[Elsa]
Ale może od początku.
Po powrocie z Norwegii było nam ciężko zachować spokój. Ciągle baliśmy się, że Mrok powróci i znowu zaatakuje. Nie stało tak jednak przez resztę wakacji. Kompletnie nic. Ani jednego koszmaru. Jak cisza przed burzą.
Strażników, ani razu nie widziałam na oczy oprócz paru sekund w jaskini Czarnego Pana. Nie zmieniło to jednak faktu, że musieli zobaczyć moje wspomnienia. Nie ma to ze sobą w sumie nic wspólnego, ale i tak było to dla mnie niezręczne.
Potem w sumie nic się nie działo. Niechętnie musiałam iść kupić zeszyty i te wszystkie przybory na nowy rok szkolny . Jedyny plus był taki, że poszła ze mną Ania. Ona potrafi poprawić mi humor.
Martwił mnie Jason. Boje się, że za pomoc mi Mrok mu coś zrobił. Mam wielką nadzieje, że się o tym nie dowiedział...
Potem w sumie nic się nie działo. Niechętnie musiałam iść kupić zeszyty i te wszystkie przybory na nowy rok szkolny . Jedyny plus był taki, że poszła ze mną Ania. Ona potrafi poprawić mi humor.
Martwił mnie Jason. Boje się, że za pomoc mi Mrok mu coś zrobił. Mam wielką nadzieje, że się o tym nie dowiedział...
***
Ania była bardziej podekscytowana niż w zeszłym roku. Była bardzo szczęśliwa faktem, że będzie chodzić ze mną do szkoły. I że pozna nowych facetów. Powodzenia Aniu, bo u nas w szkole wszyscy przystojni i w miarę mądrzy są zajęci.
Po tym jak zostałam brutalnie obudzona przez moją siostrę zrobiłam poranną toaletę i dwa razy przywaliłam rudej po głowie szczotką.
Podeszłam do szafy i chwilę myślałam co ubrać w pierwszy dzień szkoły. Na dworze było ciepło, więc w grę nie wchodził długie spodnie, a nawet getry. W końcu zdecydowałam się na krótkie, jeansowe spodenki i białą bluzkę ze specjalnie spuszczonymi ramiączkami. Włosy zostawiłam wyjątkowo rozpuszczone.
Podeszłam do szafy i chwilę myślałam co ubrać w pierwszy dzień szkoły. Na dworze było ciepło, więc w grę nie wchodził długie spodnie, a nawet getry. W końcu zdecydowałam się na krótkie, jeansowe spodenki i białą bluzkę ze specjalnie spuszczonymi ramiączkami. Włosy zostawiłam wyjątkowo rozpuszczone.
Angelica wróciła do pracy, więc zrobiła nam rano pyszne śniadanie. Miło wrócić do starych nawyków.
Potem wzięłam mój plecak, ubrałam białe balerinki i wyszłam z Anią z domu. Wyglądała wyjątkowo ładnie. Miała na sobie brązowe krótkie spodenki na szelkach ze wzorem kwiatów, pod tym szarą koszulkę, a włosy związane w dwa warkocze. Chyba przygotowywała się na polowanie...
Gdy dojechałyśmy do szkoły od razu poszłyśmy po grafik zanim przyszła Punzie. Miałam więcej godzin niż w zeszłym roku z powodu klasy przed maturalnej. Ugh... Miałam na ósmą, więc nie mogłam oprowadzić siostry po szkole. Wróciłyśmy jednak przed wejście, aby poczekać na nasze przyjaciółki.
Ruda ciągle rozglądała się dookoła zachwycona. Byłam szczęśliwa, że jej się tu podobało. Wyglądała zupełnie inaczej niż ja pierwszego dnia. To w niej kochałam. Tą pozytywną energię.
Punzie i reszta przyszły przed lekcjami, ale chłopcy nie. Zastanawiałam się czy zrobią ten sam numer co w zeszłym roku.
W końcu zadzwonił dzwonek, więc poszłyśmy we własne strony. Znowu dziwnym trafem mieliśmy angielski. A może zawsze tak jest?
Usiadłam przy oknie czekając na Jacka. Na pewno się spóźni.
Pani Aniela weszła do klasy witając nas miłym głosem dopóki nie rozejrzała się po klasie. Westchnęła ciężko.
- Witam was wszystkich w kolejnym roku szkolnym. Ten będzie bardzo pracowity z uwagi na to, że za rok czeka was matura. I w tym roku... - nie dokończyła, bo drzwi od klasy otworzyły się szeroko. Oczywiście stała w nich ta trójka kretynów. Nauczycielka popatrzyła na nich wyjątkowo zirytowana,
- Czyli jednak? - oparła ręce na biodra. Chłopcy zachichotali.
- Przecież mówiliśmy - powiedział Jack wzruszając ramionami, ale nie tracąc z twarzy swojego głupiego uśmiechu. Pani Anita westchnęła zrezygnowana i ruchem ręki pokazała, aby usiedli.
Jack popatrzył się na mnie. W jego oczach zauważyłam rozbawienie i coś czego nie potrafiłam określić. Ruszył w moją stronę i całkowicie wyluzowany opadł na krzesło.
- Dobrze, na czym to ja... A! Chciałam powiedzieć, że w tym roku dojdzie do nas nowa uczennica - rozpromieniła się, ale od razu spochmurniała - I prosiłabym, żebyście byli dla niej mili i wyrozumiali.
To mnie zdziwiło. Ciekawe kim była, że pani tak zareagowała... Jak na razie nie widziałam nikogo nowego.
Lekcja szybko minęła. Nic ciekawego się nie działo. Nawet nie odzywałam się do Jacka. Nie pokłóciliśmy się, ale po powrocie z Norwegii coś się stało. Wydaje mi się, że po prostu za dużo prawdy się dowiedzieliśmy.
Gdy zadzwonił dzwonek wrzuciłam książki do torby i wyszłam z ławki. Czułam wzrok Jacka na sobie, ale się nie odwróciłam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nie dlatego, że miałam taki kaprys. Przypomniało mi się Arendelle.
Powlokłam się do mojej szafki zostawiając tam książki do angielskiego, ponieważ nie było zadania. Nagle usłyszałam bardzo znani mi głos, który na szczęście nie był kierowany do mnie. Odwróciłam zaciekawiona głowę. Brunetka o czarnych jak węgiel oczach patrzyła z przewagą na dziewczynę przed nią. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. Była niska, najwyżej 155 cm. I strasznie chuda, ale nie tak jak dziewczyny się teraz odchudzają. Było widać wystające kości z praktycznie każdej części ciała. Miała na sobie żółtą bluzkę z przebłyskami różu i pomarańczową spódniczkę. Zdecydowanie nie wyglądała na osiemnaście, a najwyżej na piętnaście. Co mnie najbardziej zaskoczyło to brak jakichkolwiek włosów na głowie i długa, półprzeźroczysta rurka ciągnąca się za uszami. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałam jej twarzy. Moją uwagę przykuła też butla na kółkach, którą za sobą ciągnęła. Czy ona?...
Sławne trio miały na swoich twarzach kpiące uśmieszki. Drwiły z niej, widziałam to na odległość.
Zamknęłam szafkę i podeszłam bliżej, aby przysłuchać się rozmowie. Gotowało się we mnie. Nagle ten przeklęty demon popchnął tą biedną dziewczynę. Nie wytrzymałam.
Potem wzięłam mój plecak, ubrałam białe balerinki i wyszłam z Anią z domu. Wyglądała wyjątkowo ładnie. Miała na sobie brązowe krótkie spodenki na szelkach ze wzorem kwiatów, pod tym szarą koszulkę, a włosy związane w dwa warkocze. Chyba przygotowywała się na polowanie...
Gdy dojechałyśmy do szkoły od razu poszłyśmy po grafik zanim przyszła Punzie. Miałam więcej godzin niż w zeszłym roku z powodu klasy przed maturalnej. Ugh... Miałam na ósmą, więc nie mogłam oprowadzić siostry po szkole. Wróciłyśmy jednak przed wejście, aby poczekać na nasze przyjaciółki.
Ruda ciągle rozglądała się dookoła zachwycona. Byłam szczęśliwa, że jej się tu podobało. Wyglądała zupełnie inaczej niż ja pierwszego dnia. To w niej kochałam. Tą pozytywną energię.
Punzie i reszta przyszły przed lekcjami, ale chłopcy nie. Zastanawiałam się czy zrobią ten sam numer co w zeszłym roku.
W końcu zadzwonił dzwonek, więc poszłyśmy we własne strony. Znowu dziwnym trafem mieliśmy angielski. A może zawsze tak jest?
Usiadłam przy oknie czekając na Jacka. Na pewno się spóźni.
Pani Aniela weszła do klasy witając nas miłym głosem dopóki nie rozejrzała się po klasie. Westchnęła ciężko.
- Witam was wszystkich w kolejnym roku szkolnym. Ten będzie bardzo pracowity z uwagi na to, że za rok czeka was matura. I w tym roku... - nie dokończyła, bo drzwi od klasy otworzyły się szeroko. Oczywiście stała w nich ta trójka kretynów. Nauczycielka popatrzyła na nich wyjątkowo zirytowana,
- Czyli jednak? - oparła ręce na biodra. Chłopcy zachichotali.
- Przecież mówiliśmy - powiedział Jack wzruszając ramionami, ale nie tracąc z twarzy swojego głupiego uśmiechu. Pani Anita westchnęła zrezygnowana i ruchem ręki pokazała, aby usiedli.
Jack popatrzył się na mnie. W jego oczach zauważyłam rozbawienie i coś czego nie potrafiłam określić. Ruszył w moją stronę i całkowicie wyluzowany opadł na krzesło.
- Dobrze, na czym to ja... A! Chciałam powiedzieć, że w tym roku dojdzie do nas nowa uczennica - rozpromieniła się, ale od razu spochmurniała - I prosiłabym, żebyście byli dla niej mili i wyrozumiali.
To mnie zdziwiło. Ciekawe kim była, że pani tak zareagowała... Jak na razie nie widziałam nikogo nowego.
Lekcja szybko minęła. Nic ciekawego się nie działo. Nawet nie odzywałam się do Jacka. Nie pokłóciliśmy się, ale po powrocie z Norwegii coś się stało. Wydaje mi się, że po prostu za dużo prawdy się dowiedzieliśmy.
Gdy zadzwonił dzwonek wrzuciłam książki do torby i wyszłam z ławki. Czułam wzrok Jacka na sobie, ale się nie odwróciłam. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Nie dlatego, że miałam taki kaprys. Przypomniało mi się Arendelle.
Powlokłam się do mojej szafki zostawiając tam książki do angielskiego, ponieważ nie było zadania. Nagle usłyszałam bardzo znani mi głos, który na szczęście nie był kierowany do mnie. Odwróciłam zaciekawiona głowę. Brunetka o czarnych jak węgiel oczach patrzyła z przewagą na dziewczynę przed nią. Nigdy wcześniej jej nie widziałam. Była niska, najwyżej 155 cm. I strasznie chuda, ale nie tak jak dziewczyny się teraz odchudzają. Było widać wystające kości z praktycznie każdej części ciała. Miała na sobie żółtą bluzkę z przebłyskami różu i pomarańczową spódniczkę. Zdecydowanie nie wyglądała na osiemnaście, a najwyżej na piętnaście. Co mnie najbardziej zaskoczyło to brak jakichkolwiek włosów na głowie i długa, półprzeźroczysta rurka ciągnąca się za uszami. Stała do mnie tyłem, więc nie widziałam jej twarzy. Moją uwagę przykuła też butla na kółkach, którą za sobą ciągnęła. Czy ona?...
Sławne trio miały na swoich twarzach kpiące uśmieszki. Drwiły z niej, widziałam to na odległość.
Zamknęłam szafkę i podeszłam bliżej, aby przysłuchać się rozmowie. Gotowało się we mnie. Nagle ten przeklęty demon popchnął tą biedną dziewczynę. Nie wytrzymałam.
- Hej! Zostawcie ją! - wrzasnęłam, gdy nie mogłam już na to patrzeć.
- Czego Snow? Wracaj do siebie, to nie twoja sprawa - warknęła do mnie brunetka. Widziałam tą chęć mordu w jej oczach teraz już skupioną na mnie. Pamiętała dokładnie to co zaszło w jaskini i jestem pewna, że gdybyśmy nie były w szkole rzuciłaby się na mnie. Ale nie mogła tego zrobić przy ludziach. Na całe szczęście...
- Może nie moja, ale wyżywanie się na innych za to, że coś ci nie wyszło nie jest fajne - powiedziałam stając po prawej od nowej. Spojrzała na mnie w szoku, ale nie skupiłam się na jej twarzy. Byłam skupiona na Madison.
- Znalazła się bohaterka - wysyczała te słowa w taki sposób, że miałam wrażenie, że z pluje zaraz we mnie jadem.
- Nie jestem bohaterką, ale nie lubię jak ktoś znęca się nad innymi. I myślę, że twój brat podzieliłby moje zdanie - założyłam ręce na piersi. Nie powiedziałam tego, dlatego że tak myślałam. Chciałam trafić w jej słaby punkt i najwyraźniej mi się to udało, bo na jej twarzy wykwitną rumieniec. Wyglądała jakby miała mi przywalić, ale nawet się nie odezwała. Zauważyłam, że robię coraz bardziej pyskata i nie wiedziałam czym było to spowodowane.
- Może nie moja, ale wyżywanie się na innych za to, że coś ci nie wyszło nie jest fajne - powiedziałam stając po prawej od nowej. Spojrzała na mnie w szoku, ale nie skupiłam się na jej twarzy. Byłam skupiona na Madison.
- Znalazła się bohaterka - wysyczała te słowa w taki sposób, że miałam wrażenie, że z pluje zaraz we mnie jadem.
- Nie jestem bohaterką, ale nie lubię jak ktoś znęca się nad innymi. I myślę, że twój brat podzieliłby moje zdanie - założyłam ręce na piersi. Nie powiedziałam tego, dlatego że tak myślałam. Chciałam trafić w jej słaby punkt i najwyraźniej mi się to udało, bo na jej twarzy wykwitną rumieniec. Wyglądała jakby miała mi przywalić, ale nawet się nie odezwała. Zauważyłam, że robię coraz bardziej pyskata i nie wiedziałam czym było to spowodowane.
- A widzisz? Już nie jesteś taka cwana... Choć za mną! Z nimi nie warto się kłócić - wzięłam nową za rękę i poszłam z nią jak najdalej od nich. Zatrzymałam się gdy przeszłyśmy w inny korytarz. W końcu mogłam się jej przyjrzeć. Miała okrągła twarz jak u dziecka, naprawdę delikatne piegi i malutki nos. I ogromne oczy jak u lalki. Kolejne zaskoczenie. Jedno jej oko było zielone, a drugie złote podchodzące pod brąz.
Mimo iż wyglądała jak lalka była niezwykła. I bardzo dobrze wiedziałam, że choruje albo raczej zwalcza chorobę. Nie rozumiem tylko, dlaczego zaczęła chodzić tu do szkoły. Takie osoby chyba nie powinny tego robić.
- Nic ci nie jest? - zapytałam z troską. Uśmiechnęła się rozpromieniona.
- Nie. Ale jestem ci wdzięczna za ratunek - oparła chichocząc. Jej głos był słaby, ale rozbawiony.
- Nie ma za co - powiedziałam odwzajemniając uśmiech - Ale naprawdę nie radzę się z nimi trzymać. Są...
- Zauważyłam. Są naprawdę niemiłe, ale w sumie jak reszta osób. Tak szczerze to jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam - oparła nie tracąc humoru.
- Pewnie chodzisz do naszej klasy. Innych nowych osób nie widziałam - stwierdziłam przeczesując włosy ręką. W moim głosie jednak wyczułam zakłopotanie.
- Wiem, że nie wyglądam na osiemnaście lat, ale tyle mam - powiedziała po chwili rozumiejąc moje niezdecydowanie. Pokiwałam głową.
- To chodź za mną! Właśnie mamy biologię, więc trzeba podejść pod salę - tym razem to ona pokiwała głową. Nie rozumiałam, dlaczego niby ludzie jej nie lubili, była cudowna. Może to przez niecodzienny wygląd...
Gdy doszłyśmy pod klasę podeszłą do mnie Amy. Widząc dziewczynę uniosła brew do góry.
Mimo iż wyglądała jak lalka była niezwykła. I bardzo dobrze wiedziałam, że choruje albo raczej zwalcza chorobę. Nie rozumiem tylko, dlaczego zaczęła chodzić tu do szkoły. Takie osoby chyba nie powinny tego robić.
- Nic ci nie jest? - zapytałam z troską. Uśmiechnęła się rozpromieniona.
- Nie. Ale jestem ci wdzięczna za ratunek - oparła chichocząc. Jej głos był słaby, ale rozbawiony.
- Nie ma za co - powiedziałam odwzajemniając uśmiech - Ale naprawdę nie radzę się z nimi trzymać. Są...
- Zauważyłam. Są naprawdę niemiłe, ale w sumie jak reszta osób. Tak szczerze to jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam - oparła nie tracąc humoru.
- Pewnie chodzisz do naszej klasy. Innych nowych osób nie widziałam - stwierdziłam przeczesując włosy ręką. W moim głosie jednak wyczułam zakłopotanie.
- Wiem, że nie wyglądam na osiemnaście lat, ale tyle mam - powiedziała po chwili rozumiejąc moje niezdecydowanie. Pokiwałam głową.
- To chodź za mną! Właśnie mamy biologię, więc trzeba podejść pod salę - tym razem to ona pokiwała głową. Nie rozumiałam, dlaczego niby ludzie jej nie lubili, była cudowna. Może to przez niecodzienny wygląd...
Gdy doszłyśmy pod klasę podeszłą do mnie Amy. Widząc dziewczynę uniosła brew do góry.
- Elsa? Kto to jest? - zapytała po chwili brunetka.
- To jest... Chwila! Nawet się nie zapytałam jak masz na imię!
- Jestem Alice... - odparła cicho. Uśmiechnęłam się ciepło, żeby dodać jej otuchy.
- Tak, więc to jest Alice. Pani mówiła, że będzie nowa i to właśnie ona - wytłumaczyłam. Patrzyła się chwilę na nią, ale później sama się uśmiechnęła.
- Miło cię poznać! Jestem Amy - podeszła do niej bliżej.
Od razu potem zadzwonił dzwonek, więc weszłyśmy do klasy. Wiedziałam, że nie ma z kim usiąść, więc usadowiłam się obok. Wyglądała na zdziwioną, ale po chwili się uśmiechnęła.
Zauważyłam Jacka wchodzącego do klasy. Gdy zobaczył zajęte miejsce obok mnie uniósł zdziwiony brew, a po chwili spochmurniał. Nie lubiłam, gdy robił taką minę, więc odwróciłam wzrok. To, że usiadłam z kimś innym nic nie znaczy, nie? Nie chciałam, żeby czuła się samotna...
Lekcja dłużyła mi się strasznie. Tak samo jak wszystkie pozostałe. Jack patrzył się na Alice podejrzanie. Jakby był zazdrosny. Ja po prostu nie chciałam jej zostawiać. Wiem jak musiała się czuć, odrzucona. Tak samo jak ja. Poza tym wyglądała jak porcelanowa lalka. Miałam wrażenie, że gdyby upadła z dwóch metrów potłukła by się jak szkło.
Na jednej z przerw zauważyłam moją siostrę w towarzystwie jakiegoś blondyna. Miałam niemiłosierne wrażenie, że go skądś znam. Prawdopodobnie oprowadzał Anię. Ich miny nie wskazywały na to, że nie są zbytnie zadowoleni ze swojej obecności. Pierwszy raz widziałam ją z takim nastawieniem.
Gdy lekcje się skończyły Alice pojechała do domu. Ja również miałam ruszać, ale poczułam rękę na nadgarstku, gdy wychodziłam ze szkoły. Pomyślałabym, że to Ania dopóki chłód nie rozszedł się po moim ciele.
- Mam wrażenie czy mnie unikasz? - szepnął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie. Białowłosy patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Poczułam ciepło na policzkach.
- Co? Ja? Nie... Ja po prostu - nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak mnie łapie za ramiona. Odsunął mnie na bok, ponieważ torowałam przejście.
- Ty co? - uniósł brew do góry - Mam być zazdrosny o twoją nową przyjaciółkę?
- Oczywiście, że nie! Ja po prostu nie mogłam jej zostawić. Wiem jak się czuła - wyjaśniłam spuszczając wzrok. Miałam wrażenie, że chciał coś jeszcze dodać, ale wtedy przybiegła Punzie z bananem na ustach.
- Macie czas? - zapytała podekscytowana. Pokiwałam głową.
- Bo stwierdziliśmy, że póki jest ciepło to możemy się przejść na plażę! Bo wiecie... W wakacje nam to jakoś nie wyszło - przeczesała swoje złote włosy ręką. To prawda. Nasze wakacje były tak rozjechane, że nie było szans się razem spotkać.
- Dobry pomysł - odparł po chwili Jack uśmiechając się od ucha do ucha - Zakładam, że macie jakąś niespodziankę na dodatek, prawda?
- Możliwe - zaśmiała się złotowłosa - A ty? Idziesz?
- Okej - odparłam po chwili myślenia. Nie lubiłam plaży z powodu wody i faktu, że ludzie się gapią kiedy jestem w stroju kąpielowym...
- Super! - ucieszyła się i pożegnała biegnąc do chłopaka.
Jack ponownie już otwierał usta, ale wtedy przybiegła Ania.
- I jak było w szkole? - zapytałam z ciepłym uśmiechem.
- Super! Wszystko opowiem ci w domu - po chwili zauważyła niebieskookiego - Cześć Jack!
- Cześć - mruknął zirytowany choć ruda tego nie zauważyła.
- To my idziemy - powiedziała nie dając mi dojść do słowa. Zaprowadziła mnie do samochodu. Nawet nie zdążyłam się pożegnać.
Gdy wróciłyśmy do domu od razu usiadłyśmy na kanapie. Anka jest bardzo gadatliwą osobą, więc wiedziałam, że zajmie nam to dużo czasu.
- Zacznijmy od mojej klasy - klasnęła o kolana w geście przygotowawczym - Jest super! Siedzę z Vandelopą przed Hero i Allanem i za bliźniaczkami. Zauważyłam, że wasza szkoła jest ich pełna! - czasami zastanawiałam się po co ona mi to mówi... W sensie ustawienie ławek.
- Kolejne bliźniaczki? - uniosłam brew do góry. Pokiwała głową.
- Nazywają się April i Rose. Na szczęście da się je rozpoznać. Jedna jest ruda, a druga blondynka - odparła gładząc się po włosach.
- Widziałam cię jak szłaś z jakimś chłopakiem. Skądś go kojarzę, ale nie pamiętam jak się nazywa...
- Kristoff - wykrztusiła nerwowo.
- No właśnie! Był w zeszłym roku na Bożym Narodzeniu, prawda? Chwila... Poprztykaliście się o coś?
- Powiedzmy, że trochę mnie wkurzył - odwróciła wzrok.
- Rozumiem, że mam nie pytać - westchnęłam ciężko widząc minę siostry. Uśmiechnęła się leniwie.
- Yhm - mruknęła.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę na obiedzie, ale później obie poszłyśmy do swoich pokoi. Oczywiście już w pierwszy dzień musieli nam zadać pracę domową, więc zrobiłam ją jak najszybciej jak potrafiłam. Potem położyłam się na łóżku brzuchem do góry. Leżałam bezczynnie nawet za bardzo nie myśląc.
Nagle zaczęłam śpiewać piosenkę, którą ułożyłam razem z Violence. Przypomniało mi się co kiedyś znalazłam w torbie dziewczyny. Miałam nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia. Może dlatego wtedy Maks zabrał dziewczynę na stronę?
Moje myślenie oraz śpiewanie przerwał dźwięk otwieranego okna. Oparłam się na łokciach, aby zobaczyć co się dzieje. Gdy zobaczyłam białowłosego w nim podskoczyłam przerażona i od razu do niego podbiegłam.
- Czy ty chcesz żebym dostała zawału! - wrzasnęłam machając bezmyślnie rękami. Zaśmiał się na moje zdenerwowanie.
- Oczywiście, że nie. Nie moja wina, że jesteś taka strachliwa - uśmiechnął się łobuzersko tylko mnie prowokując. Niestety nie dałam mu tej satysfakcji.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam siadając na łóżku.
- Jak minął ci dzień w szkole? - rozwalił się na krześle przy biurku. Zwątpiłam w niego.
- Serio? Czy to naprawdę twój prawdziwy powód? - założyłam ręce na piersi. Poczułam jak wiatr owiewa moją twarz. Powinnam zamknąć okno.
- Nie mogę już spytać o to swojej dziewczyny?
- Jakoś nie wierzę, że po to wparowałeś do mojego pokoju przez okno - mruknęłam. Podszedł do mnie opierając ręce po obu stronach moich bioder. Przełknęłam ślinę. Trochę przestraszyłam się wyrazu jego twarzy.
- Czy ty jesteś o coś na mnie zła? - uniósł brew o góry.
- N-Nie - zająknęłam się. Zbliżył się jeszcze trochę. Nasze twarzy dzieliły centymetry.
- To dlaczego jesteś taka nie miła? - przybliżył się bliżej przez co ja się odchyliłam.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak - mruknął nad moją twarzą, gdy już leżałam na plecach. Moje policzki płonęły - Jeżeli coś powiedziałem źle to przepraszam, ale nic takiego sobie nie przypominam.
- Bo nic złego nie powiedziałeś...
- Więc o co chodzi? Okres masz?
Miałam ochotę go trzasnąć.
- Ciągle myślisz o nieudanych wakacjach? - zapytał odsuwając moje włosy od szyi. Przejechał kciukiem w miejscu, w którym były kiedyś zatopione zęby. Nie było tam żadnego śladu, ani nawet to nie bolało jednak przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam zawstydzona wzrok.
- Trochę. Nie mogę o tym zapomnieć... Martwi i jednocześnie cieszy to, że nie spotkaliśmy od tamtego czasu Mroka.
- Rozumiem, ale nie musisz się na mnie wyżywać - zaśmiał się cicho.
- Przepraszam - odparłam smutno patrząc mu głęboko w oczy, w których widziałam rozbawienie.
- Wiesz... Zawsze możesz mi to wynagrodzić - poruszył znacząco brwiami. Wybałuszyłam oczy. Poczułam jak robię się czerwona na twarzy.
- W twoich snach - burknęłam mrużąc oczy, ale z uśmiechem na ustach.
- Wystarczy mi buziak - jasne. Z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Nienawidzę cię.
- Ja wiem, że mnie kochasz - zachichotał i musnął moje usta swoimi. Mimowolnie je lekko otworzyłam przez co pogłębił pocałunek. Gdy się odsunął miał na twarzy leniwy uśmiech. Wstał dając mi normalnie usiąść.
- Chciałem jeszcze o czymś porozmawiać. O twojej nowej koleżance.
- Co z nią? Zazdrosny jesteś, bo usiadłam z nią, a nie z tobą? - uniosłam zdziwiona brew do góry.
- Nie... No, może trochę - zaśmiał się, ale od razu spoważniał - Po prostu nie przywiązuj się do niej za bardzo. Nie zakazuje ci się z nią przyjaźnić, ale... Nie chce żebyś później cierpiała - powiedział i nic już nie dodając odleciał. Ta po prostu.
Zapowiada się bardzo dobry rok szkolny...
Witam ^^
Od razu mówię, że ten post miał się pojawić wcześniej, ale miałam z historii średnią 4.47, więc musiałam się pouczyć, aby to poprawić ;-; No bo wiecie, koniec roku i te sprawy.
Z góry przepraszam jeżeli ten rozdział był... Dziwny, ale przeczytałam właśnie 2 książki z serii "Lux" i tak jakoś udzieliła mi się pyskata Katy xd Poza tym mam wrażenie, że to trochę wszystko wyszło sztucznie, ale ja tak mam. Ciekawa jestem w ogóle po co to pisze jak i tak mnie nikt nie słucha xd
I doszły nowe postacie, yay! Takie jak na przykład Alice, która ma raka płuc i naprawdę nie pytajcie skąd mi się to wzięło... I postacie za niedługo pojawią się w zakładce bohaterowie. I nie wiem, dlaczego, ale nigdzie nie mogłam znaleźć zdjęcia odpowiedniego dla Alice. Naprawdę ciekawe dlaczego :P Więc byłam zmuszona sama ją narysować ;-; Ale w sumie nie wyszło tak źle, bo to moje 3 próba, bo dwa razy mnie wywaliło z kompa >.< (Druga była najlepsza ;-;) Ale mam nadzieję, że się wam spodoba xd
- To jest... Chwila! Nawet się nie zapytałam jak masz na imię!
- Jestem Alice... - odparła cicho. Uśmiechnęłam się ciepło, żeby dodać jej otuchy.
- Tak, więc to jest Alice. Pani mówiła, że będzie nowa i to właśnie ona - wytłumaczyłam. Patrzyła się chwilę na nią, ale później sama się uśmiechnęła.
- Miło cię poznać! Jestem Amy - podeszła do niej bliżej.
Od razu potem zadzwonił dzwonek, więc weszłyśmy do klasy. Wiedziałam, że nie ma z kim usiąść, więc usadowiłam się obok. Wyglądała na zdziwioną, ale po chwili się uśmiechnęła.
Zauważyłam Jacka wchodzącego do klasy. Gdy zobaczył zajęte miejsce obok mnie uniósł zdziwiony brew, a po chwili spochmurniał. Nie lubiłam, gdy robił taką minę, więc odwróciłam wzrok. To, że usiadłam z kimś innym nic nie znaczy, nie? Nie chciałam, żeby czuła się samotna...
Lekcja dłużyła mi się strasznie. Tak samo jak wszystkie pozostałe. Jack patrzył się na Alice podejrzanie. Jakby był zazdrosny. Ja po prostu nie chciałam jej zostawiać. Wiem jak musiała się czuć, odrzucona. Tak samo jak ja. Poza tym wyglądała jak porcelanowa lalka. Miałam wrażenie, że gdyby upadła z dwóch metrów potłukła by się jak szkło.
Na jednej z przerw zauważyłam moją siostrę w towarzystwie jakiegoś blondyna. Miałam niemiłosierne wrażenie, że go skądś znam. Prawdopodobnie oprowadzał Anię. Ich miny nie wskazywały na to, że nie są zbytnie zadowoleni ze swojej obecności. Pierwszy raz widziałam ją z takim nastawieniem.
Gdy lekcje się skończyły Alice pojechała do domu. Ja również miałam ruszać, ale poczułam rękę na nadgarstku, gdy wychodziłam ze szkoły. Pomyślałabym, że to Ania dopóki chłód nie rozszedł się po moim ciele.
- Mam wrażenie czy mnie unikasz? - szepnął mi do ucha. Odwróciłam się gwałtownie. Białowłosy patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Poczułam ciepło na policzkach.
- Co? Ja? Nie... Ja po prostu - nie dokończyłam, ponieważ poczułam jak mnie łapie za ramiona. Odsunął mnie na bok, ponieważ torowałam przejście.
- Ty co? - uniósł brew do góry - Mam być zazdrosny o twoją nową przyjaciółkę?
- Oczywiście, że nie! Ja po prostu nie mogłam jej zostawić. Wiem jak się czuła - wyjaśniłam spuszczając wzrok. Miałam wrażenie, że chciał coś jeszcze dodać, ale wtedy przybiegła Punzie z bananem na ustach.
- Macie czas? - zapytała podekscytowana. Pokiwałam głową.
- Bo stwierdziliśmy, że póki jest ciepło to możemy się przejść na plażę! Bo wiecie... W wakacje nam to jakoś nie wyszło - przeczesała swoje złote włosy ręką. To prawda. Nasze wakacje były tak rozjechane, że nie było szans się razem spotkać.
- Dobry pomysł - odparł po chwili Jack uśmiechając się od ucha do ucha - Zakładam, że macie jakąś niespodziankę na dodatek, prawda?
- Możliwe - zaśmiała się złotowłosa - A ty? Idziesz?
- Okej - odparłam po chwili myślenia. Nie lubiłam plaży z powodu wody i faktu, że ludzie się gapią kiedy jestem w stroju kąpielowym...
- Super! - ucieszyła się i pożegnała biegnąc do chłopaka.
Jack ponownie już otwierał usta, ale wtedy przybiegła Ania.
- I jak było w szkole? - zapytałam z ciepłym uśmiechem.
- Super! Wszystko opowiem ci w domu - po chwili zauważyła niebieskookiego - Cześć Jack!
- Cześć - mruknął zirytowany choć ruda tego nie zauważyła.
- To my idziemy - powiedziała nie dając mi dojść do słowa. Zaprowadziła mnie do samochodu. Nawet nie zdążyłam się pożegnać.
Gdy wróciłyśmy do domu od razu usiadłyśmy na kanapie. Anka jest bardzo gadatliwą osobą, więc wiedziałam, że zajmie nam to dużo czasu.
- Zacznijmy od mojej klasy - klasnęła o kolana w geście przygotowawczym - Jest super! Siedzę z Vandelopą przed Hero i Allanem i za bliźniaczkami. Zauważyłam, że wasza szkoła jest ich pełna! - czasami zastanawiałam się po co ona mi to mówi... W sensie ustawienie ławek.
- Kolejne bliźniaczki? - uniosłam brew do góry. Pokiwała głową.
- Nazywają się April i Rose. Na szczęście da się je rozpoznać. Jedna jest ruda, a druga blondynka - odparła gładząc się po włosach.
- Widziałam cię jak szłaś z jakimś chłopakiem. Skądś go kojarzę, ale nie pamiętam jak się nazywa...
- Kristoff - wykrztusiła nerwowo.
- No właśnie! Był w zeszłym roku na Bożym Narodzeniu, prawda? Chwila... Poprztykaliście się o coś?
- Powiedzmy, że trochę mnie wkurzył - odwróciła wzrok.
- Rozumiem, że mam nie pytać - westchnęłam ciężko widząc minę siostry. Uśmiechnęła się leniwie.
- Yhm - mruknęła.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę na obiedzie, ale później obie poszłyśmy do swoich pokoi. Oczywiście już w pierwszy dzień musieli nam zadać pracę domową, więc zrobiłam ją jak najszybciej jak potrafiłam. Potem położyłam się na łóżku brzuchem do góry. Leżałam bezczynnie nawet za bardzo nie myśląc.
Nagle zaczęłam śpiewać piosenkę, którą ułożyłam razem z Violence. Przypomniało mi się co kiedyś znalazłam w torbie dziewczyny. Miałam nadzieję, że to tylko moja chora wyobraźnia. Może dlatego wtedy Maks zabrał dziewczynę na stronę?
Moje myślenie oraz śpiewanie przerwał dźwięk otwieranego okna. Oparłam się na łokciach, aby zobaczyć co się dzieje. Gdy zobaczyłam białowłosego w nim podskoczyłam przerażona i od razu do niego podbiegłam.
- Czy ty chcesz żebym dostała zawału! - wrzasnęłam machając bezmyślnie rękami. Zaśmiał się na moje zdenerwowanie.
- Oczywiście, że nie. Nie moja wina, że jesteś taka strachliwa - uśmiechnął się łobuzersko tylko mnie prowokując. Niestety nie dałam mu tej satysfakcji.
- Po co przyszedłeś? - zapytałam siadając na łóżku.
- Jak minął ci dzień w szkole? - rozwalił się na krześle przy biurku. Zwątpiłam w niego.
- Serio? Czy to naprawdę twój prawdziwy powód? - założyłam ręce na piersi. Poczułam jak wiatr owiewa moją twarz. Powinnam zamknąć okno.
- Nie mogę już spytać o to swojej dziewczyny?
- Jakoś nie wierzę, że po to wparowałeś do mojego pokoju przez okno - mruknęłam. Podszedł do mnie opierając ręce po obu stronach moich bioder. Przełknęłam ślinę. Trochę przestraszyłam się wyrazu jego twarzy.
- Czy ty jesteś o coś na mnie zła? - uniósł brew o góry.
- N-Nie - zająknęłam się. Zbliżył się jeszcze trochę. Nasze twarzy dzieliły centymetry.
- To dlaczego jesteś taka nie miła? - przybliżył się bliżej przez co ja się odchyliłam.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak - mruknął nad moją twarzą, gdy już leżałam na plecach. Moje policzki płonęły - Jeżeli coś powiedziałem źle to przepraszam, ale nic takiego sobie nie przypominam.
- Bo nic złego nie powiedziałeś...
- Więc o co chodzi? Okres masz?
Miałam ochotę go trzasnąć.
- Ciągle myślisz o nieudanych wakacjach? - zapytał odsuwając moje włosy od szyi. Przejechał kciukiem w miejscu, w którym były kiedyś zatopione zęby. Nie było tam żadnego śladu, ani nawet to nie bolało jednak przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam zawstydzona wzrok.
- Trochę. Nie mogę o tym zapomnieć... Martwi i jednocześnie cieszy to, że nie spotkaliśmy od tamtego czasu Mroka.
- Rozumiem, ale nie musisz się na mnie wyżywać - zaśmiał się cicho.
- Przepraszam - odparłam smutno patrząc mu głęboko w oczy, w których widziałam rozbawienie.
- Wiesz... Zawsze możesz mi to wynagrodzić - poruszył znacząco brwiami. Wybałuszyłam oczy. Poczułam jak robię się czerwona na twarzy.
- W twoich snach - burknęłam mrużąc oczy, ale z uśmiechem na ustach.
- Wystarczy mi buziak - jasne. Z nim nigdy nic nie wiadomo.
- Nienawidzę cię.
- Ja wiem, że mnie kochasz - zachichotał i musnął moje usta swoimi. Mimowolnie je lekko otworzyłam przez co pogłębił pocałunek. Gdy się odsunął miał na twarzy leniwy uśmiech. Wstał dając mi normalnie usiąść.
- Chciałem jeszcze o czymś porozmawiać. O twojej nowej koleżance.
- Co z nią? Zazdrosny jesteś, bo usiadłam z nią, a nie z tobą? - uniosłam zdziwiona brew do góry.
- Nie... No, może trochę - zaśmiał się, ale od razu spoważniał - Po prostu nie przywiązuj się do niej za bardzo. Nie zakazuje ci się z nią przyjaźnić, ale... Nie chce żebyś później cierpiała - powiedział i nic już nie dodając odleciał. Ta po prostu.
Zapowiada się bardzo dobry rok szkolny...
Witam ^^
Od razu mówię, że ten post miał się pojawić wcześniej, ale miałam z historii średnią 4.47, więc musiałam się pouczyć, aby to poprawić ;-; No bo wiecie, koniec roku i te sprawy.
Z góry przepraszam jeżeli ten rozdział był... Dziwny, ale przeczytałam właśnie 2 książki z serii "Lux" i tak jakoś udzieliła mi się pyskata Katy xd Poza tym mam wrażenie, że to trochę wszystko wyszło sztucznie, ale ja tak mam. Ciekawa jestem w ogóle po co to pisze jak i tak mnie nikt nie słucha xd
I doszły nowe postacie, yay! Takie jak na przykład Alice, która ma raka płuc i naprawdę nie pytajcie skąd mi się to wzięło... I postacie za niedługo pojawią się w zakładce bohaterowie. I nie wiem, dlaczego, ale nigdzie nie mogłam znaleźć zdjęcia odpowiedniego dla Alice. Naprawdę ciekawe dlaczego :P Więc byłam zmuszona sama ją narysować ;-; Ale w sumie nie wyszło tak źle, bo to moje 3 próba, bo dwa razy mnie wywaliło z kompa >.< (Druga była najlepsza ;-;) Ale mam nadzieję, że się wam spodoba xd
Kocham i pozdrawiam Black Berry :***
Swietny rozdział, świetny rysunek.
OdpowiedzUsuńI brak weny na komentarz -.- sorki
Weny!
Ireth
A
OdpowiedzUsuńOkmogejużkomentować
OdpowiedzUsuńJulka XD
UsuńJa ci dam bliźniaczkę -,-
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony to okej... XD
Znów spóźniona! Wszystko przez wczorajsze jaranie się rozpierdzielem na koncercie 5SOS i polskimi flagami w Berlinie, gdzie było więcej Polek niż Niemek. Ale nevermind, czas na rozdział.
OdpowiedzUsuńJeju, Druga część się zapowiada tak... niepokojąco troszku. mam dziwne wrażenie, że Jelsa się ostro pokłóci, nie wiem dlaczego. Ta Alice strasznie przypomina mi Hazel z FIOS. I dodatkowo mam kolejne niepokojące przeczucie, że ona est zła czy coś. Nie wiem, czy Jack ostrzegał Elsę, że jak Alice coś się stanie, czy ona po prostu jest po ciemnej stronie mocy.
Jack jest słodki ^^ W sumie jak zwykle zresztą.
Ania pogodziła się z Kristoffem. Miło wreszcie coś do niej dotarło.
Pytanko mam: GDZIE TU JASON? JA GO KOCHAM A TY MI TAKIE RZECZY ROBISZ NO!
Czekam na moment z rozebraną Elsą.
Pozdrawiam i weny! :D
Niepokojąco może się wydawać przez mój ostatni nastrój :P I rzeczywiście może ci ją przypominać, bo się trochę na niej wzorowałam xd
UsuńJack po prostu przewiduje przyszłość ᕦ(>ヮ<)ᕥ
A Jason... Włóczy się jak zwykle xd Spokojnie nie umarł... ;)
Oh god no! XD Nie każcie mi tego pisać XDD
Super rozdział. Super rysunek i super nowa postać :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Pozdrawiam i weny
°~Natalii Forever~°
Mam bardzo głupi pomysł ale musze o to spytać: czy twoje opowiadanie przewiduje kochanki? (Sprecyzuje chodzi o taką osobe jak na przykład Księżycowa Pani.) albo zapomnianom siostre bliźniaczke Elsy, która uwiodła by Mroka i była na stępczyniom tronu w pod ziemnym świecie z wampirzego rodu, co nas naprowadza na to, że syn i ojciec konkurują o tę samom kobiete?
OdpowiedzUsuńPs. Wybacz jeśli to pytanie jest zbyt śmiałe ale nie mogłam się powstrzymać :)
Nie, raczej nie, ale byłoby to ciekawe xd
UsuńChociaż w pewnej części coś tam jest prawdą ;)
Super! Czekam na next i żeby to szybko było! Zrozumiano?!😘😀
OdpowiedzUsuńKiedy???
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuń