piątek, 1 lipca 2016

Rozdział #3 "Strażnicy" + Maraton 2TzJ


[Elsa]

 Stukałam paznokciami o ławkę wyczekując upragnionego dzwonka. Dzisiaj byłam wyjątkowo podenerwowana , sama nie wiem nawet z jakiego powodu. Tak po prostu. 
 Zostało 10 minut o końca lekcji fizyki. Nie mam ogólnie nic do tego przedmiotu, ale pisanie wzorków nie było moim najbardziej wymarzonym zajęciem w tym momencie. 
 Siedziałam razem z Amy, która była tak samo spięta tylko może bardziej senna. Nie było ani Alice, ani Jacka. Dziewczyna była prawdopodobnie na badaniach, a bałwan na misji. Znowu zaczęły pojawiać koszmary i tak jak mówili w wiadomościach ludzie je widzą, a strażnicy nie wiedzą dlaczego. 
 Ogólnie to Amy nadal miała swojego focha na Tima. Chyba przyjęła zbyt dosłownie to co powiedziałam, ale pomagało, więc się nie wtrącałam. Jedynie Violence się skarżyła, że na próbach jest czasami dosyć napięta atmosfera. 
 Szczęśliwa, że na chwilę udało mi się odpłynąć przestałam stukać o ławkę, ale słysząc kolejne równanie zagotowało się we mnie. Popatrzyłam na nauczyciela błagalnym wzrokiem, ale nawet on zasypiał. 
 Westchnęłam ciężko opadając na krzesło. Z nudów kolejny raz rozejrzałam się po klasie. Nie tylko ja byłam wykończona. Niektórzy grali w państwa miasta, inni rozmawiali, a reszta najzwyczajniej spała. 
 Jeszcze po tej przerwie mieliśmy się spotkać w głównej sali na ogłoszenie wyników nowego samorządu szkolnego. Dalej nie wierzę, że Punzie się zgłosiła, ale chyba bardziej, że zrobiła to Madison. Obie miały duże szanse, ale w zupełnie inny sposób. Miałam jednak nadzieję, że inni nauczyciele są na tyle mądrzy i jej nie ulegną. Bo dyrektor koszmarek nie będzie miał kontroli. 
 Wreszcie nastało zbawienie i zadzwonił ten cholerny dzwonek. Spojrzałam na Amy, która była w półśnie. Szturchnęłam ją w ramię na co poderwała się jakby ją poraził prąd. Zamrugała parę razy po czym zaczęła się pakować. Poszłam w jej ślady.  
 Wyszłyśmy z klasy rzucając ciche "Do widzenia" i udałyśmy się w stronę szafek. Wrzuciła niepotrzebne książki na półkę i nie wiem dlaczego, ale przypomniało mi się jak się w niej kiedyś ukryłam przed Jackiem. Na wspomnienie się uśmiechnęłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że stoję w bezruchu od jakiegoś czasu. Potrząsnęłam głową i zamknęłam szafkę. Westchnęłam cicho i czołem oparłam się o zimną blachę. 
 Dlaczego ludzie widzą koszmary?... Nie potrafię na to sobie odpowiedzieć. Nawet nie wiem jaki Mrok widzi w tym cel. Po co mu to. No chyba, że nie robi tego celowo. Więc dlaczego to się dzieje? Ugh! Jestem w ślepym zaułku. 
- Elsa? - usłyszałam zatroskany głos, na który się wzdrygnęłam. Violence miała położoną rękę na moim ramieniu i wpatrywała się we mnie zaniepokojona - Wszystko w porządku?
- Tak - westchnęłam obracając się do niej przodem - Po prostu jestem zmęczona.
- Nie martw się ja też - zaśmiała się bez humoru - Te wszystkie próby mnie powoli wykańczają. Ale z drugiej strony jestem bardzo podekscytowana faktem, że już za tydzień jedziemy na pierwszy występ! 
 Uśmiechnęłam się do niej ciepło. 
 Gdy zadzwonił dzwonek udałyśmy się wszystkie do sali głównej. Zajęłyśmy miejsce w przed ostatnim rzędzie. Liczyłam tylko na to, że to całe przedstawienie zakończy się szybko.
 Na scenę weszli reprezentacji nowego samorządu. Już na starcie się wyłączyłam. Nie chciałam słuchać tej paplaniny. 
 Po jakiś 20 minutach dopiero ogłoszono wyniki. Jak się spodziewałam wygrała Punzie, Madison i parę innych osób. Ten rok będzie ciekawy...
 Nie wiem jak przetrwałam resztę lekcji, ale jakoś to zrobiłam. Pędem wybiegłam ze szkoły kierując się do domu na piechotę. Ania kończyła lekcje o innej godzinie, więc nie musiałam martwić się szoferem. Muszę wyrobić sobie prawo jazdy...
 Gdy weszłam do domu zostałam praktycznie od razu zaatakowana przez Blue. Pogłaskałam psiaka za uchem po czym uzupełniłam mu pokarm. Otworzyłam na wszelki wypadek drzwi do ogrodu, aby mógł sobie pobiegać. 
 Zrobiłam sobie gorącą czekoladę z piankami po czym udałam się na górę. Prawie dostałam zawału kiedy zauważyłam Jacka leżącego na moim łóżku. Dopiero po chwili mnie zauważył, więc podniósł się do pozycji siedzącej. Po paru mrugnięciach odzyskałam głos.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem porozmawiać - odparł jakbym zadała jakieś głupie pytanie. Gdy odłożyłam rzeczy na półkę przyjrzałam się mu uważniej. Miał cienie pod oczami i rozciętą wargę. Dotknęłam ją delikatnie na co nie protestował. 
- Koszmary? - mruknęłam, ale bardziej zabrzmiało to jak stwierdzenie niż pytanie. Skinął głową. 
 Westchnęłam ciężko i usiadłam obok niego. 
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- O następnej naszej lekcji - powiedział opadając na łóżko. Uniosłam brew.
- A co z nią?
- Jedziemy na wycieczkę, żeby kogoś odwiedzić.
- Kogo? - jeszcze bardziej się zdziwiłam. 
- Strażników - zamrugałam parę razy - Nie widziałaś jeszcze ich, a teraz jest taka sytuacja, że muszę was poznać.
- Ok - powiedziałam po chwili wypuszczając powietrze z płuc.
- W sobotę polecimy do bazy strażni...
- A potem mi opowiesz o tatuażach? - nie dałam mu dokończyć. 
- Tak - potarł skronie zrezygnowany. 

***

 Przez resztę tygodnia siedziałam jak na szpilkach. Czekałam tylko na sobotę. Czas dłużył się nie miłosiernie, a ja nie mogłam nic zrobić. Ciągłe siedzenie czasem mnie wykańczało. 
 Obiecałam też Violi, że przyjdę na ich występ. Tak naprawdę strasznie się cieszyłam z tego powodu, bo nie wiedziałam co przygotowali. Miałam tylko nadzieję, że im się uda.
 Kiedy obudziłam się w sobotę o dziesiątej zaczęłam się przygotowywać. Jednak po godzinie znów nie miałam co robić. Próbowałam przeczytać jakąkolwiek książkę, ale za cholerę nie potrafiłam. Nie mogłam się skupić na tym co tam jest napisane. Robiłam wszystko i nic. Miałam wrażenie, że spędziłam w tym pokoju parę dni, a nie godzin. 
 W sumie sama nie wiem, dlaczego tak się zachowywałam. Miałam się tylko spotkać ze strażnikami. To chyba nic wielkiego. 
 Kiedy usłyszałam charakterystyczny odgłos klaksonu wybiegłam z domu jak opętana. Wskoczyłam do samochodu nawet nie patrząc na Jacka. Gdy nie ruszaliśmy zdziwiona popatrzyłam na białowłosego. Miał oczy jak spodki i lustrował mnie wzrokiem. Po chwili wybuchnął nie pohamowanym śmiechem. 
- Z czego się ryjesz? - zapytałam po chwili zirytowana. Otarł łezkę z oka, ale alej nie przestawał się śmiać.
- Ja wiem, że mnie kochasz - odparł próbując się uspokoić - I, że poszłabyś za mną gdziekolwiek, ale co ci robili w tym domu, że wybiegłaś z niego jakby się paliło?
Wywróciłam oczami.
- Nie mogłam wysiedzieć na miejscu - burknęłam zakładając ręce na piersi i odwracając wzrok. W końcu postanowił ruszyć.
 Drogę przebyliśmy w ciszy. Czasami tylko chłopak zachichotał. 
 Gdy przyjechaliśmy do jego domu standardowo ruszyliśmy do jego pokoju. Usiadłam na mięciutkim łóżku obserwując Jacka. Krzątał się po pokoju szukając czegoś. Przeszukał chyba wszystkie meble co chwilę mrucząc pod nosem. 
 Nagle zawył zadowolony wyciągając przedmiot z szafy. 
- Wreszcie ją znalazłem!
- Co? - zapytałam wstając. Podeszłam do niego bliżej, aby się przyjrzeć. Trzymał w ręku dużą, szklaną kulę, w której były małe śnieżynki - Po co ci śnieżna kula?
- To nie jest śnieżna kula. To portal - odparł zadowolony - Gdy powiem miejsce, do którego chce się udać, a w normalny sposób ciężko będę mógł się tam prze teleportować. Pod warunkiem, że już tam byłem i wiem gdzie to jest. 
- Och - wypuściłam powietrze z płuc orientując się, że wstrzymywałam oddech. 
- Baza Świętego Mikołaja - powiedział delikatnie potrząsając kulą. W niej pojawił się jakiś mały budyneczek. Chciałam się mu dłużej przyglądać, ale nagle rzucił nią o ziemię. Gdy nagle pojawił przede mną ogromny portal odskoczyłam jak poparzona. Jack widząc mnie zachichotał. Podszedł do mnie i złapał za rękę. 
- Uważaj, bo będziesz miała wrażenie jakby ci się żołądek wykręcił - szepnął mi do ucha i podbiegł do portalu. 
- CO?! - krzyknęłam po zrozumieniu jego słów, ale nie dostałam odpowiedzi, bo już nas nie było. 
 To co powiedział Jack się sprawdziło. Tylko, że nie tylko żołądek mi się wykręcił. W głowie mi się zaczęło kręcić jak cholera. 
 Kiedy poczułam jak na czymś ląduje białowłosy musiał mnie złapać, żebym nie upadła. Zaczęłam się strasznie krztusić. Dopiero po chwili mogłam stanąć na prostych nogach. Ale to co zobaczyłam zaparło mi wdech w piersiach. Ogromne pomieszczenie w czerwonych i brązowych odcieniach. W niektórych miejscach stały Yeti, o których opowiadał mi Jack i małe elfy z ogromnymi czapkami. Na środku znajdował się ogromny globus z małymi światełkami. 
 Zorientowałam się, że mam otwartą buzię, więc pośpiesznie ją zamknęłam. 
- Jack! - usłyszałam dudniący męski głos. Do chłopaka podszedł wielki mężczyzna z długą brodą, czerwoną bluzką i czarnymi spodniami. Przez podwinięte rękawy widziałam mnóstwo tatuaży.
- Wreszcie jesteś - zaśmiał się klepiąc trochę za mocno białowłosego w plecy przez co musiał zrobić parę kroków do przodu. 
- Jestem - uśmiechnął się pod nosem - Elsa to jest North czytaj Święty Mikołaj - powiedział wskazując na siwobrodego, który uśmiechał się od ucha do ucha. Och... Nie tak wyobrażałam sobie go wyobrażałam. Raczej jako pulchnego staruszka, a nie masywnego mężczyznę. Podszedł o mnie podając mi rękę wielkości chyba mojej głowy. Przyjęłam gest, ale miałam wrażenie, że mi urwie rękę mimo iż nie trzymaj jej jakoś mocno.
- Miło cię w końcu poznać osobiście Elso - powiedział łapiąc mnie pod ramię. 
- Mi pana też - jąkałam się strasznie dalej będąc w szoku.
- Och proszę cię - jego głos rozbrzmiał po pomieszczeniu - Mów mi North.
 Pokiwałam głową po czym mnie puścił i usiadł przy globusie. 
- Jesteś chyba w niemałym szoku - szepnął mi do ucha rozbawiony Jack.
- Nie tak książki go opisywały...
- W takim razie nie tylko on cię zadziwi - zaśmiał się - A teraz się uśmiechnij.
 Wyszczerzyłam delikatnie zęby. Po chwili poczułam jak ktoś na mnie wpada albo raczej przytrzymuje. 
- Na wielki księżyc! Jakie piękne małe kiełki - usłyszałam pisk kobiety, która zaczęła rozciągać mi buzię próbując ujrzeć zęby. Po jakimś czasie Jackowi udało się ją odsunąć. 
- Ząbek! Ile razy mam ci jeszcze mówić, żebyś tak nie robiła? - usłyszałam głos Northa. 
- Och, przepraszam! Nic na to nie poradzę! Przepraszam jeśli cię przestraszyłam! Jestem wróżka Zębuszka - mówiła tak szybko, że musiałam mieć chwilę, aby przetworzyć wszystkie informacje. 
 Jack miał rację. Ona też wyglądała zupełnie inaczej. Prędzej powiedziałabym, że to kobieta koliber, a nie wróżka. Praktycznie całą była pokryta różnokolorowymi piórami, a z pleców wyrastał jej półprzeźroczyste skrzydła. I miała fioletowe oczy. Kojarzyły mi się z Violence. 
 Dookoła niej latały mniejsze wersje jej samej. Tylko, że nie mówiły, a tylko popiskiwały. Zauważyłam, że z jedną Jack się bawił. 
- Nic się nie stało - powiedziałam po jakimś czasie uśmiechając się ciepło. Wróżka odetchnęła z ulgą.
- A to jest Piaskowy Ludek - powiedział białowłosy kładąc mi rękę na plecach, a drugą wskazał w dół. Przede mną stał niski człowieczek z piasku. Był uśmiechnięty od ucha do ucha.  
- Dzień dobry - powiedziałam machając delikatnie głową. Ze wszystkich przypominał mi najbardziej tą wersję książkową. 
 Nad jego głową zaczęły pojawiać się obrazki. Jednak się myliłam.
- Piasek nie potrafi mówić  - szepnął mi Jack do ucha - Dlatego nad jego głową pojawiają się obrazki. Tak się z nami porozumiewa.
- Och - wydałam tylko z siebie jęk zaskoczenia. 
- A gdzie kangur? - zapytał po chwili białowłosy z szyderczym uśmiechem.
- Kangur? - uniosłam brew do góry.
- Zając wielkanocny - odparł Mikołaj pocierając skronie. Zdziwiła się jeszcze bardziej. Wyobrażała jak zaraz do pomieszczenia wskoczy zając wysokości maksymalnie biurka. Ale przezwisko kangur? He?
- No nie! - usłyszałam za sobą zrezygnowany głos - Damska wersja Jacka Frosta?!
 Reszta Strażników zaczęła się śmiać, a ja odwróciłam się gwałtownie i zamarłam. Właśnie przeżyłam największy szok. 
 Przede mną stał ogromny zając równy wzrostem Jacka, z puchatymi wzorami i przewieszoną bronią, a raczej bumerangami. No to już wiem, dlaczego kangur...
 Jack i Zając zaczęli się nagle strasznie przedrzeźniać, więc większość skupiła uwagę na nich. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając czegoś ciekawego. Zauważyłam, że w suficie znajduje się ogromne okno. Podeszłam bliżej globusu, aby przyjrzeć się widokowi. Była noc, ale to może, dlatego że znajdowaliśmy się na biegunie. 
 Niestety nie dane było mi się długo temu przyglądać, ponieważ poczułam rękę na ramieniu. Musiałam odwrócić wzrok od miliardów gwiazd. Jack patrzył się na mnie zaciekawiony. 
- Dobra! Zajmijmy się tym po co tu przyszliśmy - powiedział North pocierając dłonie. Oparł się o stolik i popatrzył na mnie tak jak reszta strażników - Co się działo w siedzibie Mroka, kiedy cię porwali?
 Wszystkie wspomnienia nagle mi się przypomniały. Od tego, że nie miałam mocy do pocałunku Jasona. Nie wiedziałam od czego zacząć.
- Echm, eee - nerwowo zaczęłam wodzić wzrokiem po globusie obok mnie - Nie wiem jak zacząć... Oprócz tego, że siedziałam w celi nie wiem ile - przełknęłam ślinę na wspomnienie o czarnowłosym - To potem zabrali mnie do ogromnego pomieszczenia, gdzie Mrok chciał ściągnąć mi kamień. Po co wam w ogóle to wiedzieć?
- Żeby lepiej zrozumieć sytuacje - mruknął szarak bawiąc się bumerangiem - Nie wiemy, dlaczego dzieje się co się dzieje. Myślimy, że to co się tam stało może nam pomóc.
 Zapanowała cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Nagle mi się coś przypomniało. 
- Po co Mrokowi kamień? 
 Strażnicy rozejrzeli się po sobie po czym westchnęli ciężko.
- Nikt tak naprawdę nie zna możliwości tego przedmiotu - odparła po chwili wróżka - Wiemy, że ma ogromną moc, ale co dokładnie robi to nie za bardzo. Jedną z informacji jaką uzyskaliśmy to taka, że potrafi przenosić do królestwa Księżyca.
- Co? - usłyszałam roztrzęsiony głos białowłosego. Czyżby nic nie wiedział?...
- Mrok prawdopodobnie chce go dostać, aby się tam przenieść. Ale za nic w świecie nie wiem jak - ząbek wzruszyła ramionami.
- Czy to prawda, że Czarny Pan był kiedyś strażnikiem? - zapytałam po chwili. Wszyscy w pomieszczeniu popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. Wszyscy oprócz piaska.
- Dlaczego miałby niby być? - odparł po chwili oszołomiony North. Przygryzłam wargę. Przecież nie powiem im, że wiem to od Jasona. 
 Wzruszyłam ramionami.
- Tylko pytałam...
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Potem Mikołaj klasną w dłonie chcąc coś ogłosić.
- Chciałem wam jeszcze ogłosić, że znalazłem kogoś. 
- Dla siebie? - parsknął zając. Siwobrody popatrzył na niego morderczym wzrokiem. 
- Nie. Znalazłem kogoś, kto będzie nam mógł ewentualnie pomóc. Wie jak uzyskać informację na temat Mroka. Będzie nam ich udzielał.
- Czyli inaczej wtyka? - Jack stał z założonymi rękami. Chyba nie był przekonany. 
- Tak - złożył ręce w trójkąt - Inni go poznali, ale chciałem go przedstawić wam. Blake! 
- Tak? - usłyszałam rozbawiony męski głos. Spojrzałam do góry. 5 metrów nad nami siedział po turecku blondyn z wściekle zielonymi oczami. 
- Chodź tu.
Chłopak zeskoczył z podestu na sam środek pokoju. Miał na sobie czarną kurtkę z pomarańczowymi wykończeniami i puszkiem na kapturze, szarą koszulkę i czarne spodnie. Przydługie włosy miał w artystycznym nieładzie, a oczy kojarzył mi się z jadem węża. Miał wesoły wyraz twarzy. 
- To jest Blake. Co miesiąc będzie nam dostarczał informacje na temat Mroka.
- Jak mamy mu zaufać? - zapytał po chwili Jack. Mikołaj posłał mu karcące spojrzenie.
- Gardzę nim, ale wiem jak uzyskiwać informacje - powiedział poważnym tonem - Jestem za księżycem i będę mu służył do końca. A tak poza tym to cześć!
- Okej - białowłosy przejechał rękoma po twarzy - My się będziemy już zbierać.
Pożegnaliśmy się ze zgromadzonymi i zanim zdążyłam się zorientować Jack wrzucił mnie do portalu, a potem już siedziałam na jego łóżku. 
- Myślę, że już czas...
- Nie. Miałeś mi powiedzieć o tatuażach. Zauważyłam, że inni strażnicy też je mieli - powiedziałam twardo. Westchnął zrezygnowany. 
- Powiem szybko, a potem pójdziemy, ok? - skinęłam głową - Dla ludzi jest to ozdoba dla ciała tak samo jak kolczyki czy kolory włosów. W świecie magicznym mają zupełne inne znaczenie. Albo się z nimi rodzimy albo je dorabiamy. U większości oznaczają moce. W nich są zawarte umiejętności magiczne. Na przykład ten mój na plecach - powiedział wskazując na niego palcem - Jest oznaką mojej mocy władania nad śniegiem. Drugi mam na kostce - wskazał na kończynę - Tamten oznacza moje umiejętności władania nad wiatrem i porozumiewania się z nim. Strażnicy też takie mają. North na rękach co mogłaś zauważyć, a Zająca to takie ciemniejsze wzorki na ciele. U Ząbka i piaska są schowane. Dlatego ich nie widziałaś.
- Dlaczego ja nie mam? Jestem istotą magiczną, nie?
- To jest inna sytuacja. Nie jesteś... - zamyślił się na chwilę - Taka jak inni. 
- Czyli muszę sobie dorobić?
- Nie! Znaczy, nie. Nie musisz. I nie rób tego. On tylko utwierdzi twoją moc i może nawet sprawić, że będzie jeszcze większa. Wydaje się to głupie, ale tak jest i nic na to nie poradzisz. Możemy już jechać?
- Chcesz się mnie pozbyć? - popatrzyłam na niego oskarżycielsko kładąc ręka na sercu. 
- Proszę cię, ja? Nigdy - podszedł do mnie całując szybko w usta - Ale jestem już zmęczony.
- Dobra, ale zrób to jeszcze raz - mruknęłam zadowolona. Wywrócił rozbawiony oczami i znowu pocałował mnie w usta. 






Wiem, że jest późno, ale nie miałam czasu dzisiaj >.< Ale oficjalnie rozpoczynam 2TzJ v2! Tylko trochę zmodyfikowane. To będzie w formie maratonu. Wicie, że potrzebuję motywacji, a ja chcę wiedzieć czy wy tego chcecie ;) Więc
2 komentarze = next
Poprzeczka będzie się podwyższać. Jak dobrze pójdzie to może nawet będę dłużej to prowadzić ^^ I będę dodawała rozdziały do dwóch dni od pojawienia się dobrej liczby komentarzy.  Także 2 komentarze = next i po spawie ^^
(moje komentarze nie są uwzględniane xd) 
Acha i te gif mnie rozbroił xD Musiałam wam go pokazać :P


Kocham i pozdrawiam Black Berry :***

8 komentarzy:

  1. Jej! ^^ Opłacało siedzieć do tak późnej godziny, uwielbiam Cię, Black Berry.
    W ogóle ulżyło mi z tymi tatuażami, bo tak jakoś myślałam, że Jack był kiedyś zły czy coś albo siedział w więzieniu (WTF ja nie wiem co ja mam w głowie, chociaż po samej nazwie profilu to widać).
    Nie lubię tego nowego gościa. Jason jest lepszy, #sorrynotsorry. Jezu jestem spragniona Jasona (ja wiem jak to brzmi, ja wiem). Ech te jego czarne włoski. To słodkie, że Jack zabrał Elsę na Biegun. Oni ogółem są słodcy <3
    Pozdrawiam i weny!
    PS Ten gif mnie rozwalił i wystraszył jednocześnie, tak że gapiłam się na niego przez dobrą minutę a w głowie miałam tylko jeno wielkie BUM. Dziękuję, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam wczoraj siedziałam do czwartej, bo gadałam z przyjaciółką na skype XD Obudziłam się o 14 ;-; poprawa; brat mnie obudził
      What?! W więzieniu??? xD
      Spokojnie... Blake nie zastąpi Jasona. Poza tym głód popędza apetyt :D
      Ja za każdym razem, gdy patrzę na tego gifa to wybucham śmiechem xD

      Usuń
  2. Rozdział świetny. Nie wiem co wy widzicie w Jasonie, Elsa poznała nareszcie strażników. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre dziewczyny lubią złych chłopaków ;D

      Usuń
  3. Rozdział suuuuuuuper!!!! Nie wiem czy czytałaś mój komentarz do poprzedniego rozdziału, jeśli nie to sto lat!!!
    Rozdział świetny... Opis akcji wow! Czytając twój blog czuję się jakbym była bohaterka w nim lub jak bym była w ich świecie!!!! Czekam na next.
    Pozdrawiam - Luna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że czytałam! Po prostu nie miałam czasu odpisać ;) I dziękuje!!! ^^

      Usuń
  4. Jak czytałam na telefonie, to linijki pięć razy pod rząd zaczynały się od M. Wyglądało to genialnie :p
    Wyobrażam sobie Elsę z dziarą na... wszędzie, siedzącą na harleyu XD
    Ten gif na końcu mnie rozwalił
    Weny!
    Ireth

    PS akurat we wtorek wyjeżdżam T^T nie będzie mnie na maratonie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż zobaczę sobie te pięć linijek XD
      Tiaa... Elsa z takimi rękawami wyglądała by bosko xdd
      O nie T^T Nie zostawiaj mnie ;-;

      Usuń