Nagle zauważyła Amy, która szła w swojej sławnej bluzie z kocimi uszami. Na nią też co poniektórzy się patrzyli.
- Hej - przywitała się brunetka widząc Else.
- Cześć - schowała telefon i wstała z ziemi.
- Co u ciebie? - zapytała kładąc plecak obok plecaka niebieskookiej.
- Spoko... Mam pytanie? - przeszła do rzeczy.
- Hmm?
- Dlaczego oni się tak na nas gapią? - szepnęła jej na ucho żeby przez przypadek żaden z nich nie usłyszał.
- Chodzi ci o chłopców? - niebieskooka kiwnęła głową - Szukają pewnie przynęty...
Elsa popatrzyła się na nią zdziwiona.
- Jakiej przynęty? - zapytała zaniepokojona.
- No wiesz... Za niedługo walentynki i...
- I co? Dalej nie rozumiem czemu oni się tak gapią - stwierdziła krzyżując ręce na piersiach.
- Och... Wypatrują dziewczyn, którym mogą wysłać walentynkę. Zazwyczaj wybierają te ładne - wytłumaczyła.
- Przecież to nie ma sensu! Walentynkę wysyła się osobie, która ci się podoba, a nie pierwsza, ładniejsza! - oburzyła się patrząc po chłopakach przechodzących obok.
- Sorry Elsa, taka już nasza szkoła. A szczególnie jeśli chodzi o mięśniaków. Tak już robią, nic na to nie poradzisz -wzruszyła ramionami.
- Ale, że co? Jest jakiś konkurs, która dziewczyna dostanie najwięcej walentynek?
- Nie... Ale jeśli dziewczyna dostanie ich dosyć dużo to większość facetów zaczyna do niej zarywać, bo ma branie czy jakoś tak... Mi się to też nie podoba, ale co poradzę.
- To dalej nie ma sensu - mruknęła nie zadowolona.
W tym momencie zadzwoniła dzwonek.
- Chodź! Mamy teraz fizykę z tego co pamiętam - odparła Amy zakładając torbę na ramię.
- Masz rację - przyznała niebieskooka sprawdzając grafik.
Obie poszły do sali gdzie odbywała się fizyka. Zastały tam garstkę swoich przyjaciół. Usiadły obok Tim'a i Mike'a.
Blondynka zauważyła, że nie ma z ich paczki Jacka, Maksa i Violence.
Gdy nauczycielka przestała gadać niebieskooka zwróciła się do brunetki.
- Czemu nie ma Violence i Maksa? - zapytała o nich pierwsza-- Na randce są czy co?
- Przydałoby im się. Ale nie... Pojechali podpisać umowę na konkurs - wytłumaczyła stając się jakby coraz bardziej podekscytowana.
- Jaki konkurs? - zapytała zainteresowana.
- Muzyczny! - wrzasnęła nie wytrzymując podekscytowana.
- Suncry! - wrzasnęła na nią nauczycielka.
- Przepraszam - powiedziała zażenowana i wróciła do pisania. Kiedy profesorka się już odczepiła wróciła do tłumaczenia.
- Chodzi o to, że nasz zespół będzie brał udział w konkursie gdzie będziemy musieli walczyć z innymi zespołami z ameryki, a nagrodą będzie kontrakt z wytwórnią muzyczną - piszczała ze szczęścia (tym razem szeptem).
- Super! A kiedy będzie pierwszy etap?
- We wrześniu - odparła.
- We wrześniu? Przecież jest luty - nie rozumiała.
- O czym gadacie? - usłyszały nagle głos zza nich. Niebiesko-włosa patrzyła się na nie ciekawa.
- Hej Luna! Och... O tym konkursie - odparła brunetka.
- O tak! Będzie super! Mam nadzieję, że wygramy - powiedziała pewnie.
- Ale ja dalej nie rozumiem, dlaczego pierwszy etap jest we wrześniu, a już są zapisy. Przecież ma cię jeszcze dużo czasu...
- No wiesz... Z tym jest naprawdę dużo roboty. Zapisujemy się teraz, bo najpierw musimy się zakwalifikować do tego konkursu. Inaczej musimy zaśpiewać piosenkę żeby nas wybrali. Tych zespołów jest około 100, a takie zawody trwały by wieczność. Dlatego wybierają tylko 20 szczęściarzy - wytłumaczyła Luna.
- Teraz rozumiem... A kiedy są te kwalifikacje?
- W czerwcu - wtrącił się Tim.
- A mama mówiła, że nie ładnie podsłuchiwać - stwierdziła Amy patrząc się dziwnym wzrokiem na chłopaka.
- Nie wiem o czym mówisz - uśmiechnął się do niej chytrze. Wyglądała jakby miała zabić go wzrokiem.
- A wiecie może czemu nie ma Jacka? -zapytała nieśmiało próbując nie zakłócić wojny na wzrok pomiędzy Timem, a Amy.
- A który jest? - zapytała niebiesko-włosa.
- Czwarty... Chyba - odparła blondynka.
- To pewnie, dlatego że... - nie dano jej dokończyć, ponieważ zadzwonił dzwonek.
Wszyscy wyszli z klasy i udali się do następnej sali gdzie powinni mieć lekcje. Tam już cała paczka zaczęła gadać, ale Elsa dalej nie otrzymała odpowiedzi.
- Luna? - zwróciła się do dziewczyny.
- Tak?
- Bo nie dokończyłaś...
- Acha! No tak... Więc - zaczęła.
- O czym mowa? - wtrącił się Flynn.
- Elsa się pyta dlaczego Jacka nie ma - wytłumaczyła.
-Są dwie opcje: Albo ma swoje sprawy albo robi to co w zeszłym roku czyli ukrywa się przed dziewczynami pożerającymi go wzrokiem - stwierdził brunet.
- Mi się wydaje, że to nie dlatego - zaprzeczyła jednak Punzie.
- A niby czemu nie?
- Wydaje mi się, że to przez jego urodziny - odparła długowłosa.
- Urodziny? - zapytała zaskoczona niebieskooka.
- Tak... Jack nienawidzi obchodzić urodzin. W zeszłym roku udało mu się nas wykiwać i nie zrobiliśmy mu imprezy niespodzianki, ale w tym roku na pewno się uda. A ty nam w tym pomożesz - powiedziała pewnie.
- Dlaczego nie lubi obchodzić urodzin?
- Nie wiem... Nie powiedział - wzruszyła ramionami.
- Ale to może jak nie lubi to nie zmuszajmy go do tego - odparła.
- Źle to ujęłam... Nie lubi jak ktoś wie kiedy ma urodziny i nie przepada za robieniem z tego powodu imprezy - powiedziała to trochę inaczej. Elsa chciała jeszcze coś dodać, ale zadzwonił dzwonek.
Minęło parę lekcji i dziwną siłą rzeczy blondynka w pewnym momencie została sama.
Chowała rzeczy do szafki, a gdy ją zamknęła o szafkę obok opierał się jeden z tych szkolnych "mięśniaków", Pitt.
- Hej mała - przywitał się ukazując swoje ząbki Za nim stało dwóch innych mięśniaków.
- Cześć! - odpowiedziała lekko zestresowana biorąc książki do ręki i plecak na plecy.
- Nie pomóc ci? - zapytał idąc za nią.
- Nie. Dzięki, poradzę sobie - odparła przyśpieszając.
- Gdzie tek lecisz? - zatrzymał się przed nią nie przestając się uśmiechać. Rozglądała się z nadzieją jakiejś deski ratunku i zobaczyła.
- Do toalety - uśmiechnęła się nerwowo i jak najszybciej wleciała do pomieszczenia. Na szczęście była pusta. Popatrzyła się przez dziurkę od klucza, ale ptasie móżdżki dalej czekały przy toalecie. Stwierdziła, że poczeka do końca przerwy. Odłożyła plecak i książki. Podeszła do umywalki by umyć twarz. Gdy ją już umyła i wytarła zauważyła cień przy oknie. Potem przeniosła wzrok na okno. Stał albo siedział w nim nawet przystojny chłopak o bardzo bladej cerze. Miał kruczoczarne włosy, które opadały mu na twarz i krwistoczerwone oczy. Na głowę miał założony kaptur. Wyglądał na około 18 lat.
Przyglądał się blondynce zaciekawiony i można nawet powiedzieć, że zaskoczony. Mimo iż chłopak był przystojny i kogoś mu jej przypominał nie była do niego przyjacielsko nastawiona. Nie wiedziała czy ma na niego nawrzeszczeć czy ma uciekać. Gdy się mu jednak bliżej przyjrzała zauważyła jakby dwa małe, ostre kiełki zamiast normalnych dwóch zębów. Wtedy już wiedziała, że ma uciekać. Wybiegła z toalety prawie nie wpadając na mięśniaków, którzy dalej na nią czekali.
- Ej! - zawołał ten najwyższy, ale nie zwracała na niego uwagi. Biegła jak najdalej stamtąd na ostatnią lekcje. Gdy dobiegła do klasy zadzwonił akurat dzwonek, więc usiadła od razu w jednej z ławek.
Była bledsza niż zwykle, a z jej czoła lał się pot.
- Coś się stało? - usłyszała nagle Astrid, która siedziała za nią.
- Nic się nie stało - odpowiedziała spokojnie przybierając kamienną maskę.
- Na pewno? - dopytywała się.
- Na pewno - uśmiechnęła się ciepło. Wiedziała, że nie powinno się kłamać, ale jak mogła by to opisać? Dziwny chłopak przyglądał mi się w oknie na drugim piętrze?! Chyba jednak nie... Jedyne co jej zostało to przetrwać ostatnią lekcję i wrócić do domu.
Elo, elo H20 XD Odbija mi :P
Widzę, że pomysł na gadżet wam się spodobał ^^ Teraz możecie mnie oczerniać, że przez cały tydzień nic nie pisałam, a dopiero dzisiaj się do tego zabrałam xd Ale nawet nie wiecie jak się dla was poświęcam! Zaraz mnie mama zabije, że nie odrobiłam jeszcze lekcji XD
O dziwo nie mam już chyba dzisiaj więcej do powiedzenia... No tylko to, że bardzo możliwe jutro, że pojawi się pewien post gdzie będę już gadać xd No, ale zobaczycie ;)
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***