię zwą? - zapytałam, gdy stanął ze mną na równi. No... Prawie. Był o pół głowy wyższy. 
- Jason - w końcu wydobył z siebie jakieś słowo. 
- Coś się stało, że byłeś ranny? - zapytała za nim on zdążył otworzyć buzię.
- Nie, ja po prostu... Pies mnie dziabnął - odparł dale lekko zszokowany. Potrząsnął głową i dodał powracając do normalnego stanu - Co taka piękna dama robi w takich niebezpiecznych miejscach?
- Zwiedzam - oparłam wesoło co chyba zbiło go z tropu. Miał minę jakby się zastanawiał czy jestem nierozważna i wesoła czy mam po prostu niskie IQ. Nagle uliczka niedaleko rozświetliła się światłem pochodni, a przy tym dało się usłyszeć głośne rozmowy ludzi. Jason pobladł mimo iż  i tak był już blady. Nagle tłum się zatrzymał i wrzasnął coś w stylu "To on!", "Łapać go!", "Jest z jakąś dziewczyną! Trzeba się pośpieszyć za nim wyssie z niej krew!"
 Gdy ludzie byli już stosunkowo blisko dziewczyna wyszła im na przeciw. Wszyscy zdziwieni się zatrzymali.
- Czy coś się stało? - zapytała spokojnie poprawiając płaszcz.
- Czy coś się stało?! Jeszcze się panienka pyta! Ten o to tu to dzieło szatana, przeklęty chłopak! Wampir felerny! - wrzasnął jeden z mężczyzn.
- On? Wampirem?! Proszę pana... On jest zwykłym młodzieńcem - odparłam uśmiechając się szczerze. Ludzie popatrzyli się na mnie dziwnie.
- To jak pani wytłumaczy tą krew na policzku? - chłop nie dawał za wygraną. Założył ręce na tors żując kawałek słomy w buzi. 
- Kot go podrapał... Czy pies? - odwróciłam się w jego stronę upewniając się. Popatrzył po wszystkich zestresowany.
- Kot  - odparł po chwili.
- Widzi pan - założyłam ręce na piersi udając postawę     mężczyzny. Popatrzył na nią morderczym wzrokiem.
- Księżniczko? - usłyszałam zdziwiony głos z tłumu. Do przodu wyszedł chłopak o czarnych włosach, szarych jak stal oczach i wychudłej posturze ciała. Miał wiklinowy koszyk w rękach. 
- Witaj Armin - pomachałam wesoło do służka.
- Księżniczka?! - wszyscy wrzasnęli zszokowani. Zaczęły się pytania co ja tu robię. 
- Księżniczko, powinniśmy już wracać - odparł surowo Armin.
- Ale tu jest tak ładnie! - okręciłam się wokół własnej osi. Chyba nikt nie podzielał mojego zdania.
- Elso...
- No już! - powiedziałam znudzona, ale przed odejściem odwróciłam się jeszcze raz w stronę krwistookiego.  Wzięłam z koszyka jabłko i pobiegłam do niego.
- To dla ciebie - powiedziałam podając mu owoc.
- D-dziękuje - powiedział lekko zarumieniony. W tłumie ktoś szepnął "Podobno, gdy księżniczka daję komuś jabłko to znaczy, że szanuje tą osobę", ale puściłam to koło ucha. Wróciłam do Armina. 
Wspomnienie się rozmyło. 
- Potem go już nie spotkałaś, a wróciłaś do stolicy, gdzie twoje stosunki z Jackiem się... Trochę polepszyły - odparła i jak to miała w zwyczaju machnęła ręką. Pokazała się scena, gdy całujemy się na wzgórzu o zachodzie słońca. Zachichotałam cicho. 
- Ale... Nie tak bardzo długo trwało wasze szczęście.
Przed moimi oczami pojawiła się scena, którą bardzo dobrze znałam. Zakryłam oczy nie chcąc jej widzieć. Strażniczka chyba mnie zrozumiała, bo usłyszałam cichy szelest. Otwarłam powoli oczy, aby się upewnić czy już na pewno tego nie ma. Nie chciałam po raz kolejny oglądać śmierci Jacka.
- Spokojnie, zbliżamy się do końca - powiedziała po chwili - Po jego śmierci załamałaś się. Nie byłaś już tą samą wesołą księżniczką. Rodzice o tym wiedzieli, ale uznali, że to nawet lepiej, bo i tak nie mogłaś z nim być. Znaleźli ci innego męża. Miałaś z nim dwójkę dzieci. Pewnej nocy jednak...
 Kolejna scena. Obudziłam się w środku nocy. Coś mi mówiło, że powinnam się przejść. Zauważyłam kamień księżycowy na mojej szafce. Wstałam po cichu, aby nie obudzić małżonka. Wzięłam kamień i zaczęłam mu się porządnie przyglądać. Nic się nie zmienił. Po chwili wyszłam z pokoju i gdy już miałam schodzić usłyszałam jakieś dźwięki w pokoju mojej ośmioletniej córki. Weszłam tam powoli i ujrzałam ją siedzącą na parapecie. Podeszłam do niej i pocałowałam jej czoło.
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - zapytałam głaszcząc ją po głowie. 
- Zorza... Jest piękna - odparła nie odrywając wzroku od okna.
- Niech będzie... Ale zaraz pójdź spać - powiedziałam uśmiechając się blado. Ruszyłam w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zapytała smutno.
- Na spacer śnieżynko - opowiedziałam z zamiarem wyjścia, ale..
- Nie idź. Proszę - odparła płaczliwym głosem.
- Och, kochanie... - podeszłam do niej i ja mocno przytuliłam - Mam coś dla ciebie - powiedziałam i zawiesiłam jej na szyi kamień - Opiekuj się nim - kolejna próba wyjścia z dusznego zamku.
- Tylko nie chodź długo, dobrze? - odparła  z troską Emily.
- Obiecuję - i wyszłam. 
 Szłam. Nie wiem dokąd. Tak gdzie mnie zaprowadziło. Nagle zobaczyłam niebieskie światełko pomiędzy drzewami. Zaciekawiona podeszłam od niego, ale ono zaczęło uciekać. Biegłam za nim aż dotarłam do bardzo znanego mi miejsca. Jezioro. Jezioro śmierci. Jack...
 Zaczęłam płakać. Chcę do niego wrócić. Nie wiem czy powiedziałam to głośno, ale po chwili usłyszałam za sobą szelest.
- Królowa płacze? Coś się stało? - odpowiedział mężczyzna. Był wysoki z postawionymi włosami na żel, złotymi, przeszywającymi oczami i długą czarną narzutą. Jego skóra była strasznie szara, aż nie przyjemnie się na nią patrzyło. Był to Mrok, ale ja o tym nie wiedziałam. Otarłam łzę z policzka. 
- Ukochany odszedł? - w moich oczach pojawił się blask - Chcesz z nim być? Na zawsze?
Patrzyłam się na niego pustym wzrokiem. Ale po chwili w determinacji poniosłam głowę.
- Dlaczego byłam taka głupia... - stwierdziłam na głos.
- Bardziej zrozpaczona - dopowiedziała strażniczka.
Ze łzami w oczach potwierdziłam głośno.
- Podaj mi dłoń - powiedział z chytrym uśmiechem - Obiecuję, że cię do niego zabiorę...
 Ciemność. Nic już nie widziałam, pustka. Umarłam.
 To było moje poprzednie życie. 
 Dlaczego... Byłam... Taka głupia...
 Dlaczego... Miałam... To zobaczyć.
 Nie chciałam, a może... Tak jest lepiej.
 Znam odpowiedź na wszystkie pytania. Znam prawdę.
 Pani Pamięci patrzyła się na mnie smutno.
- Dlaczego w tylko trzech scenach słyszałam głos? - wypaliłam po chwili.
- Bo to były trzy najważniejsze wspomnienia, których jeszcze nie znałaś - wyjaśniła podchodząc do mnie.
- Kto chciał, żebym to zobaczyła? - moje ostatnie pytanie.
- Na nic lepszego cię nie stać? - zaśmiała się smutno strażniczka.
- Odpowiedz - powiedziałam oschle - Kto cię o to poprosił?!
Czy to dobrze, że się dowiedziałam. Moje życie nie było takie złe. Miałam przyjaciół, byłam szanowana, byłam dobra... Byłam samotna i zagubiona. Tak jak teraz. Nic się nie zmieniło. 
 Dlaczego byłam taka głupia?! Dlaczego zawarłam kontrakt z Mrokiem?! Był demonem. Śmierć była nieunikniona, bo prośba była niemożliwa do spełnienia. Ale moja dusza nie została zjedzona... Kto mnie uratował? Czy to ta sama osoba, która chciała, abym to obejrzała?
- Księżyc - odpowiedziała po chwili. Odwróciłam się do niej zaskoczona, ale wtedy już znikała. Tak samo jak wszystko dookoła.
 Obudziłam się.










Wreszcie go skończyłam! >.< Nawet nie wiecie jak ciężko mi się go pisało! Miał być w poniedziałek, ale ciągle mi coś wypadało >.< 
No... Muszę się jeszcze przyznać, że po Noragami moja miłość znalazła się również w Kuroshitsuji, więc... Przepraszam!
Mam nadzieję, że się wam spodoba ^^ I, że przy nim nie zasnęliście -.- Jak ja...
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***

11 komentarzy:

  1. Tempa, zamiast "tępa" ;) częsty błąd, sama się czasem gubię. No i te przeskoki "ona... ja... ona... ja" też trochę mieszały, ale akcja w rozdziale skutecznie odpierała od nich uwagę.
    Właśnie biorę się za Noragami Aragoto ;)
    Ireth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, ale pierwszy raz pisałam coś takiego i nie wiedziałam jak się do tego zabrać >.< Dlatego tak.ciężko mi się to pisało....
      Drobne błędy mogą się pojawiać przez to, że pisałam ten rozdział bardzo późno :/

      Usuń
    2. Boże, Yato jak możesz używać Nory! Jesteś zły, niedobry, Hiyori zrobi ci Jungle savato! Jak on mógł... T.T Ale przynajmniej jest więcej Bishamon, jeeeej! Bisha!
      Tak mi troszku odwala, bo jaram się Yato tradycyjnym japońskim stroju XD

      Usuń
  2. Super rozdział! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Ja nie wiem co cię tu nudzi... Historie z poprzedniego życia Elsy były bardzo ciekawe!
    Czekam na next
    Pozdrawiam i weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle co nudzi, a mam wrażenie, że mogłabym to napisać lepiej :/ Inaczej widzę swoje pracę przez co ludzie,gdy mi mówią, że niby coś jest cudowne ja widzę kółko z paroma kreskami... Jestem taką anorektyczka jeśli chodzi o pracę |⩾﹏⩽|

      Usuń
  4. Hej! Czytam twój blog od niedawna i bardzo mi się podoba. Pamiętam dobrze jak przez przypadek trafiłam na twój blog i zakochałam się w nim. Czytałam wszystkie rozdziały ok. 4 godzin -do tej pory wmawiam mamie, że oglądałam Titanica -!!! Pozdrawiam i życzę weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się spodobał ^^ Taa... Bo nie ma jak "oglądać Titanica" (´• v •`)

      Usuń
  5. Nie mam wany na pisanie długich komentarzy, więc napiszę bardzo w skrócie.
    Tak jak już wcześniej wspominałam na każdym blogu. Przeminął mi szał na Jelsę, dlatego zaprzestałam czytania jej i przerzuciłam się na wattpada.
    Ale dzisiaj postanowiłam odwiedzić blogi z tym oto paringiem, tak więc jestem.
    Musiałam nadrabiać AŻ trzy rozdziały, czaisz?
    Akcja w tych rozdziałach rozwinęła się szybko, ale nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. Turlałam się po podłodze, gdy Elsa oskarżyła Jacka o oglądanie pornoli...
    Dobra, ten rozdział czytałam z otwartą gębą i nie kontaktowałam. Nie wiem skąd ty bierzesz pomysły na takie wydarzenia, ale ja też tak chcę! ;-;
    Patrzę sobie na notkę i mam taką rozkminę. Moja mama, dwie siostry, przyjaciółka i wszyscy oglądają anime, a tylko ja nie. Gdyż ja wolę pisać opowiadania i słuchać Bars&Melody (już czuję te hejty). Ale serio co jest w anime takiego interesującego? ;-; Ja chyba nigdy nie zacznę go oglądać xd
    To ja tego życzę dużo weny, gdyż ona zawsze się przydaje, oraz czekam na następny oczywiście, bo to opowiadanie wciąga...
    Pozdrawiam
    ~Juna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... Wattpad też przejął moje życie ;)
      Gorzej jakbyś musiała nadrabiać 10 xd
      Pomysły... Skąd ja je biorę? A ni wim xd Tak jakoś same mi wpadają do głowy chociaż i tak uważam, że są przeciętne. (Jakby coś to mówiłam, że przez moją "anoreksję" artystyczną inaczej patrzę na swoje prace). Mnie na przykład ostatnio bardzo... Zaintrygowało? Nie ważne... Jak ktoś mógł wymyślić Alicję w Krainie Czarów??? O.o Chyba trzeba być geniuszem, żeby to zrobić (tak, to jest jedna z moich ulubionych bajek)
      Jeśli chodzi o anime i B&M to ci tego nie wytłumaczę ;) Anime kocham za humor, bo jest idealnym odzwierciedleniem mojego i za kreskę (>ω<) Mówiąc szczerze B&M nie lubię, ale nie będę się kłócić, bo wiem, że i tak nie wygram xd

      Usuń
    2. Droga Black Berry kocham twojego bloga. W tej chwili jestem w punkcie nie wiew ale chce wiedzieć co będzie dalej. no co będzie dalej

      Usuń